Boże! Tyś wielki, Tobie cześć i chwała!
Jako płaszcz jaki, jasność Cię odziała.
Ten namiot ręką Ty rozbiłeś Twoją:
Niebo, nad którym wody wisząc stoją.
Chmury Twój powóz, wiatry Twoje cugi,
Burza posłańcem, a pioruny sługi.
Ta ziemia Twoją utwierdzona mocą;
Twoim skinieniem dzień idzie za nocą;
A której służą i światłość i cienie,
Przepaści mgłę jej dały za odzienie.
Skoroś rzekł słowo, a nieba zagrzmiały,
Pola w dół poszły, a ku górze skały.
Morzu granice wytknąwszy na wieki,
Źródłami z opok powzbierałeś rzeki.
Tu się zwierz chłodzi, co na polu żyje:
Tu łoś, tam jeleń upragniony pije;
Tam po gałęziach ptaszęta z rozkoszą
Pienia Ci wdzięczne na przemiany głoszą...
Ty na Twym niebie, o Panie nad pany!
Ronisz na ziemię deszcz nader żądany;
A. ona starczy, Twojej łaski syta,
Wszystkiego wszystkim. Stąd trawa obfita
Tuczy bydlęta; stąd dla ludzi ziele;
Stąd siły z chleba; stąd z wina wesele.
Taż wilgoć żywi dęby, sośnie, klony;
I cedr Libanu Twą ręką szczepiony.
Gdzie ptak rozliczny z pisklętami żyje,
Gdzie jeleń buja, gdzie się zając kryje.
Zna swoje pory twarz księżyca blada,
Zna słońce, kiedy wstaje i zapada.
Tu głodne lwięta wychodzą w potrzebie:
Rycząc, pokarmu żądają od Ciebie.
Powstało słońce: wnet całą gromadą
W swoich się łożach spokojnie pokładą.
Tymczasem człowiek od porannej zorze
Idzie pracować ku wieczornej porze.
Któż to wyliczy, co morze ukrywa?
Twoje to wszystko, co leci, co pływa.
Otworzysz rękę? wszyscy nasyceni;
Zwrócisz oblicze? wszyscy zasmuceni.
Ducha im weźmiesz? wniwecz się obrócą;
Ducha im natchniesz? do życia powrócą.
Niechże Ci odtąd, o rządco Syjonu!
Głos mój i lutnia brzmi moja do zgonu
Niech złych na ziemi nie postanie noga.
A ty, ma duszo! chwal wielkiego BOGA,
Który gdy spojrzy, ziemia drży; i który
Ledwo tknie ręką, z dymem pójdą góry.