Żałość i ucisk Ciebie, Boże! wzywa,
Niechaj Cię prośba dosięże tęskliwa;
Marne dni moje jak dym uleciały!...
Jak suche drzewo kości wygorzały!
Jak trawa uschło serce me bez Ciebie,
Bom ja o Twoim nie pomyślał chlebie.
Z ustawnych jęków nie masz na mnie ciała,
Kość tylko nędzna i skóra została.
Jestem jak w lesie pelikan schowany,
Jako ptak nocny w pustkach zamieszkany,
Oczu nie mogę przymrużyć ze strachem
Jak biedny wróbel samotny pod dachem!
Wróg mojej duszy urągał dzień cały,
Ten na mnie przysięgł, co dawał pochwały;
A jam za pokarm szczerym żył popiołem
I łzy pił żywe, siedząc za mym stołem.
Z góry mnie na dół pchnąłeś rozgniewany,
A w gniewie Twoim wiek mój opłakany
Chynął ku nocy, jako cień wieczorny!
I uschłem nędzny, jako kwiat ugorny.
Lecz Ty na wieki trwać będziesz, o Panie!
Pamięć łask Twoich nigdy nie ustanie,
Nad Twym Syjonem Ty się masz zlitować,
Czas oto przyszedł, żeby go ratować.
Sługom się Twoim mur podobał nowy,
Ochoczym sercem śpieszą do budowy;
Będą się Ciebie wszystkie kraje bały,
Wszyscy królowie zlękną się Twej chwały.
Ty bowiem znowu miasto Twe naprawisz
I Twój majestat przed światem objawisz!
Pan się zlitował nad strapionych łzami
I nie pogardził pokornych prośbami.
Niechaj to pismem będzie ryte złotem
Ku wiecznym czasom, aby świat na potem
Pamięć miał Pańskiej nad sobą opieki
I w dalsze coraz przesyłał ją wieki.
Ten, który siedzi na niebie wysoko,
Raczył na ziemię święte spuścić oko,
Bo płacz usłyszał więźniów okowanych
I wyrwał na śmierć ostatnią skazanych.
By Pana imię czując w swej obronie,
Cześć mu śpiewali na świętym Syjonie,
Kiedy lud wszystek i jego zwierzchnicy
Wnidą do Pańskiej pokornie świątnicy.
Każdy twór swojej podlega odmianie,
Tyś tylko ten sam, wiek Twój nie ustanie;
I sług Twych syny na wieki trwać będą,
Ze swym plemieniem przy Tobie osiądą.