Bóg zemsty panem! ukarać mu snadnie,
Podnieś się, Boże! a pycha upadnie.
Długo Twych ustaw przestępce zuchwali
Łotrostwa dumne będą wyrządzali?
Lud wierny trapią, świątynie rabują,
Wdowę, sieroty i gościa mordują:
I bluźnią jeszcze rzucając potwarze,
Że Bóg nie widzi, ani za to karze.
Zważcie, o głupi! i pomyślcie przecie:
Twórca o swoim nie wiedziałby świecie?
Ćwicząc narody, nie ma karać złości
Ten, który człeka naucza mądrości?
Szczęśliwy! kogoś Ty, Panie, wyuczył,
Kto prawom Twoim serce swe poruczył.
Twoja moc ludu swego nie zasmuci
Ni swe na ziemi dziedzictwo porzuci.
Kto się zastawi wbrew o moje zdrowie
I przeciw niecnym ze mną się opowie?
Gdyby Pan swojej nie dodał pomocy,
Mało w okropnej nie poległem nocy.
Jeżeli rzekłem: „noga mi się chwieje",
Pańska me litość wspierała nadzieje,
Czyliż przy Bogu tron będzie zwodniczy?
Dał żółć w swej drodze, a nie da słodyczy?
Ty, Panie! twierdza, Ty moja zasłona,
Nadzieja nasza w Tobie umocniona.
Wartością Twoja sprawiedliwość płaci
I w samej złości złośnika zatraci.