Inny świat - streszczenie

Autor streszczenia: Piotr Kostrzewski.
Obraz "W obozie" Felixa Nussbauma z 1940 roku przedstawia życie w obozie internowania, ukazując grupę więźniów żyjących w nieludzkich warunkach. Postać na pierwszym planie, wyrażając rezygnację i przygnębienie, siedzi w surowym otoczeniu, co tworzy przejmujący obraz cierpienia i beznadziei w obliczu wojennej rzeczywistości.

W obozie, Felix Nussbaum, 1940

Inny świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego to wstrząsający przedstawiciel tzw. literatury łagrowej – dotyczącej życia za kratami sowieckiego łagru. Spędziwszy prawie dwa lata w różnych radzieckich więzieniach i placówkach wchodzących w skład GULAG-u, Grudziński przedstawia obraz świata zupełnie innego niż „prawdziwy”. Jest to rzeczywistość odwróconej moralności, gdzie odczłowieczający system powoli niszczy więźniów psychicznie i fizycznie. Autor pozostawia jednak nadzieje na możliwość ratunku swojego człowieczeństwa nawet pośród obozowych realiów. Drobne akty miłosierdzia, dobra i miłości mają być jedyną formą ratunku od przepoczwarzenia się w człowieka złagrowanego – żyjącego wedle nieludzkich zasad narzuconych przez warunki łagru.

Spis treści

Inny świat - streszczenie krótkie

Utwór zaczyna się pod koniec kwietnia 1940 roku, kiedy narrator zostaje osadzony w witebskim więzieniu za próbę przekroczenia granicy radziecko-liteswkiej. Opisuje on kolejno leningradzki ośrodek penitencjarny i celę w Wołogdzie – kolejne etapy przed jerczewskim łagrem. Tam spędzi kolejne dwa lata, aż do 20 stycznia 1942 roku. Drugi rozdział opowiada o początkach systemu obozów kargopolskich i rządzących tam regułach „nocnych łowów” oraz „proizwołu”. Są one wstępem do opowieści o urce Kowalu, który poświęcił swoją miłość do łagiernicy Marusi i oddał ją dla towarzyszy, żeby przetrwać w łagrze. Rozdział „Praca. Dzień po dniu” to krótki opis dnia roboczego osadzonych i warunków pracy panujących w Jercewie.

Grudziński opisuje również historię Pomarenki, człowieka, któremu przedłużono wyrok i swoją pracę w brygadzie żywnościowej. Rozdział czwarty zawiera historię byłego członka NKWD, którego więźniowie katują pracą aż do „przypadkowej” śmierci. Rozdział „Zabójca Stalina” zawiera opowieść o człowieku, który trafił do obozu za zbezczeszczenie obrazu dyktatora i zginął przez kurzą ślepotę, wcześniej tracąc zmysły z głodu. „Drei Kameraden” zawiera historię trzech niemieckich komunistów, którzy uciekli z Rzeszy do ZSRR. Rozdział „Ręka w ogniu” to opowieść o losie Kostylewa – przyjaciela Grudzińskiego, który wolał się okaleczyć niż pracować dla systemu. Zawiera również opis typowego śledztwa NKWD. W „Dom Swidanij” Grudziński opisuje specyfikę odwiedzin więźniów przez ich bliskich i związane z tym niebezpieczeństwa. „Zmartwychwstanie” to kompleksowy opis szpitala w Jercewie, jego znaczenia dla więźniów i historii oswobodzonego lekarza Jegorowa i Jewgieniji Fiodorownej. „Wychodnoj dień” to rozdział, w którym autor przedstawia opis wolnego dnia na terenie łagru. Przybliża też historię starego kozaka Pamfiłowa. Kończy go opis ucieczki Fina Rusto Karinena z obozu.

Rozdział „Głód” rozpoczynający część drugą poświęcony jest problematyce głodu i pożądania na terenie Jercewa. Autor opisuje jego wpływ na więźniów oraz sposoby wykorzystywania zjawiska przeciwko nim. Znajdują się tam też historie kobiet będących ofiarami głodu: „generalskiej doczki” i śpiewaczki operowej Tani. „Krzyki Nocne” zawiera przemyślenia oraz opisy dotyczące problematyki strachu i śmierci na terenie obozu. „Zapiski z martwego domu” to historia występów kulturowych w Jercewie oraz ich wpływu na więźniów. Przede wszystkim jednak to opowieść o Natalii Lwownej i książce Dostojewskiego Zapiski z martwego domu. Ostatnie pięć rozdziałów książki zawiera historię odmowy zwolnienia Grudzińskiego z obozu na bazie porozumienia Sikorski-Majski i głodówki protestacyjnej ostatnich Polaków w Jercewie. Narrator zostaje zwolniony z łagru 20 stycznia 1942 roku. Początkowo dostaje się do Wołogdy, skąd dociera do Buju. W Czelabińsku spotyka wreszcie przedstawiciela Armii Polskiej, który pomaga mu dotrzeć do sił gen. Andersa. 12 marca 1942 roku na terenie Kazachstanu Grudziński zostaje wcielony do 10 Pułku Artylerii Lekkiej. 26 marca opuszcza terytorium ZSRR.

Książka posiada jeszcze epilog pt. „Upadek Paryża”, który dzieje się w Rzymie 1945 roku. Grudziński spotyka tam dawnego znajomego, z którym przebywał w Witebsku. Mężczyzna opowiada swoją historię po osadzeniu w Łagrze i straszliwą zbrodnię, jaką popełnił. Nie mogąc znaleźć zrozumienia wśród bliskich, prosi o nie Grudzińskiego. Ten jednak nie może nic powiedzieć, na wolności nie można bowiem powrócić do zasad „innego świata”. Mężczyzna odchodzi, przypominając ptaka z przetrąconym skrzydłem.

Inny świat - streszczenie szczegółowe

Część Pierwsza

Witebsk-Leningrad-Wołoda

Główny bohater i narrator zarazem, Gustaw Herling-Grudziński, zostaje schwytany na granicy sowiecko-litewskiej w marcu 1940 roku i osadzony w grodzieńskim więzieniu. Wydał go podstawiony przez NKWD przewodnik. Bohater zostaje oskarżony o bycie polskim oficerem ze względu na posiadane wysokie buty, potem zaś o szpiegostwo. Podejrzenie pada na niego ze względu na pierwszy człon nazwiska, podobny do nazwiska dowódcy Luftwaffe.

Lato 1940 roku Grudziński przesiedział w więzieniu w Witebsku nad Dźwinią. Jedną celę zajmowało tam dwieście osób o różnych wyrokach. Byli to m.in. pospolici przestępcy, złodzieje, katolicy, wojskowi i więźniowie polityczni. Wiecznie dokuczał im głód, zabijany ciągłymi dyskusjami. Posiłek stanowiło bowiem jedynie nieco czarnego chleba i odwar z bliżej nieokreślonych roślin.

Pod koniec października tego roku wywołano pięćdziesięciu więźniów, w tym głównego bohatera. Przeniesiono ich do skrzydła, gdzie przebywali jedynie rosyjscy skazańcy – głównie wojskowi i bezprizorni. Ci ostatni byli małoletnimi przestępcami, stanowiącymi plagę systemu penitencjarnego ZSRR oraz materiał do propagandowego prania mózgu. Grudziński spotkał tam żydowskiego szewca, którego skazano na pięć lat za odmowę zelowania nowych butów skrawkami materiału. Jedyne co przy sobie posiadał to zdjęcie syna, oficera Armii Czerwonej. Niestety wydał go strażnikowi jeden z bezprizornych – zdemoralizowany wyrostek zrobił to za papierosa.

Listopad 1940 roku oznacza dla Grudzińskiego „etap” do Leningradu i Pieresyłkewięzienie na Krestach. To miejsce posiada o wiele wyższe standardy niż wcześniejsze więzienie. Cele były puste i czyste. W każdym był stolik, wieszaki na ubrania. Więźniowie mieli dostęp do prasy, na ścianach wisiały radioodbiorniki i portrety Stalina. Tutaj narrator poznał wewnętrzną hierarchię więzienną w Rosji. Ludzie dzielili się za kratami na politycznych (najniżej położonych w układzie), bytowników – skazanych za drobne przestępstwa na mniej niż osiemnaście miesięcy i urków – „zawodowych” kryminalistów, którzy nie mieli już raczej szans na normalne życie po wyjściu. Stanowili oni swoistą „arystokrację” systemu penitencjarnego, byli okrutni i całkowicie zdemoralizowani. Z więzienia w Leningradzie więźniów rozwożono do rozrzuconych po Rosji łagunktów.

Po dziesięciu dniach Grudzińskiego wsadzono do pociągu i przetransportowano do Wołogdy. Stamtąd następnej nocy przewieziono go do Jercewa pod Archangielskiem – miejsca, w którym spędzi większość fabuły swoich wspomnień.

Nocne Łowy. Proizwoł

Sowieckie obozy pracy powstawały od zera siłą rąk osadzonych tam więźniów. Nie zapewniano im przy tym odpowiedniego zaplecza, początkowe transporty miały więc ogromną śmiertelność. Obóz kargopolski gdzie trafił Grudziński, powstał w 1936 roku i był już dobrze rozwiniętą placówką. Posiadał własną bazę żywnościową, tartak, dwie bocznice kolejowe, miasteczko dla administracji i strażników.

Chociaż pierwsi więźniowie dawno już nie żyli, pozostawili po sobie wiele tradycji czy zasad. Jedną było samookaleczenie w celu spędzenia bodaj kilku tygodni w miarę dobrych warunkach szpitalnych. W 1938 roku do obozu sprowadzono urków, którzy szybko zaprowadzili swoje porządki. Wieczorami między barakami obozu zapanowywała swoista „republika urków”. Ich władza, zwana proizwoł, była tak brutalna i wielka, że nawet strażnicy nie wchodzili wtedy między zabudowania obozu. Wyrównywano rachunki, zabijano niepokornych i gwałcono kobiety. Wkrótce jednak administracja ukróciła brutalnie te rządy na terenie wszystkich obozów.

Pierwszą noc w obozie Grudziński spędził w pustym baraku. Dławiła go wysoka temperatura. Jednonogi Dimka, były pop, poradził mu udanie się do szpitala. Nim zostanie wystawiony na potworne warunki „uczciwej pracy”, należał mu się wszak krótki odpoczynek. Barak szpitalny mieścił się niedaleko baraku kobiecego i stanowił jedno z najświętszych miejsc dla osadzonych. Grudzińskiego powitał tam uprzejmy, chociaż obdarty starzec. Został skierowany do lekarki Tatiany Pawłowej. Choć placówka nie miała wysokiego standardu, a leczenie odbywało się na zasadzie podawania wywaru z igieł sosny lub łyżki surówki, to jednak i tak pozwalała więźniom nabrać sił.

Grudziński zauważa wręcz pewien „kult szpitala” panujący w Rosji. Narrator spędza tu całe dwa tygodnie, które wspominał jako najlepsze dni w czasie odbywania wyroku. Po raz pierwszy w życiu jest świadkiem chorowania na pelagrę – wywołaną brakiem tłuszczów w diecie. Choremu wypadały włosy i zęby. Schorzenie leczono drobnymi dawkami margaryny. Niestety, pylagrycy nigdy nie odzyskiwali zdrowia. Odsyłano ich do baraku słabosiłkówtrupiarni. Trafiali tam wszyscy, którym pisana była śmierć z wycieńczenia.

Po powrocie ze szpitala Dimka doradza Grudzińskiemu sprzedanie butów urce Kowalowi za dziewięćset gramów chleba. Dzięki temu zapewnia on sobie miejsce w grupie tragarzy, którą przestępca dowodzi. Praca tam polega na wyładowywaniu transportów kolejowych z jedzeniem, daje zarazem możliwość wykradnięcia kilku dodatkowych racji.

Z Kowalem związana jest również historia miłosna, podczas której zakochał się on w swojej ofierze – Marusi. Razem z towarzyszami zgwałcił dziewczynę pewnej nocy na terenie obozu, potem jednak poczuł do niej głębsze uczucie. Zazdrośni o nie towarzysze odwrócili się od niego, co zmniejszało szanse na przetrwanie w obozie. Kowal oddał im więc Marusię, by ponownie zbiorowo ją zgwałcili. Ta wkrótce poprosiła o przeniesienie, Kowal zaś uratował pozycję kosztem miłości.

Praca. Dzień po dniu

Rozdział ten zawiera dokładny opis dnia pracy w obozie. Pobudka wpadała o piątej trzydzieści rano. Przed szóstą ustawiano się w kolejce po jedzenie, w barakach zostawali jedynie posiadacze zwolnienia lekarskiego. Na kuchni racje żywnościowe dzielono wedle trzech kategorii więźniów, różnicującej wedle wyrabianej normy. Stachanowcy, robiący ponad 125%, będący najsilniejszymi osadzonymi, ostawali dużą łyżkę gęstej kaszy i kawałek solonej ryby. Drugi kocioł – łyżka kaszy, przypadał dla wyrabiających 100% lub tych, których nie można było w ten sposób ocenić. Cała reszta czekała na pierwszy kocioł. Wyjątkiem byli jeszcze iteerowcy o potrzebnym obozowi, specjalistycznym wykształceniu. Oni dostawali porcje większe od stachanowców. Niemniej wszyscy zjadali swoje porcje zaraz po otrzymaniu i w biegu. Zdarzały się bowiem próby kradzieży.

Wymarsz następował przed godziną szóstą trzydzieści. Towarzyszyła temu skomplikowana forma oddelegowywania i przekazywania danej grupy strażnikowi. Droga na miejsce pracy była długa, stanowiła jednak moment wytchnienia osadzonych. Rozmasowywali oni wtedy obolałe ciała, walczyli z odmrożeniami. Te były częste, nowe ubranie otrzymywali bowiem jedynie stachanowcy. Reszta musiała łatać je czym popadnie.

Praca przy wycince lasu (główne zadanie więźniów) była ciężka i prowadziła najszybciej do wycieńczenia, wszędzie było jednak niezwykle podobnie. W południe stachanowcy dostawali dodatkową porcję w postaci łyżki soi i stu gramów chleba, pozostali cieszyli się jedynie przerwą. Do tego czasu niewielu potrafiło zachować jakieś resztki z wcześniejszego posiłku. Praca trwała do godziny siedemnastej, następnie strażnik odprowadzał swoją grupę do obozu. Po rewizji w bramie więźniowie otrzymywali kolację (czterysta, pięćset i siedemset gramów dla odpowiedniego kotła) i udawali się do swoich baraków na spoczynek.

Ochłap

Rozdział ten opowiada historię Gorcewa – młodego, silnego mężczyzny, który pojawił się w Jercewie pod koniec 1941 roku. Charakteryzował się on butą w stosunku do innych więźniów oraz fanatyczną wiarą w partię i prawitielstwo. Rzucał tym na siebie pewne podejrzenia, szczególnie powtarzaniem o powrocie na odpowiedzialne stanowisko po odbyciu kary. Jego stanowiska za kratami domyślono się po konfrontacji Gorcewa najpierw z pewnym nacmenem (tak w języku obozowym nazywano Turkmenów, Kirgizów i inne narodowości tamtego rejonu Rosji) oraz będącym przelotem więźniem. Okazało się, że Gorcew to były enkawudzista. Więzień, który go zdemaskował był ofiarą mężczyzny. Rzucił się na niego z żelaznym prętem, bijąc dotkliwie. Po chwili doszło do linczu na Gorcewie ze strony reszty osadzonych. Mężczyzna przeżył, jednak nie na długo. Po dniu zwolnienia stał się ofiarą śmierci poprzez zamęczenie. Więźniowie przy cichym przyzwoleniu strażników zawiązali przeciwko niemu komitywę, nie dając odpocząć podczas wycinki lasu. Wyznaczano mu przy tym najcięższe zadania. Na nic były jego groźby i błagania. Po miesiącu Gorcew zemdlał na lesopowale i został odwieziony saniami woziwody do obozu. Wtedy jednak „zapodział się” po drodze. Znaleziono go zamarzniętego w zaspie.

Zabójca Stalina

Grudziński opowiada tutaj historię więźnia, którego osadzono za strzelanie do portretu Stalina. Założył się on pijany z kolegą, że trafi w oko podobizny dyktatora, nie przewidział jednak późniejszej kłótni i denuncjacji przez znajomego. Dostał dziesięć lat łagru. Z powodu braku tłuszczów w diecie zachorował na kurzą ślepotę. Była to praktycznie pewna śmierć, nie pozwalała bowiem pracować i delegowała do trupiarni. Mężczyźnie udało się jednak dostać do grupy tragarzy. Przez pewien czas radził sobie nieźle, aż nadeszła szarówka. Starał się wtedy unikać pracy, jednak reszta zmusiła go do niej. Rozsypał wtedy mąkę, potknąwszy się. Jego choroba wyszła na jaw, przeniesiono go do trupiarni. Grudziński podzielił się z nim pewien raz jedzeniem, odkrywając, że mężczyzna oszalał. Pod koniec życia był istotnie przekonany o swojej winie, co narrator interpretował jako próbę nadania swojemu losowi jakiegokolwiek sensu.

Drei Kameraden

Obozowy barak zwany pieriesylnym służył za tymczasowe miejsce postoju dla więźniów tranzytowych, przechodzących do innych obozów. Grudziński lubił się tam udawać, miał dzięki temu pewien kontakt ze światem zewnętrznym. W lutym spotkał tam trzech niemieckich komunistów: Stefana, Hansa i Otta. Wyróżniali się oni nieco lepszymi ubraniami. Hans studiował niegdyś na uniwersytecie w Hamburgu, zaś pozostali dwaj byli pracownikami düsseldorfskich zakładów mechanicznych. Po pożarze Reichstagu partia wysłała ich do ZSRR.

W 1936 Hans i Otto pracowali już w charkowskiej fabryce maszyn, zaś Stefan starał się o przyjęcie na studia w Kijowie. Ich życia powoli biegły swoim torem, Hans poślubił nawet młodą Ukrainkę. Wkrótce wybuchła jednak Wielka Czystka, cudzoziemcy byli jednymi z pierwszych jej ofiar. Umieszczono ich w oddzielnym skrzydle moskiewskiego więzienia. Na wieść o pakcie rosyjsko-niemieckim więźniowie rozpoczęli głodówkę, domagając się widzenia z ambasadorem Rzeszy. Chcieli powrócić do kraju, pod warunkiem, że nie zostaną ukarani za poglądy ani ucieczkę. Rosjanie zgodzili się na ten układ po miesiącu, zastrzegając sobie prawo pozostawienia pewnej grupki podejrzanych. Wśród nich byli Stefan, Hans i Otto. Zostali oni skazani na dziesięć lat pod zarzutem szpiegostwa. Wysłano ich Etapem do Jercewa, zaś następnego dnia po spotkaniu z Grudzińskim, do Niadomy.

W Londynie od niejakiego pana C. narrator poznał koniec historii Niemców. W 1940 roku przez most w Brześciu przepędzono więźniów do Rzeszy. Rosjanie siłą oddawali komunistów żydowskiego pochodzenia Gestapo na pewną śmierć

Ręka w ogniu

System łagrów nie miał za zadanie ukarania więźnia. Była to powolna forma wyniszczania, ludobójstwo pracą i głodem. Oprócz tego za cel postawiono sobie łamanie psychiki ludzkiej, doprowadzenie do uwierzenia we własną winę i przenicowanie człowieka na modłę sowiecką.

Przykładem oporu wobec tego procesu był Michaił Aleksiejewicz Kostylew, którego Grudziński miał szansę poznać jedynie przez miesiąc. Tego silnego, dobrze budowanego człowieka przywieziono do Jercewa z łagpunktu w Mostowicy. Przewiną mężczyzny była fascynacja dziełami Balzaca oraz nieopatrznie wypowiedziane słowa, odebrane jako krytyka systemu. Gdy bibliotekarza, od którego kupił książki skazano, Kostylewa oskarżono o szpiegostwo i nieprawowierność komunizmowi.

Ze względu na swoje wykształcenie miał uprzywilejowaną pozycję w tartaku, był przy tym niezwykle litościwy dla współwięźniów. Zawyżał im wyrobione normy, oddawał część jedzenia. Pozostawał dumny i moralny w świecie zbydlęcenia, za co ukarano go wysłaniem na lesopowałę. Tam przypadkowo oparzył sobie rękę i dostał zwolnienie. Postanowił wtedy już nigdy nie pracować dla systemu, który go oszukał, a w który wcześniej mocno wierzył. Cyklicznie opalał ranę, żeby nie chodzić do pracy. Pewnej nocy przyłapał go na tym Grudziński. Obiecał jednak nie wyjawić tajemnicy i obaj stali się przyjaciółmi.

Kiedy w obozie gruchnęła wieść o transporcie na Kołymę (był to praktyczny wyrok śmierci, z Kołymy nie było powrotu), wszyscy starali się doprowadzić do względnego poziomu. Najsłabszych wysłałoby bowiem transportem ku prawdziwie niezaspokojonej i ludożerczej grupie łagpunktów. Kostylew jednak nadal opalał rękę, przez co trafił na listę transportu. Grudziński próbował ofiarować się za niego, mężczyzna miał bowiem niedługo spotkać matkę podczas widzenia. Nie zezwolono jednak na to. Kostylew oblał się więc w łaźni wrzątkiem, popełniając samobójstwo. Niedługo potem przybyła matka, odbierając jedynie rzeczy ukochanego syna.

Dom Swidanij

Dom Swidanij był miejscem, gdzie więźniowie mogli spotkać się ze swoimi bliskimi. Był to najlepiej utrzymany element obozu, miał osobne pokoje i firanki w oknach. Skazani widzieli go jako jedyną rzecz łączącą ich ze światem zewnętrznym. Otrzymanie widzenia było niezwykle trudne, stawiano bowiem ogromną ilość warunków. Kiedy jednak do niego dochodziło, skazany otrzymywał dzień wolny od pracy. Był starannie golony, myty i przebierany w nowe ubrania. Dostawał porcję jedzenia na trzy dni, ponieważ tyle właśnie maksymalnie mogła wynosić wizyta. Były to jednak spotkania słodko-gorzkie. Żyto nimi bowiem, dawały nadzieję. Ostatecznie jednak osoby, które spotykały się w Domu Swidanij nie były tym, które znano przed laty. Często bliscy spotykali się jedynie, by wymóc na osadzonym rozwód. Dodatkowo więzień nie mógł powiedzieć o niczym co miało miejsce za kratami obozu.

Zmartwychwstanie

Szpital obozowy był miejscem o którym marzyli zesłani. Chorzy mieli bowiem prawo do porządnego łóżka, trzeciego kotła racji żywnościowej, odpoczynku i troski personelu. Mogli dzięki temu odzyskać siły. Niestety, tak jak w Domu Swidanij, to przypomnienie człowieczeństwa mogło doprowadzić ich do załamania po konfrontacji z rzeczywistością Jercewa.

Rozdział ten opowiada historię Jewgieniji Fiodorownej – pielęgniarki będącej zarazem więźniarką. Kobieta była partnerką doktora Jegorowa, człowieka o reputacji zdystansowanego, ale solidnego specjalisty. Człowiek ten stanowił przykład lekarza, który sam odbył wyrok, następnie przyjął zaś propozycję pracy na terenie obozu. Wielu więźniów obawiało się bowiem powrotu na łono społeczeństwa, w obozie zaś dobrze płacono. Jegorow przybył do Jercewa jedynie dlatego, że zgodzono się wysłać z nim Fiodorowną. Kobieta nie potrafiła jednak żyć z doktorem, ponieważ jako oswobodzony był „jednym z nich”. Pokochała innego więźnia, Jarosława R. Kiedy go przeniesiono (prawdopodobnie na prośbę Jegorowa) poszła za nim. Urodziła mu z miłości dziecko, zmarła jednak przy porodzie. Grudziński ten akt czystego uczucia i towarzyszące mu narodziny widzi jako zmartwychwstanie Fiodorownej.

Wychodnoj dień

Grudziński przytacza w tym rozdziale opis wychodnoj dnia – czyli dnia wolnego od pracy. Był to rodzaj święta początkowo ustalonego raz na dekadę (dziesięć dni), w praktyce ogłaszanego jednak dużo rzadziej - podczas przekraczania górnej granicy kwartalnej produkcji. Powodował on ogromne poruszenie wśród więźniów. Wszyscy bardzo mocno przygotowywali się do swojego święta, w noc poprzedzającą słychać było po barakach instrumenty i śpiew.

Wychodnoj dień miał kilka swoich stałych elementów. Jednym z nich było odczytywanie nielicznych listów od rodziny. Grudzińskiemu czytał je stary kozak doński, Pamfiłow. Była to korespondencja od jego syna, członka sił pancernych Armii Czerwonej. Chłopak pisał jednak coraz rzadziej do ojca, zaś ton jego listów wskazywał na przesiąknięcie ideologią. To dystansowanie raniło starego i kochającego ojca. Ten oszukiwał się, zmieniał nawet po kryjomu daty listów, byle tylko nie dać wiary zachowaniu syna. Historia ta ma przykry koniec. Młodego żołnierza przywieziono bowiem jednym z transportów do obozu, jako osadzonego. Tam pogodził się z ojcem, teraz współwięźniem.

Innym stałym i niezmiernie lubianym elementem dnia wolnego były opowieści Rusto Karinena o jego próbie ucieczki. Fiński komunista urósł dzięki swojemu wyczynowi do rangi bohatera, chociaż ostatecznie nie udało mu się zbiec. Ciepło ubrany, wyposażony w suchy chleb, słoninę, butelkę oleju roślinnego, dwieście rubli i trzy paczki zapałek oddalił się od swojej brygady. Chciał dobrzeć pieszo do północnego krańca jeziora Ładoga, a tam przedostać do Finlandii. Kierował się słońcem, pilnując, by rano mieć ja za plecami, wieczorem przed sobą. Nocował w wykrotach i niewiele jadł. Panika oraz wycieńczenie zawiodły go jednak do wioski oddalonej od obozu zaledwie o 15 kilometrów. Wieśniacy odwieźli wycieńczonego Karinena do Jercewa, gdzie strażnicy prawie go zakatowali. Spędził po tym pięć miesięcy w szpitalu i zawsze twierdził, że z obozu nie ma ucieczki.

Część Druga

Głód

W tym rozdziale Grudziński przybliża czytelnikowi realia związane z obozowym głodem. Był to stan wiecznie towarzyszący więźniom, dotyczył przy tym nie tylko jedzenia. Rozumiał przez niego również potrzeby seksualne. Łagier rządził się innymi zasadami moralnymi, gdzie dla zaspokojenia swoich potrzeb człowiek sięgał praktyk wręcz bydlęcych. Człowiek „syty” miał większe szanse przetrwania, to zaś stawało się nadrzędnym prawem Jercewa. Szczególnie mocno uderzało to w kobiety, niszcząc ich życia i ciała.

Grudziński opisuje historię młodej, ładnej dziewczyny, córki Polskiego oficera z Mołodeczna. Pojawiła się wśród więźniów w styczniu 1941 roku i początkowo zachowywała się niezwykle godnie, wręcz wyniośle. Pilnowała wszelkich zasad mogących ją uchronić przed urkami. Zrugała przy tym Grudzińskiego za propozycję udawanego związku, który miał jej pomóc w podobnych sytuacjach. Wpadła jednak w oko pewnemu urce i ten założył się z Gustawem o jej zdobycie. Przez cały miesiąc nadzorujący ją wiezień nie dawał dziewczynie wytchnienia podczas pracy. Po tym czasie przyniósł on Grudzińskiemu podarte kobiece majtki na znak „zwycięstwa”. Od tego czasu dziewczyna oddawała się każdemu, ktokolwiek sobie tego zażyczył. Narrator spotkał ją jeszcze w 1943 roku w Palestynie. Była to już wtedy stara i zniszczona kobieta.

Krzyki Nocne

Warunki życia w Jercewie niszczyły zarówno pod względem fizycznym jak też i psychicznym. Pracując w urągających człowiekowi warunkach, więźniowie marzyli jedynie o wieczornym powrocie do baraku. Wtedy jednak przychodził sen bez odpoczynku. Pełen koszmarów, płytki i wzbudzający szaleństwo prześladował więźniów, zamiast ich pokrzepiać. Z tego powodu wielu czekało śmierci niczym wybawienia, chcąc właśnie przez nią zaznać wiecznego spokoju.

Według Grudzińskiego w barakach zapadała cisza już o godzinie dziesiątej. Sen przychodził jednak dopiero niedaleko północy. Wtedy to, wśród kłębowiska ciał więźniów, roznosiły się krzyki. Jedni wzywali Boga, inni swoich krewnych. Przeżywano koszmary tortur, a tłumione przerażenie wychodziło po kryjomu na jaw. Jedynie stary Dimka siedział nad cebrzykiem pomyj, beznamiętnie przyglądając się swoim towarzyszom niedoli.

Zapiski z martwego domu

Jercewski obóz nie był pozbawiony kultury. Co pewien czas dla więźniów organizowano wydarzenia teatralne, projekcje filmów oraz skrupulatnie dobrany księgozbiór. Ten ostatni składaj się jednak przede wszystkim z dzieł propagandowych bądź o wydźwięku komunistycznym, pisanych przez Stalina (Woprosy leninizma). Pieczę nad nim sprawował Kuninnaczelnik kawecze.

W obozie wyświetlone były od jego założenia dwa filmy: jeden z udziałem Michaiła Stiepanowicza W. oraz Wielki walc. To drugie, amerykańskie dzieło poprzedzone filmem propagandowym, miał okazję obejrzeć Grudziński. Zrobiło ono ogromne wrażenie na więźniach, ukazywało bowiem inny świat; piękny, pełen radości wyrażonej przez ruch i zadbane stroje. To właśnie podczas tej projekcji narrator zapoznał Natalię Lwowną, pracującą w biurze rachmistrzów. Należała ona do mieszkańców terenów położonych wzdłuż Kolei Wschodniochińskiej. Sprzedana państwu Mandżuko w 1935 r. została wysiedlona, a Rosjan mieszkających wzdłuż niej przeniesiono do łagrów.

Lwowna była niezwykle nieatrakcyjną kobietą, ale przy tym niezwykle miłą.Ratowało ją to przed zalotami urków i administracji. Okazała się również wrażliwa na piękno, przez co znalazła wspólny język z Grudzińskim. Pożyczyła mu potajemnie egzemplarz Zapisków z martwego domu Dostojewskiego – książki zakazanej w ZSRR, opisującej pobyt pisarza na carskiej zsyłce. Wywarła ona na Grudzińskim ogromne wrażenie, pod jej wpływem dogłębnie zrozumiał swoje położenie, ale również zaczął miewać myśli samobójcze. Lwowna również właśnie w decydowaniu o sposobie śmierci widziała ostatnią nadzieję na zachowanie człowieczeństwa. Sama też nie mogła żyć bez książki. Po dwóch miesiącach poprosiła o jej zwrot.

Podczas kolejnego spotkania kulturalnego, gdzie odbył się m.in. pokaz „tańczących tatuaży” marynarza Wsjewołodzia (wzruszył on wszystkich również swoim śpiewem), koncert na skrzypcach Zelika Lejmana oraz występ śpiewaczki operowej Tani. Tą ostatnią upokorzyli swoim zachowaniem urkowie pod wodzą Wani, ponieważ ta odrzuciła go i oddała się wolnemu człowiekowi z administracji. Podczas spektaklu kulturowego Lwowna wyszła niepostrzeżenie do swojego baraku, gdzie podcięła sobie obie żyły na rękach. Odratowano ją jednak i przeniesiono do kuchni. Wykradała tam potem jedzenie.

Na tyłach „otieczestwiennoj wojny”. Partia szachów

Wybuch wojny niemiecko-radzieckiej wpłynął na codzienne życie obozu. Więźniów politycznych oraz cudzoziemców usunięto z brygady żywnościowej. Dodatkowo pojawiły się nowe oddziały NKWD, a ilość strażników na lesopowale podwojono. Podejście administracji do Polaków uległo za to poprawie w wyniku paktu Sikorski-Majski. Wcześniej uważano ich za tchórzy i antigiermańskich faszistow, teraz byli zaś bojownikami o wolność. Rosyjscy współwięźniowie oraz inni cudzoziemcy dystansowali się od nich, im bliżej północy znajdował się front. Widzieli w nich bowiem przyszłych obrońców rzeczywistości więzień i obozów. W 1941 roku osadzeni z rozpaczą słuchali przemówienia Stalina, w którym dyktator informował o obronie Moskwy. Woleli bowiem Niemców od Sowietów.

Barak techniczny zamieszkały był przez więźniów o specjalistycznym wykształceniu, bez którego obóz nie mógłby pełnić swoich funkcji. Posiadali oni specjalne przywileje, stali w hierarchii nieco wyżej od urków. Za ten względny spokój musieli jednak płacić donosami. Grudziński posiadał wstęp do tego baraku o każdej porze dnia i nocy dzięki Ormianinowi Machapetianowi. Narrator bywał tam często, spragniony był bowiem kulturalnej rozmowy.

Pewnego lipcowego wieczoru Gustaw, Weltman, Lovenstein i Mironow grali w szachy. Z radia płynęły wieści frontowe, kiedy do pomieszczenia wtoczył się pewien pijany technik. Słuchając o stratach lotnictwa Rzeszy powiedział, że jest ciekaw ile sowieckich samolotów strącili Niemcy. Wtedy z baraku wyszedł nagle Zyskindstrażnik w Trupiarni. Po chwili trzech oficerów wyprowadziło pijanego technika i Machapetina. Kiedy Ormianin wrócił okazało się, że musiał potwierdzić słowa pijanego.

Kiedy Zyskind wrócił, wrócił na swoją pryczę. Za zoną rozległ się strzał. Donosiciel wyjaśnił, że to trybunał wojenny. Gustaw, grający wtedy w szachy, poddał partię i roztrącił figury. Locenstein z Mironowem grali jednak dalej. Po wygranej wiedeński lekarz stwierdził, że Zyskind jako jedyny ma w baraku szansę iść na front i bronić ojczyzny, czego ten mu zazdrości. Poprosił też o przyprowadzenie jutro chorych do ambulatorium.

Sianokosy

Podczas krótkiego lata Grudzińskipracował przysianokosach. Czas ten pozwolił mu odpocząć na łonie przyrody. W 57 brygadzie poznał starego cieślę Iwanowa i zatwardziałego komunistę Sadowskiego. Niestety, po sianokosach brygadę przydzielono do birzy drzewnej. Praca przy piłowaniu i przenoszeniu ciężkich kloców wydawała się Gustawowi ponad siły. Jego organizm zareagował cyngą oraz kurzą ślepotą. Sadowski zaś nie wytrzymał, zapadł na obłęd głodowy. Pewnego poranka wyrwał narratorowi blaszankę z zupą.

Dodatkowo bohatera załamywała świadomość, że omija go amnestia. Codziennie odwiedzał barak pieriesylny, gdzie rozmawiał z Polakami idącymi na wolność. Tylko dzięki pomocy przyjacielskiego Machapetiana nie załamał się kompletnie. Wiele wtedy rozmawiali.

Pewnego listopadowego wieczoru Gustawa zatrzymał obozowy fryzjer. Jego pracownia przylegała do miejsca, gdzie donosiciele rozmawiali z oficer NKWD Stuminą. Fryzjer doskonale wiedział kto i na kogo donosi. Był również świadkiem „spowiedzi” Machapetiana. Ormianin doniósł, że ze wszystkich Polaków jedynie Grudziński wierzy w zwycięstwo Rosjan i zdaje się nieć niepokojąco dobre informacje. Oskarżył go o szpiegostwo oraz zasugerował pozostawienie w obozie, a nawet przewiezienie do Moskwy. Wszystko to zrobił, podając się za przyjaciela Polaka.

Męka za wiarę

W listopadzie 1941 roku w obozie pozostawało tylko sześciu Polaków. Grudziński, wiedząc o swoim fatalnym stanie zdrowia, postanowił podjąć głodówkę protestacyjną. Namówił do niej również pozostałych. Działania takie traktowano jak sabotaż, toteż wszyscy wielce ryzykowali. Inni więźniowie z obawy przed represjami odcięli się od nich.

Pierwszego grudnia Zyskind zabrał wszystkich do naczelnika obozu, Samsonowa. Potem zaś zamknięto ich w izolatorium, gdzie dostawali jedynie dwieście gram chleba dziennie i wodę. Czwartego dnia pobytu w małych celach bez szyb w oknach i sienników, Grudzińskiego odwiedził oficer NKWD. Ostrzeżono go o trybunale wojskowym, ten jednak nie zrezygnował. Po pewnym czasie przestał odczuwać głód, osłabł jednak i spuchły mu nogi. Dowidział się o egzekucji zakonnic nie chcących „pracować dla szatana” oraz zabraniu do szpitala trójki głodujących. Po ośmiu dniach Gustaw i Polak T. zostali zabrani do szpitala. Doktor Zabielski uratował im życie, robiąc im zastrzyki z mleka.

Trupiarnia

W szpitalu Grudziński spędził pięć dni. Następnie przeniesiono go do trupiarni. Panowała tam straszliwa cisza, wszelkie rozmowy prowadzono półgłosem. Mimo straszliwych warunków oraz szczucia osadzeni tam ludzie starali się pogłębić łączce ich więzi. Między wieloma dogorywającymi, Gustaw spotkał m.in. starego Dimkę. Sam początkowo liczył na uwolnienie, jednak przed Bożym Narodzeniem NKWD postanowiło o zatrzymaniu Polaków w obozie.

Opowiadanie B.

Polak B. opowiedział w tym rozdziale swoją historię. Był przed wojną nauczycielem i oficerem rezerwy Wojska Polskiego. Aresztowany został oskarżony o zdradę Związku Radzieckiego, po czym zesłany do Jercewa. To, że nie przyznał się Strumienie do winy spowodowało odesłanie do karnej zony w Aleksiejewe. Tam biciem wymuszano na B. przyznanie się, czego jednak nie zrobił.

Znaleziono nawet czterech świadków jego zdrady (opowiadał innym o zachodnich warunkach życia), z czego dwóch nawet nie znał. Z czasem rozpoczęto egzekucje więźniów. Nieoczekiwanie B. został jednak zwolniony, kiedy przyszła jego kolej. Przeniesiono go najpierw do Drugiej Aleksiejewki, gdzie panowały okropne warunki, potem zaś wolnej zony i osadzono z innymi Polakami. Tam podjęli oni strajk, żądając uwolnienia na mocy amnestii. Przerażony komendant odesłał wszystkich do Jercewa.

W tamtym czasie Grudziński był już w bardzo złym stanie. Spuchł, przez co nie schodził z pryczy. Przestał odczuwać głód, za to majaczył. W malignie powracał do Kielc, budził się jednak w momencie spotkania najbliższych. Kiedy był przytomny, doświadczał potwornych scen szaleństwa. Jeden z więźniów ogłosił się Chrystusem, zapowiedział koniec cierpień i rozpostarł ręce. Następnie runął w ogień.

Ural 1942

Gustawa Herlinga-Grudzińskiego zwolniono z obozu 19 stycznia 1942 roku. Teraz rozpoczął się dla niego kolejny etap, mianowicie próba dotarcia do wojska polskiego. Początkowo dotarł pociągiem do Wołogdy, gdzie utknął. Nocował tam w wielkim tłoku na dworcu kolejowym, co noc wynoszono przynajmniej dziesięciu martwych ludzi. Po pięciu dniach wsiadł do przypadkowego pociągu, wykryty przed konduktora został wysadzony na stacji Buj.

30 stycznia narrator dotarł o Swierdłowska, gdzie kupił za ostatnie ruble notes i kawałek ołówka. Dzięki temu mógł zapisać swoje przeżycia. Od spotkanego oficera Polskiego Gustaw dowiedział się, że ostatnia dywizja formowana jest na terytorium Gruzji zaś polska placówka wojskowa jest w Czelabińsku. Tam spotkał trzech towarzyszy głodówki. Razem odszukali w hotelu Ural szefa polskiej misji wojskowej, który umożliwił im wyjazd do Kazachstanu. W miejscowości Ługoje narrator został przyjęty do 10 pułku artylerii lekkiej. Siedemnaście dni później, to jest 26 marca pułk został przetransportowany do Krasnowodzka nad Morzem Kaspijskim, skąd dopłynął do Pahlevi. Gustaw Herling-Grudziński opuścił terytorium ZSRR.

Epilog: Upadek Paryża

W Epilogu autor wraca myślami do pewnego specyficznego wydarzenia, które miało miejsce w Rzymie w 1945 roku. Pracując w redakcji pewnego pisma wojskowego natknął się on tam przypadkowo na poznanego jeszcze w witebskim więzieniu osadzonego. Był on komunistą żydowskiego pochodzenia, inżynierem architektury z Grodna. Aresztowany za odmowę wyjazdu w głąb Rosji, był lubiany przez innych więźniów. To on właśnie przyniósł w 1940 roku wieść o upadku Paryża - ostatnim symbolu oporu Europy przed nazistami. Tak się również składało, że mężczyzna studiował tam w latach młodzieńczych.

Architekt dostał dziesięć lat łagru. Początkowo pracował przy spławianiu drewna, w 1942 roku mianowano go jednak dziesiętnikiem brygady budowlanej. Wiązało się to z przeniesieniem do baraku technicznego i lepszymi warunkami. Jednak pewnej nocy został wezwany przez NKWD z poleceniem złożenia zeznań. Miały one obciążyć trzech Niemców z jego brygady, którzy byli kompletnie niewinni. Mężczyzna zrobił to dla zachowania przywilejów, tamtych zaś rozstrzelano. Od Grudzińskiego prosił jedynie wysłuchania opowieści i powiedzenia „rozumiem”. Narrator był już jednak poza zasiekami „innego świata”, nie mógł więc wrócić do moralności obozowej. Architekt odszedł. Z oddali przypominał Grudzińskiemu ptaka o przetrąconym skrzydle.


Przeczytaj także: Wieża - plan wydarzeń

Aktualizacja: 2024-09-08 17:25:02.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.