Tekst literacki jest przedziwnym i zarazem przecudownym tworem. Jedną z najbardziej fascynujących właściwości tego fenomenu jest fakt, że nigdy nie istnieje w próżni. Cytując: „Każdy tekst słowny sytuuje się w polu innych tekstów, naśladując je, przekształcając”. Między poszczególnymi utworami występuje więc szereg relacji, z których każda pełni określoną funkcję. Poniższa praca ma na celu przytoczenie i przeanalizowanie kilku przykładów takich zależności. Opisane zostaną na podstawie „Monachomachii” Ignacego Krasickiego, opowiadania „Górą Edek” Marka Nowakowskiego, „Nie-Boskiej Komedii” Zygmunta Krasińskiego, „Podróży z Herodotem” Ryszarda Kapuścińskiego i „Antygony w Nowym Jorku” Janusza Głowackiego.
Spis treści
W „Monachomachii” Ignacy Krasicki opowiada o konflikcie między zakonnikami ze zgromadzeń karmelitów i dominikanów. Mnisi zbierają się na dysputę teologiczną, która jednak szybko przechodzi w istną bitwę. Już po tym opisie można się domyślać satyrycznego charakteru utworu. Należy on bowiem do gatunku poematów heroikomicznych — łączącego podniosły styl i błahą tematykę, dając tym samym efekt komiczny. W tym wypadku ewidentnie widzimy nawiązanie do dzieł Homera, a szczególnie „Iliady”. Nie jest ono rzecz jasna pokazane wprost, widać tu jednak sporą inspirację. Mnisi toczą bitwę, podzieloną na pojedynki, niczym bohaterowie greckiego eposu. Styl jest bardzo podobny do opowieści Greka, a sam tekst mocno naszpikowany porównaniami homeryckimi. Na szczególną uwagę zasługuje opis naczynia z winem, które ostatecznie godzi mnichów. Bez wątpienia autor inspirował się opisem tarczy Achillesa.
Krasicki ewidentnie naśladuje w „Monachomachii” Homera, a może nawet się nim inspiruje. Pytanie o cel takiego zabiegu może mieć przy tym wiele odpowiedzi. Zdaje się, że głównie chodzi o maksymalizację efektu komicznego. Jak wiadomo, jednym z elementów komizmu wysokiego są nawiązania. Naśladowanie największego klasycznego eposu do wyśmiania głupoty i zaściankowości polskich mnichów wydaje się potęgować kontrast istotny dla poematu heroikomicznego. Jest to więc niejako wykorzystanie renomy wcześniejszego dzieła do spotęgowania oddziaływania własnego.
Zygmunt Krasiński w swoim nawiązaniu poszedł jeszcze o krok dalej — nie tylko wykorzystał elementy tematyki oraz stylistyki, ale również zmyślnie przekształcił tytuł innego utworu. Bowiem „Nie-Boska komedia” to oczywista aluzja do „Boskiej komedii” Dantego Alighieri. Na tym jednak nie koniec. Podczas oblężenia Okopów Świętej Trójcy, Hrabia Henryk udaje się na spotkanie z przywódcą rewolucjonistów — Pankracym. Przechodząc przed obóz swoich przeciwników, mija kolejne grupy zdemoralizowanych buntowników. Scena ta ewidentnie nawiązuje do opisu piekła Dantego. Tam również główny bohater przechodzi przez kolejne kręgi, a każdy z nich jest miejscem kary za konkretny grzech. Również potworność samych rewolucjonistów ma wiele wspólnego ze słynnymi „scenami dantejskimi”. Jest to więc jawne nawiązanie. Autor wyraźnie używa go w celu podkreślenia pewnych elementów opowieści — w tym wypadku demonicznego charakteru rewolucji i braku zahamowań moralnych jej uczestników.
Marek Nowakowski w opowiadaniu „Górą Edek” opisał sytuację codzienną dla wielu Polaków. Dwóch ludzi, typowy „inteligent” w Fiacie 126p i jeszcze bardziej typowy „dres” z dobrym autem chcą zaparkować na tym samym miejscu. Ich konfrontację wygrywa ten drugi, dzięki całkowitemu braku pardonu i poszanowania konwenansów. Nowakowskiemu sytuacja ta skojarzyła się z „Tangiem” - dramatem Sławomira Mrożka. Występowała tam postać Edka, który reprezentował sobą chamstwo, brutalność i kult siły. Ostatecznie bohater przejmuje władzę nad światem przedstawionych w utworze, ponieważ otaczający go inteligenci nie są w stanie mu się przeciwstawić. Relacja między tymi dwoma dziełami „Górą Edek” oraz „Tangiem” jest więc analogią. Jako celu możemy dopatrywać się udowodnienia prawdziwości diagnozy, postawionej światu przez obu autorów. Mrożek ukazuje wizję nierzeczywistą, ale opartą o przemyślenia. Nowakowski odnajduje jej elementy w prawdziwym życiu. Tym samym jedno dzieło broni przekazu drugiego.
Bywa jednak, że relacja między dwoma dziełami literackimi jest zgoła odmienna. Witkacy, kontrowersyjny artysta dwudziestolecia międzywojennego, nawiązał w swoich „Szewcach” do „Wesela” Wyspiańskiego. Bohaterów jego dramatu odwiedza bowiem grupa chłopów, jakby żywcem wyjętych ze starszego dzieła. Witkacy tworzy z tej grupy karykaturę. Na czele grupy stoi „dziwka bosa”, czyli prześmiewcze ukazanie „dziewki bosej” - symbolu idyllicznie rozumianej wsi. Z kolei chochoł okazuje się jedynie słomianą kukłą. W rzeczywistości autor nie wyśmiewa jednak dzieła Wyspiańskiego, a wchodzi w polemikę z jego przesłaniem. Zdaniem Witkacego duchowa wartość sztuki umarła. Nie ma więc miejsca na dramat narodowy z jego symbolizmem. Dlatego parodiuje postaci z „Wesela”, nadając i zarazem nowe znaczenie.
Z kolei autobiografia Zbigniewa Kapuścińskiego „Podróże z Herodotem” otwarcie wykorzystuje „Dzieje” Herodota. Autor czyni z dzieła słynnego greckiego kronikarza punkt wyjścia do opisu własnych wypraw. Ma tu miejsce interesujący dialog, szczególnie kiedy Kapuściński odwiedza miejsca wcześniej wspomniane przez Herodota. Cytuje ciekawe anegdoty ze starożytnego dzieła, prowadzi na jego podstawie dywagacje. Opowiada, jak ważne jest dla niego dzieło Herodota. Powodem wejścia w tę relację z „Dziejami” wydaje się własny stosunek do tego utworu. Autor przeżył coś niezwykle osobistego podczas lektury, a zawartą w dziele treść odnosi do własnych doświadczeń. Dostrzec tu można delikatną próbę przedstawienia podróży do odległego i nieznanego miejsca jako doświadczenia uniwersalnego. Odczucia towarzyszące wyprawie w nieznane, czy jego błędne rozumienie jest takie samo dla każdego człowieka — niezależnie od czasu i powodu wędrówki.
Czasami historia ukazana w tekście literackim okazuje się ponadczasowa. Wtedy autorzy z innych epok mogą pokusić się o opowiedzenie jej ponownie, jednak w nieco zmienionej wersji. Dramat „Antygona w Nowym Jorku” to przykład takiego opowiedzenia na nowo „Antygony” Sofoklesa. Bezdomna Anita chce pochować z honorami swojego ukochanego Johna, który niedawno zamarzł. Jednak żeby to zrobić, musi złamać prawo i wykraść jego ciało przed złożeniem do masowego grobu. Dramat zamyka śmierć Anity przez powieszenie na bramie parku Tompkins Square, która również łudząco przypomina koniec bohaterki pierwowzoru. Temat utworu również pozostaje taki sam — godność i miłość ludzi w obliczu nieprzychylnych sił. W wypadku dramatu Juliusza Głowackiego nie jest to jednak autorytet władzy, a brutalna rzeczywistość marginesu społecznego. Autor zmienia scenerię, uwspółcześnia opowieść. Jednak jej sedno pozostawia takie samo. Tym sposobem udowadnia, że przesłanie wcześniejszego tekstu jest uniwersalne. Wynika to być może z samej natury rodzaju ludzkiego. Jest niczym mit — wiecznie ewoluujący, ale przecież odwiecznie taki sam.
Żadna myśl kiedykolwiek spłodzona przez człowieka nie zaistniała w próżni. Zawsze bazujemy na tym, co dostaniemy w spadku po poprzednikach. Mogą nas inspirować, zmuszać do refleksji, a nawet polemiki. Literatura, jak każdy przejaw ludzkiej aktywności intelektualnej, rozwija się w taki sam sposób. Jest to wspaniałe, prawdziwie fascynujące zjawisko — swego rodzaju dialog, który kultura prowadzi sama ze sobą. Zaskakujące, jak daleko może sięgać ta forma relacji. Czy nie byłoby zabawnym odkrycie, że od początku istnienia literatury opowiadamy wiecznie te same historie? Układamy jedynie motywy w nowej kolejności. Ukazywałoby to zarazem niezwykłą żywotność ludzkich myśli. Z literatury nie tworzyłoby zaś pewien rodzaj całości, a nie tylko zbiór utworów spisanych przez człowieka w książkach. Rozważmy to, kiedy będziemy po jakąś sięgać.
Aktualizacja: 2025-06-11 14:33:03.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.