Sto lat ubiegło, jak Polaków skronie
Pysznym się laurem dzisiaj zieleniły,
Gdy raz ostatni w jednomyślnym gronie
Chwała z ich sercem połączyła siły.
Że śmiało mogli rzec sąsiadów dumie:
Niech zna Europa, co wolny lud umie.
Kiedy pod Wiedniem łysnąły miesiące,
Strach był ostatni padł na chrześcijany,
Któż wtedy dźwignął mocarstwo ginące?
Gromca niewiernych, Jan z nieba zesłany.
Przyszedł, obaczył i swój lud postawił:
Rozproszył Turki, a Niemce wybawił.
Jeszcze te dęby stoją nad Dunajem,
Między którymi poganiec się chował,
Za obcym Polak gdzie obstając krajem
Krwią nieprzyjaciół wart bystry farbował.
Chociaż ta farba zniknęła w Euksynie,
Ale tych brzegów świadectwo nic zginie.
Stojąc te mury, te kościoły dawne,
Co drżały na moc szturmującej ręki.
Niechaj przypomną to witanie sławne,
Jak huczne niebom śpiewano podzięki,
Kiedy mąż, pełen i męstwa, i wiary,
Zdobyte Bogu poświęcał sztandary.
Sława, naówczas trzymająca z nami,
Bronić radziła niewdzięczne sąsiady:
Ponad pysznymi wznosząc się Tatrami,
Śpiewała nasze wspaniałe pradziady;
A na jej trąbę świat, pełen zazdrości,
Winszował Polszcze męstwa i ludzkości.