Prośba

Połóż dłonie na mem czole, połóż dłonie dziewczyno, połóż chłodne swe dłonie!
Ogień żre mię, ogień pali, ogień czaszkę rozsadza, ogień piecze me skronie!
Ty się zlituj, ty się zlituj, ty miej litość nademną, ty mnie uzdrów rąk cieniem!
przygaś żary dłonią z lodu, przygaś żary swą dłonią i swych oczu spojrzeniem!
Niech pierś moja, wulkan żywy, zgaśnie wreszcie i zcichnie, niechaj skier już nie rzuca!
niechaj w mózgu nie wrą myśli, niechaj nie wrą szalone i niech stygną me płuca!
Tyś jest jedna, ty jedyna, która-ś zdolna to zrobić, pierś ochłódzić spokojem!
więc to uczyń, a więc uczyń, więc mię uśpij chłodzącym zapomnienia napojem!
Na kolana weź mą głowę, na swe białe kolana — niechaj na nich odpocznę;
niech zapomnę, niechaj marzę, snując myśli spokojne, chłodne, ciche i mroczne...
A gdy oczy me otworzę, gdy otworzę swe oczy, pierś twą białą niech widzę,
jak kwiat lilji nad mem czołem, jak kwiat lilji schylony i na wątłej łodydze — — —
Rzymską lampę, lampę dawną, lampę grobów pod ziemnych postaw obok na stole,
niechaj blask jej wątły, mdławy, niechaj blask jej się leje, niech mi igra po czole,
niech całuje czoło zimne, niechaj pieści me skronie chłodne, ciche, bez wieńca, —
a gdy żywiej błyśnie czasem, a gdy błyśnie znów żywiej, barwiąc cieniem rumieńca
lica moje już stygnące, pomyśl: Trup ten wciąż jeszcze czuje, jeszcze mię kocha, —
i miej litość nad tym trupem, — nie kładź w ziemię, bo ziemia była jemu — macocha!

Czytaj dalej: Westchnienie - Jerzy Żuławski