J R R Tolkien - biografia, wiersze, twórczość

John Ronald Reuel Tolkien przyszedł na świat 3 stycznia 1892 roku w położonym w południowoafrykańskim Wolnym Państwie Oranii mieście Bloemfontein. Zmarł 2 września 1973 r. w Anglii, w leżącym w hrabstwie Hampshire mieście uzdrowiskowym Bournemouth. Jest znany przede wszystkim jako pisarz, jednak był również naukowcem, zajmującym się przede wszystkim dziejami języka i literatury angielskiej. Sławę przyniosły mu powstały z myślą o najmłodszych czytelnikach Hobbit (the Hobbit, 1937) oraz mająca formę eposu prozą, pełna inwencji twórczej powieść fantasy Władca pierścieni (The Lord of the Rings, 1954-55).

J.R.R. Tolkien - biografia skrócona

Rodzina Tolkienów żyła w brytyjskiej Afryce tylko przez kilka lat. Gdy John Ronald miał cztery lata zmarł jego ojciec, manager w Bank of Africa Arthur. Wraz z młodszym bratem i matką, Mabel de domo Suffield przenoszą się do Anglii, w okolice Birmingham. Co prawda ojciec Pisarza zarabiał dość dobrze, jednak nie zdążył pozostawić w spadku wdowie i osieroconym synom kapitału pozwalającego na spokojne życie w dostatku.

W r. 1900 stosunki matki przyszłego pisarza z rodziną męża i własnymi krewnymi pogorszyły się i to mocno z powodu jej przejścia wraz z synami na katolicyzm. I matka i dzieci wyznawali gorliwie nową religię, rozstając się definitywnie z Anglican communion. Matka zmarła już w r. 1904 na nieuleczalną wówczas cukrzycę. Osieroceni chłopcy przeszli pod opiekę katolickiego księdza Francisa Morgana. Cztery lata później liczący zaledwie szesnaście lat Tolkien zakochał się w starszej od niego o kilka lat Edith Bratt, również sierocie. Właśnie Edith stała się pierwowzorem i inspiracją do stworzenia postaci Lúthien Tinúviel. Ksiądz - opiekun nakazał młodzieńcowi zerwać kontakty z dziewczyną do czasu, gdy skończy 21 lat i będzie mógł zgodnie z prawem oświadczyć się. Tolkien posłusznie zakończył znajomość.

J.R.R. Tolkien uczył się m.in. w Szkole Króla Edwarda w Birmingham, następnie rozpoczął studia na Oxfordzie, w Exeter College. Stopień bakałarza (Bachelor of Arts, B.A.) otrzymał w r. 1915, zaś stopień magistra, Master of Arts (M.A.) cztery lata później, w r. 1919. Gdy nastała I wojna światowa, został powołany do brytyjskiej armii. Brał udział w bitwie nad Sommą – najkrwawszym starciu Wielkiej Wojny - jako oficer zajmujący się łącznością telefoniczną (signals officer). Po zakończeniu działań wojennych w r. 1918 przez dość krótki czas Pisarz był zaangażowany w prace zespołu przygotowującego Oksfordzki słownik języka angielskiego (The Oxford English Dictionary, wtedy znany jako Nowy słownik języka angielskiego, The New English Dictionary).

Przez wiele lat J.R.R. Tolkien pracował jako nauczyciel akademicki i badacz. Wykładał język angielski i literaturę, specjalizując się w najstarszych odmianach języka: anglosaskim Old English i ukształtowanym po najeździe normańskim, pod przemożnym wpływem języka francuskiego Middle English. W latach 1920-1925 był zatrudniony na Uniwersytecie w Leeds, zaś od roku 1925 aż do 1959 wykładał na Oxfordzie. Oprócz pracy dydaktycznej, sporo czasu pochłaniało pełnienie obowiązków egzaminatora na innych uniwersytetach. Z tego względu Tolkien nie publikował wiele, jednak to, co się ukazywało było bardzo wartościowe. Do dziś standardem akademickim pozostaje przygotowana wspólnie z E.V. Gordonem edycja Pana Gawaina i Zielonego Rycerza (Sir Gawain and the Green Knight, 1925). Bardzo ważny dla rozwoju badań okazał się też wykład o eposie Beowulf zatytułowany Beowulf: The Monsters and the Critics z r. 1936. W r. 1962 ukazało się przygotowane przez Tolkiena wydanie pochodzącej z XIII wieku anonimowej reguły dla zakonnic - anachoretek Ancrene Wisse.

Wiele lat po śmierci Pisarza, bo dopiero w r. 2014, ukazało się przygotowane jeszcze w r. 1926 tłumaczenie Beowulfa na współczesny angielski. Wydano je wraz z zapiskami z wykładów uniwersyteckich, niektórymi notatkami Autora i oryginalnym opowiadaniem inspirowanym mitologią tworzącą świat staroangielskiego eposu (Beowulf: A Translation and Commentary). Jak pisze Humphrey Carpenter, można żałować, że Pisarz nie ogłosił więcej swych prac naukowych. Mimo to, trzeba pamiętać, że jego poglądy liczyły się w środowisku badaczy literatury i były przywoływane – czasem bez wzmianki o źródle – w każdym chyba ośrodku zajmującym się filologią angielską (H. Carpenter, J.R.R. Tolkien: biografia, tł. A. Sylwanowicz „Evermind”, WAB, Warszawa 2016, s. 204).

Mimo wygłoszenia jeszcze w r. 1938 uznawanego za punkt wyjścia współczesnej teorii fantasy programowego i apologetycznego zarazem wykładu On Fairy Tales (O baśniach) z r. 1938, literaturą fantastyczną J.R.R. Tolkien zajmował się prywatnie, pisanie było dlań rodzajem rozrywki i pasji. Tworzył kolejne historie, nieraz pełne mroku i cierpienia, umieszczając swych bohaterów w wykreowanym przez siebie z wielką wirtuozerią świecie. W ten sposób powstało tzw. legendarium, które w końcu stało się Silmarillionem. Po części miało ono pełnić rolę fikcyjnego świata, w którym mogły funkcjonować stworzone przez Tolkiena języki Elfów. Jednakże W.G. Hammond przypomina, że Arda i Śródziemie zostały powołane do istnienia ze względu na pragnienie opowiadania i rozmiłowanie Twórcy w legendach i mitologii.

By zapewnić rozrywkę czwórce potomstwa, Pisarz tworzył dzieła lżejszego gatunku, nieraz wesołe, a zawsze pełne życia. Najdłuższą z historii tego rodzaju był opowiadający o dorastaniu uwielbiającego wygodę „mniejszego krewnego” człowieka Hobbit. Jego główny bohater przyłącza się do wyprawy po skarb smoka. Hobbit ukazał się w r. 1937, z ilustracjami autorstwa Tolkiena, bardzo dobrego artysty-amatora. Szybko stał się bestsellerem, a wydawca domagał się kontynuacji (sequelu). Prośba ta sprawiła, że 17 lat później ukazało się największe dzieło Pisarza, Władca pierścieni, określany nieraz jako współczesny odpowiednik eposu bohaterskiego. Z Hobbita zaczerpnięto niezbyt wiele, przede wszystkim pierścień magiczny, który okazał się być Jedynym Pierścieniem (the One Ring). Należało go zniszczyć nim dzięki jego mocy Sauron, Ciemny Władca (the Dark Lord) zawładnie światem. Oprócz tego, Władca pierścieni nawiązuje do świata przedstawionego z Silmarillionu. Dzięki temu nowa powieść zyskuje zakorzenienie, zostaje wkomponowana w fikcyjne dzieje Orków, Krasnoludów, Elfów i Ludzi. Jak zaznacza W.G. Hammond, wbrew twierdzeniom części krytyków, Władca nie powstał z myślą o dzieciach. Warto zauważyć, że nie stanowi on trylogii, choć często jest wydawany właśnie w trzech częściach (The Fellowship of the Ring, The Two Towers, The Return of the King). Podział wprowadzono ze względu na dużą objętość dzieła oraz by zmniejszyć straty wydawcy na wypadek słabego zbytu. Gdy tylko powieść Tolkiena ukazała się w USA (stosunkowo tanie wydanie w miękkiej oprawie w r. 1965) stała się kultową książką studentów. Jak zaznacza W.G. Hammond, również w nowszych, bo przeprowadzanych od r. 1996 sondażach, Władca pierścieni jest uznawany przez respondentów za najlepszą książkę XX wieku.

Za życia Autora opublikowano jeszcze m.in. stylizowanego na opowieść średniowieczną Gospodarza Idziego z Ham (Farmer Giles of Ham, 1949), Przygody Toma Bombadila i inne wiersze z Czerwonej Księgi (The Adventures of Tom Bombadil and Other Verses from the Red Book z r. 1962) oraz zawierające m.in. Wykład o baśniach z r. 1938 Drzewo i liść (Tree and Leaf) z r. 1964 a także utwór fantasy Kowal z Wootton Major (Smith of Wootton Major) wydany w r. 1967.

W roku 1977 do księgarń trafił Silmarillion (w tłumaczeniu na pol. w r. 1985) a także autoryzowana jeszcze za życia Pisarza biografia autorstwa Humphreya Carpentera. Trzy lata później, w r. 1980 ukazały się Unfinished Tales, w przekładzie polskim wydane w r. 1995 jako Niedokończone historie.

Adaptacja filmowa Władcy pierścieni w reżyserii Petera Jacksona (trzy odsłony w l. 2001-2003) spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem krytyków filmowych, stając się szybko sukcesem kasowym. Niebawem Jackson rozpoczął pracę nad adaptacją Hobbita jako trylogii składającej się z filmów An Unexcepted Journey (2012), The Desolation of Smaug (2013) i The Battle of Five Armies z r. 2014. Warto pamiętać, ze nim w l. 2001-2003 nakręcono ekranizację Władcy pierścieni w reżyserii Petera Jacksona, istniała od dość dawna wersja animowana dwóch pierwszych tomów epickiej trylogii zrealizowana w r. 1978.

J.R.R. Tolkien: „Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu”

Dzieciństwo i wczesna młodość

John Ronald Reuel Tolkien urodził się 3 stycznia 1892 roku w Bloemfontein, w Wolnym Państwie Oranii (ang. Orange Free State, w j. afrikaans: Oranje-Vrystaat), jednej z republik burskich w Południowej Afryce. Był starszym z dwójki synów Arthura Reuela Tolkiena (1857-1896) i Mabel z domu Suffield (1870-1904).

Oboje rodzice pochodzili z Birmingham, jednak Arthur Tolkien zdecydował się na emigrację i opuścił Wyspy Brytyjskie w r. 1889. W r. 1892, cztery lata przed śmiercią zaczął pracę jako kierownik (manager) wydziału Bank of Africa w Bloemfontein. Mabel i Arthur pobrali się 16 kwietnia 1891 roku w anglikańskiej katedrze w Kapsztadzie, miesiąc miodowy spędzili w hotelu w niedalekim Sea Point (H. Carpenter, op.cit., s. 23). Bloemfontein, powstałe kilkadziesiąt lat wcześniej jako mała osada, wciąż nie było dużym miastem, tym bardziej metropolią. W centrum znajdował się plac targowy, na którym holenderscy rolnicy z tzw. veldu handlowali przywożoną na zaprzężonych w woły wozach wełną. Wokół owego targowiska skupiły się znaki „cywilizowanego świata”: budynki Bank of Africa i Bank of England, gmach miejscowego parlamentu, katedra anglikańska, kościół kalwiński z dwiema wieżami, siedziba prezydenta Wolnego Państwa. Nieco dalej znajdował się budynek dworca kolejowego, na którym Mabel wraz z Arturem wysiadała po męczącej, ponad tysiąckilometrowej podróży z Kapsztadu (H. Carpenter, op.cit., s. 23-24).

Mabel była kobietą dobrze wykształconą, być może po niej Pisarz odziedziczył talent do nauki języków (znała łacinę, francuski i niemiecki). Potrafiła też grać na pianinie, malować i rysować. Oświadczyny Arthura przyjęła, gdy miała osiemnaście lat, pobrali się trzy lata później. Ze względu na młody wiek narzeczonej, jej ojciec zabronił formalnych zaręczyn aż na dwa lata. Z tego względu para mogła jedynie wymieniać potajemnie listy i spotykać się od czasu do czasu na urządzanych wieczorami przyjęciach – spotkaniach muzycznych, pod czujnym okiem rodziny (H. Carpenter, op.cit., s. 21). Rodzina Tolkienów zajmowała się do niedawna wyrobem fortepianów, jednak zakład upadł. Arthur próbował zatrudnienia w Lloyd’s Bank, jednak na awans w oddziale w Birmingham trzeba było długo czekać. Bardziej interesujące perspektywy, zwłaszcza dla mężczyzny planującego niebawem zostanie mężem i ojcem rodziny, otwierały się w bogatej w złoto i diamenty Afryce Południowej. Ojciec Mabel, John Suffield, niegdyś prowadził dobrze prosperujący sklep z tkaninami w Birmingham, lecz zbankrutował. Zarabiał na życie jako komiwojażer, sprzedając wytwarzany od r. 1877 do dziś środek odkażający Jeyes fluid (H. Carpenter, op.cit., s. 23).

John Ronald Reuel przyjął chrzest 31 stycznia r. 1892 w katedrze Kościoła Anglii w Bloemfontein. Po kilku miesiącach, 15 listopada 1892 r., w ogrodach Bank of Africa zrobiono chętnie reprodukowane, miejscami pokolorowane zdjęcie rodzinne z wykonanym przez Mabel Tolkien opisem, na którym maleńkiego chłopca trzyma w rękach niańka. Matka dziecka jest jeszcze zupełnie zdrowa, zaś ojciec z zadowoleniem pozuje w białym garniturze i kapeluszu, kontrastującymi z sumiastymi, ciemnymi wąsami sięgającymi aż do podbródka. Warto dodać, że panu i pani domu towarzyszy czarna pokojówka i czarny służący o imieniu Isaak. Wyglądają na zadowolonych, ale i na zaskoczonych zaproszeniem do wspólnej fotografii. Mabel Tolkien z dezaprobatą podchodziła do powszechnego wśród Burów niechętnego i uprzedzonego stosunku do miejscowej ludności. Dowodem dobrej woli była reakcja po zadziwiającym zachowaniu wspomnianego Isaaka. Pewnego dnia wykradł on małego Johna i zaniósł do swej zagrody, pokazując dumnie nigdy wcześniej nie widziane tam białe niemowlę (H. Carpenter, op.cit., s. 27). Co prawda wywołał swym postępkiem wielkie zamieszanie, jednak nie został zwolniony ze służby. Z wdzięczności nazwał swego syna Isaak Mister Tolkien Victor (to na cześć królowej, ibidem).

Dzieciństwo przyszłego autora Władcy pierścieni to również czas sporego napięcia emocjonalnego, połączonego z brakiem poczucia bezpieczeństwa, które zapewnić mogła tylko pełna rodzina (Thomas A. Shippey s.v. J.R.R. Tolikien [w:] Oxford Dictionary of National Biography, Oxford Univeristy Press, Oxford 2004). Dodatkowym obciążeniem było z pewnością przeniesienie się Mabel do Anglii po śmierci męża. Z trudnymi, zwłaszcza dla małego chłopca, przeżyciami wiązał się przedwczesny, szybki rozwój umysłowy, cechujący się – przynajmniej zdaniem niektórych biografów i badaczy – idiosynkrazją. Dodajmy, że już jako dziecko Tolkien był bardzo wrażliwy na wygląd i dźwięk słów (słynne nazwy miast na pociągach z węglem jadących do Walii, „błyski na powierzchni” starożytnej greki, formy wyrazów języka gockiego). Można sądzić, że właśnie brzmienie i wygląd zapisanych słów zajęły w życiu Tolkiena miejsce muzyki (H. Carpenter, op.cit., s. 190).

Ciężkie doświadczenia

Mabel Tolkien przybyła do Anglii z synami (17 lutego 1894 urodził się młodszy brat Johna, Hilary) z wizyta rodzinną w r. 1895. Spodziewała się, że niebawem dołączy do nich mąż. Niestety, Artur doznał krwotoku i zmarł wskutek gorączki reumatoidalnej (rheumatic fever) 15 lutego 1896 r. w Bloemfontein. Pozostawił jedynie ok. 900 funtów zainwestowanych w akcje południowoafrykańskich kopalń Bonanza Mines. Dochód z tego skromnego kapitału nie pozwalał na zapewnienie utrzymania dwójce synów i niepracującej wdowie. Przez pewien czas Mabel udawało się czynić pewne oszczędności, m.in. dzięki samodzielnemu uczeniu synów (brak wydatków na czesne, odzież itp.). Względy ekonomiczne odegrały, jeśli nie decydującą, to przynajmniej bardzo ważną rolę przy podjęciu decyzji o zamieszkaniu w leżącej pod Birmingham wiosce (hamlet) Sarehole (dziś jest to część dzielnicy King’s Heath tego miasta). Gdy John Ronald skończył osiem lat i zdał egzaminy wstępne do Szkoły Króla Edwarda (King Edward’s School) w Birmingham, położonej w ówczesnym centrum miasta, Mabel musiała przenieść się w tamte okolice i rozpocząć życie w wynajmowanych domach. Położenie finansowe wdowy z dwójką małych dzieci uległo dodatkowemu pogorszeniu po nawróceniu się na katolicyzm w r. 1900. Decyzja ta spowodowała, że część członków rodziny matki Pisarza przestała utrzymywać z nią normalne relacje, nie mogła też liczyć na wsparcie finansowe ojca.

Sieroctwo

14 listopada 1904 na dwóch braci spadł kolejny cios: zmarła Mabel. Przyczyną śmierci była nieuleczalna wówczas cukrzyca, której rozwojowi sprzyjało przemęczenie spowodowane nadmiarem obowiązków domowych i stałe napięcie emocjonalne (koszty utrzymania dzieci, odsunięcie się rodziny wskutek konwersji na katolicyzm itp.). Opiekunem osieroconych dzieci został Francis Morgan, jezuita prowadzący w Birmingham katolickie oratorium. Właśnie on zapewnił chłopcom mieszkanie, wpierw u ich dalszej krewnej, następnie ze swym zaufanym znajomym.

Można w tym miejscu zauważyć, że J.R.R. Tolkien był przez całe życie mocno przywiązany do zachodniej części środkowej Anglii, West Midlands. Wynikało to ze związków Mabel Tolkien z tym regionem: jej rodzina pochodziła z Evesham, a syn był przeświadczony, że właśnie to miasto i otaczające je hrabstwo Worchestershire było z dawien dawna, od niepamiętnych wręcz czasów, gniazdem rodowym Suffieldów. W tym regionie było położone również Sarehole. W liście do W.H. Audena pisał, że „płynie [w nim] krew West Midlands, zatem gdy tylko [zetknął] się z językiem średnioangielskim w jego wczesnej odmianie, pochodzącej właśnie stamtąd, [polubił] go jakby był [mu] znajomy (H. Carpenter, op.cit.,s. 191). Ucieleśnieniem wszystkiego, co Tolkien kochał w zachodniej części Anglii Środkowej stała się postać Bilbo Bagginsa. Baggins to syn energicznej, pełnej życia Belladonny Tuk, jednej z trzech córek Starego Tuka. Baggins wywodzi się po mieczu także z rodu czcigodnych i uczciwych Bagginsów, jest w średnim wieku, nie pociąga go ryzyko, ubiera się rozsądnie, bez ekstrawagancji. Cieszą go jaskrawe kolory i proste jedzenie (awersja Tolkiena do kuchni francuskiej!). Zmienia się, gdy nadchodzi przygoda. Zwróćmy uwagę, że J.R.R. Tolkien to również syn przedsiębiorczej kobiety, jednej z trzech niesamowitych córek żyjącego prawie sto lat Johna Suffielda; również ród Tolkienów to ludzie bardzo rzetelni i bardzo czcigodni. Syn Mabel Tolkien tworząc postać Bilbo Bagginsa też był w średnim wieku, bywał pesymistą, lubił proste garnitury, nie stroniąc jednak od zakładania do nich jaskrawych kamizelek. Odpowiadało mu proste jedzenie (porównanie za: H. Carpenter, op.cit., s. 250). Tkwiło w nim też coś niezwykłego, co ujawniało się przy pracy nad mitologią Silmarilionu.

T.A. Shippey przypomina, że Tolkien doświadczył kolejnego bolesnego rozstania gdy jako szesnastoletni chłopak zakochał się z wzajemnością w wynajmującej stancje po sąsiedzku Edith Bratt (1889-1971). Dziewczyna była córką Frances Bratt z Wolverhampton, de iure nie miała ojca, chociaż, o ile wiadomo, i matka i ona wiedziały kto nim jest i miały jego fotografie. Była trzy lata starsza niż Pisarz. Gdy ksiądz Morgan dowiedział się o znajomości, postarał się o rozdzielenie pary. Zobowiązał też Johna do złożenia przyrzeczenia, że nie będzie kontaktował się w jakikolwiek sposób z Edith dopóki nie będzie pełnoletni. Obietnicy tej młodzieniec dotrzymał bardzo skrupulatnie.

Postępy w nauce

Mimo nieszczęść rodzinnych i perturbacji uczuciowych, życie szkolne chłopca układało się dobrze, można nawet za T.A. Shippey’em powiedzieć, że było nadzwyczaj szczęśliwe, a przy tym pełne sukcesów w nauce. Szybko ujawniły się zdolności językowe; ich rozwój wspomagali przyjaźnie nastawieni do Ronalda nauczyciele. Jeszcze jako uczeń Tolkien poznał, czy to ucząc się samodzielnie, czy pod kierownictwem pedagogów, Old English, Middle English, język gocki i Old Norse (!). Czas nauki szkolnej to także lata rodzenia się i umacniania silnych przyjaźni, przede wszystkim z członkami nieoficjalnego uczniowskiego klubu literackiego (literary society) znanego jako Tea Club albo Barrovian Society (T.C. B.S.). W grudniu r. 1910 Tolkien uzyskał stypendium pozwalające na naukę w Exeter College w Oksfordzie. W roku 1911 wyruszył na studia przygotowujące do uznawanych za jedne z najtrudniejszych na świecie egzaminów akademickich czyli honour moderations in classics, pozwalających na uzyskanie stopnia bakałarza sztuk wyzwolonych (Bachelor of Arts, łac. Baccalaureatus Artium, B.A.). W roku 1913 egzaminy co prawda zdał, uzyskał jednak dopiero drugą lokatę (second class). Przyczyną było głównie poświęcenie zbyt wiele czasu nauce języków germańskich, a zatem przedmiotów, które nie były objęte programem studiów. Niebawem J.R.R. Tolkien otrzymał zezwolenie na zmianę kierunku studiów (honors school) na filologię angielską. Curriculum obejmowało przede wszystkim językoznawstwo i filologię. Opiekunem naukowym (tutorem) młodego studenta był Kenneth Sisam (1887-1971). Tolkien uczył się także u pochodzącego z Yorkshire filologa o zadziwiającej drodze życiowej Josepha Wrighta. Nowy kierunek studiów odpowiadał o wiele lepiej jego zainteresowaniom, o czym świadczy pierwsza lokata w egzaminach z r. 1915. W roku 1913, swe urodziny, tuż po północy, gdy skończył nareszcie 21 lat, napisał do Edith Bratt, z którą niebawem się zaręczył. Był wtedy na wakacjach.

Między Sommą a salą wykładową

Po zdobyciu stopnia bakałarza, J.R.R. Tolkien, wzorem brata, zaciągnął się do wojska, otrzymując przydział do strzelców z Lancashire (Lancashire Fusiliers). Mężem Edith został 22 marca 1916 r. Już w czerwcu tego samego roku znalazł się po drugiej stronie Kanału La Manche, gdzie wkrótce dołączył do 11. batalionu strzelców (fizylierów, Fusiliers) jako oficer łączności (signals officer). Od lipca do października pułk Tolkiena brał udział w krwawej bitwie nad Sommą, również w jej końcowej fazie, m.in. w walkach przy Reducie Szwabskiej (Schwaben Redoubt). Już 1 lipca, gdy tylko rozpoczęła się bitwa, zginął jeden z najbliższych przyjaciół Tolkiena, należący do Barrovian Society Robert Gilson, za kilka miesięcy, 3 grudnia r. 1916, stracił życie Geoffrey Bache Smith. Można powiedzieć, że Pisarza przed śmiercią od serii z karabinu maszynowego albo granatu uratowało zachorowanie 27 października na tzw. gorączkę okopową (trench fever). Szybko przewieziono go do szpitala polowego za linią frontu. W listopadzie znajdował się już w Anglii. Aż do końca wojny powracały ataki choroby, dzięki czemu Tolkien nie wrócił już na front. Po zawieszeniu broni w listopadzie roku 1918 wrócił na Uniwersytet w Oksfordzie, rozpoczynając pracę na stanowisku młodszego leksykografa w kierowanym przez Henry’ego Bradley’a zespole zajmującym się tworzeniem kolejnych tomów New English Dictionary. W latach 20. otrzymał etat wykładowcy (reader) języka angielskiego na Uniwersytecie w Leeds. Jak pisze Shippey, po raz pierwszy od czasów wczesnego dzieciństwa spędzonego z matką w Sarehole, Tolkien miał poczucie stabilizacji i trwałości życia rodzinnego: pracował na etacie, pierwszy syn urodził się jeszcze w r. 1917, drugi w październiku 1920, dobrze układało się życie małżeńskie. Wkrótce, bo w r. 1924, na świat przyszedł trzeci syn, Christopher, zaś w r. 1929 jedyna córka, Priscilla.

Karierę naukową Pisarza w l. 20 można określić jako bardzo udaną, a nawet pełną sukcesów. Zachęcony przez kierownika wydziału anglistyki w Leeds, George’a S. Gordona, rozwinął badania i dydaktykę na polu językoznawczym (linguistics), czyniąc ją tak samo popularną wśród studentów co wykłady z literatury angielskiej. Nie udało się zrealizować planu objęcia przez Tolkiena stanowiska redaktora tomu czy tomów tzw. Vorstudien czyli studiów przygotowawczych, mających stanowić część większego projektu rewitalizacji Dictionary of National Biography (H.C.G. Matthew, Leslie Stephen and the „New Dictionary of National Biography, Cambridge University Press, Cambridge 1995, s. 9-11, ). W r. 1928 został profesorem na Uniwersytecie w Leeds. Trzy lata wcześniej, w r. 1925 wspólnie z młodszym kolegą E. V. Gordonem, przygotował edycję poematu w średnioangielskim Sir Gawain and the Green Knight (Sir Gawain i Zielony Rycerz).  Wydanie to przyczyniło się do rozpoczęcia badań w nowych obszarach, pozostający przy tym, po poprawkach i zmianach, standardową edycją przez cały wiek XX. W r. 1925 Tolkien objął też katedrę języka anglosaskiego na Oksfordzie (Rawlinson and Bosworth chair of Anglo-Saxon).

Jak zauważa T.A. Shippey, po otrzymaniu tej katedry, kariera naukowa Pisarza poniekąd traci impet. Co prawda ukazuje się przełomowy artykuł o Anacrene wisse (1929) oraz wykład dla Akademii Brytyjskiej z r. 1936 Beowulf: the monsters and the critics, jednak przygotowane wspólnie z E.V. Gordonem wydanie Perły, mające w zamyśle autorów stanowić kontynuację i uzupełnienie Pana Gawena, ukazało się dopiero w r. 1953. Współtwórca opracowania już nie żył, zastąpiła go żona, Ida Gordon. Przygotowane samodzielnie przez J.R.R. Tolkiena wydanie jednego z manuskryptów Anacrene wisse ukazało się dopiero w r. 1962, co gorsza bez niezbędnego naukowcom i tłumaczom aparatu filologicznego. Oksfordzkie wykłady o Beowulfie i staroangielskim poemacie Exodus udało się opublikować, czy to w części czy to w całości, dopiero post mortem, jako w zasadzie kompilacje, stworzone z zapisków Uczonego. Oprócz tego, Shippey podkreśla, że prawdą jest, iż Tolkien po r. 1940 publikował niewiele prac naukowych, jednakże przyczyną nie było lenistwo, tym bardziej brak interesujących tematów. Większa część sił twórczych została poświęcona pracy literackiej.

Można w tym miejscu dodać, że autor Silmarillionu przez całe życie był znany ze swego specyficznego sposobu mówienia, wypowiadał słowa szybko, z pośpiechem a przy tym niewyraźnie. Łatwo wyobrazić sobie karykaturę akademickiego wykładowcy mamroczącego do znudzonych studentów, jednak rzeczywistość przedstawiała się inaczej. Pisarz rzeczywiście mówił szybko i na pierwszy rzut oka mało wyraźnie, jednak jeśli słuchało się go przez jakiś czas, łatwo było przywyknąć do specyficznej dykcji. Wtedy nie było już trudności w komunikacji, choć trzeba przyznać, ze Tolkien zakładał – zwykle błędnie – że słuchacz lub rozmówca ma podobny zakres wiedzy filologicznej i historycznej co on (H. Carpenter, op.cit., s. 184). Z czasem, gdy był pozbawiony towarzystwa ludzi nauki i literatury, przywykł nie tyle do nawiązywania rozmowy, co do wygłaszania swych przemyśleń w formie monologu, jednak nawet wtedy można było łatwo wciągnąć Tolkiena w dyskusję, podczas której słuchał uważnie drugiej strony, entuzjastycznie reagując na jej argumenty i polemikę (ibidem).

Naukowiec, pisarz, ojciec i mąż

I w Leeds i na Oksfordzie Tolkien potrafił uczyć, choć szybka mowa utrudniała zrozumienie go na sali wykładowej (pamiętajmy też o ówczesnych możliwościach nagłośnienia). Być może czasami tłumaczył dane zagadnienie nie dość jasno, bez dostrzeżenia, że ma do czynienia ze studentami a nie specjalistami. Mimo to, potrafił ożywić temat, mówić z pasją i dowieść, że dane zagadnienie ma dla niego jako naukowca, jako pisarza i jako człowieka duże znaczenie (H. Carpenter, op.cit., s. 192, piszący o rozpoczynaniu wykładów o Beowulfie od recytacji pierwszych wersów; co ciekawe taką technikę zaangażowania studentów do dziś stosują filologowie klasyczni, również w Polsce, czasami podobny wywód, tyle że dotyczący jakiegoś skomplikowanego zagadnienia, np. z dziedziny prawa wekslowego, prezentują profesorowie prawa). Studenci szybko orientowali się, że staroangielski poemat czy epos nie jest jedynie kolejną „lektura” z długiej listy, którą należy zaliczyć na egzaminie, lecz wybitnym dziełem, zdolnym kształtować umysły i serca odbiorców. Dawny student Twórcy, pisarz John Innes Mackintosh Stewart wspominał, że Tolkien „potrafił przemienić salę wykładową w salę biesiadną, on był bardem, a my słuchającymi podczas uczty gośćmi” (za: H. Carpenter, op.cit., s. 193).

Mimo pracy na uniwersytecie, J.R.R. Tolkien podejmował się prac dodatkowych aby zapewnić byt czwórce dzieci. W latach 20. i 30. przeprowadzał egzaminy na rozmaitych uczelniach Wielkiej Brytanii, wiele godzin pochłaniało także ocenianie wypracowań studentów. Po r. 1945 egzaminował jedynie na Katolickim Uniwersytecie Irlandii. Przy okazji zwiedział kraj i poznawał nowych ludzi. Przed r. 1939 rokrocznie Tolkien sprawdzał też prace pisemne uczniów ubiegających się o School Certificate  - podobny do matury egzamin angielskich szkół średnich.

Status materialny rodziny był na tyle dobry, że w r. 1932 Pisarz kupił pierwszy samochód. Był to elegancki Morris Cowley, od pierwszych dwóch liter na tablicy rejestracyjnej nazwany „Jo”. Gdy Tolkien nauczył się już prowadzić – a przynajmniej gdy już tak uważał – wybrał się z żoną i dziećmi do brata Hillary’ego, mającego sad w Evesham. W czasie podróży Morris dwa razy złapał gumę a raz wpadł na ogrodzenie. Edith odmówiła na kilka miesięcy wsiadania do auta. Decyzja była rozsądna, bowiem Pisarz kierował co prawda odważnie, ale niezbyt umiejętnie. Gdy dodawał gazu by przejechać przez ruchliwą główną ulicę Oksfordu, wołał, nie bacząc na inne samochody: „jak je zaatakować to się rozpierzchną! (H. Carpenter, op.cit., s. 227). Jeszcze w l. 30 Tolkien kupił kolejnego Morrisa, służącego aż do wojny. Racjonowanie paliwa sprawiło, że utrzymywanie samochodu mijało się z celem. W czasie wojny Tolkien dostrzegł też, jak bardzo silniki spalinowe szkodzą przyrodzie. Z tego względu po r. 1945 nigdy już nie kupił samochodu ani nie prowadził (ibidem).

Spojrzenie na życie małżeńskie J.R.R. Tolkiena

Na pierwszy rzut oka zdawać się może, że małżeństwo Johna i Edith nie było dopasowane. On był erudytą, wybitnym badaczem i świetnym pisarzem, ona zaś uczyła się tylko w szkole z internatem. Curriculum tego rodzaju pensji dla panien było ograniczone, co gorsza zbyt wiele czasu poświęcano na muzykę. Po kilku latach życia w wynajętym mieszkaniu w Birmingham, Edith mieszkała w Cheltenham u ludzi z middle class, jednak pozbawionych większych ambicji intelektualnych. Później żyła ze swą kuzynką Jennie, starszą od Edith, lecz słabo wykształconą. Tym samym brakło okazji do samokształcenia, lektury i rozwoju intelektualnego. Edith co prawda planowała utrzymywanie się z uczenia gry na pianinie, być może też z występowania jako solistka, jednak przez wiele lat miała zapewnione utrzymanie, a gdy została żoną Tolkiena nie mogła pracować. Oznaczałoby to, że mąż nie jest w stanie samodzielnie zarobić na utrzymanie rodziny (H. Carpenter, op.cit., s. 219). Gra stała się zatem osobistą pasją czy może jedynie hobby, jednak Edith grywała nawet na starość, tym bardziej, że jej muzyka sprawiała radość mężowi. Co ciekawe, Tolkien nie zachęcał żony do zdobywania nowej wiedzy. Przyczyny były, jak można sądzić, dwie: nie uważał zajęć intelektualnych za niezbędny element roli kobiety jako matki i żony a ponadto gdy był narzeczonym Edith, ich kontakty nie miały wiele wspólnego z jego życiem intelektualnym (ibidem, s. 220).

W dzieciństwie i młodości Edith prowadziła bardzo ograniczone życie towarzyskie. Sprawiło to, że była nieśmiała. Gdy w r. 1918 zamieszkała wraz z Ronaldem w Oksfordzie, tamtejsze zwyczaje towarzyskie zbijały ją z tropu. Żyli z małym dzieckiem i kuzynką Jennie w niewielkim mieszkaniu przy bocznej ulicy. Uniwersytet wydawał się Edith fortecą czy też skupiskiem robiących wielkie wrażenie gmachów, między którymi wędrowali uczeni w togach. Miała ograniczony kontakt z grzecznymi, ale skrępowanymi młodymi mężczyznami, przyjaciółmi męża, którzy niezbyt radzili sobie w konwersacji z kobietami. Również Edith nie miała im wiele do powiedzenia, żyli w odrębnych światach (H. Carpenter, op.cit., s. 220-221). O wiele bardziej kłopotliwe były kurtuazyjne wizyty żon wykładowców, np. rektora Exeter College Farnella. Wychodząc, zostawiały na tacy w przedpokoju swe wizytówki: jedną własną, dwie z nazwiskiem męża. Oznaczało to, że oczekują rewizyty, jednak Edith obawiała się takich wypraw. Co miałaby powiedzieć tym damom żyjącym w wiktoriańskich apartamentach lub neogotyckich willach? Tolkien zdawał sobie sprawę z tego, że żona popełnia faux pas, martwiło go naruszanie surowej etykiety uniwersyteckiego miasta. Udało mu się namówić Edith na jedną rewizytę, u Lizzie Wright, żony Josepha Wrighta. Była to osoba mająca wiele zdrowego rozsądku i otwartości względem ludzi. Mimo to, Pisarz był zmuszony podprowadzić żonę aż do drzwi Wrightów i nacisnąć na dzwonek by szybko skryć się za rogiem (H. Carpenter, op.cit., s. 221). Wkrótce każdy wiedział, ze pani Tolkien nie chodzi w gości a zatem należy ją wykreślić z kolejki proszonych podwieczorków i kolacji (ibidem). O wiele lepiej Edith czuła się w Leeds, gdzie pracownicy uniwersytetu żyli w skromnych, prostych domach, obchodząc się bez biletów wizytowych. Zaczęły się pogawędki m.in. z mieszkającą niedaleko żoną wykładowcy i ze studentami męża. Niektórzy stali się przyjaciółmi rodziny. Żona Pisarza chodziła nawet na urządzane na uczelni nieformalne wieczorki taneczne. Oprócz tego, uniwersytet w Leeds organizował wspaniałe przyjęcia bożonarodzeniowe z prorektorem przebranym za Świętego Mikołaja.

Gdy wrócili do Oksfordu, dość niespodziewanie dla Edith, J.R.R. Tolkien postanowił nabyć dom przy Northmoor Road. Po urodzeniu Priscilli w r. 1929 przenieśli się do większego domu po sąsiedzku, w r. 1930. Mimo to, można sądzić, że życie rodziny Tolkienów nie odzyskało równowagi, która ukształtowała się w Leeds. Edith dostrzegała, że pewne aspekty osobowości męża ożywiają się jedynie w obecności podobnych doń mężczyzn, zwłaszcza C.S. Lewisa. Dodatkową trudnością był brak doświadczenia i wzorców w prowadzeniu domu i wychowywaniu potomstwa. W dzieciństwie Edith nie miała zbyt wielu okazji by obserwować życie domowe, brakowało przykładów do naśladowania. Swą niepewność próbowała ukryć za maską apodyktyczności, przywiązując zbyt dużą wagę do punktualnego podawania posiłków, skrupulatności służby domowej czy też zjadania wszystkiego z talerza przez dzieci (H. Carpenter, op.cit., s. 223). Źródłem szczęścia małżeńskiego była wspólna miłość do rodziny.

Jeszcze w okresie narzeczeństwa Tolkien wyperswadował Edith przejście na katolicyzm. Z czasem przestała jednak praktykować, a jej antykatolickie poglądy stały się widoczne zwłaszcza w drugiej dekadzie małżeństwa (H. Carpenter, op.cit., s. 224). W r. 1925, po powrocie do Oksfordu, Edith negatywnie oceniała nawet to, że mąż chodzi z dziećmi do kościoła na msze. Awersja do katolicyzmu mogła wynikać m.in. z nacisków Ronalda na częste przystępowanie do spowiedzi, co jego żonie przychodziło z wielkim trudem ze względu na konieczność wyznawania grzechów kapłanowi. Tolkien nie był w stanie przedyskutować z Edith jej uczuć, odwołując się do swego emocjonalnego zaangażowania w katolickie życie religijne. Edith nie była w stanie pojąć takiego podejścia, a tlący się w jej sercu gniew niekiedy rozpalał płomienie wściekłości. W r. 1940, po jednym z takich wybuchów doszło na szczęście do pojednania. Edith co prawda nie zaczęła regularnie brać udziału w liturgii, jednak nie okazywała już niechęci do Kościoła (ibidem s. 225).

Przyjaźń z C.S. Lewisem

Gdy J.R.R. Tolkien znów przybył do Oksfordu w r. 1925, w jego życiu pojawiła się pustka, wywołana unicestwieniem Tea Club - Barrovian Society w okopach nad Sommą. Od tego czasu Pisarzowi nie udało się nawiązać przyjaźni angażującej intelekt i emocje w porównywalnie silnym stopniu. Widywał się co prawda z jedynym ocalałym po „Wielkiej Wojnie” członkiem T.C. B.S. Christopherem Wisemanem, który jako dyrektor szkoły metodystycznej miał niestety liczne obowiązki. Gdy udało się spotkać, przyjaciele ze szkoły św. Edwarda w Birmingham nie mieli sobie zbyt wiele do powiedzenia (H. Carpenter, op.cit., s. 206).

Zmiana nastąpiła 11 maja roku 1926. Pisarz brał wtedy udział w zebraniu wydziału anglistyki w Merton College. Pojawił się na nim nowy pracownik, dwudziestosiedmiolatek o krępej budowie ciała, w workowatym garniturze, niedawno wybrany na wykładowcę literatury i języka angielskiego w Magdalene College. Pracownikiem tym był Clive Staples Lewis, zwany Jackiem. Z początku Tolkien i Lewis odnosili się do siebie z dużą rezerwą, zachowując bezpieczny dystans. Autor Hobbita wiedział, że co prawda Lewis zajmuje się literaturą Wieków Średnich, jednakże należy do tzw. frakcji literackiej, mającej odmienne niż wspierana przez Tolkiena frakcja filologiczna, poglądy na dydaktykę uniwersytecką. Należało traktować przybysza jako potencjalnego przeciwnika (H. Carpenter, op.cit., s. 206). W swym dzienniku C.S. Lewis napisał, że J.R.R. Tolkien to „blady, gładki, płynnie wypowiadający się faceciknieszkodliwy, ale przydałoby mu się parę szturchańców [!] (ibidem, s. 207). Mimo to, Lewis niebawem zaczął przyjaźnić się z Tolkienem, lubiącym dobrą rozmowę i humor przy kuflu piwa, np. w leżącym nieopodal uniwersytetu pubie Eastgate. Podczas kolejnych spotkań, Pisarz czytał Lewisowi kolejne fragmenty Silmarilionu. Przyjaciel zachęcał go do ukończenia dzieła bez zwłoki. Tolkien podkreślał później, że wobec przyjaciela ma niespłacalny dług, dotyczący właśnie owej zachęty i zasugerowania, ze moje pisanie może być czymś więcej niż osobistym hobby (ibidem, s. 213).

Pisarza pociągało wielkie serce i inteligencja C.S. Lewisa. W r. 1927 zdecydował się na przyjęcie go do towarzystwa pasjonatów dawnej literatury skandynawskiej i angielskiego Średniowiecza Coalbiters, licząc na wciągnięcie Lewisa we wspólne czytanie i interpretację islandzkich sag. Specyficzna męska przyjaźń, rozwijająca się w atmosferze męskiej wspólnoty, którą można dostrzec również u Gilberta Chestertona, była niezwykła, a jednocześnie nieunikniona i naturalna. Nie miała nic wspólnego ze związkami homoseksualnymi. jednak wykluczała kobiety (H. Carpenter, op.cit., s. 208, z podkreśleniem, że mamy tu do czynienia z „wielką tajemnicą życia Tolkiena, usiłowanie jej analizowania in abstracto na niewiele się przyda; jeśli sami kiedyś przeżyliśmy taką przyjaźń, będziemy doskonale wiedzieli, o co w niej chodzi; jeżeli i to nam nie pomoże, ślady jej odnajdziemy we Władcy Pierścieni”).

Często mężczyźni zaprzyjaźniają się dzięki wspólnym zainteresowaniom. Zwróćmy uwagę, że Lewis już jako młody chłopak był zafascynowany mitologią Skandynawii, zatem gdy spotkał Pisarza, zorientował się bez trudu że będą mieć sobie wiele do opowiedzenia. Wkrótce spotykali się regularnie w mieszkaniu C.S. Lewisa w Magdalen College, dyskutując nieraz do późnej nocy (H. Carpenter, op.cit., s. 208). Oprócz tego, omawiali własne poezje, Autor pożyczył też Lewisowi maszynopis swego obszernego poematu The Gest of Beren and Luthien. Lewis przygotował szczegółową krytykę poematu, który, jak pisał, przeczytał z przyjemnością, ujętą z humorem w formę rozprawki krytycznoliterackiej. Nie brakło w niej nawet fikcyjnych uczonych autorytetów (profesorowie Pumpernickiel, Peabody, Schick), którzy argumentowali, że „mniej udane” wersy to rezultat pomyłek kopisty rękopisu, a zatem nie sposób przypisać ich autorowi (ibidem). Tolkien był co prawda rozbawiony żartobliwą formą krytyki, jednak znaczną większość poprawek odrzucił. Mimo to, zdecydował się na przerobienie niemalże każdego ocenionego krytycznie wersu, sprawiając, że The Gest… zaczął sprawiać wrażenie nowego utworu (ibidem s. 209). 

Nowym etapem przyjaźni z C.S. Lewisem był jego powrót do wiary chrześcijańskiej. Już we wczesnych latach 30. zaczęli spotykać się w większym towarzystwie. Nowa grupa przyjaciół, nasuwająca na myśl T.C. B.S. i swoisty „instynkt klubowy”, zaczęła być znana jako Inklingowie (The Inklings). Formowała się na początku lat 30, gdy ustały spotkania Coalbiters, którzy przeczytali już wszystkie ważne sagi islandzkie i Eddę Starszą. Z początku „Inklingowie” to nazwa towarzystwa literackiego, które około r. 1931 założył Tangye Lean, student Univeristy College. Tolkien i Lewis przychodzili na zebrania Inklingów, podczas których czytano i zajmowano się krytyką niepublikowanych prac. Gdy Tangye Lean przestał studiować na Oksfordzie, nazwa towarzystwa przeszła na krąg przyjaciół zbierających się wokół C.S. Lewisa. To właśnie o tych Inklingach pisano wiele, nieraz z namaszczeniem, być może nadmiernym (H. Carpenter, op.cit., s. 214). Wszyscy byli chrześcijanami, choć nie katolikami, wszyscy interesowali się literaturą. Klub był w pełni nieformalny, nie obowiązywał żaden regulamin albo system przyjmowania nowych klubowiczów. Mimo to, oczywiste było że filarem Inklingów jest C.S. Lewis. Wykształciły się także zwyczaje, np. spotkania we wtorki rano w pubie Pod Orłem i Dzieckiem, zwanym żartobliwie Pod Ptakiem i Pędrakiem oraz czwartkowe zebrania w mieszkaniu Lewisa w Magdalen College. W salonie Lewisa zaparzano herbatę, zapalano fajki, by uroczyście przystąpić do odczytywania nowego wiersza, opowiadania albo rozdziału powieści jednego z członków. Po przeczytaniu rozpoczynała się dyskusja. Chętnie rozmawiano na przeróżne tematy, debatując do późnej nocy. Pod koniec lat 30. wkładem Tolkiena w spotkania klubu – wówczas ważnej części jego życia – były odczyty fragmentów Hobbita.

W r. 1939, już po wypowiedzeniu przez Wielką Brytanię wojny Rzeszy hitlerowskiej, do Inklingów przyjęto Charlesa Williamsa, pracownika londyńskiego biura Oxford University Press, przeniesionego ze stolicy do Oksfordu. Williams tworzył poezje, był też powieściopisarzem, krytykiem i teologiem. Jego pisma i poglądy były znane i doceniane w wąskim kręgu odbiorców. O ile C.S. Lewis znał i bardzo cenił Charlesa Williamsa, Tolkien spotkał się z nim zaledwie kilka razy. Po latach pisał, że co prawda „lubili się” i rozmawiali „z przyjemnością”, jednak na głębszym czy też wyższym poziomie „nie mieli sobie nic do powiedzenia”. Po części przyczyną takiego stanu rzeczy była negatywna ocena książek Williamsa, wyrażana przez autora Silmarillionu, który odbierał je jako „zupełnie obce, czasami bardzo niesmaczne, czasami śmieszne”. Warto w tym miejscu dodać, że Williamsowi podobały się odczytywane na spotkaniach Inklingów rozdziały Władcy Pierścieni (H. Carpenter, op.cit., s. 216). Stosunek Pisarza do Williamsa wynikał też ze swoistej zazdrości o przyjaciela: w układzie Lewis – Tolkien pojawił się trzeci podmiot, a entuzjazm i emocjonalne zaangażowanie Lewisa przeniosło się z Tolkiena na Williamsa. Po latach Autor pisał, że Lewis z łatwością ulegał pierwszemu wrażeniu, zaś Williams wywierał nań „dominujący wpływ” (ibidem, s. 217).

Łatwo zatem dostrzec, że pojawienie się Charlesa Williamsa w klubie Inklingów zainicjowało trzecią fazę przyjaźni J.R.R. Tolkiena z C.S. Lewisem. Nastąpiło ochłodzenie po stronie Pisarza, związane zapewne również ze stałym wzrostem sławy Lewisa jako obrońcy chrześcijaństwa. Tolkien odegrał istotną rolę w nawróceniu się przyjaciela, jednak wciąż żałował, ze nie udało się przekonać go do katolicyzmu. W związku z losami odepchniętej przez większość rodziny matki, Pisarz żywił głęboką urazę do anglikanizmu, przenosząc ją nawet na świątynie, często perły architektury. Twierdził, że w radowaniu się z ich piękna przeszkadza mu smutek wywołany odejściem Kościoła Anglii od katolickiej ortodoksji. Tym bardziej bolesny był dla niego powrót przyjaciela do Kościoła anglikańskiego, w którym został wychowany. Gdy Lewis wydał opowiadający o nawróceniu utwór Błądzenie pielgrzyma Tolkien uznał go za przejaw ironii. Stwierdził, ze Lewis wycofuje się, nie chce wrócić do wiary chrześcijańskiej (chodzi oczywiście o katolicyzm) „nowymi drzwiami”, lecz wchodzi drzwiami starymi, wraca nie tylko do anglikańskiej doktryny i obrzędów, ale i uprzedzeń (antykatolickich), które pieczołowicie wpajano mu jeszcze jako dziecku, wychowywanemu w środowisku stale walczących z tamtejszymi katolikami protestantów Irlandii Północnej (H. Carpenter, op.cit., s. 217).

Dodajmy w tym miejscu, iż w latach 40. duże zainteresowanie budziły dzieła Lewisa: Problem cierpienia oraz Listy starego diabła do młodego. Tolkien reagował rozdrażnieniem, zdaje się że miał wrażenie, iż „uczeń przerósł mistrza”, osiągnął sławę, na którą nie zasługiwał, przynajmniej jeszcze nie. Swego czasu nazwie C.S. Lewisa „teologiem dla każdego”. Jednak w l. 40 Pisarz wciąż darzył przyjaciela szczerym i mocnym uczuciem, mógł wciąż liczyć na konwersję na katolicyzm. Również Inklingowie byli nadal źródłem zachęty i natchnienia pracy twórczej. Parodiując początek Beowulfa pisał: Hwaet! we Inclinga on aerdagum sear[th] snyttru gehierdon; Słuchajcie! Słyszeliśmy w dawnych czasach o mądrości sprytnych Inklingów, jak mędrcy owi zasiadali wspólnie do dyskusji, zręcznie recytując dzieła naukowe i pieśni, jak oddawali się rozważaniom. To była prawdziwa radość! (za: H. Carpenter, op.cit., s. 218).

Dawne inspiracje nowych dzieł

Spoglądając wstecz, można – jak zaznacza T.A. Shippey – dostrzec, że wciąż powracającą, stale obecną, tezą pracy naukowej i akademickiej J.R.R. Tolkiena było przeświadczenie, że język i powstająca w nim literatura są nie do oddzielenia. Podział na studia na językiem i nad literaturą był widoczny zarówno w aspekcie zainteresowań i podejścia metodologicznego naukowców, jak i w aspekcie organizacji badań i studiów w ramach struktur uniwersyteckich, jednak Tolkien uważał niezmiennie, że tak samo jak wczesne dzieła danej literatury (np. Beowulf albo przekład Biblii na gocki stworzony przez Wulfilę) pozwalają poznać dzieje języka, tak i dzieje języka są ściśle związane z literatura, są jej żywotną, organiczną częścią (vital part). Tym samym prawdziwe, pełne docenienie (appreciation) angielszczyzny pojętej sensu largissimo wymagało, jak pisze Shippey, stałego brania pod uwagę i języka i literatury w nim powstającej. W analogiczny sposób Pisarz tworzył swój świat mitu i dziejów wymyślonych krain, który stał się ostatecznie Silmarillionem. Dopełnieniem procesu poesis było tworzenie języków fantastycznego świata (Quenya, Sindarin), w których można było opowiedzieć dzieje i mity świata zrodzonego w umyśle Twórcy. Rzecz jasna Tolkien nie budował na „surowym korzeniu”, jego epika czerpała wiele z mitologii germańskiej, z mitu anglosaskiego, stąd smoki, wilkołaki, karły i herosi podobni do Sigurda czy Beowulfa. Całkowicie własną kreacją była rasa Hobbitów. Pamiętajmy jednak, że autor Władcy Pierścieni skupiał się na Elfach, które uczynił rasą nie tylko starszą od ludzi, ale i przewyższającą nasz ród w wielu dziedzinach. Początki tworzenia skomplikowanej mitologii datują się już na r. 1915. Z tych czasów pochodzą pierwsze utwory prozą i poezje, z których niewiele ukazało się za życia ich autora. Dzięki nim powstało tło dla wydanego jako pierwsze dzieła literackiego Tolkiena czyli powstałego z myślą o dzieciach Hobbita (1937).

Niespodzianką była duża popularność Hobbita. Sprawiła ona, że wydawcy, oficyna Allen & Unwin, domagali się, by powstała druga cześć. Tolkien zabrał się do pracy, nie porzucając planów wydania wciąż nieukończonego Silmarillionu. Sequel Hobbita rozrastał się w miarę pisania, this tale grew in the telling, jak to ujął Autor, szybko przestając być krótką opowieścią dla dzieci. W ten sposób zrodził się Władca Pierścieni, którego fragmenty Tolkien odczytywał na spotkaniach Inklingów. Dzieło, którego fabuła opiera się na anty-wyprawie (anti-quest), mającej za cel nie zdobycie lecz zniszczenie zdobytego wcześniej przedmiotu – potężnego Jedynego Pierścienia (One Ring), ukazało się w trzech tomach w l. 1954-1955. Reakcje i oceny były podzielone i to wyraźnie. Bardzo pozytywnie wypowiadał się C.S. Lewis i W.H. Auden (uczęszczał na wykłady Tolkiena na Oksfordzie). Niestety, sporo recenzji było wrogich, czasem wręcz złośliwych. W czasie, gdy Władca trafił do księgarń, nie było jeszcze definicji gatunku literackiego, do którego można by go zakwalifikować, był zatem dziełem sui generis, wielką nowością, sprzedającą się doskonale. Również Hobbit doczekał się już wtedy wznowień, świadczących o niesłabnącym zainteresowaniu czytelników (sprzedało się ponad 30 milionów egzemplarzy!). I Hobbit i Władca są przełożone na chyba wszystkie języki europejskie. Stały się też ważnym, jeśli nie najważniejszym, czynnikiem przemiany upodobań literackich większości czytelników, czego następstwem a zarazem pośrednim dowodem stało się niesłabnące do dziś powstawanie podobnych, nieraz wręcz naśladowczych, powieści i opowiadań zaliczany do heroic fantasy

W blasku sukcesu

W r. 1945 Tolkien przeniósł się na Merton Chair of English language and literature w Oksfordzie. Tę katedrę języka i literatury angielskiej zajmował aż do przejścia na emeryturę w r. 1959. W roku 1972 został komandorem Orderu Imperium Brytyjskiego (CBE) i członkiem (fellow, FRLS) Królewskiego Towarzystwa Literatury (Royal Literary Society). Otrzymał też doktoraty honoris causa uniwersytetów w Dublinie, Liege, Oxfordzie i Nottingham. Oprócz tego, został honorowym członkiem (fellow) Merton College i Exeter College. Sława Pisarza spowodowała, że chętnie były publikowane albo wznawiane jego drobniejsze dzieła literackie, przekłady, wczesne wiersze oraz, w mniejszej liczbie, artykuły naukowe. Za życia Tolkiena nie ukazało się już żadna jego książka.

Sława spowodowała wielkie zainteresowanie czytelników – wielbicieli lub po prostu ciekawskich, czasami bardzo uciążliwe, zwłaszcza dla starszego małżeństwa (krążenie wokół domu, telefony itp.). Konieczne okazało się np. zastrzeżenie numeru telefonu. Przez pewien czas autor Hobbita mieszkał w Bournemouth, nadmorskiej miejscowości uzdrowiskowej, chętnie odwiedzanej przez emerytów z brytyjskiej wyższej klasy średniej (upper middle class). Sukcesy literackie i pozycja w świecie nauki dawały Tolkienom łatwy dostęp to tzw. dobrego towarzystwa (polite socjety), bawiącego w kurorcie, jednak Pisarz wciąż tęsknił za przyjaciółmi z klubu Inklingów. W Bournemouth doskonale czuła się Edith, chętnie urządzająca przyjęcia. Warto dodać, że na emeryturze J.R.R. Tolkien był konsultantem i tłumaczem Księgi Jonasza wydanej w r. 1966 Biblii Jerozolimskiej (The Jerusalem Bible). Gdy 29 listopada 1971 roku, przeżywszy 82 lata, zmarła żona Twórcy, postanowił on przenieść się do profesorskiego mieszkania w Merton College. Przeżywał odejście Edith, jednak pewną pociechą był powrót do akademickiego, pełnego życia miasta.

2 września roku 1973, w Bornemouth, J.R.R. Tolkien zmarł na zapalenie płuc, które rozwinęło się po krwotoku z wrzodu żołądkowego. Pochowano go obok żony w przeznaczonej dla katolików części cmentarza Wolvercote pod Oksfordem. Na tablicy nagrobnej znalazły się imiona Luthien i Beren.

Jak wskazuje poświadczenie spadkowe (probate) z 20 XII 1973r., Pisarz pozostawił dziedzicom (tzw. wealth at death) 190 577 funtów, (T.A. Shippey, in fine, pdf s. 30). Odpowiada to ok. 2 500 000 funtów z r. 2021.

Życie według wskazań Kościoła

Twórca Hobbita przez całe dorosłe życie rygorystycznie przestrzegał wymogów przystąpienia do Komunii świętej, zwłaszcza bycia w stanie łaski uświęcającej. Gdy nie był w stanie zdobyć się na przystąpienie do sakramentu pokuty, nie mogąc przyjąć Eucharystii, doświadczał głębokiego smutku. Był też niezadowolony z reform liturgicznych po Soborze Watykańskim II, sprowadzających się nie tylko do wydania nowej wersji Mszału Rzymskiego w r. 1970, za pontyfikatu Pawła VI, lecz także do prawie zupełnego wyrugowania łaciny z katolickich obrzędów. Swoistym paradoksem okazało się wracanie do tego języka przez cześć anglikanów, zwłaszcza tzw. High Church i Anglo-Katolicyzmu, zob. też konstytucję apostolską Benedykta XVI Anglicanorum Coetibus).

Z pewnością J.R.R. Tolkien nie był człowiekiem samolubnym, wpatrzonym w siebie. Kolidowałoby to z jego wiarą, ale i z osobowością. Słuchał zawsze, bardzo przejmując się radościami i zmartwieniami innych (H. Carpenter, op.cit., s. 185). Był nieco nieśmiały, jednak łatwo zdobywał przyjaciół. Chętnie rozmawiał np. z kelnerem w restauracji albo pasażerami pociągu. Opowiadał, że gdy w r. 1953 wracał z Glasgow, gdzie miał wykład o Panu Gawenie i Zielonym Rycerzuprzez całą drogę z Motherwell do Wolverhampton [jechał] ze Szkotką podróżującą z małą córeczką. [Uratował je] od stania na korytarzu w zatłoczonym pociągu. [Konduktor] pozwolił im jechać pierwszą klasą bez dopłaty, gdyż [Tolkien] powiedział mu, że jazda w ich towarzystwie jest dlań przyjemnością (za: H. Carpenter, ibidem, s. 185). Z czasem Pisarz zaprzyjaźnił się także z wożącymi go taksówkarzami, policjantem patrolującym okolice, w których mieszkał w Bornemouth oraz np. skautem z kolegium i jego żoną, którzy opiekowali się Tolkienem na starość.

Oprócz tego, autor Silmarillionu nigdy nie był hipokrytą, tym bardziej cynikiem. Zbyt mocno angażował się emocjonalnie w każdą sprawę, również w cudze kłopoty czy wątpliwości. Nie umiał mówić o swych poglądach bez przekonania, przejść obojętnie obok tego, co wzbudziło jego zainteresowanie. Siła emocji dawała się dostrzec w dążeniu do uczynienia każdego swego dzieła literackiego doskonałym (H. Carpenter, op.cit., s. 188). Nic nie mogło zostać opublikowane jeśli nie było przemyślane, przejrzane i poprawione. W pewnym sensie Autor był przeciwieństwem C.S. Lewisa, który przesyłał do druku swe rękopisy niemalże ich nie przeglądając (ibidem, s. 200). To właśnie ów perfekcjonizm sprawił, że jedynie miała część dorobku J.R.R. Tolkiena zdążyła ukazać się za jego życia.

Aż do ostatnich dni miał też poczucie humoru, przede wszystkim potrafił śmiać się z samego siebie. Brakowało mu tak mocno nieraz krępującego otoczenie, pretensjonalnego poczucia dostojeństwa. Czasami błaznował jak młody chłopak, np. przebierając się za niedźwiedzia polarnego na przyjęciu noworocznym, pisał, że ma „bardzo proste poczucie humoru, nawet przez przychylnych krytyków uznawane za męczące (H. Carpenter, op.cit., s. 189).

Przeciw niszczeniu stworzenia

T.A. Shippey przypomina, że powieści Tolkiena i jego troska o środowisko naturalne jako taka antycypowały postulaty ruchu ekologicznego drugiej połowy XX wieku (the Green movement). Jeszcze w okresie międzywojennym Pisarz ubolewał nad szkodami wyrządzanymi środowisku naturalnemu na angielskiej wsi. W Oxfordshire dostrzegał efekty budowy lotnisk RAF i ulepszania nawierzchni dróg. Jako starszy człowiek, na widok nowe drogi biegnącej przez pola wołał, że znika resztka angielskiej ziemi uprawnej (H. Carpenter, op.cit., s. 182). Nie chciał wędrować nawet po ocalałych częściach dawnych lasów i łąk, obawiając się, ze natrafi na śmieci.

Swoistym paradoksem było to, że tak wielki miłośnik i obrońca przyrody zdecydował się na życie w świecie niemal w całości wzniesionym ludzką ręką. Takim właśnie światem cegieł, dachówek i bruku były przecież przedmieścia Oxfordu, nie wiele więcej natury można było spotkać i w Bournemouth. Zdawał sobie sprawę z życia w izolacji do tego co kochał, z przeminięcia wsi, na której wychowywał się wraz z bratem i matką, jednak zwykle nie skarżył się. Zapewne rodzajem pocieszenia była pochodząca z wiary katolickiej teza o życiu w doczesności naznaczonej upadkiem (grzechem pierworodnym). Gdyby świat nie upadł, a człowiek nie dopuścił się pierwszego grzechu, czasy dzieciństwa byłyby rajem, spędzanym wraz z matką i młodszym bratem, może i z ojcem w Sarehole, którego przyroda nigdy nie zostałaby zniszczona (H. Carpenter, op.cit., s. 183).

W opozycji do "Ducha czasów"

Twórczość literacka Tolkiena cieszy się niesłabnącą popularnością, wokół niej rozwinął się sporych rozmiarów przemysł wydawniczy i medialny. Charakterystyczne są też rozmaite, nieraz dyktowane względami marketingowymi „spin-offs” Wrogość części środowisk krytycznoliterackich wynika z kilku przyczyn, Jedną z nich jest brak zgody na przekroczenie granicy między językiem a literaturą (crossing of the language-literature divide, jak to ujmuje Shippey). Mamy też do czynienia ze swoistą zazdrością: jak to możliwe by naukowiec – filolog osiągnął tak wielki sukces jako pisarz i to pisarz tworzący dzieła „dla każdego”, całkowicie nieprzystające do modernistycznego „ducha czasów”, tak mocno obecnego w kręgach znawców literatury w pierwszej połowie XX wieku.

Shippey zwraca uwagę na trzeci czynnik wpływający na negatywne nastawienie krytyków. Jest nim anty-nowoczesność, anti-modernism, Tolkiena. Twórca zupełnie odstawał do wzorców „wielkiego pisarza” okresu międzywojnia, nie był dandysem, nie wyrażał się z pogarda o middle class i jej mieszczańskim świecie, stronił od łamania społecznych konwencji. Jeszcze większą „antymodernistyczną aberracją” a może i skandalem było przywiązanie do tak „zacofanej” i „zamkniętej” religii jak katolicyzm. Tak samo jak C.S. Lewis, Tolkien zdawał sobie sprawę z tego, jaki komunikat przekazuje swym strojem, zachowaniem, codziennym życiem. Władca Pierścieni był tym bardziej niepożądany w zdechrystianizowanych kręgach, gdyż okazał się powieścią religijną i katolicką w swej istocie, chociaż brak w nim wyraźnych odniesień do chrześcijaństwa a nawet religii w ogóle (por. list Tolkiena do przyjaciela, księdza Roberta Murraya SJ z 2 XII 1953 r.).

Gdy już po śmierci Pisarza ukazały się wydany przez Christophera Tolkiena Silmarillion (1977), Opowieści niedokończone, Unfinished Tales (1980) oraz dwunastotomowa Historia Śródziemia, History of the Middle-Earth (1983-1986), możliwe stało się względnie całościowe ujęcie źródeł stworzonego przez Tolkiena świata mitycznego. W r. 1981 ukazał się też tom Listów (Letters) wydany przez Humphreya Carpentera. Dostępne dla czytelników stały się ponadto rozmaite rysunki, obrazy i wiersze Autora. Opublikowano lub wydano na nowo niektóre spośród jego artykułów naukowych.

T.A. Shippey pisze, że J.R.R. Tolkien zdołał – choć wydawało się to niemożliwe – dowieść, ze tradycyjnie rozumiana filologia jest wciąż żywą dziedziną badan i dydaktyki uniwersyteckiej, potrafiącą budzić zainteresowanie odbiorców w kraju jak i za granicą. Można go uznać za późny, angielski odpowiednik Jacoba Grimma (1785-1863) i Duńczyka Nikolaia Grundtviga (1783-1872).

Ponadto, trzeba pamiętać, że czasy Tolkiena to w dużej mierze okres, w którym dominowały postawy antyheroiczne, gdzie heroizm tracił na wartości. Mimo to, Pisarz potrafił stworzyć postaci bohaterów, które budziły zainteresowanie rzesz czytelników, stając się przy tym wzorcami i inspiracjami, kształtującymi ich własne postępowanie. T.A. Shippey wskazuje, że Tolkien czerpał nie tylko z doskonale mu znanych jako specjaliście zasobów tradycji germańskiej i średniowiecznej, lecz również z własnego, bardzo współczesnego doświadczenia. W W jego dziele to, co pierwotne, to co pochodzi od przodków, spaja się z tym, co ma znaczenie dziś, dzieje się to w nieprzewidywalny sposób, który niektórzy mogą negować, jednak który mimo to wpływa na setki milionów czytelników (His work combines atavism and contemporary relevance in [unpredictable] ways, [which] many continue to deny, but which have proved unforgettable to hundreds of millions of readers, T.A. Shippey, op.cit., s. 905).

Spojrzenie na dorobek pisarski J.R.R. Tolkiena

Na wstępnie zaznaczmy, że J.R.R. Tolkien wiedział, że tworzone przez ludzi mity zawierają błędy (zniekształcają prawdę i o Stwórcy i o stworzeniu), jednak uważał, że zawsze będą odbijać chociaż drobny fragment światła pochodzącego od Boga. W jednej z dyskusji z Lewisem na temat mitu, ofiary i Ewangelii, przypomniał, że rodzaj ludzki pochodzi of Stwórcy. Podkreślił także, że jedynie dzięki tworzeniu mitów, dzięki stawaniu się „wtórnym stwórcą” człowiek jest w stanie osiągnąć doskonałość z okresu przed upadkiem (H. Carpenter, op.cit., s. 212). Mity – kreacje ułomnego, słabego człowieka, mogą błądzić, jednak nawet gdy są obarczone błędem, zdążają ku portowi prawdy. Materialistycznie pojmowany postęp prowadzi zaś tylko do otchłani i potęgi zła z jego Żelazną Koroną (ibidem). Przekonanie J.R.R. Tolkiena o wewnętrznej prawdzie mitologii można uznać za jądro jego filozofii pisarskiej oraz za sedno Silmarilionu (ibidem, por. też poemat Mythopoeia).

Nowe życie dawnego dziedzictwa

Tolkien wskazywał, że powieść taką jak Władca pierścieni tworzy się spoglądając nie tyle w przyszłość, co w przeszłość; wzrasta ona jak ziarno w ciemnej głębi ziemi, posilając się „kompostem gleby umysłu”, czerpie ze wszystkiego, co autor widział, co przeczytał, co choć dawno temu zostało zapomniane, powędrowało w głąb, nadal trwa, nadal oddziałuje, choć nie „wprost”, nie poprzez świadome przypominanie. Tolkien zaznaczał też, ze z pewnością w takim procesie twórczym mamy do czynienia z selekcją i to selekcją intensywną, nasuwająca na myśl pracę ogrodnika, wybierającego, co rzucić na pryzmę kompostu by wytworzył się nawóz, wskazywał przy tym, że jego „pryzma składa się głównie ze spraw językowych (H. Carpenter, op.cit., s. 183-184).

Dość zaskakujące, zwłaszcza dla czytelnika po raz pierwszy stykającego się z high fantasy, tworzoną do tego przez badacza średniowiecznej literatury i języków, może być, wykorzystywanie motywów z Beowulfa w książce, która miała być, przynajmniej na początku, opowieścią dla dzieci. Mowa tu rzecz jasna o Hobbicie, w którym Tolkien wykorzystywał pradawny epos dość swobodnie (D. Colbert, Magiczny świat Władcy Pierścieni, Warszawa 2003, s. 29, który pisze, że właściwie () bawił się, zmieniając starodawny poemat [czy raczej epos RM] w coś o wiele mniej poważnego, [a zatem w swoistą trawestację? adaptację? por. mity greckie w przekazie antycznym a doskonale znane opracowanie pióra Jana Parandowskiego, pisane w dużej mierze ad usum delphini - RM].

Pracując nad Władcą J.R.R. Tolkien skoncentrował się już jednak przede wszystkim na wymowie Beowulfa, zachował jego solenny, przypominający Iliadę, ton (D. Colbert, op.cit., s. 29, ze zwróceniem uwagi, że i we Władcy… i w Hobbicie duże znaczenie mają przedstawienia sal biesiadnych (halls), w których ucztują wojownicy-herosi, Colbert cytuje też Thomasa Shippeya, podkreślającego, że we Władcy Legolas opisuje Złoty Dwór czyli Meduseld słowami, których użył twórca Beowulfa by opisać salę biesiadną: blask bije od niego szeroko w krąg (D. Colbert, ibidem, s. 29-30)). Z Beowulfa Tolkien zapożyczył również nazwy postaci i niektóre imiona, np. Frodo (w Beowulfie odnosi się ono do króla z nordyckiej sagi, w języku staroskandynawskim jest zapisywane jako Fródi). Przywódca ludzi z Hobbita, Beorn w swym szale bitewnym przypomina Beowulfa. Warto przypomnieć, że także nazwa orków pochodzi od staroangielskiego słowa orcneas, wykorzystywanego w staroangielskim eposie jako określenie potworów (D. Colbert, op.cit., s. 30-31, wskazujący na zapożyczanie z Beowulfa rozmaitych rozwiązań fabularnych, np. topnienie i rozpływanie się ostrza sztyletu, którym Czarny Jeździec przebił ramię Froda, nasuwające na myśl spalanie się miecza Beowulfa zanurzonego we krwi Grendela; zob. szerzej np. T. Shippey, Droga do Śródziemia, przekł. J. Kokot, Zysk i S-ka, Poznań 2001, s. 152 i passim).

Jedynym utworem odwołującym się do cyklu arturiańskiego jest aliteracyjny poemat Upadek króla Artura. Co prawda autor Silmarillionu legendy o królu Arturze polubił jeszcze jako dziecko, jednak uznawał je za zbyt fantastyczne, zbyt bogate, a przy tym powtarzające te same wątki i niespójne. Opowieści arturiańskie nie zadowalały Tolkiena również jako mit, bowiem otwarcie nawiązywały do chrześcijaństwa. W Upadku… charakterystyczny okazuje się brak odwołań do Graala; zamiast tego Twórca przedstawia własną wersję Morthe d’Arthur. Król i Gawen wyruszają na wojnę do „ziemi saskiej”, lecz gdy dowiadują się o zdradzie Mordreda muszą wrócić do ojczyzny. Upadek…  jest wart zainteresowania także jako jedyne dzieło Tolkiena w którym mamy wyraźne wzmianki o namiętności seksualnej (opis pożądania Ginewry przez Mordreda, H. Carpenter, op.cit., s. 241).

Wieś, matka i stracona Arkadia

Rozgniewany las oraz opiekuńcze enty, czyli przypominające drzewa olbrzymy, świadczą o silnym przywiązaniu Tolkiena do świata przyrody; przywiązania na tyle mocnego, by niekiedy przeradzać się nawet w zapalczywość. Jak wspomnieliśmy już w części biograficznej, Pisarz nie mógł pogodzić się z dewastacją natury, którą sprowadziła na angielską wieś rewolucja przemysłowa, trwająca przez cały XIX wiek. Nie bez powodu w Drużynie pierścienia Sam, oglądając zniszczenia jego krainy w Zwierciadle Galadrieli, mówi, że „w Shire jakiś diabeł psoci” (D. Colbert, op.cit., s. 45-46). Postawy i emocje Tolkiena związane z niszczeniem przyrody mogły mieć korzenie bardzo osobiste, tym bardziej że, gdy miał zaledwie osiem lat, przeprowadził się wraz z bratem i matką na wieś pod będącym przecież jednym z centrów cywilizacji przemysłowej Birmingham (ibidem). Aż przez cztery lata bracia cieszyli się zielenią dookoła domu, sam J.R.R. Tolkien pisał, ze właśnie te kilka lat to „najdłuższa część jego życia, () okres, który najbardziej [go] ukształtował, (H. Carpenter, op.cit., s. 30).

Okres radowania się naturą skończył się gwałtownie, wraz ze śmiercią matki i wysłaniem osieroconych braci do mieszkającej w Birmingham ciotki. Odtąd z okien widzieli nie drzewa, lecz wysokie, ceglane kominy, zamiast leśnej mgły- obłoki dymu i zakrywający światło słońca wielkomiejski smog (por. o cennych i umiłowanych przez Tolkiena wspomnieniach z lat wiejskiej sielanki z bratem i matką: H. Carpenter, s. 37, wiedząc o tym, łatwo zrozumieć pragnienie twórcy Władcy pierścieni by świat znów stał się zielony (D. Colbert, op.cit., s. 46. por. też o postaci Galadrieli, mającej niektóre cechy Matki Bożej, postaci uosabiającej zarówno mądrość, jak i pochodzące od Boga współczucie, caritas i miłosierdzie: s. 47-50, o jej zwierciadle – wyroczni, m.in. w kontekście wyroczni Apollina w Delfach: s. 51-54, podobną rolę co Galadriela we Władcy… gra w Silmarillionie należąca do potęg anielskich nadających kształt Śródziemiu Varda; to jej imienia, niczym w modlitwie Pod Twoją obronę wzywają na pomoc Elfy (D. Colbert, op.cit., s. 146-147)).

Bez języka nie można opowiadać mitów

Pisarze nieraz poświęcają wiele czasu na danie rzeczy odpowiedniego słowa, jednak autor Władcy pierścieni pracował nad językiem o wiele intensywniej, łącząc warsztat i talent pisarski z wiedzą i umiejętnościami wybitnego filologa i historyka języków. Nieraz przerwał pisanie, by zająć się historią tego czy innego słowa, chociaż – jak się zdaje – dobrze wiedział, że uprawia ars pro arte, że jego praca nie będzie miała, przynajmniej jeszcze nie, wielkiego znaczenia dla kogokolwiek oprócz niego (D. Colbert, op.cit., s. 88). W okresie międzywojennym Tolkien stale pracował na obszernym poematem The Gest of Beren and Luthien oraz opartymi na aliteracji wierszami o Turinie i smoku. Dzięki temu doskonalił swój warsztat. O ile dystychy wczesnych strof The Gest… zawierają tu i ówdzie monotonne albo banalne rymy, to późniejsze fragmenty są już bardziej zręczne, urozmaicone i pewne. Widać, że Twórca nabrał doświadczenia w posługiwaniu się metrum. Aliteracyjne wiersze o Turinie to współczesna forma staroangielskiego wiersza aliteracyjnego. Tolkien posługiwał się nim bardzo umiejętnie, adaptując i modernizując pradawny styl.

Na języki tworzone przez Pisarza bardzo duży, jeśli nie największy, wpływ wywarł fiński. Jego oddziaływanie widać chyba najbardziej w zwanym przez Tolkien elficką łaciną języku quenya, którym posługują się Elfy Wysokiego Rodu (D. Colbert, op.cit., s. 80, 86). Fiński zwrócił też na nowo uwagę Tolkiena na epos narodowy – Kalewalę (Kalevala to Kraina Kalevy – herosa, pierwszego osadnika w Finlandii). Różni się ona od eposów starożytnych, np. Homera czy Hezjoda i średniowiecznych, np. Pieśni o Rolandzie lub Słowa o wyprawie Igora, tym, że nie ma jednolitej, ciągłej formy: składa się z opowieści, wierszy, pieśni i tekstów związanych z magią, przekazywanych ustnie przez wiejskich pieśniarzy aż do lat 30. i 40. XIX wieku, gdy zebrał i spisał je a następnie wydał w r. 1835 (w r. 1849 w poszerzonej wersji) lekarz i filolog zarazem Elias Lönnrot (1802-1884).

Pewne podobieństwa wskazuje porównanie Jedynego Pierścienia ze sporządzonym przez kowala bogów, przypominającego Hefajstosa Ilmarinena, magicznym młynkiem Sampo. Młynek ów wytwarzał niekończące się ilości soli, pieniędzy i zboża, zapewniając tym samym przekraczające ludzkie pojęcie bogactwo i potęgę. Praca nad Sampo jest tak samo trudna dla Ilmarinena co wykucie Pierścienia dla Saurona (D. Colbert, op.cit., s. 82-83). Podczas pracy nad młynkiem z paleniska pieca kowalskiego wyłaniają się niebywałe, zachwycające przedmioty: magiczny statek, magiczna kusza czy łuk, magiczny pług, czarodziejska łódź. Żaden jednak nie jest dość dobry. Ostatecznie kowal wszystkie wrzuca z powrotem do ognia. W końcu, na ostatek dnia trzeciego, [nachyla się] by popatrzeć, / co tam na dnie paleniska: / ujrzał, jak powstaje Sampo () (Kalevala. Runo X, w. 403-406, tł. Jerzy Litwiński). Potężny przedmiot staje się – tak samo jak Pierścień – źródłem wielkich kłopotów: walczą o niego dwie krainy, wzrasta upadek moralny i wojna. Tworząc swą mitologie, J.R.R. Tolkien wykorzystał i przetworzył wiele wątków Kalevali, m.in. dzieje pierwowzoru Turina Turambara (Pana Losu) z Silmarillionu czyli nikczemnika o imieniu Kullervo (D. Colbert, op. cit., s. 83).

Można powiedzieć, że nawet służba wojskowa wiązała się i to nawet bezpośrednio, z językami, choć spowodowała dłuższą przerwę w karierze naukowej i opóźniła rozkwit twórczości literackiej Tolkiena. Pisarza wyszkolono na specjalistę łączności (signals), władającego swoistym „komunikacyjnym abecadłem” czyli alfabetem Morse’a oraz „językami” – szyframi i kodami stosowanymi na polu walki.

Co ciekawe, doczekaliśmy się etymologii ludowej słowa „Hobbit”, które ma być połączeniem słów „human” (człowiek) i „rabbit” (królik) zatem Hobbit miałoby znaczyć: człowiekrólik. Okazuje się jednak, że słowo było nagłym pomysłem J.R.R. Tolkiena, upłynęło sporo czasu nim sam Pisarz zdał sobie w pełni sprawę, jak wiele źródeł miał ten krótki wyraz. Słowo zapisał Tolkien niespodziewanie, podczas sprawdzania egzaminów, napisał na kartce: „w pewnej ziemnej norze mieszkał sobie pewien Hobbit”; profesor staroangielskiego dostrzegł sens zastosowania w tym zdaniu właśnie słowa „Hobbit”, gdyż jest ono bardzo podobne do słów „hol bytla” – „mieszkaniec nory (dziury w ziemi)” (D. Colbert, op.cit., s. 76). Pisarz podkreślał nieraz, że Hobbici nie mają nic wspólnego z królikami, a ich wygląd i posturę wybrał mając na uwadze swe dzieci. Podobały im się Snergi, bohaterowie książki E.A. Wyke-Smitha The Marvellous Land of Snergs. Były to „ludki nieco tylko wyższe od stołu”, ale za to barczyste i nadzwyczaj krzepkie (zob. np. H. Carpenter, op.cit., s. 154, D. Colbert, op.cit., s. 76-77). Zwróćmy jednak uwagę, że Thomas Shippey pisze, że słowo „rabbit” odegrało pewną rolę w powstaniu słowa i kreacji postaci hobbitów, chociaż Tolkien nie musiał być tej roli świadomy (zob. T. Shippey, op.cit., s. 91, ze spostrzeżeniem, że inne postaci np. Beorn albo orzeł – nieraz zowią Bilba właśnie „królikiem”). Tolkien dostrzegał pewien związek między hobbitami a bohaterem powieści Sinclaira Lewisa z r. 1922 Babbit, która opowiada o znudzonym wygodnym życiem w podmiejskiej dzielnicy Amerykaninie, który chętnie daje się porwać duchowi przygody. Łatwo tu dostrzec analogie do monotonii życia Bilbo Bagginsa w Shire (D. Colbert, op.cit., s. 77). W podobny sposób Tolkien stworzył imię Szeloba – Shelob: w staroangielskim „lob” to pająk, „she” to po angielsku „ona” zatem „sheloba” to „pajęczyca” (D. Colbert, op. cit., s. 107). Woses (Wosowie) to również nazwa zaczerpnięta z najdawniejszego angielskiego, w którym słowo „wodwos” oznaczało legendarnych mieszkańców lasów (ibidem, s. 107-108).

Złożoność literackiej kreacji

Gdy Drużyna pierścienia trafiła do kin, najgoręcej, [wbrew swym wcześniejszym obawom, że adaptacja filmowa sprawi, że będzie konieczne wyeliminowanie wielu ulubionych scen i postaci, wielu ważnych kwestii - R.M.] oklaskiwali ją starzy miłośnicy Władcy pierścieni (D. Colbert, op.cit., s.9). Z przejęciem obejrzeli świetny film, zrozumieli [przy tym] wiele głębokich sensów samej opowieści. [Dzięki temu, że fabułę] znali na pamięć, mogli własną wyobraźnią wypełniać istniejące luki (ibidem).

Oprócz tego, Colbert pisze, że głębsze znaczenia filmu nie były tak łatwo dostępne [jak dla pasjonatów] dla tych, którzy wcześniej nie zetknęli się z dziełem J.R.R. Tolkiena. Owszem, uważali, że film jest dobry, podobał się im, jednak wielu zastanawiało się, dlaczego entuzjaści opowieści [w jej pierwotnej, książkowej formie, osadzonej w stworzonym przez Pisarza świecie fantasy] robią tyle szumu, głosząc jego wspaniałość (D. Colbert, op.cit., s. 9). „Zwykli” widzowie, wśród nich mniej czy bardziej świadomi albo bezrefleksyjni konsumenci kultury masowej, nie dostrzegali jednak żadnego przekonywującego uzasadnienia zażartych nieraz dyskusji toczonych przez „prawdziwych” wielbicieli dzieła Tolkiena (D. Colbert, op.cit., s. 9-10). 

Ten brak zrozumienia, brak dostrzeżenia uzasadnienia, można łatwo wyjaśnić, dzieląc film, a pośrednio i będące jego podstawą dzieła literackie, na dwie „warstwy” czy dwie płaszczyzny splecione w jedną strukturę świata przedstawionego. Pierwsza to imponujące sceny, pejzaże, obrazy, które można odmalować np. za pomocą grafiki komputerowej połączonej z odpowiednimi ujęciami, grą aktorską, wykorzystaniem statystów itp. Druga warstwa jest trudniej dostępna dla osoby „spoza”, dla „profana” który nie zaangażował się w dokładną lekturę czy wręcz egzegezę i filologiczne badanie prozatorskiego dorobku Autora. Na tą „trudniejszą” warstwę składają się pytania o władzę, jej granice i naturę, o nieśmiertelność, o sens życia ludzkiego, o dobro i zło, należą do niej również źródła kulturowe z których czerpał J.R.R. Tolkien kreując swój epicki świat: mity, dawne kultury, języki, zarówno rzeczywiście istniejące jak i tworzone przez Pisarza itp. (D. Colbert, op.cit., s. 10).

Tak ujęty świat Władcy stanowi wyzwanie dla badaczy, dla krytyków, a tym bardziej dla „zwykłych” czytelników. Tolkien czerpał () z najrozmaitszych () źródeł. () [Z] jednego słowa w staroangielskim wywiódł długą opowieść o wczesnej erze Śródziemia (D. Colbert, op.cit., s. 10). Chodzi tu o staroangielskie imię Earendel, złożone ze słów oznaczających gwiazdę i świt (jutrzenkę). Pisarz domyślał się, że imię to pochodzi z legendy o jasnej gwieździe, oznajmiającej dzień w dzień nadejście świtu, wschód słońca, pojawia się ona na horyzoncie bezpośrednio przed ukazaniem się tarczy słonecznej (w rzeczywistości gwiazdą tą jest planeta Wenus, ibidem s. 152-153). Samo słowo dotarło do nas w staroangielskim poemacie pochodzącym zapewne z IX wieku, stworzonym przez Cynewulfa, zatytułowanym Chrystus (Christ). Gwiazda Earendel poddana zostaje „chrystianizacji”, staje się „najjaśniejszym z aniołów”, engla beorthast, posłanym do ludzi ponad middangeard - „śródziemie” czyli „nasz”, ludzki świat, określany przez Kościół jako saceulum, doczesność. Pod wpływem wersów o Aniele-Zwiastunie Chrystusa Tolkien napisał m.in. wiersze o gwieździe i płynącym po niebie żeglarzu. Carpenter pisał, że właśnie te dwa utwory to zalążek własnej mitologii Pisarza (H. Carpenter, op.cit., s. 112-113, D. Colbert, op.cit.,154).

Dobrym przykładem wielości i nieoczywistości źródeł i inspiracji Tolkiena jest postać Gandalfa, prima facie ukształtowanego na wzór Merlina z cyklu opowieści arturiańskich, jednak w rzeczywistości podobnego (ale nie identycznego!) m.in. do Odyna (zob.np. D. Colbert op.cit., s. 55-60). Merlin korzysta z magii w sposób „typowy”, „literacki”, trochę na podobieństwo znanego z cyklu o Harrym Potterze Dumbledore’a; zaklęcia to jego narzędzia’ Gandalf zaś ma zdolności nadprzyrodzone nie dlatego, że się ich nauczył, że studiował księgi magiczne; jego potęga ma swe źródło w sferze mocy przekraczającej moce Merlina czy innych legendarnych magów (ibidemi). Z tego względu Aragorn wyjaśni Frodowi, że Gandalf jest potężniejszy niż się wam zdaje (), dostrzegaliście [jedynie] jego żarty (), za: D. Colbert, op.cit., s. 57, o Odynie jako postaci złożonej, dobrej i złej jednocześnie, związanej jedynie własną wolą i stworzonym przez siebie prawem: ibidem, s. 128-130). J.R.R. Tolkien wyjaśniał w adresowanych do czytelników listach, że Gandalf jest w istocie aniołem, którego do Śródziemia posłali bogowie epickiego uniwersum Valarowie by pomóc mieszkańcom tej krainy w walce z Sauronem. Pomocnikami przysłanymi przez bogów są aniołowie zwani Istari, Gandalf jest jednym z nich (D. Colbert, op.cit., s. 59).

Żródła, z których czerpał Tolkien, dorobek kultur, który był dlań inspiracją i tworzywem zarazem, składają się na obszerny materiał. Poznanie go, a tym bardziej zyskanie biegłej orientacji w jego poszczególnych składnikach to duże wyzwanie, nie tylko dla czytelnika-pasjonata. Wymaga ono erudycji bliskiej tej, którą dysponował sam Pisarz (por. np. bardzo zwięźle o motywie schodzenia do jaskiń w kontekście mitów, Odysei, Eneidy ale i Gwiezdnych wojen np. D. Colbert, op.cit., s. 23-26). Stąd przewodniki po świecie Władcy i całej kreacji literackiej jego Autora. 

Opowieści dla dzieci i przekłady

J.R.R. Tolkien zaczął układać opowieści jeszcze gdy mieszkał i wykładał w Leeds. Wymyślał je dla swego syna, Johna, któremu nieraz trudno było zasnąć. Pisarz siadał wtedy na brzegu łóżka dziecka i snuł historie o Marchewce, rudowłosym chłopcu, który wszedł do zegara z kukułką i miał rozmaite zadziwiające przygody. Dostrzegł dzięki temu, że może używać wyobraźni pracującej nad skomplikowaną mitologią Silmarillionu – do tworzenia wesołych, pełnych dziecięcego i uroczego poczucia humoru opowiastek, m.in. o Billu Stickersie (Bill Stickers – od napisu na jednej z bram miejskich „Bill Stickers will be prosecuted” (Naklejający afisze będą karani!)), mężczyźnie o potężnej budowie ciała, któremu wszystko zawsze uchodziło płazem. Stickersa ścigał praworządny Major Road Ahead (od znaku drogowego „skrzyżowanie z drogą główną”, Major Road Ahead).

W r. 1925, gdy młodszemu synowi, Michaelowi, zginął na plaży piesek-zabawka, Tolkien pocieszał go wymyślając przygody pieska Łazika, zapisane jako Łazikanty. Po latach Pisarz zaproponował wydanie ich jako ciągu dalszego Hobbita; niestety decyzja wydawnictwa była odmowna. Dzieci natomiast przyjęły Łazikantego z entuzjazmem. Zachęciło to ojca do tworzenia kolejnych opowiastek, spośród których wiele nigdy nie zostało ukończonych, a sporo nawet nie rozwinęło się poza kilka początkowych zdań (np. opowieść o Timothym Titusie, maleńkim człowieczku zwanym Timem Titem, H. Carpenter, op.cit.,s. 232). Porzuconym opowiadaniem była też historia o Tomie Bombadilu, żyjącym za czasów „króla Bonhendiga” starcem o dobrym zdrowiu i humorze, mającym 120 cm wzrostu i metr w barach, noszącym wysoki kapelusz z niebieskim piórkiem, niebieski kaftan i żółte buty (H. Carpenter, op.cit., s. 232).

Ze wspomnianym w części biograficznej kupnem samochodu wiązała się historyjka dla dzieci Pan Błysk, bogato ilustrowana przez Tolkiena kredkami i tuszem. Trzeba w tym miejscu dodać, że ilustracje te, wymagające wiele pracy, dowodzą, ze Pisarz nigdy nie porzucił swej widocznej jeszcze w dzieciństwie pasji malowania i rysownia. Również jako student przygotował ilustracje do kilku swych wierszy, posługując się nie tylko kredkami, ale i wielobarwnymi tuszami i akwarelami. Inspirował się japońskimi drzeworytami, jednak wypracował własne, oryginalne podejście do koloru i linii (H. Carpenter, op.cit., s. 234). Przestał rysować gdy wybuchła wojna, jednak do hobby powrócił w r. 1925. W l. 1927-28 rysował sceny z Silmarillionu. Swe umiejętności plastyczne wykorzystywał co roku przygotowując dla swych dzieci listy od św. Mikołaja, które z czasem rozwinęły się w historyjki z udziałem dodatkowych postaci, np. Bałwanka czy Niedźwiedzia Polarnego (ibidem, s. 235).

Trudno nie wspomnieć o przekładach Perły, Pana Gawena i Zielonego Rycerza a także Króla Orfeona. Prace nad tłumaczeniem Perły rozpoczęły się jeszcze gdy J.R.R. Tolkien wykładał na uniwersytecie w Leeds, a zatem w latach dwudziestych. Przekład był szczególnie wymagający ze względu na złożoną słownie i metrycznie strukturę poematu. Prace Autor ukończył w r. 1926, jednak nie zabiegał w żaden sposób by swe opracowanie wydać (Carpenter, s. 204). Dopiero w l. 40 znany oksfordzki wydawca Basil Blackwell wyszedł z propozycją wydania Perły. W pewien sposób brał pod uwagę własny interes, gdyż zysk ze sprzedaży książki miał zostać przeznaczony na stale zwiększający się dług Pisarza w księgarni Blackwella w Oksfordzie (ibidiem). Tłumaczenie co prawda zostało złożone w drukarni, jednakże Basil Blackwell na próżno wyglądał wstępu do niego. Ostatecznie zrezygnował z publikacji. Prace nad przekładem Pana Gawena i Zielonego Rycerza Pisarz rozpoczął zapewne w l. 30 albo 40. Ukończone tłumaczenie otrzymało formę dramatu radiowego wyemitowanego przez BBC w r. 1953 (H. Carpenter, op.cit., s. 204). J.R.R. Tolkien nagrał w związku z tym zwięzłe wprowadzenie i posłowie.

Gdy Władca pierścieni okazał się bestsellerem na skalę światową, Allen & Unwin podjęło decyzję o wydaniu również przekładów Perły i Pana Gawena w jednym tomie. Do obu tłumaczeń Autor wprowadził ważne poprawki, jednakże znów problemem okazał się wstęp. Był niezbędny do publikacji, lecz Tolkien nie orientował się co należy wyjaśnić „zwykłemu”, przeciętnemu czytelnikowi, nie dysponującemu wiedzą filologiczną nawet w podstawowym zakresie. Prace opóźniły się tak bardzo, że oba tłumaczenia trafiły do księgarń gdy ich twórca już nie żył. Towarzyszył im przekład na nowoczesną angielszczyznę poematu Król Orfeon, przygotowanego w czasie II wojny światowej na potrzeby prowadzonego przez Uniwersytet w Oksfordzie programu edukacji kadetów. Wstęp ułożył, opierając się na materiałach pozostawionych przez ojca, Christopher Tolkien.

Przekłady Perły, Pana Gawena oraz Króla Orfeona to ostatnie opublikowane prace filologiczne Pisarza. Co prawda brak w nich aparatu naukowego czyli przypisów, komentarzy itp., jednak są one efektem trwających kilka dekad, bardzo szczegółowych, by nie rzec drobiazgowych, studiów nad poszczególnymi utworami. W wielu miejscach Tolkien proponuje czytelnikowi, czy to laikowi czy to specjaliście, fachową interpretację niejasnych bądź trudnych wersów i wyrażeń (H. Carpenter, op.cit., s. 205). Cenne, a może i najcenniejsze, jest przybliżenie dziedzictwa średniowiecznej kultury angielskiej czytelnikom, którzy nie znają średnioangielskiego. Ich wydanie można też postrzegać jako „odpowiednie zakończenie działalności człowieka przeświadczonego, że głównym zadaniem językoznawcy [czy raczej filologa RM] jest interpretowanie literatury, a głównym zadaniem literatury [jest] dostarczanie czytelnikom radości (H. Carpenter, op.cit., s. 205 in fine).

dr Rafał Marek, 10.02.2024

Literatura:

Artykuł biograficzny w Wikipedii (j.ang.) https://en.wikipedia.org/wiki/J._R._R._Tolkien (dostęp: 5.02.2024).

Humphrey Carpenter, J.R.R. Tolkien: biografia, przekł. A. Sylwanowicz „Evermind”, WAB, Warszawa 2016.

David Colbert, Magiczny świat Władcy pierścieni, przekł. A. Sylwanowicz „Evermind”, Świat Książki, Warszawa 2003,

Wayne G. Hammond, s.v. J.R.R. Tolkien [w:] Encyclopaedia Britannica, 2024, https://www.britannica.com/biography/J-R-R-Tolkien (dostęp: 5.02.2024).

Thomas Alan Shippey s.v. J.R.R. Tolkien [w:] Oxford Dictionary of National Biography, Oxford University Press, Oxford 2004, https://w3.ric.edu/faculty/rpotter/temp/tolkien_DNB.pdf (dostęp: 6.02.2024).

Brian Stableford, The A to Z of Fantasy Literature, The Scarecrow Press, Lanham-Toronto- Plymouth, UK 2009.

J R R Tolkien - interpretacje

J R R Tolkien - wydania