Ósma panna SALTARELLA

Saltarella wysoko letnik podkasała,
znać, że się na taneczek dziś przygotowała.
I nóżka, i pończoszka ma koleńską cerę,
sam trzewiczek jak kruczek - dalej nie wiem, wierę.
Widząc to, że wcięta w pas i wzrostu kształtnego,
mam za to, że nie zmyli w tańcu taktu swego.
Chybka w krzyżu, sudanna, jędrzna, mskła, wyprawna,
w galardach, pasomeziech i wszech szkołach sławna.
Nie Madlenka-ć jej imię, łamać się nie będzie
ani na głowie jeździć. Na to się zdobędzie,
że takie kaprejole będzie wyprawiała,
jakie jej kolwiek skoczna lutnia będzie grała.
Ale niźli się ona rozbestwi, panowie,
co kto umie, dokazuj, niech Amfijonowie
swojskiego co zakrzykną. Lipkę dla początku
fortunnego mi zagraj, mój kochany gądku!
Jak go idą, tak idą i w tańcuć uciechy
ujdą swoje, jak wiecie: pokrzyk, szept, żart, śmiechy.
Więc i rączkę jej ścisnąć, dobrze li puls bije,
umie drugi pan doktor, gdy sobie podpije.
Po lipce o Macieju drudzy tam wołają,
a trzeci o Konracie. Muzycy nie znają,
co grać, bo się już starych dawno zapomniało,
a nowych się aż nazbyt teraz najechało.
Włoch o galardę prosi, żołdak o hajduka,
aleć mi jest i tego grzecznie skoczyć sztuka.
Mianowałbym, lecz nie śmiem, by się nie rozgniewał,
jakobym go za skoczka jakiegoś rozsiewał,
bo tę chybkość, której mu dość natura dała,
nie na salty obrócił; tam się pokazała,
kędy więc krwawy mylił krok poganinowi,
aleć i skoczyć nie grzech cnemu rycerzowi.
Daj zdrów skakał! Ja milczę, a ty graj! Sna ktosi
w plęsy się tam wydziera i o plęśny prosi.
Czołem po rusku bijąc, kształtownie wywija,
to się ku niej posunie, to ją zasię mija,
hasze, pląsze, wykrzyka. Jak i taki zgoła
swoje koty wywiera, wystąpiwszy z koła.
Nussa, dalej przecię go! Grzeczni młodzianowie,
jedni świece, a drudzy szklenice na głowie
trzymając, spokojniuchno idą świeczkowego,
ci wyrwańca, a owi zasię gonionego.
Następują wymyślne do fochów cynary.
Tam się wodzą za nosy, tam się sobie pary
grzechów (kto taktu chybił) swoich spow iadają
i tamże sobie zaraz swe pokuty dają.
A już młynkiem do nieba! jak a skrucha była,
takie i odpuszczenie. A wtym wyskoczyła
Saltarella na izbę, odprawiwszy swoje
salty, pióro odsyła Krotochwili moje.

Czytaj dalej: Światowa rozkosz - Hieronim Morsztyn