Do księdza Józefa Koblańskiego

Pó­kiż nas tra­pić ta bę­dzie War­sza­wa
I żółć ob­ru­szać co ty­dzień dwa razy?
Ja­kiż tam za­wrót? co za kwas i wrza­wa
Ohyd­ne stwa­rza ob­ra­zy?

I gdzież to pierw­sze Po­la­ka uczu­cie,
Któ­re go wspól­nym za­ję­ło pło­mie­niem?
Strząsł obce wię­zy w jed­nym ognia rzu­cie
I śmia­łem po­wstał ra­mie­niem.

Cze­góż jed­no­ści od­wa­ga i cze­go
Bo­leść prze­bra­na otrzą­snąć nie zdo­ła?
Lecz wiecz­na Hy­dra na­ro­du wol­ne­go:
Gdzież moje słu­gi? za­wo­ła.

Obce wnet sta­dło, In­te­res z In­try­gą
(Bóg dal­by, ni­g­dy Po­la­kom nie zna­ne)
Nić swo­je z pa­smem ca­ło­ści roz­strzy­ga
Płasz­czy­kiem cno­ty odzia­ne.

Alić ta jed­ność tak dłu­go żą­da­na
Gdy dla Oj­czy­zny jak stos won­ny gore,
Trą­ci ją For­tel i w swe­go bał­wa­na
Da­lej za­mie­ni w Po­two­rę.

Wiją się z tyłu węże w jej war­ko­czu,
Twa­rze nad czo­łem skład ru­sza­ją dzi­ki,
Cóż się wam dzie­je, o głów­ki bez oczu?
Cze­go chcą wa­sze ję­zy­ki?

Po­twarz wam luba, ale nam szko­dli­wa,
Rzu­ci­ła w gro­no nie­smak i nie­chę­ci.
Z niej ko­rzy­sta­jąc Gor­li­wość fał­szy­wa
Wa­śni was, tar­ga i krę­ci.

Mi­łość tu wła­sna i Upór jej słu­ga
Sza­nu­jąc po­sąg Uprze­dze­nia sta­ry,
Je­den zu­chwa­le, a ob­łud­nie dru­ga
Palą swym chu­ciom ofia­ry.

Cze­góż im chce się? cze­go tak żar­li­we
I pia­nę to­czą i słod­kie z ust mio­dy?
Wol­ność i rów­ność! a oby­dwom krzy­we
Dep­cą po­wszech­ne swo­bo­dy.

Owoż i Za­wiść, nie­wol­ni­ca Py­chy,
Drżą­ca na po­łów w za­mę­cie od wscho­du,
Na za­cne pra­ce wy­zie­wa jad ci­chy,
Na do­bro­czyń­cę na­ro­du.

Więc drob­ny umysł nie ufa i Cno­cie,
Praw­dę lży na­wet Po­czci­wość go­rą­ca,
A zdra­da co­raz ka­dząc ich ciem­no­cie
Pod­da­je za­pał i trą­ca...

A toż co? Stwo­ra z smo­czy­mi ogo­ny,
Ru­cho jej w kra­ju, a za kra­jem gło­wa,
Krnąbr­na za­cię­tość z każ­dej dmu­cha stro­ny
I wszyst­ko zbu­rzyć go­to­wa.

Ka­pła­nie! Bogu wznoś ka­dzi­dło miłe,
W czy­sto­ści ser­ca, w umy­śle po­ko­ry,
Aby dał Cno­cie świa­tło, czas i siłę
Na po­ko­na­nie Po­two­ry.

Czy­taj da­lej: Oda do wąsów – Franciszek Dionizy Kniaźnin