Podwika, acz jej nie znam, wszytkom dobre o niej
Słychał; ty sama, Wenus, prowadź pióro do niej,
A powiedz szczerze, jakoć roił Kupido mały,
wszystkie jej krotochwile, bom ja nie bywały.
Go ty każesz, to pióro na papier wyleje,
tylko się niechaj cnocie bezprawie nie dzieje.
Ma uczciwe zabawki i cny Amor swoje,
A od przystojności się nie odstrzeli moje
Przedsięwzięcie; zaż w domach nazacniejszych mało
Z dawna pięknych z białą płcią rozkoszy bywało?
Nie nowina młodzieńcom do panien przystawać
I powinności posług im swoich oddawać.
Już sługa w tańcu służy, gdzie stąpi, prowadzi,
Też uczciwość wyrządzać każe i czeladzi,
Marcypany oddaje, obsyła wieńcami,
Listy pisze, nawiedza, śle z upominkami.
On jej lub gdy się kładzie, lub gdy ze snu wstaje,
Każe pod okny śpiewać, krzyczeć w szałamaje.
Jeśli kędy w karecie z matką swoją jedzie
Na przejażdżkę, i on tam abo w skrzydle będzie,
Abo na turskim koniu tuż podle karety
Skacze, pląsze, wywija, wyprawia korbety.
A serce mu pod płaszczyk do panny zbieżało,
Tam by rado i z panem wszystko przeleżało.
Wszystkie myśli i wszystkie tam pociechy jego,
Kędy ona, aż przyda do skutku swojego.
To tak jedni, a drudzy, co się zalecają,
Rozmaite fortele w swych amorach mają
I różne swe uciechy z różnych cielesności,
Lecz się ja żadnych tykać nie chcę rozpustności.
Przy cnocie pióro stoi, wszak który spróbował,
Ten wie, co miłość umie, a każdy żałował.
Żaden strach ani żaden parkan tak wysoki
Nie jest, którego by się miłosne przeskoki,
Tam kędy serce każe, przebyć nie ważyły;
Tak nas liche dziewczęta w swe jarzmo wprawiły
I próżno karkiem miotać, musi im hołdować,
Gdy tak natura chciała. Ślepo więc malować
Zwykł malarz Kupidyna, bo jak ślepo bije
Z łuku, tak i z postrzałem tym człek ślepo żyje.
Malują i nagiego, bo w prawej miłości
Zdrady nie masz - nie pytaj obłudnej chytrości.
Do tego i dzieciną, bo rozum nie płaci
Tam, kędy człek swobodę przyrodzoną straci.
Skrzydła ma dla lekkości i w puch go ubrano,
Że ciężaru nieświadom. A zgoła kazano
Szaleć tym, którzy jego ognia zapał czują;
Gorzkiż to miód, niech sobie jak chcą go smakują.
Dobranoc, idę dalej, już zegar wybija,
A dawno na mię czeka śliczna Melodyja.
Wszkże się w nieprzyjaźni z Podwiką rozchodzić
Nie chcąc, muszę się przecie jako z nią pogodzić.
Żart żartem, atoć moje pióro czołem bije,
Tym kończąc, że kto nie twój, nie godzien, że żyje.