Nie ufaj sercu. Puls jego zagrzany
To tu, to ówdzie bije na przemiany.
A jak więc serce tak za nim i błaha
Miłość się waha.
Widział kto kiedy na polu wietrznika,
Co się za wiatrem niestale pomyka,
A w którą stronę Boreasz go rzuci,
Tam się obróci?
Nigdy się o swej nie utrzyma mocy:
To się skazówką zwróci ku północy,
To na południe, to na zachód stanie
W płochej odmianie.
Jest to ludzkiego serca obraz prawy,
Co się w odmienne przestraja postawy:
A jak je kędy namiętność pokręci,
Tam się przynęci.
Mierzi obiektem, co się mu nadarzy:
Całą ma rozkosz na odmianie twarzy.
Ta im je dłużej swą ponętą wabi,
Tym bardziej słabi.
Jako więc płuca najsmaczniejszy sobie
Obmierża kąsek w obłożnej chorobie,
A tylko zmiennej dogadzając chuci,
Tknie go i rzuci, -
Tak też i człowiek wszystkiego nawiasem
Skosztuje drugdy i smakując czasem;
Lecz chwila tylko jedna go zabawi,
Druga odprawi.
Pierwsza to jego cecha i zadatek,
Mierźliwa płochość i lotny niestatek.
Wreszcie niewolnik: namiejętność panem,
A on poddanem.