»Do nocy tęsknię, do srebrnego cienia«,
do ciszy tęsknię wielkiej i bezdennej,
której nie mąci nawet szept marzenia.
Nie chcę mieć żadnej nad oknem promiennej
gwiazdy, ni blasków błękitnych księżyca,
ani melodji cichych wiatrów sennej,
ni szeptu, który jasna śle krynica,
ni ros perlistych, ni różowej woni —
nic, co rozmarza, poi, lub zachwyca.
Niechaj mnie głusza, niech mnie noc osłoni,
niech na zmrużone powieki osiędzie
i całun zwinie dokoła mych skroni,
niech już zawsze, zawsze niech tak będzie...