Cze­go moż­na się do­wie­dzieć o czło­wie­ku na pod­sta­wie jego snów? Roz­waż pro­blem i uza­sad­nij swo­je zda­nie, od­wo­łu­jąc się do frag­men­tu Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej oraz wy­bra­nych tek­stów kul­tu­ry.

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Sny od początku istnienia ludzkości stanowią dla niej nie lada zagadkę. Są stanem zawieszenia między życiem i śmiercią. Chociaż ich doświadczamy, nie buduje ich również żadna materia. Dawniej sądzono, iż stanowią sposób komunikacji istot nadprzyrodzonych z ludźmi. Dopatrywano się w nich wizji, możliwości przewidzenia przyszłości bądź ostrzeżenia przed zagrożeniami teraźniejszości. Wraz z rozwojem współczesnej nauki, szczególnie psychologii, wiele z tajemniczej mocy snów zostało im odebrane. Obecnie nie zadaje się już tak często pytania o to, czym są, ale co mówią o samym śniącym. Wszystko wskazuje na to, iż często stanowią swoistą manifestację jego podświadomych lęków i wypieranych lęków. Literatura, zawsze pomocna, jeżeli idzie o sondowanie stanu ludzkiej natury, posiada kilka przykładów mogących dowieść prawdziwości tej tezy. Poniższa praca oprze się na trzech z nich. Będą to kolejno: fragment Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, Lalka Bolesława Prusa oraz Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego.

Postać Benedykta Korczyńskiego z Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej to uosobienie problemów narodu Polskiego po powstaniu listopadowym. Jako brat uczestnika zrywu narodowowyzwoleńczego, Benedykt musiał przez całe lata zmagać się z zaborcą o utrzymanie w rodzinie ich majątku. Przez całe lata dokonywał wyboru mniejszego zła, mając świadomość walki o przyszłość Korczyna. Stał się przez to człowiekiem zgorzkniałym a w efekcie samotnym.

Można powiedzieć, że Benedykt poświęcił swoje szczęście dla pewnego wyższego celu, wyrabiając w sobie niszczące poczucie ciągłego zagrożenia i pozostawania samemu ze swoimi problemami. Ten lęk zagnieździł się w nim bardzo głęboko, mimo iż ostatecznie mężczyzna nie oddał zaborcy majątku. Dlatego właśnie opowiadany przez niego sen to swoista alegoria problemu, który ciągle cicho drąży jego duszę. Pruska armia to symbol zaborcy, najeźdźcy posługującego się siłą. Zajeżdża on Korczyn, Benedykt może zaś jedynie dostarczać im potrzebnego prowiantu i patrzeć jak zadeptują pola swoją ilością.

Ewidentnie ilustruje to jego zmagania z posiadającym za sobą aparat represji państwem agresora, połączone ze wspomnieniem zbrojnej walki powstańców. Korczyński czuł się zapewne mniejszy, swoiście zdany na łaskę swoich wrogów, co uosabia oddawanie mu prowiantu. Zarazem jednak była to forma zachowania majątku bez większego zniszczenia, a więc walki o jego przetrwanie w rękach rodziny. Ukazuje to determinację Benedykta, którą niestety przesłania poczucie syzyfowej pracy. To właśnie stanowi sedno wizji kolejnej nadciągającej armii. Sen mężczyzny ilustruje więc jego męczenie ciągłą walką z zaborcą o przyszłość Korczyna. Pozwala spojrzeć w stan duszy Benedykta i zobaczyć tam ogromny strach, osamotnienie i poczucie bezsilności.

Lalka Bolesława Prusa chyba wszystkim nierozłącznie kojarzy się z postacią Izabeli Łęckiej. Zubożała arystokratka stanowi jedno z hipotetycznych wyjaśnień samego tytułu powieści. Jest to bowiem pusta, niezwykle płytka dziewczyna o skrzywionym przez wychowanie poglądzie na rzeczywistość. Istotnie Łęcka wręcz nie posiada żadnego zrozumienia wydarzeń dziejących się wokół niej, przez co stanowi swoistą "lalkę" - przedmiot do zabawy, ładny, ale dający się przestawiać wedle woli innych. Można do tego dodać jeszcze siano w pustej, malowanej główce.

Owo "siano" Łęckiej wypchane zostało wizjami wyidealizowanego romansu, który małżeństwo może jedynie zniszczyć oraz wyższości próżniaczej arystokracji nad aktywnymi parweniuszami. Takie nastawienie rodzi ostatecznie lęk, który znajduje ujście w iście proroczym śnie. Kobieta porusza się tam z ojcem w powozie, który zdaje się częścią przedziwnej machiny, jakby sztucznego krajobrazu. Z dalekich parnych mgieł i smolistego jeziora wychodzi m na spotkanie postać trzymająca karty, w usmolonej koszuli o podwiniętych rękawach. Jej dłonie, ogromne dłonie, mają niepokojąco czerwoną skórę... Nosi to swoiste znamiona proroctwa. Można tam dostrzec wiele symboli, chociaż stanowią one raczej efekt wybujałej wyobraźni arystokratki, niż wizję przyszłości.

Potworna postać z kartami to oczywiście Stanisław Wokulski. Jego koszula symbolizuje niskie pochodzenie i potrzebę pracy fizycznej, co stanowiło obiekt pogardy otoczenia Łęckiej. Karty zaś odzwierciedlają podświadome uczucie kobiety o byciu zakładniczką niedołężności własnego ojca. Choć mało inteligentna, zapewne zdawała sobie sprawę, iż Łęcki na swój sposób pragnie przy jej pomocy uzyskać pieniądze na wystawne życie. To wszystko skumulowało się podświadomie w umyśle Izabeli a podsycone klasycznym wykształceniem, stworzyło obraz sennej wizji. Cóż jednak mówi to o samej arystokratce? Otóż bała się Wokulskiego, czuła przez niego osaczona, swoiście "wygrana" w karty. Boi się jego pochodzenia, "brudu" przemysłowego zaangażowania w budowę lepszego świata i prywatnego dobrobytu. Podświadomie więc tworzy z niego potwora, nie znając nawet odrobiny intencji mężczyzny. Lęk rodzi więc uprzedzenie.

Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego posiada wiele interesujących, doskonale zbudowanych postaci. Rzecz jasna należy do nich główny bohater utworu, Rodion Raskolnikow. Mody mężczyzna wyznaje kontrowersyjną tezę, bardzo podobną do zwyrodniałej wersji nietzscheańskiego "nadczłowieka". W wyniku racjonalizowania sobie nią potrzeb finansowych Rodion zabija starą lichwiarkę oraz jej siostrę. Zanim jednak dokona tej zbrodni, cierpi straszliwe koszmary. Doprowadzają one do kłopotów ze snem, znerwicowania.

Same sny nie są przez autora podawane, wywołują jednak rozdrażnienie po przebudzeniu. Interesujące dla samej tezy jest ich umieszczenie w dziele. Raskolnikow zagłusza rozumem sumienie oraz moralność, jednak próżnia nie istnieje w ludzkim sercu. Wątpliwości i wewnętrzna walka ujawniają się więc podświadomie, jako koszmary. O samym Rodionie mówi to, tyle iż nie jest takim "nadczłowiekiem" na za jakiego się ma. Boi się bowiem popełnić zbrodnie, ma również sumienie. Sen jest więc tutaj odzwierciedleniem tych zagłuszanych rozumem lęków.

Cytując Shakespeare'a, jesteśmy stworzeni z materii naszych snów. Możliwe jednak, że one są również utkane z nas. Starożytni wierzyli w proroczą moc tych wizji, miały być portalem na drugą stronę rzeczywistości. Równie często wydają się jednak zwierciadłem duszy, ukazującym nasz wewnętrzny mikrokosmos. Trudno powiedzieć czy starożytne wyrocznie miały racje co do snów, czy też błędnie interpretowały obrazy własnego umysłu. Z pewnością są częścią nas samych, wartą zbadania i refleksji, jednak niewielkiego przywiązywania uwagi. W przeciwnym wypadku goniąc za ułudą, możemy zgubić rzeczywistość.


Przeczytaj także: Patos, baśniowość i poetyckość w Gloria victis

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.