Ha, myśliciele! wy walić umiecie!
Prawdy, co wczoraj niewzruszone były,
dziś się w bezkształtne rozpadają bryły;
jutro wieść o nich już zaginie w świecie!
Biada stworzeniu, co pod dachem kruchym
stawiło skarby swoje i ogniska,
wierząc stuletniej potędze zamczyska,
które się jutro z jękiem zwali głuchym!
Biada gołębim tam u szczytu gniazdom!
W proch jutro padną razem z wieżą dumną,
razem z złoconą krzyżową kolumną,
co wczoraj blaskiem urągała gwiazdom!
Aby żyć można bez wiecznego strachu,
kretem być trzeba pod powierzchnią ziemi,
oślepnąć, chodzić drogami czarnemi
i słońca nie znać ani świątyń gmachu!
Ha! albo orłem! Wzbić się ponad wieże
i z góry patrzeć na zniszczenia ślady,
na konające pośród gruzów gady
i konające wśród gruzów rycerze!
Bez odpoczynku i bez pokrzepienia
tak się pod niebem orlim ważyć lotem
i gardzić świątyń walących się grzmotem,
i gardzić ziemią, co wiecznie się zmienia!
A kiedy w skrzydłach już nie stanie mocy,
orzeł samotny, który żył bez gniazda,
upadnie z nieba, jak strącona gwiazda,
na łono gruzów, zapomnień i nocy...