Wszyscy ludzie mają jakieś marzenia. Bez nich nie bylibyśmy w stanie zmieniać świata, osiągać czegokolwiek. To zaskakujące, ponieważ w samej swojej istocie marzenia nie różnią się wiele od snu - są wytworem wyobraźni, opartym o poznaną rzeczywistość. W tej ostatniej zaś, mimo krytycznych głosów pewnych filozofów, zdajemy się egzystować. Nieuniknione jest więc zderzenie tych dwóch światów - marzenia i realu. Kiedy płaszczyzną ich zderzenia jest człowiek, to on zostaje wystawiony na konsekwencje zaszłych kontrastów i sprzeczności. Tym samym konfrontacja marzeń z rzeczywistością zawsze wywiera ogromny wpływ na człowieka, zmieniając jego podejście do życia. Przykładów na potwierdzenie tej tezy warto szukać w jednej z najstarszych form urzeczywistnienia marzeń - literaturze.
Spis treści
Wypowiedź o „Lalce” Prusa bez wspomnienia o wypaczonym obrazie Izabeli Łęckiej w umyśle Stanisława Wokulskiego byłaby niedopatrzeniem. Problem zapatrywań głównego bohatera na płeć przeciwną i wewnętrznego konfliktu między spuścizną romantyczną i podejściem pozytywistycznym jest bowiem sztandarowym tematem związanym z powieścią Prusa. Wokulski był bowiem dziwnym amalgamatem, człowiekiem z przełomu epok. W młodości wycierpiał wiele za uczestnictwo w powstaniu styczniowym. Jako człowiek dorosły poświęcił się zdobywaniu majątku i przejawiał autentyczną fascynację zdobyczami nauki. W duszy był więc romantykiem, ale jej porywy realizował w sposób pozytywistyczny.
Niestety, romantycy kierowali się idealizmem we wszystkich aspektach swojego życia. Szczególnie zaś w miłości, której obiekt idealizowali. Tym samym, nad czym ubolewał również mickiewiczowski bohater IV części „Dziadów”, nie potrafili dostrzegać w kobietach realnych osób. Były one dla nich zawsze istotami na poły boskimi, tworem utkanym z wyobrażeń. Takie samo podejście przejawiał Stanisław Wokulski. Zabiegał o względy Łęckiej, starał się dzięki koneksjom i pieniądzom przekonać ją do siebie. Poświęcał wiele dla kogoś, kto nie zasługiwał na jego względy. Izabela była w rzeczywistości typową „salonową lalą” - piękną, ale niezdolną do wyższych uczuć arystokratką. Najgorsze było to, że Wokulski doskonale o tym wiedział. Uczucie było jednak silniejsze od rozsądku, co ukazuje scena z oskarżeniem rzuconym w stronę Mickiewicza. Na pewien czas udaje mu się nawet uciec od nieszczęśliwej miłości, jednak kiedy tylko dostaje cień nadziei, wraca do Łęckiej. Kończy się to kolejnym rozczarowaniem, tym razem ostatecznym. Wokulski znika, wcześniej próbując popełnić samobójstwo. Dochodzi tu więc do konfrontacji marzenia z rzeczywistością, kobiety prawdziwej i imaginacji romantyka. Śniący tego słodkiego upiora Wokulski przeżywa silne emocje. Pierwszym jest rozdarcie wewnętrzne, konflikt w głębi jego własnej duszy. Mężczyzna bowiem doskonale zdaje sobie sprawę, że Łęcka nie jest taka, jak ją postrzega. Chwilowe przezwyciężenie tego dysonansu poznawczego na rzecz realności prawie go ratuje. Jednak, kiedy po raz kolejny daje się uwieść marzeniu, dochodzi do złamania człowieka. Cokolwiek stało się z Wokulskim po wydarzeniach z powieści, możemy winić za to cechę, jaką jest marzycielstwo. Jej obiektem jest w przypadku bohatera Izabela Łęcka.
W wypadku kolejnego bohatera sytuacja jest na swój sposób odwrotna. Hrabia Henryk nie ulega bowiem marzeniu, ale rezygnując z prób jego spełniania, ucieka w abstrakcyjne krainy poezji. Bohater „Nie-boskiej” komedii żeni się z kobietą przeciętną, ale bardzo go kochającą. Czując się wielkim poetą, nie docenia jednak tego, szuka idealnej kochanki - uosobienia poezji. Henryk odnajduje w końcu swój ideał. Marzenie okazuje się jednak koszmarem. Kochanka jest bowiem wcieleniem Szatana, ożywionym trupem. Konsekwencją wybrania imaginacji zamiast rzeczywistości jest zaś utrata tego kontaktu z otoczeniem - szaleństwo oraz śmierć żony, a także choroba jedynego syna. W utworze, oprócz konsekwencji życia marzeniem, ciekawe jest również samo zestawienie kobiety realnej i nierealnej. Przeciętna rzeczywistość jest tu skontrastowana z upiorem. Tym samym marzenie okazuje się martwe, a do tego wodzące na pokuszenie. Choć mało interesująca, prawda okazuje się tym samym żywa, mająca wartość w przeciwieństwie do ułudy.
Dla przeciwstawienia dwóch poprzednich przykładów warto przedstawić pozytywy płynące z konfrontacji marzenia i rzeczywistości. Takie dostrzec możemy w „Przedwiośniu” Stefana Żeromskiego. Mowa rzecz jasna o „szklanych domach” Seweryna Baryki. W drodze do Polski opowiedział on synowi o niesamowitym wynalazku ich dalekiego krewnego, który zapewnić miał tanie i ciepłe schronienia dla biednych mas. Fascynująca opowieść skłoniła młodego Cezarego do podróży na ziemie przodków, nawet kiedy jego ojciec zmarł. Na miejscu bohater nie odnalazł jednak szklanych domów, a biedną i dopiero co podnoszącą się z wojennej ruiny rzeczywistość II Rzeczpospolitej. Skłania to Cezarego do gorzkiej refleksji w kierunku zmarłego ojca: „Gdzie są twoje szklane domy?”. Paradoksalnie z tego marzenia wynika jednak pozytywny aspekt. Opowieść o szklanych domach była urzeczywistnieniem snu Seweryna Baryki o Polsce - marzeniu całych pokoleń Polaków. Nie była więc otumaniającym złudzeniem, a ideą, do której się dąży. Dzięki niej Seweryn i inni Polacy mogli zmienić świat. Dzięki konfrontacji z tym marzeniem, Cezary mógł nauczyć się krytycznie kochać ojczyznę ojca i również miał możliwość jej zmiany. Marzenie było więc miernikiem rzeczywistości i napędem jej poprawiania.
Istniejemy na granicy dwóch światów. Jednym jest marzenie, które tworzymy w swoim umyśle. Drugim otaczająca nas rzeczywistość. Konfrontacja tych obu niesie ze sobą ryzyko bolesnego dysonansu. W jego wyniku możemy nawet stracić to, co mamy najcenniejszego - miłość, rodzinę, życie. Marzenie może być też ideą, a przez to jego konfrontacja z rzeczywistością będzie motorem zmiany.
Aktualizacja: 2024-10-06 21:07:43.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.