Zbigniew Herbert – biografia, wiersze, twórczość

Zbigniew Herbert (1924-1998), po­eta, pi­sarz i ese­ista, za­li­cza­ny do naj­wy­bit­niej­szych pi­sa­rzy pol­skich i eu­ro­pej­skich XX stu­le­cia.

Zbigniew Herbert - biografia krótka

Zbigniew Herbert przy­szedł na świat we Lwo­wie, w ro­dzi­nie in­te­li­genc­kiej wy­wo­dzą­cej się z Wiel­kiej Bry­ta­nii lub z Au­strii. Wie­lu krew­nych ze stro­ny ojca słu­ży­ło w Le­gio­nach i w ar­mii II Rze­czy­po­spo­li­tej. Przed ro­kiem 1939 Zbi­gniew Her­bert uczył się w lwow­skim Gim­na­zjum im. Ka­zi­mie­rza Wiel­kie­go, po za­ję­ciu mia­sta przez Rze­szę uczest­ni­czył w taj­nym na­ucza­niu, ma­tu­rę zdał w r. 1943. Być może ukoń­czył pod­ziem­ną szko­łę pod­cho­rą­żych Ar­mii Kra­jo­wej. W mar­cu roku 1944 ro­dzi­na prze­nio­sła się z ma­ją­ce­go wkrót­ce do­stać się na nowo pod pa­no­wa­nie ra­dziec­kie Lwo­wa do po­ło­żo­nych pod Kra­ko­wem Pro­szo­wic. Jesz­cze przed opusz­cze­niem ro­dzin­ne­go mia­sta Her­bert roz­po­czął stu­dia po­lo­ni­stycz­ne na za­kon­spi­ro­wa­nym Uni­wer­sy­te­cie Jana Ka­zi­mie­rza. W roku 1945 prze­pro­wa­dził się z Pro­szo­wic do Kra­ko­wa by roz­po­cząć stu­dia na Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych i Wy­dzia­le Pra­wa UJ. Do­stał się rów­nież do szko­ły ak­tor­skiej, jed­nak osta­tecz­nie nie kon­ty­nu­ował ani stu­diów ar­ty­stycz­nych ani ak­tor­skich, lecz ukoń­czył eko­no­mię na Aka­de­mii Han­dlo­wej w Kra­ko­wie (póź­niej Aka­de­mia , obec­nie Uni­wer­sy­tet Eko­no­micz­ny). Ro­dzi­na miesz­ka­ła wte­dy w So­po­cie, oj­ciec pra­co­wał przy od­bu­do­wie go­spo­dar­ki mor­skiej Pol­ski. Zbi­gniew prze­pro­wa­dził się tam jesz­cze pod­czas stu­diów w Kra­ko­wie, do­jeż­dża­jąc na uczel­nię. Stu­dia praw­ni­cze ukoń­czył w roku 1949 w To­ru­niu. W roku 1950 za­miesz­kał w War­sza­wie. Przez krót­ki czas na­le­żał do ZLP, jed­nak­że nie brał udzia­łu w ofi­cjal­nym ży­ciu li­te­rac­kim. Utrzy­my­wał się z do­ryw­czych zle­ceń pi­sar­skich i roz­ma­itych prac m.in. eks­pe­dien­ta i chro­no­me­tra­ży­sty. Nie­co bar­dziej ade­kwat­na do wy­kształ­ce­nia Pi­sa­rza była po­sa­da eko­no­mi­sty-pro­jek­tan­ta w Biu­rze Stu­diów i Pro­jek­tów Prze­my­słu Tor­fo­we­go. W roku 1956 Her­bert roz­po­czął pra­cę jako kie­row­nik ad­mi­ni­stra­cyj­ny w Związ­ku Kom­po­zy­to­rów Pol­skich. Tam po­znał swą przy­szłą żonę, Ka­ta­rzy­nę Dzie­du­szyc­ką. W grud­niu 1955 roku na ła­mach "Życia Li­te­rac­kie­go" uka­za­ły się wier­sze uzna­ne z cza­sem za jego ofi­cjal­ny de­biut po­etyc­ki.

Otrzy­ma­ne w roku 1958 sty­pen­dium pań­stwo­we po­zwo­li­ło na uzy­ska­nie pasz­por­tu i pierw­szą z licz­nych po­dró­ży za­gra­nicz­nych. W na­stęp­nych la­tach Pi­sarz od­wie­dzał m.in. Niem­cy, Wę­gry, Wło­chy, Fran­cję i Sta­ny Zjed­no­czo­ne. In­te­re­so­wa­ły go przede wszyst­kim za­byt­ki i ar­chi­tek­tu­ra, cze­go uni­kal­nym świa­dec­twem są set­ki ry­sun­ków po­zo­sta­wio­nych w sta­le to­wa­rzy­szą­cych Her­ber­to­wi szki­cow­ni­kach. De­biu­tem książ­ko­wym Po­ety był tom po­ezji Struna światła (1956). Dzię­ki "od­wil­ży" i de­sta­li­ni­za­cji za cza­sów Wła­dy­sła­wa Go­muł­ki szyb­ko uka­zał się ko­lej­ny zbiór po­ezji, bar­dzo do­brze przy­ję­ty przez re­cen­zen­tów Hermes, pies i gwiazda (1957). Czte­ry lata póź­niej wy­szło Studium przedmiotu, w roku 1969 Napis, a w 1974 Pan Cogito. Ze wzglę­du na kry­tycz­ny sto­su­nek do ko­mu­ni­zmu i władz PRL oraz sta­łe kon­tak­ty ze śro­do­wi­ska­mi emi­gra­cyj­ny­mi (m.in. Kulturą pa­ry­ską) w la­tach 1975- 1980 Her­bert był ob­ję­ty za­ka­zem dru­ku.

W grud­niu 1975 roku zło­żył pod­pis pod Memoriałem 59 sta­no­wią­cym pro­test wo­bec pla­no­wa­nym zmia­nom w Kon­sty­tu­cji PRL, m.in. wpro­wa­dze­niu za­pi­su o so­ju­szu z ZSRR. W la­tach 1975 - 1981 prze­by­wał za gra­ni­cą, po po­wro­cie do kra­ju zo­stał człon­kiem re­dak­cji uka­zu­ją­ce­go się poza kon­tro­lą cen­zu­ry "Za­pi­su". Już wcze­śniej zwią­zał się z So­li­dar­no­ścią, po roku 1989 jego tek­sty uka­zy­wa­ły się w "Ty­go­dni­ku So­li­dar­ność". Pod wpły­wem sta­nu wo­jen­ne­go po­wsta­ły wier­sze z tomu Raport z oblężonego Miasta (1983). Jesz­cze na emi­gra­cji, w Pa­ry­żu uka­za­ła się Elegia na odejście (1990). W roku 1992 Pi­sarz zde­cy­do­wał się na po­wrót do Pol­ski (na ob­czyź­nie prze­by­wał od roku 1986). W roku 1992 uka­zu­je się zbiór po­ezji Rovigo, zaś w 1998 Epilog burzy.

W III Rze­czy­po­spo­li­tej Po­eta żywo in­te­re­so­wał się ży­ciem po­li­tycz­nym. Swe po­glą­dy przed­sta­wiał w ese­jach, wy­wia­dach i pu­bli­cy­sty­ce. Szcze­gól­ne zna­cze­nie miał jego kry­tycz­ny sto­su­nek do prze­mian roku 1989, Okrą­głe­go Sto­łu i post­ko­mu­ni­zmu, apro­bo­wa­ne­go przez więk­szość elit i lu­dzi kul­tu­ry. Her­bert opo­wia­dał się rów­nież za kon­se­kwent­ną lu­stra­cją, w związ­ku z czym zde­cy­do­wa­nie sprze­ci­wiał się oba­le­niu ga­bi­ne­tu Jana Ol­szew­skie­go.

Zbi­gniew Her­bert zmarł w wie­ku 74 lat po dłu­gich zma­ga­niach z cho­ro­ba­mi ukła­du od­de­cho­we­go. Otrzy­mał licz­ne na­gro­dy li­te­rac­kie, m.in. Fun­da­cji Ko­ściel­skich (1963) oraz Na­gro­dę im. Got­t­frie­da Her­de­ra (Au­stria 1973). W dniu po­grze­bu zo­stał od­zna­czo­ny post mortem Or­de­rem Orła Bia­łe­go, jed­nak wdo­wa nie przy­ję­ła tego od­zna­cze­nia.

Ese­je Zbi­gnie­wa Her­ber­ta (Barbarzyńca w ogrodzie z r. 1962, Martwa natura z wędzidłem 1992, Labirynt nad morzem, druk wstrzy­my­wa­ny w PRL od lat 70., zbiór uka­zał się do­pie­ro w r. 2000), Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, (2001)) łą­czą prze­ni­kli­we in­ter­pre­ta­cje dzieł sztu­ki z ele­men­ta­mi re­por­ta­żu i ana­li­zą źró­deł hi­sto­rycz­nych. Moż­na w nich od­na­leźć rów­nież prze­my­śle­nia o po­li­ty­ce, na­tu­rze czło­wie­ka i me­cha­ni­zmach sztu­ki. Her­bert po­zo­sta­wił po so­bie rów­nież dra­ma­ty: Jaskinia filozofów z r. 1956, Drugi pokój (1958), Rekonstrukcja poety oraz Lalek (1960, 1961). Do­peł­nie­niem do­rob­ku Pi­sa­rza są prze­kła­dy wier­szy oraz ko­re­spon­den­cja, spo­śród któ­rej uka­za­ły się m.in. tomy obej­mu­ją­ce li­sty do Je­rze­go Za­wiey­skie­go (2002), fi­lo­zo­fa i mi­strza du­cho­we­go Her­ber­ta pro­fe­so­ra Hen­ry­ka El­zen­ber­ga (2002) oraz Je­rze­go Tu­ro­wi­cza (2005).

Twór­czość Zbi­gnie­wa Her­ber­ta do­cze­ka­ła się bar­dzo róż­nych, krań­co­wych nie­raz, ocen i in­ter­pre­ta­cji, po­cząw­szy od za­li­cza­nia jej do ka­te­go­rii aka­de­mi­zmu po­przez kla­sy­fi­ko­wa­nie przez pry­zmat kla­sy­cy­zmu lub neo­kla­sy­cy­zmu w du­chu Elio­ta aż po spro­wa­dza­nie jej do roli li tyl­ko ko­men­ta­rza wy­da­rzeń ze sce­ny po­li­tycz­nej, czy to PRL czy to Pol­ski po roku 1989. Trze­ba jed­nak pa­mię­tać, że Pi­sarz łą­czył w swych utwo­rach roz­ma­ite na­sta­wie­nia in­te­lek­tu­al­ne, jego po­ezja jest głę­bo­ko osa­dzo­na nie tyle w re­cy­po­wa­nych i od­twa­rza­nych sche­ma­tach i for­mach hi­sto­rycz­nych, lecz w bo­ga­tej tra­dy­cji grec­kiej, rzym­skiej i chrze­ści­jań­skiej. Mamy do czy­nie­nia z kon­fron­ta­cją trwa­łe­go, oce­nia­ne­go przez Her­ber­ta jako po­nad­cza­so­we, dzie­dzic­twa kul­tu­ro­we­go z do­świad­cze­niem czło­wie­ka "po ka­ta­stro­fie", czło­wie­ka XX wie­ku z jego tra­ge­dia­mi i roz­cza­ro­wa­nia­mi.

Mimo oso­bi­ste­go do­świad­cze­nia woj­ny i obu to­ta­li­ta­ry­zmów, Zbi­gniew Her­bert nie upra­wiał eska­pi­zmu, em­pa­tię i współ­czu­cie łą­czył z sa­mo­dy­scy­pli­ną, chwa­ląc przy tym war­to­ści ta­kie jak wier­ność wzglę­dem zmar­łych, pa­mięć o nie­obec­nych i mę­stwo. Sta­rał się zro­zu­mieć isto­tę kon­dy­cji ludz­kiej, zwłasz­cza sta­le to­wa­rzy­szą­cy jej ból, któ­re­go nie jest w sta­nie "znieść" ani uśmie­rzyć żad­na ide­olo­gia ani tak czy ina­czej ro­zu­mia­ny po­stęp na­uko­wy i spo­łecz­ny. Kon­se­kwent­nie sprze­ci­wiał się dok­try­nie ko­mu­ni­stycz­nej, ni­g­dy nie od­wo­ły­wał się do fi­lo­zo­fii mark­si­stow­skiej. Był su­ro­wym sę­dzią li­te­ra­tów, któ­rzy zde­cy­do­wa­li się na współ­pra­cę z PZPR, w ostat­niej de­ka­dzie PRL stał się dzię­ki swej bez­kom­pro­mi­so­wej po­sta­wie bar­dzo waż­nym au­to­ry­te­tem. Jego wier­sze funk­cjo­no­wa­ły jako cre­do pol­skiej in­te­li­gen­cji, zy­sku­jąc tym sa­mym trwa­łe miej­sce w świa­do­mo­ści spo­łecz­nej, w któ­rej są żywe do dziś.
Mi­strzow­skie sto­so­wa­nie iro­nii, zrów­no­wa­żo­na i na­kie­ro­wa­na na kon­takt z czy­tel­ni­kiem po­ety­ka wraz z po­słu­gi­wa­niem się li­ry­ką roli i ma­ski spra­wi­ły, że Her­bert stał się współ­twór­cą pol­skiej szko­ły po­ezji a wraz z tym zy­skał uzna­nie w USA i kra­jach eu­ro­pej­skich, zwłasz­cza Wiel­kiej Bry­ta­nii i Niem­czech Za­chod­nich.

Zbigniew Herbert: myśleć i mówić prawdę

Dom przed burzą

Zbigniew Bolesław Herbert uro­dził się 29 paź­dzier­ni­ka 1924 roku we Lwo­wie, chrzest przy­jął w ko­ście­le pod we­zwa­niem św. An­to­nie­go z Pa­dwy. Oj­ciec, Bo­le­sław Er­nest Ma­rian (1892-1963) był sy­nem urzęd­ni­ka lwow­skie­go ma­gi­stra­tu Jó­ze­fa Fran­cisz­ka Her­ber­ta i Ma­rii z Ba­ła­ba­nów. Bo­le­sław Her­bert był dok­to­rem pra­wa, pra­co­wał jako dy­rek­tor Ma­ło­pol­skie­go Ban­ku Ku­piec­kie­go, od roku 1937 zaj­mo­wał sta­no­wi­sko kie­row­ni­ka lwow­skie­go od­dzia­łu Po­znań­skie­go Kon­cer­nu To­wa­rzystw Ubez­pie­cze­nio­wych "We­sta". Po II woj­nie świa­to­wej przez krót­ki czas - do mo­men­tu od­su­nię­cia Eu­ge­niu­sza Kwiat­kow­skie­go przez PZPR - za­rzą­dzał dzia­łem fi­nan­so­wym Gdań­skiej Dy­rek­cji Od­bu­do­wy w So­po­cie oraz Fun­du­szem Wy­rów­naw­czym Ro­bot­ni­ków Por­to­wych w Gdań­sku. Pra­co­wał rów­nież jako rad­ca praw­ny, wy­kła­dow­ca na Po­li­tech­ni­ce Gdań­skiej oraz na­uczy­ciel w li­ceum eko­no­micz­nym. Mat­ka, Ma­ria z Ka­nia­ków (1900-1980), była jed­ną z je­de­na­ścior­ga dzie­ci urzęd­ni­ka Jó­ze­fa Ka­nia­ka i Chri­sti­ne Le­nius, wy­wo­dzą­cej się za­pew­ne z ro­dzi­ny ko­lo­ni­stów nie­miec­kich. Ma­ria Her­bert ukoń­czy­ła se­mi­na­rium na­uczy­ciel­skie we Lwo­wie, jed­nak w za­wo­dzie pra­co­wa­ła bar­dzo krót­ko. Jesz­cze jako pan­na była za­trud­nio­na w stwo­rzo­nym w celu usu­wa­nia skut­ków I woj­ny świa­to­wej w by­łym za­bo­rze au­striac­kim Kra­jo­wym Urzę­dzie Od­bu­do­wy, na­stęp­nie zaj­mo­wa­ła się dzieć­mi i pro­wa­dzi­ła dom.

Zbi­gniew Her­bert miał dwo­je ro­dzeń­stwa: sio­strę Ha­li­nę (1923-2017), le­kar­kę, żonę le­ka­rza Ta­de­usza Żebrow­skie­go, oraz bra­ta Bo­le­sła­wa Ja­nu­sza, zwa­ne­go Ja­nusz­kiem (1931-1943), uwa­ża­ne­go w ro­dzi­nie za naj­bar­dziej uzdol­nio­ne­go. Dziec­ko zmar­ło w wie­ku 12 lat na nie­zdia­gno­zo­wa­ne w porę za­pa­le­nie wy­rost­ka ro­bacz­ko­we­go. Her­ber­to­wie zma­ga­li się z tra­ge­dią przez dłuż­szy czas, moc­no odej­ście Ja­nusz­ka prze­żył Zbi­gniew. Po­eta wska­zy­wał wła­śnie to wy­da­rze­nie jako de­cy­du­ją­ce o wy­bo­rze dro­gi ży­cio­wej. W li­ście do Je­rze­go Za­wiey­skie­go pi­sał: Byłem wówczas autorem dwóch wierszy, z których jeden, poemat na wzór "Statku pijanego" uważałem za genialny. Wiedziałem, że by uratować brata, trzeba poświęcić coś, co ma się najlepszego. Spaliłem wiersze i poprzysiągłem, że nie będę nigdy pisał. Mały umarł mi na rękach. (...). [U]marł, więc mogłem już zostać lichym poetą (Korespondencja 1949-1967, oprac. J. Łuka­sie­wicz, P. Ką­dzie­la, War­sza­wa 2002, s. 48). Krót­ko przed śmier­cią, w jed­nym z ostat­nich wy­wia­dów, okre­ślił dzie­ciń­stwo jako właściwie początek mitologii, ojciec - Zeus, babcia - dobrotliwe bóstwo pośredniczące. Jeszcze do tego mama - Afrodyta. (Nie zapowiadałem się na poetę, "Odra" 9/​2008, s. 54).

Zbi­gniew Her­bert opo­wia­dał, że ro­dzi­na ojca po­cho­dzi­ła z An­glii, zaś do Ga­li­cji przy­by­ła przez Au­strię w koń­cu XVIII lub na po­cząt­ku XIX wie­ku, osie­dla­jąc się w jej sto­li­cy - Lwo­wie. Sio­strze­niec Po­ety, Ra­fał Żebrow­ski, wska­zu­je jed­nak, że po­cho­dze­nie z An­glii jest dość wąt­pli­we, sam opo­wia­da się za au­striac­ki­mi ko­rze­nia­mi ro­dzi­ny, któ­ra mia­ła przy­wę­dro­wać do Pol­ski przez Cze­chy. Tak czy ina­czej, nie bu­dzi wąt­pli­wo­ści że Her­ber­to­wie szyb­ko ule­gli grun­tow­nej po­lo­ni­za­cji, sta­jąc się ro­dem in­te­li­genc­kim pie­lę­gnu­ją­cym tra­dy­cje pa­trio­tycz­ne. Pi­sarz opi­sy­wał ojca jako legionistę i patriotę, jakbyśmy mieszkali tu [ tj. we Lwowie i w Polsce] od Rzepichy i Piasta. Rów­no­cze­śnie w ro­dzi­nie ce­nio­no a może i ota­cza­no swo­istym kul­tem au­to­no­mię Ga­li­cji pod ber­łem Habs­bur­gów oraz po­stać Fran­cisz­ka Jó­ze­fa- "do­bro­tli­we­go ce­sa­rza", na któ­re­go cześć dzia­dek Zbi­gnie­wa otrzy­mał imio­na Jó­zef Fran­ci­szek (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XVI). We Lwo­wie miesz­ka­li ko­lej­no w czte­rech ka­mie­ni­cach: przy Łycza­kow­skiej, Tar­now­skie­go, Pie­kar­skiej i na Obo­zo­wej. Wa­ka­cje spę­dza­li w let­nim domu wznie­sio­nym w po­ło­żo­nych pod Lwo­wem Brzu­cho­wi­cach. We Lwo­wie była dobra atmosfera międzyludzka, bo polatywał nad nim duch tolerancji, bardziej wyczuwalny niż w centralnej Polsce (Herbert nieznany. Rozmowy, oprac. H. Cit­ko, War­sza­wa 2008, s. 208).

Jako mło­dy czło­wiek Bo­le­sław Her­bert na­le­żał do I Bry­ga­dy Le­gio­nów Pol­skich, ze służ­by mu­siał zre­zy­gno­wać ze wzglę­du na złe zdro­wie. W Le­gio­nach słu­żył rów­nież jego brat, Mie­czy­sław. Pod sztan­da­ra­mi Habs­bur­gów wal­czył ku­zyn ojca Pi­sa­rza, Ma­rian Her­bert, któ­ry w roku 1918 wstą­pił do Woj­ska Pol­skie­go.W jego sze­re­gach do­słu­żył się stop­nia ge­ne­ra­ła w sta­nie spo­czyn­ku. Naj­star­szy syn Ma­ria­na Her­ber­ta słu­żył wzo­rem ojca w ar­mii au­striac­kiej, po­legł na fron­cie jako mło­dy ofi­cer. Dru­gi z jego po­tom­ków, Edward Fran­ci­szek, do­wo­dził pod­czas Kam­pa­nii Wrze­śnio­wej szwa­dro­nem pan­cer­nym wcho­dzą­cym w skład Kra­kow­skiej Bry­ga­dy Ka­wa­le­rii. Ran­ny, tra­fił do szpi­ta­la, na­stęp­nie aresz­to­wa­ło go NKWD. Osa­dzo­ny w Ko­ziel­sku, za­gi­nął, dzie­ląc za­pew­ne los ofiar Ka­ty­nia. Zbi­gniew Her­bert de­dy­ko­wał mu wiersz Guziki. Po­eta do śmier­ci ce­nił ro­dzin­ne wzor­ce żoł­nier­skie, o czym świad­czy np. hu­mo­ry­stycz­ne przy­wo­ły­wa­nie tra­dy­cji hu­zar­skiej po­przez opa­try­wa­nie ko­re­spon­den­cji zie­lo­ną pie­czę­cią, ty­tu­łu­ją­cą jej au­to­ra puł­kow­ni­kiem - "Do­wód­cą Kró­lew­skiej Sa­mo­dziel­nej Bry­ga­dy Hu­za­rów Śmier­ci" (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XVI).

Duży wpływ na Po­etę mia­ła "or­miań­ska bab­cia" Ma­ria z Ba­ła­ba­nów, Ormianka o ślicznych uszach i pięknej skórze. Na­le­ża­ła do świec­kiej czę­ści za­ko­nu fran­cisz­kań­skie­go czy­li ter­cja­rzy. W od­róż­nie­niu od in­te­re­su­ją­ce­go się co praw­da ży­ciem re­li­gij­nym, lecz nie­prak­ty­ku­ją­ce­go Bo­le­sła­wa, gor­li­wie prak­ty­ko­wa­ła re­li­gię ka­to­lic­ką. Wła­śnie jej po­stę­po­wa­nie i men­tal­ność zbu­do­wa­ły ka­non za­sad, któ­ry­mi Po­eta kie­ro­wał się przez całe ży­cie. (zob. np. Katarzyna Herbert: Jak zaśniesz to koniec. Wywiad. rozm. J. Suf­f­czyń­ski, ma­ga­zyn „Kontakt” 17/2011, w któ­rym wdo­wa po Pi­sa­rzu za­uwa­ża, że jego bab­ka miała szaloną intuicję i porozumienie między nimi było ogromne. Kiedy się poznaliśmy, i później podobnie, Herbert wciąż się na nią powoływał: „bo babcia by tak zrobiła”. (...) [P]rzejął po niej wzory postępowania. Na przykład kiedy po wejściu Niemców do Lwowa powstało tam getto, wchodził do niego kilka razy, aby przemycić fałszywe dokumenty. Kogoś ze znajomych w ten sposób uratował. Nie lubił jednak o tym mówić. Jego babcia by tak postąpiła.").

Za­pew­ne to wła­śnie po­stać Ma­rii z Ba­ła­ba­nów spra­wi­ła, że w po­ezji Her­ber­ta po­ja­wia­ją się wciąż motywy franciszkańskie, z jej po­sta­cią naj­pew­niej zwią­za­ne jest też szcze­gól­ne na­bo­żeń­stwo Pi­sa­rza do św. An­to­nie­go Pa­dew­skie­go - jed­ne­go z naj­sław­niej­szych Bra­ci Mniej­szych. (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XVII). Kształ­ce­niem mło­de­go Zbi­gnie­wa zaj­mo­wał się jed­nak przede wszyst­kim oj­ciec - oczy­ta­ny hu­ma­ni­sta za­in­te­re­so­wa­ny sztu­ką i li­te­ra­tu­rą, łą­czą­cy szcze­ry pa­trio­tyzm z ra­cjo­na­li­zmem, nie­chęt­ny eg­zal­ta­cji. Syn okre­ślał go jako pozytywistę, organizatora, [którego] gniewał brud i nieporządek, jed­nak oj­ciec skrywał w sobie artystę, poetę (Her­bert nie­zna­ny..., op.cit., s. 58). Za­trud­niał na­uczy­ciel­ki gry na pia­ni­nie i nie­miec­kie­go, urzą­dzał też dla swych dzie­ci "se­mi­na­ria hu­ma­ni­stycz­ne" pod­czas któ­rych np. opo­wia­dał im Odyseję (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XVIII). Pra­wie cała ko­re­spon­den­cja z sy­nem, pro­wa­dzo­na gdy po "re­pa­tria­cji" w r. 1945 prze­by­wał w So­po­cie, za­wie­ra wzmian­ki o ko­lej­nych za­ku­pach ksią­żek ma­ją­cych sta­no­wić bazę dla wy­po­ży­czal­ni, któ­rą Bo­le­sław Her­bert za­mie­rzał za­ło­żyć i pro­wa­dzić. (ibidem).

W l. 1931-1935 Zbi­gniew uczył się w Pu­blicz­nej Po­wszech­nej Szko­le Mę­skiej nr 2 pod we­zwa­niem św. An­to­nie­go, jed­nak ostat­nią kla­sę szko­ły pod­sta­wo­wej ukoń­czył w Szko­le Po­wszech­nej im. Ma­rii Ko­nop­nic­kiej. Na­ukę kon­ty­nu­ował w VIII Pań­stwo­wym Gim­na­zjum im. Kró­la Ka­zi­mie­rza Wiel­kie­go, szko­le o na­chy­le­niu głów­nie ma­te­ma­tycz­nym i przy­rod­ni­czym. Być może wśród na­uczy­cie­li tej wła­śnie szko­ły zna­lazł się pro­to­typ Pana od przyrody. Her­bert naj­le­piej za­pa­mię­tał jed­nak ła­cin­ni­ka Grze­go­rza Ja­sil­kow­skie­go "Grze­sia", któ­re­go spor­tre­to­wał w ese­ju Lekcja łaciny. Wła­śnie tam za­pi­sał zna­mien­ne sło­wa: Pracowaliśmy w pocie czoła. Zbliżała się pora owocobrania: w następnym roku [szkolnym - zatem we wrześniu 1939] mieliśmy przejść do poezji Katullusa i Horacego. Ale wtedy wkroczyli barbarzyńcy. (Labirynt nad morzem, War­sza­wa 2000, s. 196).

Ruchy wojsk

We wrze­śniu 1939 roku Zbi­gniew Her­bert był czter­na­sto­let­nim chłop­cem. Po za­ję­ciu Lwo­wa przez ZSRR gim­na­zjum sta­ło się dzie­się­cio­let­nią szko­łą na wzór so­wiec­ki, w miej­sce ła­ci­ny i re­li­gii roz­po­czę­to na­ukę ro­syj­skie­go i ukra­iń­skie­go. W tym cza­sie do­szło do pierw­sze­go aktu opo­ru po­li­tycz­ne­go - jak po­da­je żona ko­le­gi z lat szkol­nych Pi­sa­rza Zdzi­sła­wa Ru­zie­wi­cza Ja­dwi­ga, ucznio­wie pod­pa­li­li wi­szą­cy na bocz­nej ścia­nie kla­sy por­tret Ław­ren­ti­ja Be­rii. Ra­fał Żebrow­ski po­da­je al­ter­na­tyw­ne wer­sje an­ty­ko­mu­ni­stycz­ne­go in­cy­den­tu, za naj­bar­dziej praw­do­po­dob­ne uzna­jąc na­pi­sa­nie na ta­bli­cy an­ty­bol­sze­wic­kie­go wier­szy­ka. In­cy­dent nie po­cią­gnął za sobą kon­se­kwen­cji poza na­ga­ną udzie­lo­ną przez roz­trop­ną dy­rek­tor szko­ły (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XIX-XX).

W związ­ku z za­ję­ciem Lwo­wa przez Rze­szę dal­sze kształ­ce­nie od­by­wa­ło się na taj­nych kom­ple­tach, na któ­rych Her­bert zdał ma­tu­rę w roku 1943 lub na po­cząt­ku 1944. Jesz­cze przed opusz­cze­niem Lwo­wa roz­po­czął taj­ne stu­dia po­lo­ni­stycz­ne, słu­cha­jąc wy­kła­dów Ma­rii Dłu­skiej i Ste­fa­nii Skwar­czyń­skiej. Pod oku­pa­cją nie­miec­ką pra­co­wał jako sprze­daw­ca w skle­pie me­ta­lo­wym, do­dat­ko­wy do­chód uzy­ski­wał jako tzw. "kar­mi­ciel wszy" w In­sty­tu­cie Ba­dań nad Ty­fu­sem Pla­mi­stym i Wi­ru­sa­mi pro­wa­dzo­nym przez pro­fe­so­ra Ru­dol­fa We­igla. Rów­nież po za­koń­cze­niu woj­ny Her­bert - sta­le w złej sy­tu­acji fi­nan­so­wej - "do­ra­biał so­bie" od­płat­nym od­da­wa­niem krwi (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp...,, s. XX).

Po­stać Zbi­gnie­wa Her­ber­ta ukształ­to­wał w za­sa­dzie Lwów - mia­sto nie tyl­ko dzie­ciń­stwa, lecz rów­nież mło­do­ści. To tam mia­ło miej­sce "za­wa­le­nie się świa­ta" po Wrze­śniu 1939 r. (Herbert nieznany, s. 77). We Lwo­wie miał też miej­sce wy­pa­dek - zła­ma­nie nogi pod­czas sa­mot­nej wy­pra­wy na nar­ty zimą roku 1941 lub 42. Po­wi­kła­nia spra­wi­ły, że na no­dze po­zo­sta­ła bli­zna, zaś Her­bert uty­kał do koń­ca ży­cia, po­dob­nie jak po­stać z wier­sza O dwu nogach Pana Cogito, któ­ra idzie przez świat, zataczając się lekko. Pi­sarz opu­ścił swo­je mia­sto z sio­strą i ro­dzi­ca­mi 22 mar­ca 1944. Miał wte­dy dzie­więt­na­ście lat. Kil­ka mie­się­cy póź­niej roz­pocz­nie się Ak­cja Bu­rza, a Lwów zaj­mą woj­ska ra­dziec­kie. NKWD aresz­tu­je ofi­ce­rów Ar­mii Kra­jo­wej gdy już nie będą po­trzeb­ni w wal­ce z We­hr­mach­tem.

Po uciecz­ce Her­ber­to­wie za­miesz­ka­li w Pro­szo­wi­cach, po­ło­żo­nych pod bę­dą­cym jesz­cze przez nie­speł­na rok sto­li­cą Ge­ne­ral­ne­go Gu­ber­na­tor­stwa Kra­ko­wem. Żyli w dość cięż­kich wa­run­kach, jed­nak Zbi­gniew nie tra­cił mło­dzień­cze­go opty­mi­zmu, z za­pa­łem przy­go­to­wy­wał się do eg­za­mi­nów na stu­dia (w per­spek­ty­wie upad­ku wła­dzy nie­miec­kiej i otwar­cia na nowo szkół wyż­szych?). Do wspo­mnia­ne­go już w kon­tek­ście por­tre­tu Be­rii Zdzi­sła­wa Ru­zie­wi­cza, z któ­rym Po­eta utrzy­my­wał kon­takt aż do jego śmier­ci w r. 1997, pi­sał: Przyjacielu, szaleję! Dzieje się to z następujących przyczyn: a). ponieważ jest wiosna b). ponieważ jestem młody (...) Stałem się wściekłym narkomanem życia. (...) Przeczekać burzę, niedługo tęcze! (Upór i trwanie. Wspomnienia o Zbigniewie Herbercie, red. K. Szczyp­ka, Wro­cław 2000, s. 59).

O Lwo­wie i bo­le­snym do­świad­cze­niu uciecz­ki pa­mię­tał przez całe ży­cie, co noc sta­wał boso przed za­trza­śnię­tą bra­mą swe­go mia­sta. Do­świad­czyw­szy re­aliów wła­dzy ra­dziec­kiej - rów­nież tej sprzy­mie­rzo­nej tak­tycz­nie z na­zi­zmem prze­ciw "pań­skiej Pol­sce", wy­gna­ny ze swe­go domu, ni­g­dy nie za­ak­cep­to­wał sy­tu­acji Pol­ski ani po roku 1945 ("czwar­ty roz­biór Pol­ski") ani po ostro prze­zeń kry­ty­ko­wa­nej i uzna­nej za post­ko­mu­ni­stycz­ną fa­sa­dę trans­for­ma­cji ustro­jo­wej roku 1989. Cza­sy lwow­skie to rów­nież ju­we­ni­lia, oprócz spa­lo­ne­go jako ofia­ra za zdro­wie bra­ta po­ema­tu po­dob­ne­go do Stat­ku pi­ja­ne­go, rów­nież wska­zy­wa­ny przez sa­me­go Her­ber­ta jako po­czą­tek twór­czo­ści wiersz Dwie kro­ple. In­spi­ra­cją dla tego utwo­ru mia­ło być za­pa­mię­ta­ne przez mło­de­go Zbi­gnie­wa pod­czas uciecz­ki do schro­nu w cza­sie cięż­kie­go bom­bar­do­wa­nia ca­łu­ją­cej się pary mło­dych lu­dzi. Co praw­da rę­ko­pis Dwóch kro­pli nosi datę 21 paź­dzier­ni­ka 1949, jed­nak moż­na przy­pusz­czać że sam po­mysł po­ja­wił się wła­śnie jesz­cze we Lwo­wie (zob. zw. M. An­to­niuk, Otwie­ra­nie gło­su. Stu­dium o wcze­snej twór­czo­ści Zbi­gnie­wa Her­ber­ta (do roku 1957), Kra­ków 2009, s. 32-33 za: M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXI).

Za­pew­ne już po opusz­cze­niu Lwo­wa, a jesz­cze w Pro­szo­wi­cach, na kil­ka mie­się­cy przed za­koń­cze­niem dzia­łań wo­jen­nych w Ma­ło­pol­sce, Her­bert na­wią­zał kon­takt z pod­zie­miem nie­pod­le­gło­ścio­wym. Wą­tek kon­spi­ra­cji jest jed­nak jed­ną z ta­jem­ni­czych kart bio­gra­fii Pi­sa­rza, któ­ry su­ge­ro­wał swe związ­ki z AK a na­wet wstą­pie­nie w jej sze­re­gi jesz­cze we Lwo­wie. Mia­ły o tym świad­czyć wy­po­wie­dzi Lesz­ka Elek­to­ro­wi­cza i Sta­ni­sła­wa M. Ge­bhar­da (zob. M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXIII oraz Upór i trwa­nie, op.cit., s. 18). Asumpt do spe­ku­la­cji o nie­zna­nych epi­zo­dach z okre­su wo­jen­ne­go dała wzmian­ka w wier­szu O dwu no­gach Pana Co­gi­to o ta­jem­ni­czej bliź­nie, owal­nej, bla­do­ró­żo­wej, sro­mot­nej pa­miąt­ce uciecz­ki (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XX). Na­gły wy­jazd do Kra­ko­wa na po­cząt­ku roku 1945 może wska­zy­wać na ze­rwa­nie i to na­głe współ­pra­cy z kon­spi­ra­cją roz­po­czę­tej w Pro­szo­wi­cach (M. Mi­ko­łaj­czak, ibi­dem ze zwró­ce­niem uwa­gi na nie­wy­da­ne za ży­cia Her­ber­ta opo­wia­da­nie Fu­te­rał albo Ko­niec wrze­śnia oraz wy­po­wiedź o zbio­rze opo­wia­dań "z prze­żyć par­ty­zanc­ko-kon­spi­ra­cyj­nych" pt. Nie­wy­pał, Her­bert nie­zna­ny, op.cit., s. 103). O ile wie­my, ba­da­cze nie zna­leź­li (jesz­cze?) do­wo­dów przy­na­leż­no­ści Pi­sa­rza do Ar­mii Kra­jo­wej lub współ­pra­cy z pod­zie­miem po za­koń­cze­niu woj­ny. Moż­na za­tem mó­wić je­dy­nie o he­ro­icz­nej le­gen­dzie, któ­rej to­wa­rzy­szy na­wią­zu­ją­ca do ro­man­tycz­ne­go ide­ału po­ety mi­to­lo­gi­za­cja wzo­rem Ju­liu­sza Sło­wac­kie­go i Mic­kie­wi­cza - wiesz­czów, któ­rzy nie wzię­li udzia­łu w wal­ce zbroj­nej, lecz swym ta­len­tem spła­ca­li dług wzglę­dem Oj­czy­zny (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXV).

Modus vivendi po nowym rozbiorze

W maju roku 1945 ro­dzi­na Her­ber­tów zna­la­zła się w So­po­cie - mie­ście zwią­za­nym z sym­pa­tia­mi Bo­le­sła­wa, któ­ry za cza­sów II Rze­czy­po­spo­li­tej po­pie­rał Ligę Mor­ską i Ko­lo­nial­ną, kre­śląc przy tym wi­zje Pol­ski jako no­wej po­tę­gi mor­skiej. Po roku 1939 oj­ciec Po­ety za­kła­dał, że je­śli ży­cie we Lwo­wie oka­że się nie­moż­li­we, bę­dzie słu­żył pol­skiej go­spo­dar­ce wła­śnie na Po­mo­rzu. Zbi­gniew po­zo­stał jed­nak w Kra­ko­wie, gdzie nie tyl­ko stu­dio­wał (w bie­dzie, ko­le­dzy wspo­mi­na­li jego "pa­ten­ty" na ła­ta­nie bu­tów i ta­nie za­ku­py nad­psu­tych ja­błek) lecz brał rów­nież udział w spo­tka­niach roz­wią­za­ne­go w roku 1949 przez wła­dze ko­mu­ni­stycz­ne klu­bu dys­ku­syj­ne­go Lo­go­fa­gów. Żar­to­bli­wie okre­ślał się jako "do­jeż­dża­ją­cy z Kra­ko­wa gdańsz­cza­nin" (Nie za­po­wia­da­łem się na po­etę, op.cit., s. 57). Do ro­dzi­ców do­łą­czył na sta­łe w r. 1947, roz­po­czy­na­jąc rów­no­cze­śnie pra­cę za­wo­do­wą jako re­dak­tor na­czel­ny "Prze­glą­du ku­piec­kie­go". Pra­co­wał też w gdań­skim ra­diu i w gdyń­skim od­dzia­le Na­ro­do­we­go Ban­ku Pol­skie­go.

Pi­sarz in­te­re­so­wał się pla­sty­ką, po­cią­ga­ło go rów­nież ak­tor­stwo, pla­no­wał stu­dia w Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych i kra­kow­skiej Szko­le Te­atral­nej. Pla­nów co praw­da nie zre­ali­zo­wał, jed­nak sztu­ce i te­atro­wi po­zo­stał wier­ny przez całe ży­cie: pi­sał re­cen­zje wy­staw, ese­je, szki­co­wał na­po­tka­ne dzie­ła sztu­ki, ar­chi­tek­tu­rę i pej­za­że. Nie tyl­ko prze­kła­dał i pi­sał wła­sne dra­ma­ty oraz re­cen­zje przed­sta­wień, lecz na­wet przy­go­to­wał te­atral­ną ad­ap­ta­cję Kubusia Puchatka (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXIII).

Osta­tecz­nie, za­pew­ne idąc za radą i przy­kła­dem ojca, Her­bert zde­cy­do­wał się na roz­po­czę­cie stu­diów eko­no­micz­nych. Wy­ni­ki eg­za­mi­nów wstęp­nych upla­so­wa­ły go w czo­łów­ce przy­ję­tych na stu­dia w Wyż­szej Szko­le Han­dlo­wej w Kra­ko­wie (Aka­de­mia a od nie­daw­na Uni­wer­sy­tet Eko­no­micz­ny). Stu­dia ukoń­czył po pię­ciu la­tach, uzy­sku­jąc ty­tuł za­wo­do­wy ma­gi­stra. Rów­no­le­gle Her­bert słu­chał wy­kła­dów z fi­lo­zo­fii, roz­po­czął rów­nież kształ­ce­nie na Wy­dzia­le Pra­wa UJ. Stu­dia praw­ni­cze kon­ty­nu­ował na UMK w To­ru­niu (1947-1951) i na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim (1951-1952). W To­ru­niu był słu­cha­czem se­mi­na­rium fi­lo­zo­ficz­ne­go Hen­ry­ka El­zen­ber­ga - swe­go naj­waż­niej­sze­go mi­strza a za­ra­zem jed­ne­go z naj­wy­bit­niej­szych pol­skich fi­lo­zo­fów.

W So­po­cie Zbi­gniew Her­bert an­ga­żu­je się w ży­cie li­te­rac­kie. W roku 1948 zo­sta­je człon­kiem-kan­dy­da­tem ZLP, a nie­ba­wem na­wet kie­row­ni­kiem biu­ra jego od­dzia­łu w Gdań­sku. Jed­nak­że już w roku 1951, za­tem wo­bec na­si­la­ją­cej się wręcz z dnia na dzień sta­li­ni­za­cji kul­tu­ry i ca­łe­go ży­cia spo­łecz­ne­go, Her­bert zwra­ca le­gi­ty­ma­cję człon­kow­ską Związ­ku. Pi­sarz uza­sad­niał swą de­cy­zję by­ciem bardzo zmęczonym ... jakoś wewnętrznie poszarpanym. Te akty przemocy i terroru wywołują u mnie gwałtowny protest, nie umiem już panować [nad sobą i nad sytuacją]. wolę być od tego z daleka (...) (Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości, Gdy­nia 2000, s. 41). Jed­nym z aktów przemocy i terroru, któ­rych świad­kiem był Po­eta była ak­cja "nisz­cze­nia ku­ła­ków", po któ­rej jed­na z ofiar ode­bra­ła so­bie ży­cie (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXVI). Kon­tak­ty w śro­do­wi­sku li­te­rac­kim przy­nio­sły nowe zna­jo­mo­ści i przy­jaź­nie, m.in. z Ire­ną i Wło­dzi­mie­rzem Wnu­ka­mi i Je­rzym Za­wiey­skim. W tym sa­mym cza­sie Her­bert za­ko­chał się w star­szej od sie­bie o dzie­więć lat se­kre­tar­ce gdań­skie­go ZLP Ha­li­nie Mi­sioł­ko­wej, swej wiel­kiej mi­ło­ści, z któ­rą roz­stał się w r. 1956 (Nie zapowiadałem się na poetę, op.cit., s. 59). W tych la­tach Pi­sarz od­wie­dza chęt­nie opac­two w Tyń­cu, był rów­nież czę­stym go­ściem ośrod­ka dla nie­wi­do­mych w La­skach pro­wa­dzo­nym przez bli­skie mu m.in. za spra­wą bab­ki-ter­cjar­ki sio­stry fran­cisz­kan­ki. Ha­li­nie Mi­sioł­ko­wej ofia­ro­wał pierw­szy wła­sno­ręcz­nie wy­ko­na­ny to­mik wier­szy. Po­dob­ny­mi zbio­ra­mi Her­bert ob­da­ro­wał w r. 1953 Ta­de­usza Chrza­now­skie­go, a w roku 1955 ro­dzi­ców.

Co­raz waż­niej­sze miej­sce w ży­ciu Zbi­gnie­wa zaj­mu­je twór­czość li­te­rac­ka, cie­szą­ca się apro­ba­tą bli­skich. Jed­nym z pierw­szych czy­tel­ni­ków a za­ra­zem kry­ty­ków wier­szy jest Bo­le­sław Her­bert, do­ra­dza­ją­cy sy­no­wi przed uka­za­niem się Struny światła by jego de­biut książ­ko­wy nie miał cha­rak­te­ru aka­de­mic­kie­go i her­me­tycz­ne­go, by nie był skie­ro­wa­ny wy­łącz­nie do ciasnej grupy filozofów poezji, poszukiwaczy "nowych" zaskakujących wzruszeń i wrażeń, ... [lecz] aby znalazła się [w nim] również garść wierszy, które trafią do każdej wrażliwej na piękno duszy. (Zbigniew Herbert. Korespondencja rodzinna, opr. A. Kram­kow­ska-Dą­brow­ska, Lu­blin 2008, s. 39). W tym sa­mym cza­sie uka­zu­je się pierw­szy opu­bli­ko­wa­ny ar­ty­kuł - Egzystencjalizm dla laików ("Ty­go­dnik Wy­brze­że" 35/​1948). De­biu­tem po­etyc­kim był druk wier­szy Złoty środek, Pożegnanie września oraz Napis w wy­da­wa­nym przez PAX pi­śmie Dziś i jutro (nr 37 z 17 wrze­śnia 1950). Her­bert pi­sał po la­tach, że po­ezje co praw­da prze­słał do oce­ny, jed­nak pu­bli­ka­cja mia­ła miej­sce bez jego zgo­dy. Na ła­mach "Dziś i ju­tro" już ni­g­dy nie opu­bli­ko­wał żad­ne­go tek­stu (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXVIII).

Mło­dy po­eta in­te­re­so­wał się fi­lo­zo­fią, któ­rą stu­dio­wał na UW, cho­ciaż szyb­ko znie­chę­cił się pa­nu­ją­cą tam at­mos­fe­rą ide­olo­gicz­ną i po­li­tycz­ną kształ­to­wa­ną zwłasz­cza przez Ada­ma Schaf­fa. O po­zio­mie wie­dzy i za­pa­le ba­daw­czym świad­czy, to, że w roku 1957 Izy­do­ra Dąmb­ska za­pro­po­no­wa­ła Her­ber­to­wi sta­no­wi­sko asy­sten­ta w Za­kła­dzie Hi­sto­rii Fi­lo­zo­fii UJ. Jed­nak­że Po­eta zde­cy­do­wał się na swe­go ro­dza­ju "fre­elan­cing", po­sta­na­wia­jąc jesz­cze na po­cząt­ku l. 50 utrzy­my­wać się z pió­ra, ko­rekt, prze­kła­dów i stresz­czeń. Wszyst­kie te za­ję­cia nie za­pew­nia­ły jed­nak sta­łe­go do­cho­du, za­tem Her­bert pra­co­wał jako młod­szy eko­no­mi­sta oraz jako chro­no­me­try­sta i kal­ku­la­tor w In­wa­lidz­kiej Spół­dziel­ni "Wspól­na Spra­wa". Ze spół­dziel­ni prze­niósł się na sta­no­wi­sko eko­no­mi­sty-pro­jek­tan­ta w Biu­rze Stu­diów i Pro­jek­tów Prze­my­słu Tor­fo­we­go.

Prio­ry­te­tem było sta­le sa­mo­kształ­ce­nie i pi­sa­nie: w l. 1949-1953 pod pseu­do­ni­ma­mi Pa­tryk, Bo­le­sław Her­tyń­ski i Ste­fan Mar­tha Her­bert pu­bli­ku­je szki­ce, re­cen­zje i wier­sze w zwią­za­nych z Ko­ścio­łem pi­smach "Sło­wo Po­wszech­ne", "Prze­gląd Po­wszech­ny" oraz w "Ty­go­dni­ku Po­wszech­nym" (m,.in. Do Apollina, Zobacz, O Troi, Dom, Uśnięcie NMP, Architektura). Po za­mknię­ciu w r. 1953 re­dak­cji "Ty­go­dni­ka Po­wszech­ne­go", re­zy­gnu­je z dru­ku, dwa­dzie­ścia wier­szy uka­zu­je się je­dy­nie w wy­da­nym w r. 1954 al­ma­na­chu PAX-u ...w każdej chwili wybierać muszę... .

Zmiana klimatu

W roku 1955 Zbi­gniew Her­bert znów wstę­pu­je do ZLP, jed­nak już nie an­ga­żu­je się w jego dzia­łal­ność, po­prze­sta­jąc na kon­tak­tach z twór­ca­mi i śro­do­wi­ska­mi poza "ofi­cjal­nym nur­tem" ży­cia kul­tu­ral­ne­go. Za­przy­jaź­nia się m.in. z po­zna­nym jesz­cze pod­czas stu­diów w To­ru­niu Wła­dy­sła­wem Wal­czy­kie­wi­czem, ró­wie­śni­kiem i Lwo­wia­ni­nem Lesz­kiem Elek­to­ro­wi­czem, Zyg­mun­tem Ku­bia­kiem, Leopoldem Tyrmandem i Zdzi­sła­wem Naj­de­rem, zna­nym Her­ber­to­wi ze wspo­mnia­ne­go już kra­kow­skie­go klu­bu Lo­go­fa­gów. Obaj uczest­ni­czą m.in. w spły­wach ka­ja­ko­wych na Su­walsz­czyź­nie. Her­bert po­zo­sta­je też w sta­łym i bli­skim kon­tak­cie z krę­giem "Ty­go­dni­ka Po­wszech­ne­go", w tym z Je­rzym Tu­ro­wi­czem, Ta­de­uszem Chrza­now­skim, Ja­nu­szem Od­ro­wąż-Pie­niąż­kiem, Ste­fa­nem Ki­sie­lew­skim i Sta­ni­sła­wem Stom­mą. Po­par­cie Ki­sie­lew­skie­go spra­wia, że zo­sta­je za­trud­nio­ny jako kie­row­nik ad­mi­ni­stra­cyj­ny w Związ­ku Kom­po­zy­to­rów Pol­skich. Wła­śnie w sie­dzi­bie tej in­sty­tu­cji po­zna­je w r. 1956 swą przy­szłą żonę - Ka­ta­rzy­nę Dzie­du­szyc­ką. Po­bio­rą się do­pie­ro po dwu­na­stu la­tach, bo 29 mar­ca 1968 roku w Pa­ry­żu.

Aż do roku 1956 Her­bert pi­sze przede wszyst­kim "do szu­fla­dy", dzie­ląc się swą pra­cą je­dy­nie pod­czas pry­wat­nych spo­tkań, np. imie­nin ko­le­gów. Rów­nież pierw­szy wie­czór au­tor­ski od­by­wa się pod­czas urzą­dzo­nej z ini­cja­ty­wy Le­opol­da Tyr­man­da im­pre­zy u dzien­ni­ka­rza spor­to­we­go Boh­da­na To­ma­szew­skie­go. Po na­mo­wach jego uczest­ni­ków Po­eta de­cy­du­je się opu­bli­ko­wać swo­je utwo­ry w "Życiu Li­te­rac­kim" i "Twór­czo­ści". W pierw­szym cza­so­pi­śmie uka­zu­je się Stołek oraz Trzy studia na temat realizmu (nr 51 z 18 grud­nia 1955, wraz z wier­sza­mi po­etów bez de­biu­tu książ­ko­we­go: Sta­ni­sła­wa Czy­cza, Je­rze­go Ha­ra­sy­mo­wi­cza, Boh­da­na Droz­dow­skie­go i Mi­ro­na Bia­ło­szew­skie­go). List po­le­ca­ją­cy przy­go­to­wał dla Her­ber­ta Jan Błoń­ski (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXXI).

W czerw­cu 1956 roku na­stę­pu­je de­biut książ­ko­wy, dłu­go zresz­tą wstrzy­my­wa­ny. Książ­ka no­si­ła ty­tuł Struna światła, skła­da­ło się na nią 39 wier­szy. W roku 1957 wy­da­no tom li­ry­ków i pro­zy po­etyc­kiej Hermes, pies i gwiazda. Obie pu­bli­ka­cje spo­tka­ły się z bar­dzo do­brym przy­ję­ciem kry­ty­ków, któ­rzy uzna­li Hermesa... za owoc doj­rza­łe­go już ta­len­tu po­etyc­kie­go (ibidem, s. XXXI). W tym sa­mym cza­sie Her­bert za­de­biu­to­wał jako dra­ma­turg: we wrze­śniu 1956 roku uka­zu­je się Jaskinia filozofów ("Twórczość" 10/1956). W la­tach 1956-1961 po­wsta­ją ko­lej­ne trzy utwo­ry ra­dio­we i sce­nicz­ne: Drugi pokój (1958), po­emat dra­ma­tycz­ny Rekonstrukcja poety ("Więź" 11-12/​1960) oraz Lalek ("Dialog" 1961 nr 12). Doro­bek Her­ber­ta jako dra­ma­to­pi­sa­rza po­zo­stał nie­wiel­ki - po roku 1961 Pi­sarz po­świę­cił się po­ezji. W l. 70 po­wstał jesz­cze mo­no­dram ra­dio­wy Listy naszych czytelników oraz dra­mat Maja. W ar­chi­wum zna­le­zio­no kil­ka nie­pu­bli­ko­wa­nych słu­cho­wisk (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXXI).

Wydostanie się z klatki

Ba­da­cze ży­cia Zbi­gnie­wa Her­ber­ta przy­pi­su­ją prze­ło­mo­we zna­cze­nie wy­da­rze­niom, któ­re mia­ły miej­sce w roku 1958. Pi­sarz otrzy­mał wte­dy sty­pen­dium Mi­ni­stra Kul­tu­ry i Sztu­ki w wy­so­ko­ści 100 do­la­rów. Dzię­ki temu mógł wy­ru­szyć w pierw­szą po­dróż za­gra­nicz­ną do Fran­cji przez Wie­deń. Z Fran­cji udał się do An­glii i Włoch. Ko­lej­ne lata przy­no­si­ły krót­sze i dłuż­sze po­dró­że, nie tyl­ko po Eu­ro­pie, prze­pla­ta­ne po­by­ta­mi w PRL. Po­eta od­wie­dził m.in. Au­strię, RFN i Ber­lin Za­chod­ni, Szko­cję, Ju­go­sła­wię, Wę­gry i Gre­cję. Bio­gra­fo­wie wska­zu­ją na chro­no­lo­gię obej­mu­ją­cą lata: 1958-1960, 1963-1964, 1965-1970, 1975-1980 oraz 1986-1992. Ostat­nią po­dróż w ży­ciu, do Ho­lan­dii, Her­bert od­był w roku 1994. Wy­jaz­dy były moż­li­we przede wszyst­kim za spra­wą na­gród li­te­rac­kich i sty­pen­diów przy­zna­wa­nych przez in­sty­tu­cje kul­tu­ral­ne i na­uko­we zza że­la­znej kur­ty­ny. Trze­ba pa­mię­tać, że nie były to wy­ciecz­ki a tym bar­dziej "wcza­sy all inclusive". Her­bert - ni­g­dy nie przy­wią­zu­ją­cy wiel­kiej wagi do spraw fi­nan­so­wych i kom­for­tu - nie ba­czył na wa­run­ki by­to­we, zaj­mo­wa­ło go po­zna­wa­nie sztu­ki i kul­tu­ry od­wie­dza­nych kra­jów. Zwie­dzał z za­pa­łem mu­zea, ko­ścio­ły i wy­sta­wy, oglą­dał przy tym nie tyl­ko dzie­ła słyn­ne, na­le­żą­ce do curriculum wy­kształ­co­ne­go Eu­ro­pej­czy­ka, lecz rów­nież za­byt­ki mało lub wca­le nie zna­ne, jak choć­by za­gad­ko­wy ob­raz Tor­ren­tiu­sa Martwa natura z wędzidłem. Sta­le czy­tał i to bar­dzo wie­le, sam sie­bie okre­ślił, może na­wią­zu­jąc do klu­bu Lo­go­fa­gów - za­tem "zja­da­czy słów" - "po­że­ra­czem ksią­żek", za­tem "bi­blio­fa­giem". Bi­blio­te­ki ko­chał jesz­cze jako stu­dent, z pew­no­ścią na­śla­du­jąc po­sta­wę roz­mi­ło­wa­ne­go w książ­kach i lek­tu­rze ojca. Żona wspo­mi­na­ła, że najważniejsze były muzea, księgarnie, biblioteki. Pierwsze, co robił (...) to odszukanie biblioteki. (...). Podróże z Herbertem były odkrywaniem. Chciał odkryć wszystko, wszystko co mógł zobaczyć i czego mógł dotknąć (Wierność. Wspomnienia o Zbigniewie Herbercie, red. A. Ro­ma­niuk, War­sza­wa 2014, s. 137). Szcze­gól­nie fa­scy­no­wa­ły go miej­sca nie­obec­ne w prze­wod­ni­kach, nie­do­stęp­ne, cze­ka­ją­ce na od­kry­cie za­tem w pe­wien spo­sób ezo­te­rycz­ne i eks­klu­zyw­ne. Był jak samotny wędrownik, poszukiwacz skarbów na które nie ma ceny (...) Jak mało kto umiał chłonąć atmosferę miejsc nowych jak i zagłębiać się w przeszłości (Korespondencja, red. M. Za­gań­czyk, War­sza­wa 2012, s. 165-166).

Jak za­uwa­ża Mał­go­rza­ta Mi­ko­łaj­czak, Zbi­gniew Her­bert nie był w żad­nym ra­zie "bar­ba­rzyń­cą" w ogro­dzie Eu­ro­py. Prze­ciw­nie - był znaw­cą kul­tu­ry, po­li­glo­tą (znał m.in. an­giel­ski, nie­miec­ki, ro­syj­ski i ła­ci­nę), czło­wie­kiem wszech­stron­nie oczy­ta­nym, po sys­te­ma­tycz­nych stu­diach na trzech kie­run­kach. Oprócz tego wy­róż­niał się ma­nie­ra­mi, spo­so­bem by­cia i "an­giel­skim" po­czu­ciem hu­mo­ru. Gustaw Herling-Grudziński scha­rak­te­ry­zo­wał go la­pi­dar­nie lecz bar­dzo traf­nie jako jednego z ostatnich przedstawicieli Renesansu (Wierność op.cit., s. 252). Oprócz kul­tu­ry sensu stricto, nie tyl­ko tzw. "kul­tu­ry wy­so­kiej" , Her­ber­ta po­cią­ga­li lu­dzie, kra­jo­bra­zy, środowisko (Herbert nieznany, op.cit., s. 51). Jesz­cze w roku 1958, gdy po raz pierw­szy go­ścił nad Se­kwa­ną, na­wią­zał kon­tak­ty ze śro­do­wi­ska­mi emi­gra­cyj­ny­mi sku­pio­ny­mi wo­kół "Kul­tu­ry", przede wszyst­kim z Je­rzym Gie­droy­ciem i Zo­fią Hertz. Przy­ja­ciół­mi Her­ber­ta zo­sta­li wów­czas Jó­zef Czap­ski, Jan Le­ben­ste­in i Kon­stan­ty A. Je­leń­ski. Z ini­cja­ty­wy tego ostat­nie­go zor­ga­ni­zo­wa­no ostat­ni dłuż­szy wy­jazd Po­ety do Pa­ry­ża w roku 1986, wy­jazd - ku­ra­cję, ma­ją­cą chro­nić jego zdro­wie psy­chicz­ne przed skut­ka­mi sy­tu­acji po­li­tycz­nej w kra­ju.

Pierw­sza po­dróż do Fran­cji to rów­nież po­czą­tek przy­jaź­ni z Czesławem Miłoszem. Pi­sa­rze po raz pierw­szy spo­tka­li się w czerw­cu 1958 roku, wza­jem­na fa­scy­na­cja za­owo­co­wa­ła ko­re­spon­den­cją oraz de­dy­ka­cją wła­śnie Mi­ło­szo­wi jed­ne­go z naj­do­sko­nal­szych wier­szy Her­ber­ta - Trenu Fortynbrasa. Zbi­gniew Her­bert uwa­żał Mi­ło­sza za naj­lep­sze­go współ­cze­sne­go po­etę pol­skie­go, jed­nak sta­le po­le­mi­zo­wał z jego po­glą­da­mi, zwłasz­cza co do pa­trio­ty­zmu i oce­ny dzie­jów Pol­ski. De­kla­ro­wał, że często się ostro kłócimy, nie o kobiety czy pieniądze, lecz o sposób widzenia świata (Herber nieznany, op.cit., s. 199). Ze­rwa­nie na­stą­pi­ło wła­śnie po kłót­ni, któ­ra mia­ła miej­sce w roku 1968, w domu Joh­na i Bog­da­ny Car­pen­te­rów w Ber­ke­ley. Cho­dzi­ło oczy­wi­ście o spra­wy na­ro­do­we: Mi­łosz miał pro­wo­ka­cyj­nie stwier­dzić, że trze­ba przy­łą­czyć Pol­skę do ZSRR. Po­szła za tym gwał­tow­na re­ak­cja Her­ber­ta. Re­la­cje jesz­cze bar­dziej po­psu­ło wy­da­nie przez Mi­ło­sza Roku myśliwego. Przy­jaźń nie od­ży­ła już ni­g­dy.

Oprócz li­te­ra­tów, do gro­na przy­ja­ciół Po­ety na­le­że­li też m.in. osie­dli w Lon­dy­nie Mag­da­le­na i Zbi­gniew Czaj­kow­scy, u któ­rych Her­bert miesz­kał gdy go­ścił w An­glii. Wła­śnie z Czaj­kow­ski­mi od­był wie­le wy­praw po Eu­ro­pie, od­wie­dza­jąc wie­le razy Gre­cję. Ich ko­re­spon­den­cja uka­za­ła się w roku 2000 jako "Kochane zwierzątka..." Listy Zbigniewa Herberta do przyjaciół - Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich.

W roku 1968 na za­pro­sze­nie Po­etry Cen­ter Zbi­gniew Her­bert go­ścił w USA jako au­tor wier­szy prze­ło­żo­nych na an­giel­ski przez Cze­sła­wa Mi­ło­sza i Pe­te­ra Da­le­'a Scot­ta. W roku 1971 po­now­nie udał się za Atlan­tyk, tym ra­zem jako visiting professor na Ca­li­for­nia Sta­te Col­le­ge. Wy­kła­dał tam dra­mat i po­ezję eu­ro­pej­ską XIX i XX stu­le­cia, pra­cu­jąc rów­no­le­gle nad wier­sza­mi z tomu Pan Cogito, któ­ry uka­że się w roku 1974, już po po­wro­cie Her­ber­ta do Pol­ski. Dwa lata póź­niej znów wy­stę­po­wał w roli wy­kła­dow­cy uni­wer­sy­tec­kie­go, wy­gła­sza­jąc tym ra­zem cykl wy­kła­dów mo­no­gra­ficz­nych o współ­cze­snej po­ezji eu­ro­pej­skiej na Uni­wer­sy­te­cie Gdań­skim. W roku 1974 Pi­sarz ku­pił miesz­ka­nie w War­sza­wie przy ul. Pro­me­na­dy, jed­nak na sta­łe za­miesz­kał tam do­pie­ro gdy był już po­waż­nie cho­ry.

Myśliciel i autorytet

Pod­czas po­by­tów w kra­ju Her­bert przede wszyst­kim do­pra­co­wy­wał po­szcze­gól­ne tek­sty i - o ile po­zwa­la­ła na to cen­zu­ra - pu­bli­ko­wał: w roku 1961, za­tem po pierw­szym wy­jeź­dzie, uka­zał się tom wier­szy Studium przedmiotu oraz sztu­ka Rekonstrukcja poety. W roku 1962 wy­da­no zbiór ese­jów Barbarzyńca w ogrodzie, po­wsta­łych dzię­ki bez­po­śred­nie­mu kon­tak­to­wi Pi­sa­rza z opi­sa­ny­mi w nich dzie­ła­mi sztu­ki, zwłasz­cza go­tyc­ki­mi ka­te­dra­mi Fran­cji i ma­lo­wi­dła­mi z ja­ski­ni La­scaux. W roku 1969 uka­zu­je się to­mik po­ezji Napis, w roku 1974 wspo­mnia­ny już Pan Cogito, a dzie­więć lat póź­niej Raport z oblężonego miasta. Ze wzglę­du na cen­zu­rę jesz­cze w Pa­ry­żu wy­cho­dzi Elegia na odejście (1990). Rovigo (1992), zbiór ese­jów Martwa natura z wędzidłem (1993) oraz Epilog burzy (1998) uka­zu­ją się już w kra­ju. Jak za­zna­cza Mał­go­rza­ta Mi­ko­łaj­czak, spo­glą­da­jąc na dzie­ła wy­da­ne za ży­cia Pi­sa­rza, jego do­ro­bek jawi się jako dość skrom­ny. Jed­nak­że więk­szość tek­stów oraz bar­dzo bo­ga­ta, pro­wa­dzo­na przez całe ży­cie ko­re­spon­den­cja zgro­ma­dzo­na w ar­chi­wum Her­ber­ta sta­ły się zna­ne do­pie­ro post mortem.

W l. 1964-66 Po­eta pra­co­wał wspól­nie z Ire­ną i Ta­de­uszem Byr­ski­mi jako kie­row­nik li­te­rac­ki w pro­wa­dzo­nym przez tę parę Pań­stwo­wym Te­atrze im. Ju­liu­sza Oster­wy w Go­rzo­wie Wiel­ko­pol­skim. W roku 1965 ob­jął sta­no­wi­sko kie­row­ni­ka dzia­łu po­ezji za­gra­nicz­nej mie­sięcz­ni­ka "Po­ezja". Pra­cu­jąc dla tego pi­sma za­przy­jaź­nił się z na­le­żą­cym do jego re­dak­cji Ar­tu­rem Mię­dzy­rzec­kim i jego żoną Ju­lią Har­twig. Po wy­rzu­ce­niu z re­dak­cji Mię­dzy­rzec­kie­go i Ma­ria­na Grze­ś­cza­ka w roku 1968 w ge­ście so­li­dar­no­ści ze­rwał współ­pra­cę z "Po­ezją".

W PRL Zbi­gniew Her­bert stał się po­pu­lar­ny jesz­cze w la­tach 60. W ko­lej­nym dzie­się­cio­le­ciu cie­szył się es­ty­mą m.in. w Niem­czech Za­chod­nich, o czym świad­czy­ły choć­by wy­wia­dy pra­so­we i prze­kła­dy De­de­ciu­sa, po­cząw­szy od Gedichte (1964). Jesz­cze w roku 1961 Stu­denc­ki Zjazd Kul­tu­ral­ny w Gdań­sku ob­wo­łu­je go "Księ­ciem Po­etów". W roku 1963 Her­bert otrzy­mu­je na­gro­dę Fun­da­cji Ko­ściel­skich oraz na­gro­dę no­wo­jor­skiej Fun­da­cji Al­fre­da Ju­rzy­kow­skie­go. Dwa lata póź­niej zo­sta­je lau­re­atem Mię­dzy­na­ro­do­wej Na­gro­dy im. Ni­ko­lau­sa Le­mau, w roku 1973 otrzy­mu­je Na­gro­dę im. Jo­han­na Got­t­frie­da Her­de­ra, zaś pięć lat póź­niej Na­gro­dę im. Fran­ce­sca Pe­trar­ki.

W la­tach 70. Her­bert sta­je się jed­nym z naj­waż­niej­szych kon­te­sta­to­rów i kry­ty­ków po­li­ty­ki PZPR. Pi­sarz chęt­nie i od­waż­nie an­ga­żo­wał się w ini­cja­ty­wy po­li­tycz­ne skie­ro­wa­ne prze­ciw­ko po­li­ty­ce par­tyj­nej: do­ma­gał się uła­ska­wie­nia ska­za­ne­go na śmierć Je­rze­go Ko­wal­czy­ka, pod­pi­sał się pod ape­lem o udo­stęp­nie­nie Po­la­kom w ZSRR do­rob­ku kul­tu­ry pol­skiej (List 15), zło­żył pod­pis pod pro­te­stem in­te­lek­tu­ali­stów prze­ciw pro­ra­dziec­kim zmia­nom w Kon­sty­tu­cji PRL (Memoriał 59), roz­ma­ity­mi ge­sta­mi i wy­po­wie­dzia­mi de­kla­ro­wał opór prze­ciw­ko po­li­tycz­ne­mu status quo re­al­ne­go so­cja­li­zmu. For­mą "mięk­kich" re­pre­sji było ob­ję­cie za­ka­zem dru­ku w l. 1976-1980, rów­nież np. zbiór ese­jów o kul­tu­rze Hel­la­dy i daw­nych cy­wi­li­za­cjach Labirynt nad morzem nie mógł do­cze­kać się pu­bli­ka­cji od zło­że­nia go w wy­daw­nic­twie Czy­tel­nik w r. 1973 aż do wy­co­fa­nia go przez au­to­ra w związ­ku z wpro­wa­dze­niem sta­nu wo­jen­ne­go. Książ­ka uka­za­ła się do­pie­ro w roku 2000.

Her­bert za­an­ga­żo­wał się rów­nież w dzia­ła­nia NSZZ So­li­dar­ność, szyb­ko sta­jąc się au­to­ry­te­tem i jed­nym z ide­owych przy­wód­ców ru­chu. W stycz­niu 1981 zo­sta­je człon­kiem re­dak­cji uka­zu­ją­ce­go się w "dru­gim obie­gu" (za­tem nie­le­gal­nie, bo poza cen­zu­rą i bez ze­zwo­le­nia) "Za­pi­su". Wcze­śniej prze­sy­łał doń swe po­ezje gdy prze­by­wał za­gra­ni­cą. Po 13 grud­nia 1981 roku w ko­ścio­łach od­by­wa­ły się jego wie­czo­ry au­tor­skiej (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XXXVIII). For­mą pro­te­stu wo­bec po­li­ty­ki PZPR i WRON była od­mo­wa pu­bli­ka­cji w pi­smach kra­jo­wych pod­le­ga­ją­cych kon­tro­li cen­zu­ry. W li­ście do Je­rze­go Tu­ro­wi­cza Her­bert de­kla­ro­wał, że po grud­niu 1981 nie wyobraża sobie drukowania (...) Jest to tak silna odmowa, że nawet nie chcę wchodzi w to, czy mądre-li to czy głupie. (Korespondencja, red. T. Fiał­kow­ski, Kra­ków 2005, s. 21).Na­kła­dem pa­ry­skie­go In­sty­tu­tu Li­te­rac­kie­go uka­zu­je się szó­sty tom po­ezji Raport z oblężonego miasta (1983), trak­to­wa­ny przez pol­skich czy­tel­ni­ków przede wszyst­kim jako od­zwier­cie­dle­nie do­świad­czeń i świa­dec­two lat sta­nu wo­jen­ne­go. Zbiór szyb­ko stał się waż­nym źró­dłem in­spi­ra­cji śro­do­wisk opo­zy­cyj­nych, do Raportu od­wo­ły­wa­li się też za­in­te­re­so­wa­ni sy­tu­acją w PRL dzien­ni­ka­rze kra­jów za­chod­nich.

W roku 1984 Pi­sarz otrzy­mu­je Na­gro­dę So­li­dar­no­ści, zo­sta­je też uzna­ny za po­etę - pa­tro­na ru­chu so­li­dar­no­ścio­we­go oraz za­słu­gu­ją­ce­go na po­dziw bez­kom­pro­mi­so­we­go pi­sa­rza, kon­se­kwent­nie sprze­ci­wia­ją­ce­go się ko­mu­ni­stycz­ne­mu apa­ra­to­wi i jego po­plecz­ni­kom ze śro­do­wisk twór­czych. Waż­ny, rów­nież w per­spek­ty­wie ne­ga­tyw­nej oce­ny prze­mian roku 1989, był wy­da­ny na ła­mach nie­za­leż­ne­go pi­sma "Kry­ty­ka. Kwar­tal­nik Po­li­tycz­ny" wy­wiad udzie­lo­ny Ada­mo­wi Mich­ni­ko­wi Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd, z prądem płyną śmiecie. Zbi­gniew Her­bert pod­kre­ślał w nim m.in. wła­sną bez­kom­pro­mi­so­wość, mó­wił też o po­ło­że­niu pi­sa­rzy w PRL. Jako jed­no z naj­waż­niej­szych za­gro­żeń kul­tu­ry eu­ro­pej­skiej wska­zy­wał co­raz sil­niej­szy ni­hi­lizm, wi­dząc w nim wroga kultury numer jeden, źró­dło "moc­ne­go", de­struk­tyw­ne­go re­la­ty­wi­zmu, w myśl któ­re­go może być tak, może być inaczej, nic nie wiadomo, wszystko ... tu następuje ordynarne słowo. To jest nie tyle filozofia, ile stan duchowego rozkładu, zniewolenia (...) ale także zgoda na zadawanie cierpienia innym, bo i tak wszystko jest nicością (...) (Herbert nieznany, op.cit., s. 90-91).

Szcze­gól­nie gło­śny stał się wy­wiad Wypluć z siebie wszystko, któ­ry w roku 1985 prze­pro­wa­dził z au­to­rem Pana Cogito Ja­cek Trzna­del. Her­bert ko­men­to­wał sy­tu­ację w Pol­sce, bar­dzo su­ro­wo oce­nia­jąc po­stę­po­wa­nie li­te­ra­tów za cza­sów Bie­ru­ta i sta­li­ni­za­cji, wska­zu­jąc przy tym kon­kret­ne na­zwi­ska. Te same za­rzu­ty Pi­sarz za­warł w opu­bli­ko­wa­nym w roku 1990 na ła­mach "Ga­ze­ty Wy­bor­czej" li­ście do Sta­ni­sła­wa Ba­rań­cza­ka. Kre­ślił po­nu­ry lecz w za­sa­dzie praw­dzi­wy ob­raz "re­al­ne­go so­cja­li­zmu", za­rzu­ca­jąc go­dzą­cym się mil­czą­co na PRL pi­sa­rzom obo­jęt­ność wo­bec zła tak wiel­kie­go jak antysemityzm, nędza mas, losy byłych żołnierzy i oficerów Armii Krajowej, torturowanych i mordowanych w położonym niedaleko od siedziby związków twórczych więzieniu rakowieckim, mord katyński. Pi­sał o historycznej winie pi­sarz i ar­ty­stów, wi­nie, któ­rej, co gor­sza, nie są w sta­nie w ża­den spo­sób od­po­ku­to­wać, nie chcą na­wet po pro­stu przy­znać się do błę­du (Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, oprac. P. Ką­dzie­la, War­sza­wa 2001, s. 536, M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XL).

Od roku 1986 Her­bert miesz­kał na emi­gra­cji, w sto­li­cy Fran­cji. Ten naj­dłuż­szy, bo trwa­ją­cy aż sześć lat (1986-1992), po­byt na ob­czyź­nie za­koń­czył się już po prze­mia­nach roku 1989, a jego swo­istym pod­su­mo­wa­niem było wy­da­nie jesz­cze w In­sty­tu­cie Li­te­rac­kim w Pa­ry­żu tomu wier­szy Elegia na odejście.

W państwie Okrągłego Stołu

Po sze­ściu la­tach spę­dzo­nych w przy­zna­nym przez mera Pa­ry­ża nie­wiel­kim miesz­ka­niu w dziel­ni­cy emi­gran­tów, Zbi­gniew Her­bert po­wró­cił w roku 1992 na sta­łe do kra­ju. Był wte­dy po­waż­nie cho­ry, sła­be (chy­ba od uro­dze­nia) zdro­wie sta­le ob­cią­żał pa­pie­ro­sa­mi, al­ko­ho­lem i wy­sił­ka­mi zwią­za­ny­mi z pa­sją po­dró­żo­wa­nia. Swo­ją rolę ode­gra­ły za­pew­ne nie sprzy­ja­ją­ce od­po­czyn­ko­wi za­in­te­re­so­wa­nia, w tym cią­gła pra­ca umy­sło­wa i lek­tu­ry. Wy­czer­pa­nie fi­zycz­ne wi­dać było już w l. 60, ne­ga­tyw­ny wpływ na or­ga­nizm mia­ły też przej­ścia po­li­tycz­ne zwią­za­ne z sy­tu­acją w Pol­sce cza­sów Kisz­cza­ka i Ja­ru­zel­skie­go. Oprócz po­cią­ga­ją­cej za sobą czę­ste ho­spi­ta­li­za­cje ro­ze­dmy płuc i wy­ma­ga­ją­cej pod ko­niec po­da­wa­nia tle­nu ast­my, Po­eta sta­le zma­gał się z de­pre­sją, któ­ra do­ku­cza­ła mu, jak po­da­je Ka­ta­rzy­na Her­bert, już od roku 1967. De­pre­sja po­cią­ga­ła za sobą nie tyl­ko cier­pie­nie oraz uciąż­li­we ob­ja­wy ta­kie jak sta­ny lę­ko­we i brak woli ży­cia, lecz rów­nież nie­moc twór­czą (do tego wła­śnie zda­ją od­wo­ły­wać się smut­ne miesiące niezapisane żadną notatką z wier­sza Kalendarze Pana Cogito, któ­re­go bo­ha­ter zna dobrze ciężar ślepych, wyblakłych kartek, zob. M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp,, s. XL-XLI). Mimo pro­ble­mów ze zdro­wiem, Her­bert miał bar­dzo duży dy­stans tak do oto­cze­nia jak i sa­me­go sie­bie. To­wa­rzy­szył temu ta­lent ko­micz­ny i bły­sko­tli­wy dow­cip, któ­ry Pi­sarz mi­strzow­sko łą­czył z naj­więk­sza po­wa­gą. Ju­lia Har­twig wspo­mi­na­ła, że żart [Poety] zawsze był pierwszej próby, a znał żartu odcieni tysiące, od lekkich jak piórko do boleśnie kąśliwych. (...) żart swobodny, ironiczny , sarkastyczny (Wierność..., op.cit., s. 181 oraz utwo­ry Ostatni atak, Pal, Mikołajowi, Koniec albo Urwanie głowy).

Jesz­cze na ob­czyź­nie Her­bert wstą­pił do dzia­ła­ją­ce­go nie­le­gal­nie od roku 1984 Sto­wa­rzy­sze­nia Pi­sa­rzy Pol­skich, sku­pia­ją­ce­go twór­ców, któ­rzy nie zde­cy­do­wa­li się na po­wrót do re­ak­ty­wo­wa­ne­go po sta­nie wo­jen­nym, kon­tro­lo­wa­ne­go przez PZPR Związ­ku Li­te­ra­tów Pol­skich. W l. 1990-1991 Pi­sarz był człon­kiem rady re­dak­cyj­nej nie­za­leż­ne­go pi­sma "Na­głos", w roku 1992 zło­żył pod­pis pod bro­nią­cym rzą­du Jana Ol­szew­skie­go oświad­cze­niem cza­so­pi­sma "Arka", tym sa­mym da­jąc świa­dec­two swej jed­no­znacz­nie an­ty­ko­mu­ni­stycz­nej i pro­lu­stra­cyj­nej po­sta­wy. Skie­ro­wał list otwar­ty do pre­zy­den­ta USA do­ma­ga­jąc się udzie­le­nia po­mo­cy Kur­dom, żą­dał re­ha­bi­li­ta­cji puł­kow­ni­ka Ku­kliń­skie­go i za­pro­sze­nia go do kra­ju z na­leż­ny­mi bo­ha­te­ro­wi ho­no­ra­mi. W tej spra­wie zwró­cił się do Le­cha Wa­łę­sy (1994). W roku 1995 pi­sał po­now­nie do pre­zy­den­ta Sta­nów Zjed­no­czo­nych, tym ra­zem wy­ra­ża­ją po­par­cie dla pre­zy­den­ta nie­pod­le­głej Cze­cze­nii Dżo­cha­ra Du­da­je­wa. Na ła­mach "Rzecz­po­spo­li­tej" i "Ty­go­dni­ka So­li­dar­ność" uka­zu­je się jego pu­bli­cy­sty­ka po­li­tycz­na, Her­bert udzie­la wy­wia­dów, pi­sze fe­lie­to­ny, list otwar­te i sa­ty­rycz­ne po­ezje, w tym bę­dą­cy ko­men­ta­rzem do do­ty­czą­cej do­mnie­ma­nej współ­pra­cy pre­mie­ra Jó­ze­fa Olek­se­go z KGB "spra­wy Oli­na" wiersz Bezradność. W roku 1996 opu­bli­ko­wał bę­dą­cy ma­ni­fe­stem nie­zgo­dy na sy­tu­ację pa­nu­ją­cą w kra­ju apel w obro­nie de­mo­kra­cji.

Zbi­gniew Her­bert był moc­no roz­cza­ro­wa­ny re­alia­mi po­li­tycz­ny­mi pol­skiej trans­for­ma­cji, de facto pol­skie­go post­ko­mu­ni­zmu. Uzna­wał, że mimo "de­mon­ta­żu" in­sty­tu­cji PRL i zmian praw­nych, Pol­ska na­dal jest kra­jem nie w peł­ni su­we­ren­nym, wciąż pod­da­nym wpły­wom elit po­li­tycz­nych b. ZSRR, III RP na­zwał iro­nicz­nie kontynuacją PRL z ludzką twarzą. Spo­ty­kał się oczy­wi­ście z kry­ty­ką i to ostrą, po­dob­nie w cza­sach ko­mu­ni­stycz­nych po­ja­wia­ły się nie tyl­ko me­ry­to­rycz­ne i wy­wa­żo­ne po­le­mi­ki, lecz i gło­sy dys­kre­dy­tu­ją­ce jego twór­czość, szer­mu­ją­ce za­rzu­ta­mi "nad­mier­ne­go" mo­ra­li­zo­wa­nia, zi­de­olo­gi­zo­wa­nia, zbęd­ne­go pa­to­su (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XLIII). Pro­wo­ka­cją było utwo­rze­nie "Ligi Obro­ny Po­ezji Pol­skiej przez Zbi­gnie­wem Her­ber­tem". Sta­le ro­sło jed­nak uzna­nie dla osią­gnięć Twór­cy, tak w Pol­sce jak i za­gra­ni­cą (licz­ne prze­kła­dy i ko­men­ta­rze m.in. w Niem­czech, na Wę­grzech, we Wło­szech i Wiel­kiej Bry­ta­nii).

Choć scho­ro­wa­ny i kry­ty­ko­wa­ny w kra­ju, zwłasz­cza w dru­giej po­ło­wie l. 90, Her­bert wciąż dużo pi­sał , swe po­glą­dy i prze­my­śle­nia uj­mu­jąc zwłasz­cza w for­mę ese­ju i po­ezję. W roku 1993 uka­zał się tom apo­kry­fów i szki­ców Mar­twa na­tu­ra z wę­dzi­dłem. Zma­ga­ją­cy się z co­raz gor­szym zdro­wiem (por. np. wier­sze Pan Co­gi­to. Ak­tu­al­na po­zy­cja du­szy oraz Życio­rys) Pi­sarz pra­co­wał też nad zbio­rem opo­wie­ści i ese­jów mi­to­lo­gicz­nych, wy­da­nych w roku 2001 pt. Król mró­wek. Pry­wat­na mi­to­lo­gia. Po­wsta­ją wier­sze uka­zu­ją­ce "in­ne­go Her­ber­ta", mó­wią­ce o cho­ro­bie, o cie­le (tom Ro­vi­go).

Przed śmier­cią Pi­sarz zdą­żył jesz­cze opra­co­wać Słowo na wieczór poetycki w Teatrze Narodowym 25 maja 1998 roku, w sa­mym spo­tka­niu nie był w sta­nie uczest­ni­czyć. Oprócz tego przy­go­to­wał do pu­bli­ka­cji dwie książ­ki po­etyc­kie: Epilog burzy oraz wy­bór osiem­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu wier­szy. 89 wierszy otwie­ra 17 utwo­rów (zwią­zek z 17 wrze­śnia 1939), licz­ba "89" na­wią­zu­je do roku upad­ku ko­mu­ni­zmu, a tym sa­mym od­zy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści po Jał­cie, "czwar­tym roz­bio­rze" i de­ka­dach do­mi­na­cji ZSRR. Moż­na po­wie­dzieć, że to, co naj­waż­niej­sze w swym do­rob­ku twór­czym Her­bert pod­po­rząd­ko­wał, zwłasz­cza od stro­ny kom­po­zy­cji, naj­now­szym dzie­jom Pol­ski (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. XLV). W Epilogu burzy od­wo­łał się do dra­ma­tu Szek­spi­ra, pro­jek­tu­jąc dia­log mię­dzy nim a swą książ­ką. Mamy tu, po­dob­nie jak w Burzy an­giel­skie­go pi­sa­rza, ob­raz "burz­li­we­go ży­cia" oraz te­atral­ne za­sło­nię­cie (ibidem). Jak pi­sze Ja­cek Łuka­sie­wicz, powściągliwość nie pozwalała Herbertowi mówić o sprawach osobistych i intymnych. (....) Sztuka może je chronić, zaś one naprawdę mieszczą się w milczeniu. (J. Łuka­sie­wicz, Herbert, Wro­cław 2001, s. 233). Trze­ba pa­mię­tać, że Pi­sarz bar­dzo nie­chęt­nie zwie­rzał się ko­mu­kol­wiek, był bar­dzo po­wścią­gli­wy i dys­kret­ny, na swój te­mat wy­po­wia­dał się pu­blicz­nie je­dy­nie udzie­la­jąc wy­wia­dów, jed­nak­że i te wy­zna­nia trze­ba trak­to­wać z ostroż­no­ścią, tym bar­dziej że Her­bert często wpisywał własną biografię w porządek wartości, który projektował w wierszach (M. Mi­ko­łaj­czak, Wstęp, s. VI, zob. też K. De­de­cius, Uprawa filozofii. Zbigniew Herbert w poszukiwaniu tożsamości, tł. E. Fe­lik­siak, [w:] Poznawanie Herberta, oprac. A. Fra­na­szek, t. I, Kra­ków 1998).

Zbi­gniew Her­bert zmarł w In­sty­tu­cie Gruź­li­cy i Cho­rób Płuc w War­sza­wie 28 lip­ca 1998 roku. Przy­czy­ną śmier­ci była nie­wy­dol­ność od­de­cho­wa i prze­wle­kła cho­ro­ba oskrze­li. Pra­gnął spo­cząć w Lwo­wie, jed­nak jego po­cho­wa­no go na Sta­rych Po­wąz­kach w War­sza­wie.

Po roku 1998 wy­do­by­wa­ne z ar­chi­wum Pi­sa­rza no­tat­ki, rę­ko­pi­sy i prze­róż­ne do­ku­men­ty sta­ły się wraz z bo­ga­tą ko­re­spon­den­cją, nie­wy­czer­pa­nym na lata źró­dłem wia­do­mo­ści, do­star­cza­jąc ma­te­ria­łów "ar­che­olo­gom" bio­gra­fii. Związ­ki mię­dzy ży­cio­ry­sem a le­gen­dą, w tym au­to­kre­acją po­etyc­ką to ma­te­ria bar­dzo zło­żo­na, tym bar­dziej, że au­tor Pana Cogito zwykł sta­le iro­ni­zo­wać, ba­wić się z roz­mów­ca­mi i na­kła­dać prze­róż­ne ma­ski. Mistyfikacjom nie było końca (...) a to jakiś telefon z absurdalnym pytaniem, a to gdy już nadeszła pora wyjazdów zagranicznych, niespodziewana postać zjawiająca się w śmiesznej masce (wspo­mnie­nia jed­ne­go z ko­le­gów Her­ber­ta, Upór... op.cit. s. 6).

Nie usta­ją spo­ry o po­sta­wę i po­glą­dy po­li­tycz­ne Pi­sa­rza po roku 1989, jed­nak nie bu­dzi wąt­pli­wo­ści, że Zbi­gniew Her­bert jest jed­nym z naj­waż­niej­szych pi­sa­rzy Eu­ro­py XX stu­le­cia, sta­wia­nym obok Rilkego, Elio­ta, Wy­sta­na Hugh Au­de­na i Kon­stan­di­no­sa Ka­wa­fi­sa. Po­śmiert­nie od­zna­czo­no go Or­de­rem Orła Bia­łe­go, zaś na mocy uchwa­ły Sej­mu RP rok 2008 ob­cho­dzo­no jako Rok Zbi­gnie­wa Her­ber­ta. 27 paź­dzier­ni­ka 2017 Sejm ogło­sił rów­nież rok 2018 ro­kiem Pi­sa­rza, de­kla­ru­jąc w uro­czy­stej uchwa­le, że jest głęboko przekonany o wyjątkowym znaczeniu Jego twórczości. W roku 2010 z ini­cja­ty­wy wdo­wy po Po­ecie po­wsta­ła Fun­da­cja im. Zbi­gnie­wa Her­ber­ta, spra­wu­ją­ca pie­czę nad po­zo­sta­wio­ną prze­zeń spu­ści­zną, pro­mu­ją­ca twór­czość oraz przy­zna­ją­ca od roku 2012 mię­dzy­na­ro­do­wą na­gro­dę li­te­rac­ką. Oprócz dzie­sią­tek ksią­żek na­uko­wych i se­tek ar­ty­ku­łów, Pi­sa­rzo­wi po­świę­co­no kil­ka fil­mów do­ku­men­tal­nych, m.in. Obywatela Poetę oraz Potęgę smaku.

Kilka słów o twórczości Zbigniewa Herberta

Nie bu­dzi wąt­pli­wo­ści, że swój świa­to­po­gląd po­etyc­ki Zbi­gniew Her­bert wy­wiódł z prze­ży­tej ka­ta­stro­fy lat 1939-1945 (np. po­dob­ny do Z mojego domu Różewicza wiersz Dom). Mar­ta Wyka pi­sze, że li­ry­ka au­to­ra Struny światła za­po­cząt­ko­wa­ła trans­for­ma­cję po­ezji pol­skiej przy­pa­da­ją­cą na lata 50. XX wie­ku. Her­ber­ta z po­cząt­ku ko­ja­rzo­no z tra­dy­cją po­ezji lat 1918-1939 (np. Cze­cho­wicz) i pierw­szej de­ka­dy po za­koń­cze­niu woj­ny, zw. z Ta­de­uszem Ró­że­wi­czem, Mie­czy­sła­wem Ja­stru­nem i Cze­sła­wem Mi­ło­szem. Jed­nak­że Po­eta szyb­ko wy­pra­co­wał au­tor­ski ję­zyk po­etyc­ki, łą­cząc awan­gar­do­wą oszczęd­ność wy­ra­zu z waż­ką pro­ble­ma­ty­ką mo­ral­ną.

Zbi­gniew Her­bert kon­se­kwent­nie unie­za­leż­nia czło­wie­ka od igno­ru­ją­cych kon­dy­cję ludz­ką, a co za tym idzie de­for­mu­ją­cych czło­wie­czeń­stwo, mi­tów sta­łe­go i nie zna­ją­ce­go koń­ca po­stę­pu w każ­dej dzie­dzi­nie ży­cia, rów­nież po­stę­pu du­cho­we­go bę­dą­ce­go w isto­cie wy­ko­rze­nie­niem i wkro­cze­niem na ob­szar nisz­czą­ce­go każ­dą kul­tu­rę i tkan­kę spo­łecz­ną ni­hi­li­zmu. Sta­ni­sław Bur­kot zwra­ca uwa­gę na wiersz Naprzód pies ze zbio­ru Studium przedmiotu (1961). Pre­tek­stem dla jego po­wsta­nia było wy­sła­nie na or­bi­tę Zie­mi Łajki. Bu­dzą­cy po­dziw na ca­łym świe­cie suk­ces, bę­dą­cy jed­nym z klu­czo­wych eta­pów pod­bo­ju ko­smo­su a za­ra­zem ry­wa­li­za­cji ide­olo­gicz­nej i tech­nicz­nej mię­dzy ZSRR a USA (ze sta­łą roz­bu­do­wą ar­se­na­łu ato­mo­we­go i kon­wen­cjo­nal­ne­go w tle), moż­na okre­ślić jako kwin­te­sen­cję zwy­cięstw cy­wi­li­za­cji XX stu­le­cia, epi­to­me no­wo­cze­sno­ści. Prze­kro­cze­nie gra­nic wszech­świa­ta zda­wa­ło się być po­twier­dze­niem mitu awan­gar­dy, nie tyl­ko w jego mark­si­stow­skiej wer­sji z par­tią jako pro­me­tej­ską eli­tą ludz­ko­ści. Ra­kie­ty i ko­smo­dro­my otwie­ra­ły nowe moż­li­wo­ści "mar­szu w przy­szłość,", jed­nak mity awan­gar­do­we wy­ko­rze­nia­ły czło­wie­ka, od­wra­ca­jąc go od prze­szło­ści, jako obo­wią­zek wska­zy­wa­ły ak­ty­wizm, po­szu­ku­ją­cy wska­zó­wek w scjen­ty­zmie i tech­no­kra­cji, ma­ją­cej wska­zy­wać cel i sens ludz­kie­go dzia­ła­nia i ist­nie­nia. (por. S. Bur­kot, Literatura..., s. 158-9).

Her­bert w wier­szu Naprzód pies ów pro­gre­sy­wi­stycz­ny świa­to­po­gląd unie­waż­nia, pod­da­je go zna­czą­cej dys­kre­dy­ta­cji: po dobrym psie, ścieżkę wśród czarnych traw wy­dep­czą ko­lej­ne, "mało szla­chet­ne", ko­ja­rzo­ne z wa­da­mi mo­ral­ny­mi zwie­rzę­ta: świ­nia i osioł, za nimi bę­dzie od­waż­nie kro­czył "nowy czło­wiek" albo już cy­borg post­hu­ma­ni­zmu XXI wie­ku, któ­ry żelazną ręką zdusi na szklanym czole krople strachu, do­ko­nu­jąc aktu trans­gre­sji, oznaj­mia­jąc z butą żę "był w ko­smo­sie i Boga tam nie ma". W Naprzód pies Her­bert, prze­po­wia­da­jąc nie­ja­ko współ­cze­sny post- i trans­hu­ma­nizm, wska­zu­je na utra­tę przez zdo­byw­ców ko­smo­su isto­ty czło­wie­czeń­stwa, ich trans­for­ma­cję w ro­bo­ty (S. Bur­kot, op.cit., s. 161). Nie jest ja­sny te­los ich ak­tyw­no­ści i cięż­kiej, he­ro­icz­ne nie­raz pra­cy (por. choć­by ry­go­ry­stycz­ne tre­nin­gi astro­nau­tów, ry­zy­ku­ją­cych ży­cie w cza­sie każ­dej mi­sji na­wet dziś, nie mó­wiąc o l. 60. XX wie­ku). Biała laska astronautów na­wi­gu­je nie w kie­run­ku bo­skie­go świa­tła Lo­go­su czy Olim­pu, lecz w ciemny eter, pod sto­pa­mi roz­po­ście­ra­ją się je­dy­nie ciemne trawy (ibidem). Her­bert pro­po­nu­je jed­nak re­me­dium - nie prze­kre­śla cał­ko­wi­cie mar­szu ku przy­szło­ści, do­peł­nia go ideą po­wro­tu, za­bra­nia w po­dróż war­to­ści bę­dą­cych dzie­dzic­twem hi­sto­rii. Czło­wiek jest rze­czy­wi­ście sobą, rze­czy­wi­ście za­cho­wu­je swą toż­sa­mość tyl­ko jako pod­miot de­fi­nio­wa­ny przez trzy współ­ist­nie­ją­ce ka­te­go­rie: te­raź­niej­szość, prze­szłość i przy­szłość (por. po­wsta­ły w cza­sie oku­pa­cji nie­miec­kiej wiersz Staf­fa Pierwsza przechadzka oraz Ocalenie Cze­sła­wa Mi­ło­sza, jak zwra­ca uwa­gę S. Bur­kot, ibidem, do­da­jąc, że Mi­łosz z do­świad­cze­nia ka­ta­stro­fy woj­ny wy­wiódł swą hi­sto­rio­zo­fię me­ta­fi­zycz­ną opar­tą na te­zie, że to, co złe musi umrzeć, bo­wiem śmierć jest po­cząt­kiem oca­le­nia, jest im­ma­nent­ną czę­ścią jego po­rząd­ku, a re­sty­tu­cja war­to­ści prze­ka­za­nych przez tra­dy­cję nie jest ni­g­dy pro­stym po­wro­tem, lecz za­wsze sta­no­wi ich nową in­ter­pre­ta­cję).

Ani w wier­szu Naprzód pies ani w in­nych utwo­rach Zbi­gniew Her­bert nie pro­wa­dził spo­ru z futuryzmem i es­te­ty­ką awan­gard po­etyc­kich, nie py­tał, czy spo­tka­nie czło­wie­ka współ­cze­sne­go z prze­szło­ścią jest po­trzeb­ne. Od­rzu­cał współ­cze­sne ma­lar­stwo i mu­zy­kę, swój świat bu­do­wał przede wszyst­kim na wzor­cach czer­pa­nych z hi­sto­rii kul­tu­ry, z prze­ka­za­ne­go przez po­ko­le­nia na­uczy­cie­li na lekcjach łaciny dzie­dzic­twa. Wier­sze uka­zu­ją­ce się w l. 50. i 60. wy­ra­ża­ją już tę po­sta­wę, jed­nak wy­raź­nym po­cząt­kiem no­wej fazy twór­czo­ści jest Pan Cogito wy­da­ny w r. 1974. (S. Bur­kot, op.cit., s. 162). W po­ezji Her­ber­ta wiek XX został w całości unieważniony (...), współczesność podlega deprecjonującej ocenie przez przeszłość, przez dawne, zachowujące wartość postawy i mity. Sta­no­wi­sko to, wi­docz­ne świet­nie w Panu Cogito umac­nia się po­głę­bia w ko­lej­nych utwo­rach (S. Bur­kot, op. cit., s. 267). Po­wsta­ją­ce w ostat­niej de­ka­dzie ży­cia wier­sze po­że­gnal­ne Zbi­gnie­wa Her­ber­ta, po­cząw­szy od zbio­ru Elegia na odejście z r. 1990 szy­fru­ją wy­da­rze­nia współ­cze­sne w ciąg ana­lo­gii kul­tu­ro­wych z licz­ny­mi od­nie­sie­nia­mi do an­ty­ku, po­wsta­ją tym sa­mym pa­ra­bo­le ob­ra­zu­ją­ce dy­le­ma­ty mo­ral­ne czło­wie­ka XX stu­le­cia (S. Bur­kot, ibidem, s. 319). Po­ezja ta ma wy­miar głów­nie in­te­lek­tu­al­ny, ce­chu­je się od­wa­gą w po­dej­mo­wa­niu pro­ble­mów i kla­sy­cy­stycz­nym umia­rem. Za jej sła­bość moż­na uznać ten­den­cję do abs­trak­cji, ode­rwa­nie od za­ko­rze­nie­nia w re­al­nym, kon­kret­nym świe­cie dnia co­dzien­ne­go (w ten spo­sób, w opo­zy­cji do fa­scy­na­cji świa­tem re­al­nym w po­ezji Mi­ło­sza: S. Bur­kot, ibi­dem).

Wobec przekazu tradycji i antycznego dziedzictwa

Jak pi­sze Mał­go­rza­ta Mi­ko­łaj­czak, spo­ry o isto­tę kla­sy­cy­zmu Zbi­gnie­wa Her­ber­ta do­cze­ka­ły się wła­snej hi­sto­rii. Mamy tu do czy­nie­nia ze zróż­ni­co­wa­ny­mi sta­no­wi­ska­mi i uję­cia­mi ba­daw­czy­mi, a przede wszyst­kim z bra­kiem jed­no­li­te­go ro­zu­mie­nia sa­me­go po­ję­cia "kla­sy­cy­zmu" (W cie­niu... ,s. 15-16). De­fi­ni­cja tego po­ję­cia jest z pew­no­ścią bar­dzo po­jem­na, moż­na mó­wić o wie­lu od­mia­nach czy for­mach kla­sy­cy­zmu, a za­tem py­ta­jąc o Her­ber­ta na­le­ża­ło­by py­tać rów­nież: o któ­re­go kla­sy­ka i o któ­ry kla­sy­cyzm cho­dzi? (ibi­dem).

Kla­sycz­ność czy klasycyzm w sen­sie, zda­je się, naj­szer­szym i za­ra­zem naj­prost­szym to tyle co rze­tel­ność pi­sar­ska, to wi­zja ar­ty­sty jako na­uczy­cie­la czy­tel­ni­ków, roz­wi­ja­ją­ce­go ich wraż­li­wość, spo­sób pa­trze­nia i my­śle­nia. Kla­sy­cy­sta wi­nien za­tem od­naj­dy­wać moż­li­wie naj­prost­sze środ­ki wy­ra­zu pro­ble­mów uni­wer­sal­nych (w ten spo­sób np. J.Z., Li­chań­ski, O klasyczności i romantyczności, s. 46 i 49 za: M. Mi­ko­łaj­czak, W cieniu..., s. 16). Kla­sy­cyzm moż­na zde­fi­nio­wać rów­nież jako prze­ko­na­nie o ist­nie­niu wiecz­nych war­to­ści po­dob­nych do idei pla­toń­skich, es­te­tycz­ne­go ka­no­nu nie pod­le­ga­ją­ce­go zmia­nie, a je­dy­nie wciąż no­wym, nie mo­gą­cym na­ru­szyć jego isto­ty, in­ter­pre­ta­cjom i re­ali­za­cjom w da­nym miej­scu i cza­sie. Kla­sy­cyzm to za­tem mia­ra, har­mo­nia i rów­no­wa­ga od­zwier­cie­dlo­ne w tra­dy­cji (zwłasz­cza tra­dy­cji an­ty­ku grec­ko-rzym­skie­go), do któ­rej na­le­ży sta­le od­wo­ły­wać się i sta­le do niej wra­cać by żyć w niej i nią.

W Uciekinierze z Utopii Sta­ni­sław Ba­rań­czak cha­rak­te­ry­zo­wał Po­etę jako "wiecz­ne­go du­ali­stę", trwa­ją­ce­go mię­dzy ra­jem i wy­dzie­dzi­cze­niem, od­se­pa­ro­wa­ne­go od dzie­dzic­twa a jed­no­cze­śnie za­ko­rze­nio­ne­go w prze­szło­ści. Ba­rań­czak uwa­żał, że wła­śnie ten stan roz­dar­cia, nie­roz­wią­zal­na sy­tu­acja utkwie­nia mię­dzy sprzecz­no­ścia­mi spra­wia, że wier­sze Her­ber­ta są dra­ma­tycz­ne i ory­gi­nal­ne (M. Mi­ko­łaj­czak, W cieniu..., .s 17).

Jed­nak­że, ukon­sty­tu­owa­na przez pa­mięć oso­bi­stą i ro­dzin­ną oraz for­my grec­ko-rzym­skie i chrze­ści­jań­skie ar­ka­dia nie jest wy­łącz­nie jed­nym z dia­lek­tycz­nych bie­gu­nów. Li­ry­ka - cór­ka pa­mię­ci (por. Życiorys z Hermesa, psa i gwiazdy) ma dla niej rolę o wie­le waż­niej­szą: rolę punk­tu od­nie­sie­nia (M. Mi­ko­łaj­czak, W cieniu..., s. 18). Zbi­gniew Her­bert ni­g­dy nie po­go­dził się z wy­gna­niem, wy­ko­rze­nie­niem fi­zycz­nym i utra­tą, jego ar­ka­dia to te­ren prywatny i pilnie strzeżony, sta­le obec­ny ponad hic et nunc podmiotu, ponad sprzecznościami (któ­re są tym sa­mym, wbrew he­gli­stom i mark­si­zmo­wi, względ­ne, po­mi­jal­ne). Wy­gna­niec z kra­iny Uto­pii wciąż pa­mię­ta i tę­sk­ni do świa­ta "kamiennych tablic wartości (praw Moj­że­sza, So­lo­na i XII Ta­blic?), szu­ka prze­strze­ni, któ­ra jest wol­na od "śmier­ci Boga", od pan­de­micz­ne­go zwąt­pie­nia - cho­ro­by XX wie­ku (por. M. Mi­ko­łaj­czak, ibidem). Her­bert, cho­ciaż za­nu­rzo­ny w swej epo­ce, do­świad­czo­ny "du­chem cza­su" i hi­sto­rią, cały czas szu­ka dy­stan­su. Dźwi­ga co praw­da do­świad­cze­nie schył­ku kul­tu­ry i cy­wi­li­za­cji (przy­naj­mniej cy­wi­li­za­cji eu­ro­pej­skie­go mo­der­ni­zmu), dźwi­ga swe prze­ży­cia i rany wo­jen­ne, żyje pod jarz­mem ko­mu­ni­zmu, jed­nak­że pierw­szeń­stwo ma u nie­go za­wsze świat war­to­ści (na­le­żą do nich rów­nież for­my po­etyc­kie), ich niewidzialne królestwo (ibi­dem; zob. też ka­ta­log tych­że war­to­ści: Edward Bal­ce­rzan, Poeta wśród ideologii artystycznych współczesności (Zbigniew Herbert) [w:] idem, Poezja polska w latach 1939-1965, cz. II, Warszawa 1988, s. 241-242).

Z wia­rą w war­to­ści któ­re moż­na okre­ślić jako ab­so­lut­ne albo ele­men­tar­ne wią­że się kry­ty­cyzm i au­to­iro­nia Her­ber­ta, zaś pod­sta­wo­wą re­ak­cją "ja" nie jest re­zy­gna­cja i po­grą­że­nie się w mo­rzu de­ka­den­cji, lecz czyn­no­ści twór­cze, poiesis, za­tem kul­tu­ro­twór­cze dzia­ła­nie w ge­ście oca­le­nia (por. np. K. Dyb­ciak, Ocalenie wartości w dziele Zbigniewa Herberta, "Akcent" 1989, nr 2, s. 27, za: M. Mi­ko­łaj­czak, W cieniu..., .s. 18-19). Już w Strunie światła pod­miot li­rycz­ny to "mały stwór­ca" (Kłopoty małego stwórcy), za­tem współ­pra­cow­nik "wiel­kie­go de­miur­ga", Boga Genesis, for­mu­ją­ce­go świat, sta­wia­ją­ce­go tamę cha­oso­wi. Wraz z nim po­eta na nowo two­rzy "por­ty kru­che­mu trwa­niu" (Drży i faluje ze Struny światła). Wy­bo­ry es­te­tycz­ne mają zna­cze­nie eg­zy­sten­cjal­ne, es­te­ty­ka to pod­sta­wo­wy przed­miot roz­wa­żań i po­szu­ki­wań (M. Mi­ko­łaj­czak, ibidem, s. 19, zwra­ca­ją­ca po­nad­to uwa­gę że Her­bert - pod wpły­wem po­glą­dów T.S. Elio­ta- uzna­je, że nie ma moż­li­wo­ści "pro­ste­go", bez­po­śred­nie­go po­wro­tu do źró­deł kul­tu­ry eu­ro­pej­skiej, na "ja­ło­wej zie­mi" z odpadkami poematu , słowami, które wypadły z całości wy­czer­pa­ły się "kształ­ty oczy­wi­ste"; ko­niecz­ne sta­je się po­szu­ki­wa­nie no­wych czy też od­no­wio­nych form, no­wych syn­tez, por. np. wier­sze Do Apollina i Czerwoną chmurę ze Struny światła oraz Do Ryszarda Krynickiego - list).

Ra­fał Ma­rek, 19.01.2022
Literatura:
Sta­ni­sław Bur­kot, Literatura polska 1939-2009, Wy­daw­nic­two Na­uko­we PWN, War­sza­wa 2010
Zbi­gniew Her­bert, Ormiańska babcia, Her­bert, Zeszyty Literackie 94 (2006), s. 114-116; https://www.ceeol.com/search/article-detail?id=95594
Zbi­gniew Her­bert, Współczesność historii, Zeszyty Literackie 86 (2004), s. 7-11; https://www.ceeol.com/search/article-detail?id=62932
Mał­go­rza­ta Mi­ko­łaj­czak, "W cieniu heksametru". Interpretacje wierszy Zbigniewa Herberta, Uni­wer­sy­tet Zie­lo­no­gór­ski, Zie­lo­na Góra 2004.
Mał­go­rza­ta Mi­ko­łaj­czak, Wstęp [w:] Zbi­gniew Her­bert, Wybór poezji, BN I 331, Osso­li­neum, Wro­cław 2018, s. V-CCLXXXII (stam­tąd po­szcze­gól­ne cy­ta­ty z ko­re­spon­den­cji i wspo­mnień).
Mar­ta Wyka s.v. Zbi­gniew Her­bert [w:] Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, PWN, War­sza­wa 2000, t. I, s. 219-220.

Zbigniew Herbert – wiersze, utwory, twórczość

Zbigniew Herbert – interpretacje

Zbigniew Herbert – wydania

Epoka literacka: Współczesność