Zbigniew Herbert (1924-1998), poeta, pisarz i eseista, zaliczany do najwybitniejszych pisarzy polskich i europejskich XX stulecia.
Zbigniew Herbert - biografia krótka
Zbigniew Herbert przyszedł na świat we Lwowie, w rodzinie inteligenckiej wywodzącej się z Wielkiej Brytanii lub z Austrii. Wielu krewnych ze strony ojca służyło w Legionach i w armii II Rzeczypospolitej. Przed rokiem 1939 Zbigniew Herbert uczył się w lwowskim Gimnazjum im. Kazimierza Wielkiego, po zajęciu miasta przez Rzeszę uczestniczył w tajnym nauczaniu, maturę zdał w r. 1943. Być może ukończył podziemną szkołę podchorążych Armii Krajowej. W marcu roku 1944 rodzina przeniosła się z mającego wkrótce dostać się na nowo pod panowanie radzieckie Lwowa do położonych pod Krakowem Proszowic. Jeszcze przed opuszczeniem rodzinnego miasta Herbert rozpoczął studia polonistyczne na zakonspirowanym Uniwersytecie Jana Kazimierza. W roku 1945 przeprowadził się z Proszowic do Krakowa by rozpocząć studia na Akademii Sztuk Pięknych i Wydziale Prawa UJ. Dostał się również do szkoły aktorskiej, jednak ostatecznie nie kontynuował ani studiów artystycznych ani aktorskich, lecz ukończył ekonomię na Akademii Handlowej w Krakowie (później Akademia , obecnie Uniwersytet Ekonomiczny). Rodzina mieszkała wtedy w Sopocie, ojciec pracował przy odbudowie gospodarki morskiej Polski. Zbigniew przeprowadził się tam jeszcze podczas studiów w Krakowie, dojeżdżając na uczelnię. Studia prawnicze ukończył w roku 1949 w Toruniu. W roku 1950 zamieszkał w Warszawie. Przez krótki czas należał do ZLP, jednakże nie brał udziału w oficjalnym życiu literackim. Utrzymywał się z dorywczych zleceń pisarskich i rozmaitych prac m.in. ekspedienta i chronometrażysty. Nieco bardziej adekwatna do wykształcenia Pisarza była posada ekonomisty-projektanta w Biurze Studiów i Projektów Przemysłu Torfowego. W roku 1956 Herbert rozpoczął pracę jako kierownik administracyjny w Związku Kompozytorów Polskich. Tam poznał swą przyszłą żonę, Katarzynę Dzieduszycką. W grudniu 1955 roku na łamach "Życia Literackiego" ukazały się wiersze uznane z czasem za jego oficjalny debiut poetycki.
Otrzymane w roku 1958 stypendium państwowe pozwoliło na uzyskanie paszportu i pierwszą z licznych podróży zagranicznych. W następnych latach Pisarz odwiedzał m.in. Niemcy, Węgry, Włochy, Francję i Stany Zjednoczone. Interesowały go przede wszystkim zabytki i architektura, czego unikalnym świadectwem są setki rysunków pozostawionych w stale towarzyszących Herbertowi szkicownikach. Debiutem książkowym Poety był tom poezji Struna światła (1956). Dzięki "odwilży" i destalinizacji za czasów Władysława Gomułki szybko ukazał się kolejny zbiór poezji, bardzo dobrze przyjęty przez recenzentów Hermes, pies i gwiazda (1957). Cztery lata później wyszło Studium przedmiotu, w roku 1969 Napis, a w 1974 Pan Cogito. Ze względu na krytyczny stosunek do komunizmu i władz PRL oraz stałe kontakty ze środowiskami emigracyjnymi (m.in. Kulturą paryską) w latach 1975- 1980 Herbert był objęty zakazem druku.
W grudniu 1975 roku złożył podpis pod Memoriałem 59 stanowiącym protest wobec planowanym zmianom w Konstytucji PRL, m.in. wprowadzeniu zapisu o sojuszu z ZSRR. W latach 1975 - 1981 przebywał za granicą, po powrocie do kraju został członkiem redakcji ukazującego się poza kontrolą cenzury "Zapisu". Już wcześniej związał się z Solidarnością, po roku 1989 jego teksty ukazywały się w "Tygodniku Solidarność". Pod wpływem stanu wojennego powstały wiersze z tomu Raport z oblężonego Miasta (1983). Jeszcze na emigracji, w Paryżu ukazała się Elegia na odejście (1990). W roku 1992 Pisarz zdecydował się na powrót do Polski (na obczyźnie przebywał od roku 1986). W roku 1992 ukazuje się zbiór poezji Rovigo, zaś w 1998 Epilog burzy.
W III Rzeczypospolitej Poeta żywo interesował się życiem politycznym. Swe poglądy przedstawiał w esejach, wywiadach i publicystyce. Szczególne znaczenie miał jego krytyczny stosunek do przemian roku 1989, Okrągłego Stołu i postkomunizmu, aprobowanego przez większość elit i ludzi kultury. Herbert opowiadał się również za konsekwentną lustracją, w związku z czym zdecydowanie sprzeciwiał się obaleniu gabinetu Jana Olszewskiego.
Zbigniew Herbert zmarł w wieku 74 lat po długich zmaganiach z chorobami układu oddechowego. Otrzymał liczne nagrody literackie, m.in. Fundacji Kościelskich (1963) oraz Nagrodę im. Gottfrieda Herdera (Austria 1973). W dniu pogrzebu został odznaczony post mortem Orderem Orła Białego, jednak wdowa nie przyjęła tego odznaczenia.
Eseje Zbigniewa Herberta (Barbarzyńca w ogrodzie z r. 1962, Martwa natura z wędzidłem 1992, Labirynt nad morzem, druk wstrzymywany w PRL od lat 70., zbiór ukazał się dopiero w r. 2000), Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, (2001)) łączą przenikliwe interpretacje dzieł sztuki z elementami reportażu i analizą źródeł historycznych. Można w nich odnaleźć również przemyślenia o polityce, naturze człowieka i mechanizmach sztuki. Herbert pozostawił po sobie również dramaty: Jaskinia filozofów z r. 1956, Drugi pokój (1958), Rekonstrukcja poety oraz Lalek (1960, 1961). Dopełnieniem dorobku Pisarza są przekłady wierszy oraz korespondencja, spośród której ukazały się m.in. tomy obejmujące listy do Jerzego Zawieyskiego (2002), filozofa i mistrza duchowego Herberta profesora Henryka Elzenberga (2002) oraz Jerzego Turowicza (2005).
Twórczość Zbigniewa Herberta doczekała się bardzo różnych, krańcowych nieraz, ocen i interpretacji, począwszy od zaliczania jej do kategorii akademizmu poprzez klasyfikowanie przez pryzmat klasycyzmu lub neoklasycyzmu w duchu Eliota aż po sprowadzanie jej do roli li tylko komentarza wydarzeń ze sceny politycznej, czy to PRL czy to Polski po roku 1989. Trzeba jednak pamiętać, że Pisarz łączył w swych utworach rozmaite nastawienia intelektualne, jego poezja jest głęboko osadzona nie tyle w recypowanych i odtwarzanych schematach i formach historycznych, lecz w bogatej tradycji greckiej, rzymskiej i chrześcijańskiej. Mamy do czynienia z konfrontacją trwałego, ocenianego przez Herberta jako ponadczasowe, dziedzictwa kulturowego z doświadczeniem człowieka "po katastrofie", człowieka XX wieku z jego tragediami i rozczarowaniami.
Mimo osobistego doświadczenia wojny i obu totalitaryzmów, Zbigniew Herbert nie uprawiał eskapizmu, empatię i współczucie łączył z samodyscypliną, chwaląc przy tym wartości takie jak wierność względem zmarłych, pamięć o nieobecnych i męstwo. Starał się zrozumieć istotę kondycji ludzkiej, zwłaszcza stale towarzyszący jej ból, którego nie jest w stanie "znieść" ani uśmierzyć żadna ideologia ani tak czy inaczej rozumiany postęp naukowy i społeczny. Konsekwentnie sprzeciwiał się doktrynie komunistycznej, nigdy nie odwoływał się do filozofii marksistowskiej. Był surowym sędzią literatów, którzy zdecydowali się na współpracę z PZPR, w ostatniej dekadzie PRL stał się dzięki swej bezkompromisowej postawie bardzo ważnym autorytetem. Jego wiersze funkcjonowały jako credo polskiej inteligencji, zyskując tym samym trwałe miejsce w świadomości społecznej, w której są żywe do dziś.
Mistrzowskie stosowanie ironii, zrównoważona i nakierowana na kontakt z czytelnikiem poetyka wraz z posługiwaniem się liryką roli i maski sprawiły, że Herbert stał się współtwórcą polskiej szkoły poezji a wraz z tym zyskał uznanie w USA i krajach europejskich, zwłaszcza Wielkiej Brytanii i Niemczech Zachodnich.
Zbigniew Herbert: myśleć i mówić prawdę
Dom przed burzą
Zbigniew Bolesław Herbert urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie, chrzest przyjął w kościele pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy. Ojciec, Bolesław Ernest Marian (1892-1963) był synem urzędnika lwowskiego magistratu Józefa Franciszka Herberta i Marii z Bałabanów. Bolesław Herbert był doktorem prawa, pracował jako dyrektor Małopolskiego Banku Kupieckiego, od roku 1937 zajmował stanowisko kierownika lwowskiego oddziału Poznańskiego Koncernu Towarzystw Ubezpieczeniowych "Westa". Po II wojnie światowej przez krótki czas - do momentu odsunięcia Eugeniusza Kwiatkowskiego przez PZPR - zarządzał działem finansowym Gdańskiej Dyrekcji Odbudowy w Sopocie oraz Funduszem Wyrównawczym Robotników Portowych w Gdańsku. Pracował również jako radca prawny, wykładowca na Politechnice Gdańskiej oraz nauczyciel w liceum ekonomicznym. Matka, Maria z Kaniaków (1900-1980), była jedną z jedenaściorga dzieci urzędnika Józefa Kaniaka i Christine Lenius, wywodzącej się zapewne z rodziny kolonistów niemieckich. Maria Herbert ukończyła seminarium nauczycielskie we Lwowie, jednak w zawodzie pracowała bardzo krótko. Jeszcze jako panna była zatrudniona w stworzonym w celu usuwania skutków I wojny światowej w byłym zaborze austriackim Krajowym Urzędzie Odbudowy, następnie zajmowała się dziećmi i prowadziła dom.
Zbigniew Herbert miał dwoje rodzeństwa: siostrę Halinę (1923-2017), lekarkę, żonę lekarza Tadeusza Żebrowskiego, oraz brata Bolesława Janusza, zwanego Januszkiem (1931-1943), uważanego w rodzinie za najbardziej uzdolnionego. Dziecko zmarło w wieku 12 lat na niezdiagnozowane w porę zapalenie wyrostka robaczkowego. Herbertowie zmagali się z tragedią przez dłuższy czas, mocno odejście Januszka przeżył Zbigniew. Poeta wskazywał właśnie to wydarzenie jako decydujące o wyborze drogi życiowej. W liście do Jerzego Zawieyskiego pisał: Byłem wówczas autorem dwóch wierszy, z których jeden, poemat na wzór "Statku pijanego" uważałem za genialny. Wiedziałem, że by uratować brata, trzeba poświęcić coś, co ma się najlepszego. Spaliłem wiersze i poprzysiągłem, że nie będę nigdy pisał. Mały umarł mi na rękach. (...). [U]marł, więc mogłem już zostać lichym poetą (Korespondencja 1949-1967, oprac. J. Łukasiewicz, P. Kądziela, Warszawa 2002, s. 48). Krótko przed śmiercią, w jednym z ostatnich wywiadów, określił dzieciństwo jako właściwie początek mitologii, ojciec - Zeus, babcia - dobrotliwe bóstwo pośredniczące. Jeszcze do tego mama - Afrodyta. (Nie zapowiadałem się na poetę, "Odra" 9/2008, s. 54).
Zbigniew Herbert opowiadał, że rodzina ojca pochodziła z Anglii, zaś do Galicji przybyła przez Austrię w końcu XVIII lub na początku XIX wieku, osiedlając się w jej stolicy - Lwowie. Siostrzeniec Poety, Rafał Żebrowski, wskazuje jednak, że pochodzenie z Anglii jest dość wątpliwe, sam opowiada się za austriackimi korzeniami rodziny, która miała przywędrować do Polski przez Czechy. Tak czy inaczej, nie budzi wątpliwości że Herbertowie szybko ulegli gruntownej polonizacji, stając się rodem inteligenckim pielęgnującym tradycje patriotyczne. Pisarz opisywał ojca jako legionistę i patriotę, jakbyśmy mieszkali tu [ tj. we Lwowie i w Polsce] od Rzepichy i Piasta. Równocześnie w rodzinie ceniono a może i otaczano swoistym kultem autonomię Galicji pod berłem Habsburgów oraz postać Franciszka Józefa- "dobrotliwego cesarza", na którego cześć dziadek Zbigniewa otrzymał imiona Józef Franciszek (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XVI). We Lwowie mieszkali kolejno w czterech kamienicach: przy Łyczakowskiej, Tarnowskiego, Piekarskiej i na Obozowej. Wakacje spędzali w letnim domu wzniesionym w położonych pod Lwowem Brzuchowicach. We Lwowie była dobra atmosfera międzyludzka, bo polatywał nad nim duch tolerancji, bardziej wyczuwalny niż w centralnej Polsce (Herbert nieznany. Rozmowy, oprac. H. Citko, Warszawa 2008, s. 208).
Jako młody człowiek Bolesław Herbert należał do I Brygady Legionów Polskich, ze służby musiał zrezygnować ze względu na złe zdrowie. W Legionach służył również jego brat, Mieczysław. Pod sztandarami Habsburgów walczył kuzyn ojca Pisarza, Marian Herbert, który w roku 1918 wstąpił do Wojska Polskiego.W jego szeregach dosłużył się stopnia generała w stanie spoczynku. Najstarszy syn Mariana Herberta służył wzorem ojca w armii austriackiej, poległ na froncie jako młody oficer. Drugi z jego potomków, Edward Franciszek, dowodził podczas Kampanii Wrześniowej szwadronem pancernym wchodzącym w skład Krakowskiej Brygady Kawalerii. Ranny, trafił do szpitala, następnie aresztowało go NKWD. Osadzony w Kozielsku, zaginął, dzieląc zapewne los ofiar Katynia. Zbigniew Herbert dedykował mu wiersz Guziki. Poeta do śmierci cenił rodzinne wzorce żołnierskie, o czym świadczy np. humorystyczne przywoływanie tradycji huzarskiej poprzez opatrywanie korespondencji zieloną pieczęcią, tytułującą jej autora pułkownikiem - "Dowódcą Królewskiej Samodzielnej Brygady Huzarów Śmierci" (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XVI).
Duży wpływ na Poetę miała "ormiańska babcia" Maria z Bałabanów, Ormianka o ślicznych uszach i pięknej skórze. Należała do świeckiej części zakonu franciszkańskiego czyli tercjarzy. W odróżnieniu od interesującego się co prawda życiem religijnym, lecz niepraktykującego Bolesława, gorliwie praktykowała religię katolicką. Właśnie jej postępowanie i mentalność zbudowały kanon zasad, którymi Poeta kierował się przez całe życie. (zob. np. Katarzyna Herbert: Jak zaśniesz to koniec. Wywiad. rozm. J. Suffczyński, magazyn „Kontakt” 17/2011, w którym wdowa po Pisarzu zauważa, że jego babka miała szaloną intuicję i porozumienie między nimi było ogromne. Kiedy się poznaliśmy, i później podobnie, Herbert wciąż się na nią powoływał: „bo babcia by tak zrobiła”. (...) [P]rzejął po niej wzory postępowania. Na przykład kiedy po wejściu Niemców do Lwowa powstało tam getto, wchodził do niego kilka razy, aby przemycić fałszywe dokumenty. Kogoś ze znajomych w ten sposób uratował. Nie lubił jednak o tym mówić. Jego babcia by tak postąpiła.").
Zapewne to właśnie postać Marii z Bałabanów sprawiła, że w poezji Herberta pojawiają się wciąż motywy franciszkańskie, z jej postacią najpewniej związane jest też szczególne nabożeństwo Pisarza do św. Antoniego Padewskiego - jednego z najsławniejszych Braci Mniejszych. (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XVII). Kształceniem młodego Zbigniewa zajmował się jednak przede wszystkim ojciec - oczytany humanista zainteresowany sztuką i literaturą, łączący szczery patriotyzm z racjonalizmem, niechętny egzaltacji. Syn określał go jako pozytywistę, organizatora, [którego] gniewał brud i nieporządek, jednak ojciec skrywał w sobie artystę, poetę (Herbert nieznany..., op.cit., s. 58). Zatrudniał nauczycielki gry na pianinie i niemieckiego, urządzał też dla swych dzieci "seminaria humanistyczne" podczas których np. opowiadał im Odyseję (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XVIII). Prawie cała korespondencja z synem, prowadzona gdy po "repatriacji" w r. 1945 przebywał w Sopocie, zawiera wzmianki o kolejnych zakupach książek mających stanowić bazę dla wypożyczalni, którą Bolesław Herbert zamierzał założyć i prowadzić. (ibidem).
W l. 1931-1935 Zbigniew uczył się w Publicznej Powszechnej Szkole Męskiej nr 2 pod wezwaniem św. Antoniego, jednak ostatnią klasę szkoły podstawowej ukończył w Szkole Powszechnej im. Marii Konopnickiej. Naukę kontynuował w VIII Państwowym Gimnazjum im. Króla Kazimierza Wielkiego, szkole o nachyleniu głównie matematycznym i przyrodniczym. Być może wśród nauczycieli tej właśnie szkoły znalazł się prototyp Pana od przyrody. Herbert najlepiej zapamiętał jednak łacinnika Grzegorza Jasilkowskiego "Grzesia", którego sportretował w eseju Lekcja łaciny. Właśnie tam zapisał znamienne słowa: Pracowaliśmy w pocie czoła. Zbliżała się pora owocobrania: w następnym roku [szkolnym - zatem we wrześniu 1939] mieliśmy przejść do poezji Katullusa i Horacego. Ale wtedy wkroczyli barbarzyńcy. (Labirynt nad morzem, Warszawa 2000, s. 196).
Ruchy wojsk
We wrześniu 1939 roku Zbigniew Herbert był czternastoletnim chłopcem. Po zajęciu Lwowa przez ZSRR gimnazjum stało się dziesięcioletnią szkołą na wzór sowiecki, w miejsce łaciny i religii rozpoczęto naukę rosyjskiego i ukraińskiego. W tym czasie doszło do pierwszego aktu oporu politycznego - jak podaje żona kolegi z lat szkolnych Pisarza Zdzisława Ruziewicza Jadwiga, uczniowie podpalili wiszący na bocznej ścianie klasy portret Ławrentija Berii. Rafał Żebrowski podaje alternatywne wersje antykomunistycznego incydentu, za najbardziej prawdopodobne uznając napisanie na tablicy antybolszewickiego wierszyka. Incydent nie pociągnął za sobą konsekwencji poza naganą udzieloną przez roztropną dyrektor szkoły (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XIX-XX).
W związku z zajęciem Lwowa przez Rzeszę dalsze kształcenie odbywało się na tajnych kompletach, na których Herbert zdał maturę w roku 1943 lub na początku 1944. Jeszcze przed opuszczeniem Lwowa rozpoczął tajne studia polonistyczne, słuchając wykładów Marii Dłuskiej i Stefanii Skwarczyńskiej. Pod okupacją niemiecką pracował jako sprzedawca w sklepie metalowym, dodatkowy dochód uzyskiwał jako tzw. "karmiciel wszy" w Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami prowadzonym przez profesora Rudolfa Weigla. Również po zakończeniu wojny Herbert - stale w złej sytuacji finansowej - "dorabiał sobie" odpłatnym oddawaniem krwi (M. Mikołajczak, Wstęp...,, s. XX).
Postać Zbigniewa Herberta ukształtował w zasadzie Lwów - miasto nie tylko dzieciństwa, lecz również młodości. To tam miało miejsce "zawalenie się świata" po Wrześniu 1939 r. (Herbert nieznany, s. 77). We Lwowie miał też miejsce wypadek - złamanie nogi podczas samotnej wyprawy na narty zimą roku 1941 lub 42. Powikłania sprawiły, że na nodze pozostała blizna, zaś Herbert utykał do końca życia, podobnie jak postać z wiersza O dwu nogach Pana Cogito, która idzie przez świat, zataczając się lekko. Pisarz opuścił swoje miasto z siostrą i rodzicami 22 marca 1944. Miał wtedy dziewiętnaście lat. Kilka miesięcy później rozpocznie się Akcja Burza, a Lwów zajmą wojska radzieckie. NKWD aresztuje oficerów Armii Krajowej gdy już nie będą potrzebni w walce z Wehrmachtem.
Po ucieczce Herbertowie zamieszkali w Proszowicach, położonych pod będącym jeszcze przez niespełna rok stolicą Generalnego Gubernatorstwa Krakowem. Żyli w dość ciężkich warunkach, jednak Zbigniew nie tracił młodzieńczego optymizmu, z zapałem przygotowywał się do egzaminów na studia (w perspektywie upadku władzy niemieckiej i otwarcia na nowo szkół wyższych?). Do wspomnianego już w kontekście portretu Berii Zdzisława Ruziewicza, z którym Poeta utrzymywał kontakt aż do jego śmierci w r. 1997, pisał: Przyjacielu, szaleję! Dzieje się to z następujących przyczyn: a). ponieważ jest wiosna b). ponieważ jestem młody (...) Stałem się wściekłym narkomanem życia. (...) Przeczekać burzę, niedługo tęcze! (Upór i trwanie. Wspomnienia o Zbigniewie Herbercie, red. K. Szczypka, Wrocław 2000, s. 59).
O Lwowie i bolesnym doświadczeniu ucieczki pamiętał przez całe życie, co noc stawał boso przed zatrzaśniętą bramą swego miasta. Doświadczywszy realiów władzy radzieckiej - również tej sprzymierzonej taktycznie z nazizmem przeciw "pańskiej Polsce", wygnany ze swego domu, nigdy nie zaakceptował sytuacji Polski ani po roku 1945 ("czwarty rozbiór Polski") ani po ostro przezeń krytykowanej i uznanej za postkomunistyczną fasadę transformacji ustrojowej roku 1989. Czasy lwowskie to również juwenilia, oprócz spalonego jako ofiara za zdrowie brata poematu podobnego do Statku pijanego, również wskazywany przez samego Herberta jako początek twórczości wiersz Dwie krople. Inspiracją dla tego utworu miało być zapamiętane przez młodego Zbigniewa podczas ucieczki do schronu w czasie ciężkiego bombardowania całującej się pary młodych ludzi. Co prawda rękopis Dwóch kropli nosi datę 21 października 1949, jednak można przypuszczać że sam pomysł pojawił się właśnie jeszcze we Lwowie (zob. zw. M. Antoniuk, Otwieranie głosu. Studium o wczesnej twórczości Zbigniewa Herberta (do roku 1957), Kraków 2009, s. 32-33 za: M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXI).
Zapewne już po opuszczeniu Lwowa, a jeszcze w Proszowicach, na kilka miesięcy przed zakończeniem działań wojennych w Małopolsce, Herbert nawiązał kontakt z podziemiem niepodległościowym. Wątek konspiracji jest jednak jedną z tajemniczych kart biografii Pisarza, który sugerował swe związki z AK a nawet wstąpienie w jej szeregi jeszcze we Lwowie. Miały o tym świadczyć wypowiedzi Leszka Elektorowicza i Stanisława M. Gebharda (zob. M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXIII oraz Upór i trwanie, op.cit., s. 18). Asumpt do spekulacji o nieznanych epizodach z okresu wojennego dała wzmianka w wierszu O dwu nogach Pana Cogito o tajemniczej bliźnie, owalnej, bladoróżowej, sromotnej pamiątce ucieczki (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XX). Nagły wyjazd do Krakowa na początku roku 1945 może wskazywać na zerwanie i to nagłe współpracy z konspiracją rozpoczętej w Proszowicach (M. Mikołajczak, ibidem ze zwróceniem uwagi na niewydane za życia Herberta opowiadanie Futerał albo Koniec września oraz wypowiedź o zbiorze opowiadań "z przeżyć partyzancko-konspiracyjnych" pt. Niewypał, Herbert nieznany, op.cit., s. 103). O ile wiemy, badacze nie znaleźli (jeszcze?) dowodów przynależności Pisarza do Armii Krajowej lub współpracy z podziemiem po zakończeniu wojny. Można zatem mówić jedynie o heroicznej legendzie, której towarzyszy nawiązująca do romantycznego ideału poety mitologizacja wzorem Juliusza Słowackiego i Mickiewicza - wieszczów, którzy nie wzięli udziału w walce zbrojnej, lecz swym talentem spłacali dług względem Ojczyzny (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXV).
Modus vivendi po nowym rozbiorze
W maju roku 1945 rodzina Herbertów znalazła się w Sopocie - mieście związanym z sympatiami Bolesława, który za czasów II Rzeczypospolitej popierał Ligę Morską i Kolonialną, kreśląc przy tym wizje Polski jako nowej potęgi morskiej. Po roku 1939 ojciec Poety zakładał, że jeśli życie we Lwowie okaże się niemożliwe, będzie służył polskiej gospodarce właśnie na Pomorzu. Zbigniew pozostał jednak w Krakowie, gdzie nie tylko studiował (w biedzie, koledzy wspominali jego "patenty" na łatanie butów i tanie zakupy nadpsutych jabłek) lecz brał również udział w spotkaniach rozwiązanego w roku 1949 przez władze komunistyczne klubu dyskusyjnego Logofagów. Żartobliwie określał się jako "dojeżdżający z Krakowa gdańszczanin" (Nie zapowiadałem się na poetę, op.cit., s. 57). Do rodziców dołączył na stałe w r. 1947, rozpoczynając równocześnie pracę zawodową jako redaktor naczelny "Przeglądu kupieckiego". Pracował też w gdańskim radiu i w gdyńskim oddziale Narodowego Banku Polskiego.
Pisarz interesował się plastyką, pociągało go również aktorstwo, planował studia w Akademii Sztuk Pięknych i krakowskiej Szkole Teatralnej. Planów co prawda nie zrealizował, jednak sztuce i teatrowi pozostał wierny przez całe życie: pisał recenzje wystaw, eseje, szkicował napotkane dzieła sztuki, architekturę i pejzaże. Nie tylko przekładał i pisał własne dramaty oraz recenzje przedstawień, lecz nawet przygotował teatralną adaptację Kubusia Puchatka (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXIII).
Ostatecznie, zapewne idąc za radą i przykładem ojca, Herbert zdecydował się na rozpoczęcie studiów ekonomicznych. Wyniki egzaminów wstępnych uplasowały go w czołówce przyjętych na studia w Wyższej Szkole Handlowej w Krakowie (Akademia a od niedawna Uniwersytet Ekonomiczny). Studia ukończył po pięciu latach, uzyskując tytuł zawodowy magistra. Równolegle Herbert słuchał wykładów z filozofii, rozpoczął również kształcenie na Wydziale Prawa UJ. Studia prawnicze kontynuował na UMK w Toruniu (1947-1951) i na Uniwersytecie Warszawskim (1951-1952). W Toruniu był słuchaczem seminarium filozoficznego Henryka Elzenberga - swego najważniejszego mistrza a zarazem jednego z najwybitniejszych polskich filozofów.
W Sopocie Zbigniew Herbert angażuje się w życie literackie. W roku 1948 zostaje członkiem-kandydatem ZLP, a niebawem nawet kierownikiem biura jego oddziału w Gdańsku. Jednakże już w roku 1951, zatem wobec nasilającej się wręcz z dnia na dzień stalinizacji kultury i całego życia społecznego, Herbert zwraca legitymację członkowską Związku. Pisarz uzasadniał swą decyzję byciem bardzo zmęczonym ... jakoś wewnętrznie poszarpanym. Te akty przemocy i terroru wywołują u mnie gwałtowny protest, nie umiem już panować [nad sobą i nad sytuacją]. wolę być od tego z daleka (...) (Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości, Gdynia 2000, s. 41). Jednym z aktów przemocy i terroru, których świadkiem był Poeta była akcja "niszczenia kułaków", po której jedna z ofiar odebrała sobie życie (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXVI). Kontakty w środowisku literackim przyniosły nowe znajomości i przyjaźnie, m.in. z Ireną i Włodzimierzem Wnukami i Jerzym Zawieyskim. W tym samym czasie Herbert zakochał się w starszej od siebie o dziewięć lat sekretarce gdańskiego ZLP Halinie Misiołkowej, swej wielkiej miłości, z którą rozstał się w r. 1956 (Nie zapowiadałem się na poetę, op.cit., s. 59). W tych latach Pisarz odwiedza chętnie opactwo w Tyńcu, był również częstym gościem ośrodka dla niewidomych w Laskach prowadzonym przez bliskie mu m.in. za sprawą babki-tercjarki siostry franciszkanki. Halinie Misiołkowej ofiarował pierwszy własnoręcznie wykonany tomik wierszy. Podobnymi zbiorami Herbert obdarował w r. 1953 Tadeusza Chrzanowskiego, a w roku 1955 rodziców.
Coraz ważniejsze miejsce w życiu Zbigniewa zajmuje twórczość literacka, ciesząca się aprobatą bliskich. Jednym z pierwszych czytelników a zarazem krytyków wierszy jest Bolesław Herbert, doradzający synowi przed ukazaniem się Struny światła by jego debiut książkowy nie miał charakteru akademickiego i hermetycznego, by nie był skierowany wyłącznie do ciasnej grupy filozofów poezji, poszukiwaczy "nowych" zaskakujących wzruszeń i wrażeń, ... [lecz] aby znalazła się [w nim] również garść wierszy, które trafią do każdej wrażliwej na piękno duszy. (Zbigniew Herbert. Korespondencja rodzinna, opr. A. Kramkowska-Dąbrowska, Lublin 2008, s. 39). W tym samym czasie ukazuje się pierwszy opublikowany artykuł - Egzystencjalizm dla laików ("Tygodnik Wybrzeże" 35/1948). Debiutem poetyckim był druk wierszy Złoty środek, Pożegnanie września oraz Napis w wydawanym przez PAX piśmie Dziś i jutro (nr 37 z 17 września 1950). Herbert pisał po latach, że poezje co prawda przesłał do oceny, jednak publikacja miała miejsce bez jego zgody. Na łamach "Dziś i jutro" już nigdy nie opublikował żadnego tekstu (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXVIII).
Młody poeta interesował się filozofią, którą studiował na UW, chociaż szybko zniechęcił się panującą tam atmosferą ideologiczną i polityczną kształtowaną zwłaszcza przez Adama Schaffa. O poziomie wiedzy i zapale badawczym świadczy, to, że w roku 1957 Izydora Dąmbska zaproponowała Herbertowi stanowisko asystenta w Zakładzie Historii Filozofii UJ. Jednakże Poeta zdecydował się na swego rodzaju "freelancing", postanawiając jeszcze na początku l. 50 utrzymywać się z pióra, korekt, przekładów i streszczeń. Wszystkie te zajęcia nie zapewniały jednak stałego dochodu, zatem Herbert pracował jako młodszy ekonomista oraz jako chronometrysta i kalkulator w Inwalidzkiej Spółdzielni "Wspólna Sprawa". Ze spółdzielni przeniósł się na stanowisko ekonomisty-projektanta w Biurze Studiów i Projektów Przemysłu Torfowego.
Priorytetem było stale samokształcenie i pisanie: w l. 1949-1953 pod pseudonimami Patryk, Bolesław Hertyński i Stefan Martha Herbert publikuje szkice, recenzje i wiersze w związanych z Kościołem pismach "Słowo Powszechne", "Przegląd Powszechny" oraz w "Tygodniku Powszechnym" (m,.in. Do Apollina, Zobacz, O Troi, Dom, Uśnięcie NMP, Architektura). Po zamknięciu w r. 1953 redakcji "Tygodnika Powszechnego", rezygnuje z druku, dwadzieścia wierszy ukazuje się jedynie w wydanym w r. 1954 almanachu PAX-u ...w każdej chwili wybierać muszę... .
Zmiana klimatu
W roku 1955 Zbigniew Herbert znów wstępuje do ZLP, jednak już nie angażuje się w jego działalność, poprzestając na kontaktach z twórcami i środowiskami poza "oficjalnym nurtem" życia kulturalnego. Zaprzyjaźnia się m.in. z poznanym jeszcze podczas studiów w Toruniu Władysławem Walczykiewiczem, rówieśnikiem i Lwowianinem Leszkiem Elektorowiczem, Zygmuntem Kubiakiem, Leopoldem Tyrmandem i Zdzisławem Najderem, znanym Herbertowi ze wspomnianego już krakowskiego klubu Logofagów. Obaj uczestniczą m.in. w spływach kajakowych na Suwalszczyźnie. Herbert pozostaje też w stałym i bliskim kontakcie z kręgiem "Tygodnika Powszechnego", w tym z Jerzym Turowiczem, Tadeuszem Chrzanowskim, Januszem Odrowąż-Pieniążkiem, Stefanem Kisielewskim i Stanisławem Stommą. Poparcie Kisielewskiego sprawia, że zostaje zatrudniony jako kierownik administracyjny w Związku Kompozytorów Polskich. Właśnie w siedzibie tej instytucji poznaje w r. 1956 swą przyszłą żonę - Katarzynę Dzieduszycką. Pobiorą się dopiero po dwunastu latach, bo 29 marca 1968 roku w Paryżu.
Aż do roku 1956 Herbert pisze przede wszystkim "do szuflady", dzieląc się swą pracą jedynie podczas prywatnych spotkań, np. imienin kolegów. Również pierwszy wieczór autorski odbywa się podczas urządzonej z inicjatywy Leopolda Tyrmanda imprezy u dziennikarza sportowego Bohdana Tomaszewskiego. Po namowach jego uczestników Poeta decyduje się opublikować swoje utwory w "Życiu Literackim" i "Twórczości". W pierwszym czasopiśmie ukazuje się Stołek oraz Trzy studia na temat realizmu (nr 51 z 18 grudnia 1955, wraz z wierszami poetów bez debiutu książkowego: Stanisława Czycza, Jerzego Harasymowicza, Bohdana Drozdowskiego i Mirona Białoszewskiego). List polecający przygotował dla Herberta Jan Błoński (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXXI).
W czerwcu 1956 roku następuje debiut książkowy, długo zresztą wstrzymywany. Książka nosiła tytuł Struna światła, składało się na nią 39 wierszy. W roku 1957 wydano tom liryków i prozy poetyckiej Hermes, pies i gwiazda. Obie publikacje spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem krytyków, którzy uznali Hermesa... za owoc dojrzałego już talentu poetyckiego (ibidem, s. XXXI). W tym samym czasie Herbert zadebiutował jako dramaturg: we wrześniu 1956 roku ukazuje się Jaskinia filozofów ("Twórczość" 10/1956). W latach 1956-1961 powstają kolejne trzy utwory radiowe i sceniczne: Drugi pokój (1958), poemat dramatyczny Rekonstrukcja poety ("Więź" 11-12/1960) oraz Lalek ("Dialog" 1961 nr 12). Dorobek Herberta jako dramatopisarza pozostał niewielki - po roku 1961 Pisarz poświęcił się poezji. W l. 70 powstał jeszcze monodram radiowy Listy naszych czytelników oraz dramat Maja. W archiwum znaleziono kilka niepublikowanych słuchowisk (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXXI).
Wydostanie się z klatki
Badacze życia Zbigniewa Herberta przypisują przełomowe znaczenie wydarzeniom, które miały miejsce w roku 1958. Pisarz otrzymał wtedy stypendium Ministra Kultury i Sztuki w wysokości 100 dolarów. Dzięki temu mógł wyruszyć w pierwszą podróż zagraniczną do Francji przez Wiedeń. Z Francji udał się do Anglii i Włoch. Kolejne lata przynosiły krótsze i dłuższe podróże, nie tylko po Europie, przeplatane pobytami w PRL. Poeta odwiedził m.in. Austrię, RFN i Berlin Zachodni, Szkocję, Jugosławię, Węgry i Grecję. Biografowie wskazują na chronologię obejmującą lata: 1958-1960, 1963-1964, 1965-1970, 1975-1980 oraz 1986-1992. Ostatnią podróż w życiu, do Holandii, Herbert odbył w roku 1994. Wyjazdy były możliwe przede wszystkim za sprawą nagród literackich i stypendiów przyznawanych przez instytucje kulturalne i naukowe zza żelaznej kurtyny. Trzeba pamiętać, że nie były to wycieczki a tym bardziej "wczasy all inclusive". Herbert - nigdy nie przywiązujący wielkiej wagi do spraw finansowych i komfortu - nie baczył na warunki bytowe, zajmowało go poznawanie sztuki i kultury odwiedzanych krajów. Zwiedzał z zapałem muzea, kościoły i wystawy, oglądał przy tym nie tylko dzieła słynne, należące do curriculum wykształconego Europejczyka, lecz również zabytki mało lub wcale nie znane, jak choćby zagadkowy obraz Torrentiusa Martwa natura z wędzidłem. Stale czytał i to bardzo wiele, sam siebie określił, może nawiązując do klubu Logofagów - zatem "zjadaczy słów" - "pożeraczem książek", zatem "bibliofagiem". Biblioteki kochał jeszcze jako student, z pewnością naśladując postawę rozmiłowanego w książkach i lekturze ojca. Żona wspominała, że najważniejsze były muzea, księgarnie, biblioteki. Pierwsze, co robił (...) to odszukanie biblioteki. (...). Podróże z Herbertem były odkrywaniem. Chciał odkryć wszystko, wszystko co mógł zobaczyć i czego mógł dotknąć (Wierność. Wspomnienia o Zbigniewie Herbercie, red. A. Romaniuk, Warszawa 2014, s. 137). Szczególnie fascynowały go miejsca nieobecne w przewodnikach, niedostępne, czekające na odkrycie zatem w pewien sposób ezoteryczne i ekskluzywne. Był jak samotny wędrownik, poszukiwacz skarbów na które nie ma ceny (...) Jak mało kto umiał chłonąć atmosferę miejsc nowych jak i zagłębiać się w przeszłości (Korespondencja, red. M. Zagańczyk, Warszawa 2012, s. 165-166).
Jak zauważa Małgorzata Mikołajczak, Zbigniew Herbert nie był w żadnym razie "barbarzyńcą" w ogrodzie Europy. Przeciwnie - był znawcą kultury, poliglotą (znał m.in. angielski, niemiecki, rosyjski i łacinę), człowiekiem wszechstronnie oczytanym, po systematycznych studiach na trzech kierunkach. Oprócz tego wyróżniał się manierami, sposobem bycia i "angielskim" poczuciem humoru. Gustaw Herling-Grudziński scharakteryzował go lapidarnie lecz bardzo trafnie jako jednego z ostatnich przedstawicieli Renesansu (Wierność op.cit., s. 252). Oprócz kultury sensu stricto, nie tylko tzw. "kultury wysokiej" , Herberta pociągali ludzie, krajobrazy, środowisko (Herbert nieznany, op.cit., s. 51). Jeszcze w roku 1958, gdy po raz pierwszy gościł nad Sekwaną, nawiązał kontakty ze środowiskami emigracyjnymi skupionymi wokół "Kultury", przede wszystkim z Jerzym Giedroyciem i Zofią Hertz. Przyjaciółmi Herberta zostali wówczas Józef Czapski, Jan Lebenstein i Konstanty A. Jeleński. Z inicjatywy tego ostatniego zorganizowano ostatni dłuższy wyjazd Poety do Paryża w roku 1986, wyjazd - kurację, mającą chronić jego zdrowie psychiczne przed skutkami sytuacji politycznej w kraju.
Pierwsza podróż do Francji to również początek przyjaźni z Czesławem Miłoszem. Pisarze po raz pierwszy spotkali się w czerwcu 1958 roku, wzajemna fascynacja zaowocowała korespondencją oraz dedykacją właśnie Miłoszowi jednego z najdoskonalszych wierszy Herberta - Trenu Fortynbrasa. Zbigniew Herbert uważał Miłosza za najlepszego współczesnego poetę polskiego, jednak stale polemizował z jego poglądami, zwłaszcza co do patriotyzmu i oceny dziejów Polski. Deklarował, że często się ostro kłócimy, nie o kobiety czy pieniądze, lecz o sposób widzenia świata (Herber nieznany, op.cit., s. 199). Zerwanie nastąpiło właśnie po kłótni, która miała miejsce w roku 1968, w domu Johna i Bogdany Carpenterów w Berkeley. Chodziło oczywiście o sprawy narodowe: Miłosz miał prowokacyjnie stwierdzić, że trzeba przyłączyć Polskę do ZSRR. Poszła za tym gwałtowna reakcja Herberta. Relacje jeszcze bardziej popsuło wydanie przez Miłosza Roku myśliwego. Przyjaźń nie odżyła już nigdy.
Oprócz literatów, do grona przyjaciół Poety należeli też m.in. osiedli w Londynie Magdalena i Zbigniew Czajkowscy, u których Herbert mieszkał gdy gościł w Anglii. Właśnie z Czajkowskimi odbył wiele wypraw po Europie, odwiedzając wiele razy Grecję. Ich korespondencja ukazała się w roku 2000 jako "Kochane zwierzątka..." Listy Zbigniewa Herberta do przyjaciół - Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich.
W roku 1968 na zaproszenie Poetry Center Zbigniew Herbert gościł w USA jako autor wierszy przełożonych na angielski przez Czesława Miłosza i Petera Dale'a Scotta. W roku 1971 ponownie udał się za Atlantyk, tym razem jako visiting professor na California State College. Wykładał tam dramat i poezję europejską XIX i XX stulecia, pracując równolegle nad wierszami z tomu Pan Cogito, który ukaże się w roku 1974, już po powrocie Herberta do Polski. Dwa lata później znów występował w roli wykładowcy uniwersyteckiego, wygłaszając tym razem cykl wykładów monograficznych o współczesnej poezji europejskiej na Uniwersytecie Gdańskim. W roku 1974 Pisarz kupił mieszkanie w Warszawie przy ul. Promenady, jednak na stałe zamieszkał tam dopiero gdy był już poważnie chory.
Myśliciel i autorytet
Podczas pobytów w kraju Herbert przede wszystkim dopracowywał poszczególne teksty i - o ile pozwalała na to cenzura - publikował: w roku 1961, zatem po pierwszym wyjeździe, ukazał się tom wierszy Studium przedmiotu oraz sztuka Rekonstrukcja poety. W roku 1962 wydano zbiór esejów Barbarzyńca w ogrodzie, powstałych dzięki bezpośredniemu kontaktowi Pisarza z opisanymi w nich dziełami sztuki, zwłaszcza gotyckimi katedrami Francji i malowidłami z jaskini Lascaux. W roku 1969 ukazuje się tomik poezji Napis, w roku 1974 wspomniany już Pan Cogito, a dziewięć lat później Raport z oblężonego miasta. Ze względu na cenzurę jeszcze w Paryżu wychodzi Elegia na odejście (1990). Rovigo (1992), zbiór esejów Martwa natura z wędzidłem (1993) oraz Epilog burzy (1998) ukazują się już w kraju. Jak zaznacza Małgorzata Mikołajczak, spoglądając na dzieła wydane za życia Pisarza, jego dorobek jawi się jako dość skromny. Jednakże większość tekstów oraz bardzo bogata, prowadzona przez całe życie korespondencja zgromadzona w archiwum Herberta stały się znane dopiero post mortem.
W l. 1964-66 Poeta pracował wspólnie z Ireną i Tadeuszem Byrskimi jako kierownik literacki w prowadzonym przez tę parę Państwowym Teatrze im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim. W roku 1965 objął stanowisko kierownika działu poezji zagranicznej miesięcznika "Poezja". Pracując dla tego pisma zaprzyjaźnił się z należącym do jego redakcji Arturem Międzyrzeckim i jego żoną Julią Hartwig. Po wyrzuceniu z redakcji Międzyrzeckiego i Mariana Grześczaka w roku 1968 w geście solidarności zerwał współpracę z "Poezją".
W PRL Zbigniew Herbert stał się popularny jeszcze w latach 60. W kolejnym dziesięcioleciu cieszył się estymą m.in. w Niemczech Zachodnich, o czym świadczyły choćby wywiady prasowe i przekłady Dedeciusa, począwszy od Gedichte (1964). Jeszcze w roku 1961 Studencki Zjazd Kulturalny w Gdańsku obwołuje go "Księciem Poetów". W roku 1963 Herbert otrzymuje nagrodę Fundacji Kościelskich oraz nagrodę nowojorskiej Fundacji Alfreda Jurzykowskiego. Dwa lata później zostaje laureatem Międzynarodowej Nagrody im. Nikolausa Lemau, w roku 1973 otrzymuje Nagrodę im. Johanna Gottfrieda Herdera, zaś pięć lat później Nagrodę im. Francesca Petrarki.
W latach 70. Herbert staje się jednym z najważniejszych kontestatorów i krytyków polityki PZPR. Pisarz chętnie i odważnie angażował się w inicjatywy polityczne skierowane przeciwko polityce partyjnej: domagał się ułaskawienia skazanego na śmierć Jerzego Kowalczyka, podpisał się pod apelem o udostępnienie Polakom w ZSRR dorobku kultury polskiej (List 15), złożył podpis pod protestem intelektualistów przeciw proradzieckim zmianom w Konstytucji PRL (Memoriał 59), rozmaitymi gestami i wypowiedziami deklarował opór przeciwko politycznemu status quo realnego socjalizmu. Formą "miękkich" represji było objęcie zakazem druku w l. 1976-1980, również np. zbiór esejów o kulturze Hellady i dawnych cywilizacjach Labirynt nad morzem nie mógł doczekać się publikacji od złożenia go w wydawnictwie Czytelnik w r. 1973 aż do wycofania go przez autora w związku z wprowadzeniem stanu wojennego. Książka ukazała się dopiero w roku 2000.
Herbert zaangażował się również w działania NSZZ Solidarność, szybko stając się autorytetem i jednym z ideowych przywódców ruchu. W styczniu 1981 zostaje członkiem redakcji ukazującego się w "drugim obiegu" (zatem nielegalnie, bo poza cenzurą i bez zezwolenia) "Zapisu". Wcześniej przesyłał doń swe poezje gdy przebywał zagranicą. Po 13 grudnia 1981 roku w kościołach odbywały się jego wieczory autorskiej (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XXXVIII). Formą protestu wobec polityki PZPR i WRON była odmowa publikacji w pismach krajowych podlegających kontroli cenzury. W liście do Jerzego Turowicza Herbert deklarował, że po grudniu 1981 nie wyobraża sobie drukowania (...) Jest to tak silna odmowa, że nawet nie chcę wchodzi w to, czy mądre-li to czy głupie. (Korespondencja, red. T. Fiałkowski, Kraków 2005, s. 21).Nakładem paryskiego Instytutu Literackiego ukazuje się szósty tom poezji Raport z oblężonego miasta (1983), traktowany przez polskich czytelników przede wszystkim jako odzwierciedlenie doświadczeń i świadectwo lat stanu wojennego. Zbiór szybko stał się ważnym źródłem inspiracji środowisk opozycyjnych, do Raportu odwoływali się też zainteresowani sytuacją w PRL dziennikarze krajów zachodnich.
W roku 1984 Pisarz otrzymuje Nagrodę Solidarności, zostaje też uznany za poetę - patrona ruchu solidarnościowego oraz zasługującego na podziw bezkompromisowego pisarza, konsekwentnie sprzeciwiającego się komunistycznemu aparatowi i jego poplecznikom ze środowisk twórczych. Ważny, również w perspektywie negatywnej oceny przemian roku 1989, był wydany na łamach niezależnego pisma "Krytyka. Kwartalnik Polityczny" wywiad udzielony Adamowi Michnikowi Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd, z prądem płyną śmiecie. Zbigniew Herbert podkreślał w nim m.in. własną bezkompromisowość, mówił też o położeniu pisarzy w PRL. Jako jedno z najważniejszych zagrożeń kultury europejskiej wskazywał coraz silniejszy nihilizm, widząc w nim wroga kultury numer jeden, źródło "mocnego", destruktywnego relatywizmu, w myśl którego może być tak, może być inaczej, nic nie wiadomo, wszystko ... tu następuje ordynarne słowo. To jest nie tyle filozofia, ile stan duchowego rozkładu, zniewolenia (...) ale także zgoda na zadawanie cierpienia innym, bo i tak wszystko jest nicością (...) (Herbert nieznany, op.cit., s. 90-91).
Szczególnie głośny stał się wywiad Wypluć z siebie wszystko, który w roku 1985 przeprowadził z autorem Pana Cogito Jacek Trznadel. Herbert komentował sytuację w Polsce, bardzo surowo oceniając postępowanie literatów za czasów Bieruta i stalinizacji, wskazując przy tym konkretne nazwiska. Te same zarzuty Pisarz zawarł w opublikowanym w roku 1990 na łamach "Gazety Wyborczej" liście do Stanisława Barańczaka. Kreślił ponury lecz w zasadzie prawdziwy obraz "realnego socjalizmu", zarzucając godzącym się milcząco na PRL pisarzom obojętność wobec zła tak wielkiego jak antysemityzm, nędza mas, losy byłych żołnierzy i oficerów Armii Krajowej, torturowanych i mordowanych w położonym niedaleko od siedziby związków twórczych więzieniu rakowieckim, mord katyński. Pisał o historycznej winie pisarz i artystów, winie, której, co gorsza, nie są w stanie w żaden sposób odpokutować, nie chcą nawet po prostu przyznać się do błędu (Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, oprac. P. Kądziela, Warszawa 2001, s. 536, M. Mikołajczak, Wstęp, s. XL).
Od roku 1986 Herbert mieszkał na emigracji, w stolicy Francji. Ten najdłuższy, bo trwający aż sześć lat (1986-1992), pobyt na obczyźnie zakończył się już po przemianach roku 1989, a jego swoistym podsumowaniem było wydanie jeszcze w Instytucie Literackim w Paryżu tomu wierszy Elegia na odejście.
W państwie Okrągłego Stołu
Po sześciu latach spędzonych w przyznanym przez mera Paryża niewielkim mieszkaniu w dzielnicy emigrantów, Zbigniew Herbert powrócił w roku 1992 na stałe do kraju. Był wtedy poważnie chory, słabe (chyba od urodzenia) zdrowie stale obciążał papierosami, alkoholem i wysiłkami związanymi z pasją podróżowania. Swoją rolę odegrały zapewne nie sprzyjające odpoczynkowi zainteresowania, w tym ciągła praca umysłowa i lektury. Wyczerpanie fizyczne widać było już w l. 60, negatywny wpływ na organizm miały też przejścia polityczne związane z sytuacją w Polsce czasów Kiszczaka i Jaruzelskiego. Oprócz pociągającej za sobą częste hospitalizacje rozedmy płuc i wymagającej pod koniec podawania tlenu astmy, Poeta stale zmagał się z depresją, która dokuczała mu, jak podaje Katarzyna Herbert, już od roku 1967. Depresja pociągała za sobą nie tylko cierpienie oraz uciążliwe objawy takie jak stany lękowe i brak woli życia, lecz również niemoc twórczą (do tego właśnie zdają odwoływać się smutne miesiące niezapisane żadną notatką z wiersza Kalendarze Pana Cogito, którego bohater zna dobrze ciężar ślepych, wyblakłych kartek, zob. M. Mikołajczak, Wstęp,, s. XL-XLI). Mimo problemów ze zdrowiem, Herbert miał bardzo duży dystans tak do otoczenia jak i samego siebie. Towarzyszył temu talent komiczny i błyskotliwy dowcip, który Pisarz mistrzowsko łączył z największa powagą. Julia Hartwig wspominała, że żart [Poety] zawsze był pierwszej próby, a znał żartu odcieni tysiące, od lekkich jak piórko do boleśnie kąśliwych. (...) żart swobodny, ironiczny , sarkastyczny (Wierność..., op.cit., s. 181 oraz utwory Ostatni atak, Pal, Mikołajowi, Koniec albo Urwanie głowy).
Jeszcze na obczyźnie Herbert wstąpił do działającego nielegalnie od roku 1984 Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, skupiającego twórców, którzy nie zdecydowali się na powrót do reaktywowanego po stanie wojennym, kontrolowanego przez PZPR Związku Literatów Polskich. W l. 1990-1991 Pisarz był członkiem rady redakcyjnej niezależnego pisma "Nagłos", w roku 1992 złożył podpis pod broniącym rządu Jana Olszewskiego oświadczeniem czasopisma "Arka", tym samym dając świadectwo swej jednoznacznie antykomunistycznej i prolustracyjnej postawy. Skierował list otwarty do prezydenta USA domagając się udzielenia pomocy Kurdom, żądał rehabilitacji pułkownika Kuklińskiego i zaproszenia go do kraju z należnymi bohaterowi honorami. W tej sprawie zwrócił się do Lecha Wałęsy (1994). W roku 1995 pisał ponownie do prezydenta Stanów Zjednoczonych, tym razem wyrażają poparcie dla prezydenta niepodległej Czeczenii Dżochara Dudajewa. Na łamach "Rzeczpospolitej" i "Tygodnika Solidarność" ukazuje się jego publicystyka polityczna, Herbert udziela wywiadów, pisze felietony, list otwarte i satyryczne poezje, w tym będący komentarzem do dotyczącej domniemanej współpracy premiera Józefa Oleksego z KGB "sprawy Olina" wiersz Bezradność. W roku 1996 opublikował będący manifestem niezgody na sytuację panującą w kraju apel w obronie demokracji.
Zbigniew Herbert był mocno rozczarowany realiami politycznymi polskiej transformacji, de facto polskiego postkomunizmu. Uznawał, że mimo "demontażu" instytucji PRL i zmian prawnych, Polska nadal jest krajem nie w pełni suwerennym, wciąż poddanym wpływom elit politycznych b. ZSRR, III RP nazwał ironicznie kontynuacją PRL z ludzką twarzą. Spotykał się oczywiście z krytyką i to ostrą, podobnie w czasach komunistycznych pojawiały się nie tylko merytoryczne i wyważone polemiki, lecz i głosy dyskredytujące jego twórczość, szermujące zarzutami "nadmiernego" moralizowania, zideologizowania, zbędnego patosu (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XLIII). Prowokacją było utworzenie "Ligi Obrony Poezji Polskiej przez Zbigniewem Herbertem". Stale rosło jednak uznanie dla osiągnięć Twórcy, tak w Polsce jak i zagranicą (liczne przekłady i komentarze m.in. w Niemczech, na Węgrzech, we Włoszech i Wielkiej Brytanii).
Choć schorowany i krytykowany w kraju, zwłaszcza w drugiej połowie l. 90, Herbert wciąż dużo pisał , swe poglądy i przemyślenia ujmując zwłaszcza w formę eseju i poezję. W roku 1993 ukazał się tom apokryfów i szkiców Martwa natura z wędzidłem. Zmagający się z coraz gorszym zdrowiem (por. np. wiersze Pan Cogito. Aktualna pozycja duszy oraz Życiorys) Pisarz pracował też nad zbiorem opowieści i esejów mitologicznych, wydanych w roku 2001 pt. Król mrówek. Prywatna mitologia. Powstają wiersze ukazujące "innego Herberta", mówiące o chorobie, o ciele (tom Rovigo).
Przed śmiercią Pisarz zdążył jeszcze opracować Słowo na wieczór poetycki w Teatrze Narodowym 25 maja 1998 roku, w samym spotkaniu nie był w stanie uczestniczyć. Oprócz tego przygotował do publikacji dwie książki poetyckie: Epilog burzy oraz wybór osiemdziesięciu dziewięciu wierszy. 89 wierszy otwiera 17 utworów (związek z 17 września 1939), liczba "89" nawiązuje do roku upadku komunizmu, a tym samym odzyskania niepodległości po Jałcie, "czwartym rozbiorze" i dekadach dominacji ZSRR. Można powiedzieć, że to, co najważniejsze w swym dorobku twórczym Herbert podporządkował, zwłaszcza od strony kompozycji, najnowszym dziejom Polski (M. Mikołajczak, Wstęp, s. XLV). W Epilogu burzy odwołał się do dramatu Szekspira, projektując dialog między nim a swą książką. Mamy tu, podobnie jak w Burzy angielskiego pisarza, obraz "burzliwego życia" oraz teatralne zasłonięcie (ibidem). Jak pisze Jacek Łukasiewicz, powściągliwość nie pozwalała Herbertowi mówić o sprawach osobistych i intymnych. (....) Sztuka może je chronić, zaś one naprawdę mieszczą się w milczeniu. (J. Łukasiewicz, Herbert, Wrocław 2001, s. 233). Trzeba pamiętać, że Pisarz bardzo niechętnie zwierzał się komukolwiek, był bardzo powściągliwy i dyskretny, na swój temat wypowiadał się publicznie jedynie udzielając wywiadów, jednakże i te wyznania trzeba traktować z ostrożnością, tym bardziej że Herbert często wpisywał własną biografię w porządek wartości, który projektował w wierszach (M. Mikołajczak, Wstęp, s. VI, zob. też K. Dedecius, Uprawa filozofii. Zbigniew Herbert w poszukiwaniu tożsamości, tł. E. Feliksiak, [w:] Poznawanie Herberta, oprac. A. Franaszek, t. I, Kraków 1998).
Zbigniew Herbert zmarł w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie 28 lipca 1998 roku. Przyczyną śmierci była niewydolność oddechowa i przewlekła choroba oskrzeli. Pragnął spocząć w Lwowie, jednak jego pochowano go na Starych Powązkach w Warszawie.
Po roku 1998 wydobywane z archiwum Pisarza notatki, rękopisy i przeróżne dokumenty stały się wraz z bogatą korespondencją, niewyczerpanym na lata źródłem wiadomości, dostarczając materiałów "archeologom" biografii. Związki między życiorysem a legendą, w tym autokreacją poetycką to materia bardzo złożona, tym bardziej, że autor Pana Cogito zwykł stale ironizować, bawić się z rozmówcami i nakładać przeróżne maski. Mistyfikacjom nie było końca (...) a to jakiś telefon z absurdalnym pytaniem, a to gdy już nadeszła pora wyjazdów zagranicznych, niespodziewana postać zjawiająca się w śmiesznej masce (wspomnienia jednego z kolegów Herberta, Upór... op.cit. s. 6).
Nie ustają spory o postawę i poglądy polityczne Pisarza po roku 1989, jednak nie budzi wątpliwości, że Zbigniew Herbert jest jednym z najważniejszych pisarzy Europy XX stulecia, stawianym obok Rilkego, Eliota, Wystana Hugh Audena i Konstandinosa Kawafisa. Pośmiertnie odznaczono go Orderem Orła Białego, zaś na mocy uchwały Sejmu RP rok 2008 obchodzono jako Rok Zbigniewa Herberta. 27 października 2017 Sejm ogłosił również rok 2018 rokiem Pisarza, deklarując w uroczystej uchwale, że jest głęboko przekonany o wyjątkowym znaczeniu Jego twórczości. W roku 2010 z inicjatywy wdowy po Poecie powstała Fundacja im. Zbigniewa Herberta, sprawująca pieczę nad pozostawioną przezeń spuścizną, promująca twórczość oraz przyznająca od roku 2012 międzynarodową nagrodę literacką. Oprócz dziesiątek książek naukowych i setek artykułów, Pisarzowi poświęcono kilka filmów dokumentalnych, m.in. Obywatela Poetę oraz Potęgę smaku.
Kilka słów o twórczości Zbigniewa Herberta
Nie budzi wątpliwości, że swój światopogląd poetycki Zbigniew Herbert wywiódł z przeżytej katastrofy lat 1939-1945 (np. podobny do Z mojego domu Różewicza wiersz Dom). Marta Wyka pisze, że liryka autora Struny światła zapoczątkowała transformację poezji polskiej przypadającą na lata 50. XX wieku. Herberta z początku kojarzono z tradycją poezji lat 1918-1939 (np. Czechowicz) i pierwszej dekady po zakończeniu wojny, zw. z Tadeuszem Różewiczem, Mieczysławem Jastrunem i Czesławem Miłoszem. Jednakże Poeta szybko wypracował autorski język poetycki, łącząc awangardową oszczędność wyrazu z ważką problematyką moralną.
Zbigniew Herbert konsekwentnie uniezależnia człowieka od ignorujących kondycję ludzką, a co za tym idzie deformujących człowieczeństwo, mitów stałego i nie znającego końca postępu w każdej dziedzinie życia, również postępu duchowego będącego w istocie wykorzenieniem i wkroczeniem na obszar niszczącego każdą kulturę i tkankę społeczną nihilizmu. Stanisław Burkot zwraca uwagę na wiersz Naprzód pies ze zbioru Studium przedmiotu (1961). Pretekstem dla jego powstania było wysłanie na orbitę Ziemi Łajki. Budzący podziw na całym świecie sukces, będący jednym z kluczowych etapów podboju kosmosu a zarazem rywalizacji ideologicznej i technicznej między ZSRR a USA (ze stałą rozbudową arsenału atomowego i konwencjonalnego w tle), można określić jako kwintesencję zwycięstw cywilizacji XX stulecia, epitome nowoczesności. Przekroczenie granic wszechświata zdawało się być potwierdzeniem mitu awangardy, nie tylko w jego marksistowskiej wersji z partią jako prometejską elitą ludzkości. Rakiety i kosmodromy otwierały nowe możliwości "marszu w przyszłość,", jednak mity awangardowe wykorzeniały człowieka, odwracając go od przeszłości, jako obowiązek wskazywały aktywizm, poszukujący wskazówek w scjentyzmie i technokracji, mającej wskazywać cel i sens ludzkiego działania i istnienia. (por. S. Burkot, Literatura..., s. 158-9).
Herbert w wierszu Naprzód pies ów progresywistyczny światopogląd unieważnia, poddaje go znaczącej dyskredytacji: po dobrym psie, ścieżkę wśród czarnych traw wydepczą kolejne, "mało szlachetne", kojarzone z wadami moralnymi zwierzęta: świnia i osioł, za nimi będzie odważnie kroczył "nowy człowiek" albo już cyborg posthumanizmu XXI wieku, który żelazną ręką zdusi na szklanym czole krople strachu, dokonując aktu transgresji, oznajmiając z butą żę "był w kosmosie i Boga tam nie ma". W Naprzód pies Herbert, przepowiadając niejako współczesny post- i transhumanizm, wskazuje na utratę przez zdobywców kosmosu istoty człowieczeństwa, ich transformację w roboty (S. Burkot, op.cit., s. 161). Nie jest jasny telos ich aktywności i ciężkiej, heroiczne nieraz pracy (por. choćby rygorystyczne treningi astronautów, ryzykujących życie w czasie każdej misji nawet dziś, nie mówiąc o l. 60. XX wieku). Biała laska astronautów nawiguje nie w kierunku boskiego światła Logosu czy Olimpu, lecz w ciemny eter, pod stopami rozpościerają się jedynie ciemne trawy (ibidem). Herbert proponuje jednak remedium - nie przekreśla całkowicie marszu ku przyszłości, dopełnia go ideą powrotu, zabrania w podróż wartości będących dziedzictwem historii. Człowiek jest rzeczywiście sobą, rzeczywiście zachowuje swą tożsamość tylko jako podmiot definiowany przez trzy współistniejące kategorie: teraźniejszość, przeszłość i przyszłość (por. powstały w czasie okupacji niemieckiej wiersz Staffa Pierwsza przechadzka oraz Ocalenie Czesława Miłosza, jak zwraca uwagę S. Burkot, ibidem, dodając, że Miłosz z doświadczenia katastrofy wojny wywiódł swą historiozofię metafizyczną opartą na tezie, że to, co złe musi umrzeć, bowiem śmierć jest początkiem ocalenia, jest immanentną częścią jego porządku, a restytucja wartości przekazanych przez tradycję nie jest nigdy prostym powrotem, lecz zawsze stanowi ich nową interpretację).
Ani w wierszu Naprzód pies ani w innych utworach Zbigniew Herbert nie prowadził sporu z futuryzmem i estetyką awangard poetyckich, nie pytał, czy spotkanie człowieka współczesnego z przeszłością jest potrzebne. Odrzucał współczesne malarstwo i muzykę, swój świat budował przede wszystkim na wzorcach czerpanych z historii kultury, z przekazanego przez pokolenia nauczycieli na lekcjach łaciny dziedzictwa. Wiersze ukazujące się w l. 50. i 60. wyrażają już tę postawę, jednak wyraźnym początkiem nowej fazy twórczości jest Pan Cogito wydany w r. 1974. (S. Burkot, op.cit., s. 162). W poezji Herberta wiek XX został w całości unieważniony (...), współczesność podlega deprecjonującej ocenie przez przeszłość, przez dawne, zachowujące wartość postawy i mity. Stanowisko to, widoczne świetnie w Panu Cogito umacnia się pogłębia w kolejnych utworach (S. Burkot, op. cit., s. 267). Powstające w ostatniej dekadzie życia wiersze pożegnalne Zbigniewa Herberta, począwszy od zbioru Elegia na odejście z r. 1990 szyfrują wydarzenia współczesne w ciąg analogii kulturowych z licznymi odniesieniami do antyku, powstają tym samym parabole obrazujące dylematy moralne człowieka XX stulecia (S. Burkot, ibidem, s. 319). Poezja ta ma wymiar głównie intelektualny, cechuje się odwagą w podejmowaniu problemów i klasycystycznym umiarem. Za jej słabość można uznać tendencję do abstrakcji, oderwanie od zakorzenienia w realnym, konkretnym świecie dnia codziennego (w ten sposób, w opozycji do fascynacji światem realnym w poezji Miłosza: S. Burkot, ibidem).
Wobec przekazu tradycji i antycznego dziedzictwa
Jak pisze Małgorzata Mikołajczak, spory o istotę klasycyzmu Zbigniewa Herberta doczekały się własnej historii. Mamy tu do czynienia ze zróżnicowanymi stanowiskami i ujęciami badawczymi, a przede wszystkim z brakiem jednolitego rozumienia samego pojęcia "klasycyzmu" (W cieniu... ,s. 15-16). Definicja tego pojęcia jest z pewnością bardzo pojemna, można mówić o wielu odmianach czy formach klasycyzmu, a zatem pytając o Herberta należałoby pytać również: o którego klasyka i o który klasycyzm chodzi? (ibidem).
Klasyczność czy klasycyzm w sensie, zdaje się, najszerszym i zarazem najprostszym to tyle co rzetelność pisarska, to wizja artysty jako nauczyciela czytelników, rozwijającego ich wrażliwość, sposób patrzenia i myślenia. Klasycysta winien zatem odnajdywać możliwie najprostsze środki wyrazu problemów uniwersalnych (w ten sposób np. J.Z., Lichański, O klasyczności i romantyczności, s. 46 i 49 za: M. Mikołajczak, W cieniu..., s. 16). Klasycyzm można zdefiniować również jako przekonanie o istnieniu wiecznych wartości podobnych do idei platońskich, estetycznego kanonu nie podlegającego zmianie, a jedynie wciąż nowym, nie mogącym naruszyć jego istoty, interpretacjom i realizacjom w danym miejscu i czasie. Klasycyzm to zatem miara, harmonia i równowaga odzwierciedlone w tradycji (zwłaszcza tradycji antyku grecko-rzymskiego), do której należy stale odwoływać się i stale do niej wracać by żyć w niej i nią.
W Uciekinierze z Utopii Stanisław Barańczak charakteryzował Poetę jako "wiecznego dualistę", trwającego między rajem i wydziedziczeniem, odseparowanego od dziedzictwa a jednocześnie zakorzenionego w przeszłości. Barańczak uważał, że właśnie ten stan rozdarcia, nierozwiązalna sytuacja utkwienia między sprzecznościami sprawia, że wiersze Herberta są dramatyczne i oryginalne (M. Mikołajczak, W cieniu..., .s 17).
Jednakże, ukonstytuowana przez pamięć osobistą i rodzinną oraz formy grecko-rzymskie i chrześcijańskie arkadia nie jest wyłącznie jednym z dialektycznych biegunów. Liryka - córka pamięci (por. Życiorys z Hermesa, psa i gwiazdy) ma dla niej rolę o wiele ważniejszą: rolę punktu odniesienia (M. Mikołajczak, W cieniu..., s. 18). Zbigniew Herbert nigdy nie pogodził się z wygnaniem, wykorzenieniem fizycznym i utratą, jego arkadia to teren prywatny i pilnie strzeżony, stale obecny ponad hic et nunc podmiotu, ponad sprzecznościami (które są tym samym, wbrew heglistom i marksizmowi, względne, pomijalne). Wygnaniec z krainy Utopii wciąż pamięta i tęskni do świata "kamiennych tablic wartości (praw Mojżesza, Solona i XII Tablic?), szuka przestrzeni, która jest wolna od "śmierci Boga", od pandemicznego zwątpienia - choroby XX wieku (por. M. Mikołajczak, ibidem). Herbert, chociaż zanurzony w swej epoce, doświadczony "duchem czasu" i historią, cały czas szuka dystansu. Dźwiga co prawda doświadczenie schyłku kultury i cywilizacji (przynajmniej cywilizacji europejskiego modernizmu), dźwiga swe przeżycia i rany wojenne, żyje pod jarzmem komunizmu, jednakże pierwszeństwo ma u niego zawsze świat wartości (należą do nich również formy poetyckie), ich niewidzialne królestwo (ibidem; zob. też katalog tychże wartości: Edward Balcerzan, Poeta wśród ideologii artystycznych współczesności (Zbigniew Herbert) [w:] idem, Poezja polska w latach 1939-1965, cz. II, Warszawa 1988, s. 241-242).
Z wiarą w wartości które można określić jako absolutne albo elementarne wiąże się krytycyzm i autoironia Herberta, zaś podstawową reakcją "ja" nie jest rezygnacja i pogrążenie się w morzu dekadencji, lecz czynności twórcze, poiesis, zatem kulturotwórcze działanie w geście ocalenia (por. np. K. Dybciak, Ocalenie wartości w dziele Zbigniewa Herberta, "Akcent" 1989, nr 2, s. 27, za: M. Mikołajczak, W cieniu..., .s. 18-19). Już w Strunie światła podmiot liryczny to "mały stwórca" (Kłopoty małego stwórcy), zatem współpracownik "wielkiego demiurga", Boga Genesis, formującego świat, stawiającego tamę chaosowi. Wraz z nim poeta na nowo tworzy "porty kruchemu trwaniu" (Drży i faluje ze Struny światła). Wybory estetyczne mają znaczenie egzystencjalne, estetyka to podstawowy przedmiot rozważań i poszukiwań (M. Mikołajczak, ibidem, s. 19, zwracająca ponadto uwagę że Herbert - pod wpływem poglądów T.S. Eliota- uznaje, że nie ma możliwości "prostego", bezpośredniego powrotu do źródeł kultury europejskiej, na "jałowej ziemi" z odpadkami poematu , słowami, które wypadły z całości wyczerpały się "kształty oczywiste"; konieczne staje się poszukiwanie nowych czy też odnowionych form, nowych syntez, por. np. wiersze Do Apollina i Czerwoną chmurę ze Struny światła oraz Do Ryszarda Krynickiego - list).
Rafał Marek, 19.01.2022
Literatura:
Stanisław Burkot, Literatura polska 1939-2009, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010
Zbigniew Herbert, Ormiańska babcia, Herbert, Zeszyty Literackie 94 (2006), s. 114-116; https://www.ceeol.com/
Zbigniew Herbert, Współczesność historii, Zeszyty Literackie 86 (2004), s. 7-11; https://www.ceeol.
Małgorzata Mikołajczak, "W cieniu heksametru". Interpretacje wierszy Zbigniewa Herberta, Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra 2004.
Małgorzata Mikołajczak, Wstęp [w:] Zbigniew Herbert, Wybór poezji, BN I 331, Ossolineum, Wrocław 2018, s. V-CCLXXXII (stamtąd poszczególne cytaty z korespondencji i wspomnień).
Marta Wyka s.v. Zbigniew Herbert [w:] Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, PWN, Warszawa 2000, t. I, s. 219-220.