Wolę ja obrót strumyka wąski,
Co z łąki w lasek ucieka,
Wilgoć w zielone dając gałązki
I słodki napój dla człeka,
Niż potok z góry, ogromem wody
Pięknej grożący równanie,
Rwie groble, lasy, pochłonął grody
I mętny w morzu sam ginie.
Księże! widziałeś nad Tybrem gruzy,
Tę marną pychę cezarów,
Uwaga teraz smutnej tam Muzy
Nad niegodnymi jej darów.
Czego ku niebu dąb hardy pnie się
I chce panować nad Tatry?
Deptanym skałom na triumf niesie
Burza i ognie, i wiatry.
Owe skrzydłami zbyt rozpostarte,
Gdy chciwość dumę podsyca,
Widzimy Orły z hańbą rozdarte
Na ostrych rogach Księżyca.