Okropna smutnej ziemi postawa,
Niebo chmurami zewsząd osnute;
Wylała z brzegów powódź plugawa
Zmąciwszy zdroje jadem zatrute;
Na zawrot z dołu i z góry
Truchleje tkliwość Natury.
Stargawszy łańcuch i rządów szale,
Urąga cnotom bez kary zbrodnia.
Rozum tyranów błądzi zuchwale,
W ręku Rozpaczy gore pochodnia.
Niestety! w klęskach dokona
Zapamiętałość szalona.
O moja Muzo, serca mistrzyni!
Żegnasz ze łzami piękne Puławy.
Do której teraz umkniesz jaskini
Z lutnią swobody i wieńcem sławy?
W jakiej zdrój znajdziesz ustroni?
Któraż cię lipa zasłoni?
Tu zgrzyta wpośród i łez, i jęków
Wsparta na ostrym zemsta żelazie;
Tam koło zbójczych oręża szczęków
Pycha nieść każe pożogi, rzezie;
Depcąc granice i prawa,
Kraje, narody rozkrawa.
Tam bluźnią Boga zhukani ludzie,
Z błędów w najdziksze wpadając błędy;
Tu lżące zakon w sprośnej obłudzie
I wiarołomcze gorszą zapędy.
Wyuzdała się złość sroga,
Jakby nie było już Boga.
Stójcie, o ślepi! grzmi jego ramię.
Puści niechybne na łotrów strzały,
Uzna, co bluźni, i ten, co kłamie,
Że on pan jeden mocy i chwały:
Ukaże światu w swym cudzie,
Że jego ziemia i ludzie.
A ty, o Muzo! za jego tchnieniem
Godne twych darów ujrzysz młodzieńce;
Cud jego wdzięcznym ogłaszać pieniem
I wonne będziesz rozdawać wieńce,
Uśmiechając się do braci
W swobodnej znowu postaci.