Mogłoby się wydawać, że każdy człowiek decyduje sam o sobie - w końcu mamy wolną wolę i odrębne osobowości. W rzeczywistości jednak, wszyscy żyjemy w społeczeństwie i wzajemnie na siebie oddziałujemy. Narzucamy samym sobie i innym schematy, które budują poczucie jedności, ale jednocześnie odbierają indywidualizm. Przykład takiej sytuacji znajdziemy w powieści Witolda Gombrowicza Ferdydurke. Zdarza się też, że człowiek żyje w trudnych czasach, do których musi się dostosować, aby przetrwać. Opisał to Tadeusz Borowski w swoim zbiorze opowiadań obozowych zatytułowanym Pożegnanie z Marią.
Głównym wątkiem powieści Gombrowicza jest walka człowieka z formą. Główny bohater, Józio Kowalski, z jednej strony sam nie wiedział, kim jest, ale z drugiej - nie chciał przyjąć tożsamości narzucanej mu przez innych. Uciekał od form i gęb w poszukiwaniu wolności, ale jego walka była skazana na porażkę. W każdym miejscu, które odwiedził, spotykał sztucznych ludzi, przyjmujących konkretne pozy, aby dostosować się do otoczenia lub wywierać na innych określone wrażenie. Losy Józia toczą się na pograniczu snu i jawy, autor posługuje się absurdem i groteską. Mimo wszystko, z powieści można wysnuć wnioski na temat otaczającej nas rzeczywistości. Bohaterowie są przejaskrawieni do granic możliwości, ale reprezentują prawdziwe grupy społeczne: szlachtę, nauczycieli, ludzi progresywnych za wszelką cenę. Warto zastanowić się, czy sami nie wpychamy się w formy lub nie pozwalamy innym, aby sterowali naszym życiem.
Na początku Józio trafił z powrotem do szkoły, chociaż był dorosłym, trzydziestoletnim mężczyzną. Zmusił go do tego profesor Pimko, który poddawał uczniów procesowi upupiania. Młodzieńcy byli wtłaczani w formę niewinności i nieświadomości, traktowani jak małe dzieci, chociaż byli nastolatkami. Część z nich pozwala narzucać sobie formę, nazywano ich chłopiętami, a przewodził im Syfon. Pod wpływem manipulacji nauczycieli, część uczniów faktycznie stała się niewinna, nieświadoma istniejącego na świecie zła. Chłopięta były przekonane, że przyszłością narodu jest szlachetność. Ich przeciwnikami byli zbuntowani chłopcy, których przywódcą był Miętus. Chociaż za wszelką cenę chcieli pokazać, że nie są dobrzy, grzeczni i nieświadomi, nauczyciele i tak uważali ich za małych, niewinnych chłopców.
Na stancji Młodziaków Józio również obserwował ludzi wtłoczonych w formę. Młodziakowie za wszelką cenę chcieli sprawiać wrażenie nowoczesnych. Zachęcali swoją nastoletnią córkę Zutę do wyjazdów z chłopakiem czy nieślubnej ciąży, nie przejmowali się jej słabymi wynikami w nauce. Józio początkowo uległ urokowi młodej pensjonarki. Z czasem zaczął jednak buntować się przeciwko nowoczesności Młodziaków. Gdy okazał zdziecinnienie i konserwatywne poglądy, których symbolem stał się kompot, Młodziakowa i Zuta przyprawiły mu odrażającą gębę. Człowiek był całkowicie uzależniony od tego, jak postrzegali go inni.
Miętus i Józio uciekli na wieś w poszukiwaniu naturalności, braku formy, których uosobieniem był parobek Walek. Niestety, tutaj Józio również nie uciekł od formy. Ciotka Hurlecka upupiała go podobnie jak nauczyciele, chociaż doskonale wiedziała, że ma już trzydzieści lat. Józio był też wtłaczany w formę młodego szlachcica, nie chciał jednak stać się takim człowiekiem, jak kuzyn Zygmunt, który bił służbę i spędzał całe dnie na bezczynności. Kiedy w dworze doszło do buntu służby, Józio uciekł, porywając ze sobą Zosię. Ta sytuacja również szybko go zmęczyła. Zdał sobie sprawę, że przed formą można uciec tylko w inną formę.
Przykładem człowieka wtłoczonego w formę jest człowiek zlagrowany, opisany w opowiadaniach Borowskiego. Tutaj sytuacja była trochę inna - ludzie zmieniali się pod wpływem dramatycznych czasów, w jakich żyli. Niektórzy, aby przetrwać w obozie koncentracyjnym, tracili swoje człowieczeństwo. Jak stwierdził narrator, w Auschwitz-Birkenau dochodziło do opętania człowieka przez człowieka. Po zamknięciu w obozie, więźniowie każdego dnia musieli walczyć o przetrwanie. Zapominali o wartościach, które wcześniej miały dla nich znaczenie, przemoc ze strony okupanta zmieniała ich w ludzi zlagrowanych. Więzień, jeśli chciał przeżyć, nie miał innego wyjścia, niż podporządkować się zasadom panującym w obozie. Tylko posłuszni, pracowici więźniowie mogli liczyć na awans - wykonywanie lżejszych zadań czy nadzorowanie pracy pozostałych.
W obozie liczyły się spryt i siła fizyczna: osoba niezdolna do pracy była wysyłana na śmierć do komory gazowej. Na porządku dziennym było zabieranie jedzenia słabszemu, aby mieć więcej siły. Przykładem człowieka zlagrowanego był Żyd Beker. W lagrze pod Poznaniem, w którym przebywał, panował taki głód, że ludzie patrzyli na siebie wzajemnie, jak na jedzenie. Beker znajdował się wysoko w obozowej hierarchii, dlatego wymierzał sprawiedliwość: skazywał więźniów na powieszenie za kradzież nawet najmniejszej porcji jedzenia. Nie zawahał się nawet przed skazaniem własnego syna, który ukradł chleb. Dla Bekera przetrwanie stało się jedyną wartością, zależało mu, tylko aby mieć co jeść i pozostawać zdolnym do pracy.
Człowiek jest wtłaczany w różne formy - zarówno dobrowolnie (np. Młodziakowie), jak i przemocą (np. więźniowie obozów koncentracyjnych). Przedstawione w literaturze przykłady pokazują jednak, że nie zawsze mamy możliwość decydowania o sobie. Czasem nie sposób uniknąć wpływu ludzi, którzy nas otaczają lub czasów, w których przyszło nam żyć.
Aktualizacja: 2022-09-04 13:51:41.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.