Klemens Janicki (urodzony 17 listopada 1516 w Januszkowie, zmarły w roku 1543 w Krakowie) to najbardziej uzdolniony i wybitny przedstawiciel wczesnej humanistycznej poezji polsko-łacińskiej.
Klemens Janicki – biografia skrócona
Klemens Janicki urodził się w rodzinie chłopa (zapewne kmiecia) w położonym w okolicy Żnina Januszkowie (Wielkopolska, w pobliżu Gniezna). Ojciec zdecydował się – ze względu na słabe zdrowie dziecka, a być może także pierwsze oznaki talentu – na posłanie Klemensa do szkoły elementarnej działającej w Żninie. Następnie Janicki został uczniem elitarnej, nauczającej według najnowszych wskazań humanistów włoskich, Akademii Lubrańskiego w Poznaniu. Jego nauczycielami byli m.in. Tomasz Bederman i Krzysztof Hegendorfin. To właśnie oni rozbudzili zainteresowania chłopca literaturą Antyku.
Mając ok. 16 lat Klemens Janicki – fascynując się zwłaszcza Owidiuszem i Wergiliuszem - pisał już z pewnością wiersze po łacinie (nic nie wiemy o utworach w ojczystym języku). Uwagę otoczenia zwrócił przede wszystkim wygłoszony przez niespełna szesnastoletniego młodzieńca wiersz ku czci biskupa Jana Lubrańskiego. Świadczył on o wielkim talencie, wymagającym głównie wsparcia finansowego by umożliwić dalsze kształcenie. Niebawem z polecenia kanonika gnieźnieńskiego Stanisława Kiłowskiego, w kwietniu lub maju roku 1536, Pisarz trafił na dwór swego pierwszego mecenasa, arcybiskupa Gniezna, prymasa Polski Andrzeja Krzyckiego. Pełnił funkcję bibliotekarza lub sekretarza (przynajmniej formalnie). Wraz z Krzyckim bawił w należącym do prymasów Polski zamku w Łowiczu, w Krakowie i w Skierniewicach.
W roku 1537, gdy biskup Krzycki zmarł, Janicki został przyjęty na dwór wojewody krakowskiego i hrabiego na Wiśniczu Piotra Kmity. Kmita należał do najważniejszych osób w Polsce czasów Zygmunta Starego. Był szlachcicem ze słynnego rodu, nie tylko bogatym i skoligaconym. Miał także dobre wykształcenie, popierał m.in. idee Erazma z Rotterdamu, wspierał przy tym humanistów i artystów. Na dworze swego nowego mecenasa, Klemens Janicki zajmował się m.in. prowadzeniem oficjalnej korespondencji. Tworzył poezje okolicznościowe i utwory polityczne, popierające poglądy Piotra Kmity. Wraz z nim Pisarz bawił w Krakowie, rodowym zamku Kmitów w Wiśniczu (popularny i dziś zabytek z charakterystycznymi wieżami) i we Lwowie.
W marcu albo w pierwszych dniach kwietnia 1538 r., dzięki wsparciu finansowemu Kmity, Janicki udał się na studia do Włoch, na Uniwersytet w Padwie. Studiował tam dyscypliny humanistyczne (humaniora), wykładane na wydziale filozoficznym i w ramach sztuk wyzwolonych (artes liberales). We Włoszech Poeta nawiązał szybko liczne kontakty z wybitnymi literatami i naukowcami, w tym z kardynałem Pietro Bembo. Serdeczna przyjaźń łączyła go z wykładowcą literatury rzymskiej i greckiej Lasaro Bounamico. To właśnie Bounamico opiekował się Janickim, gdy po roku we Włoszech zachorował i znalazł się w ciężkim położeniu finansowym. 22 VII 1540 r. Pisarz został doktorem filozofii i sztuk wyzwolonych Uniwersytetu w Padwie, otrzymując jednocześnie przyznany przez papieża Pawła III laur poetycki. Tym samym wszedł do grona poetów uwieńczonych (poetae laureati), stając obok m.in. Petrarki.
Znalezienie się w niedostatku (efekt m.in. konfliktu z wojewodą Piotrem Kmitą, spodziewającym się zapewne utworów politycznych, „użytkowych”) oraz postępy choroby, której objawem była tzw. puchlina wodna (hydrops, rodzaj obrzęków, być może w związku z niewydolnością krążenia lub nerek), zmusiły Janickiego do powrotu do Polski. Przez Alpy, Styrię (jej mieszkańców scharakteryzował bardzo negatywnie, jako prymitywnych a przy tym okrutnych i złośliwych barbarzyńców), Wiedeń i czeskie Morawy przybył jesienią r. 1540 do Krakowa. Niebawem osiadł wraz z matką na probostwie w leżącym pod Olkuszem Gołaczowie. Otrzymał je choć miał tylko niższe święcenia, tym samym obowiązki kapłańskie (odprawianie Mszy św. Itp.) wykonywał za Janickiego kto inny, praktyka wówczas dość częsta. Poeta zdawał sobie sprawę z postępów coraz bardziej osłabiającej jego z natury krzepki organizm choroby i nadchodzącego kresu życia. W związku z tym stworzył najbardziej znaną do dziś, autobiograficzną elegię „O sobie samym do potomności” (De se ipso ad posteritatem). Zmarł zapewne na początku r. 1543, przed 12 lutego. Niektórzy uczeni przyjmowali, iż śmierć Pisarza nastąpiła jeszcze w r. 1542.
Okresem największej aktywności twórczej były – paradoksalnie – ostatnie lata życia Janickiego. W r. 1542, poważnie chory, zredagował i wydał w jednym, dedykowanym biskupowi Samuelowi Maciejowskiemu, tomie swe najdoskonalsze dzieła, ujęte w cykle. Były to: jedna księga Żalów (Tristia), na którą składało się 10 elegii, Elegie różne (Variae elegiae), także jedna księga, 11 elegii oraz epigramaty (Epigrammata) w jednej księdze liczącej 75 utworów.
Już po śmierci Pisarza, w r. 1563 w Antwerpii ukazały się Żywoty królów Polski czyli Vitae regum Polonorum, obejmujące 44 epigramy. W r. 1574, w Krakowie wydane zostały Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich, Vitae archiepiscoporum Gneznensium. Janicki stworzył także wzorowaną na wierszu Andrzeja Krzyckiego satyrę polityczną Querela Reipublicae (Skarga Rzeczypospolitej) oraz mającą postać dialogu między Jagiełłą a Stańczykiem satyrę na zepsucie obyczajów, wykazującą także nastawienie antytureckie pt. In Polonici vestitus varietatem et inconstantiam dialogus czyli Dialog o pstrokaciźnie i zmienności strojów polskich, (powst. w l. 1541-42, wydawana jako dodatek do części wznowień Vitae regum Polonorum).
Klemens Janicki pisał łaciną prostą, bez zbędnych ornamentów retorycznych i skomplikowanych konstrukcji. Sprawiło to, że był chętnie czytany, a echa jego wierszy znajdziemy u niemalże każdego poety łacińskiego XVI wieku oraz wielu autorów piszących już w języku polskim (np. Rej, Piotr Zbylitowski). Elegie Janickiego wywarły wpływ także na Grzegorza z Sambora oraz – przynajmniej w pewnym zakresie – na Jana Kochanowskiego. Zdaniem Czesława Miłosza, Janickiemu udało się stworzyć własną legendę, żywą w literaturze i kulturze polskiej do dziś.
Klemens Janicki: „Bogami stali się dla mnie poeci”
Wprowadzenie: epoka, ludzie, dzieła
Na wstępie zwróćmy uwagę, że Janicki – dziecię humanizmu i wzorowanego na antycznym mecenatu, głównie kościelnego – nie może być „oderwany” od dziedzictwa Średniowiecza, zwłaszcza jego „jesieni” czyli XV stulecia. Właśnie wtedy bujnie rozwija się humanizm, śmiało wkraczając do kolejnych krajów Europy Zachodniej. Pamiętajmy także, że właśnie w XV wieku, po upadku Konstantynopola, napływają do Włoch uczeni Grecy, we Florencji obraduje próbujący zjednoczyć Kościół Zachodni z Prawosławiem sobór, zaś okręty z Hiszpanii i Portugalii wyruszają na coraz dalsze i śmielsze wyprawy ku Afryce, Indiom i nieznanym jeszcze Europie ziemiom. Między XV a XVI wiekiem występuje zatem dość ścisłe iunctim, a nie zerwanie czy rewolucja kulturowa. Obserwujemy metamorfozy, dynamikę, rozwój nowych obszarów wiedzy i sztuki lecz nie destruktywną rewoltę.
Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że żyjący w l. 1818-1897 Jakub Burckhardt, twórca fundamentalnego dzieła Die Kultur der Renaissance in Italien (pierwodruk w r. 1860), postrzegał Odrodzenie jako początek tzw. ery nowożytnej. Burckhardt przeciwstawiał ją epoce tzw. wieków średnich. Jak zauważa np. Jerzy Ziomek. Burckhardt widział w Renesansie odkrycie i człowieka, i świata, dokonane za sprawą „obudzenia” czy też odrodzenia dziedzictwa starożytności. Chodziło tu rzecz jasna o klasyczną starożytność grecko-rzymską.
Koncepcja zaprezentowana w r. 1860 przez Burckhardta stała się zarzewiem sporów dostrzegalnych w nauce i publicystyce w zasadzie do dziś. Sporne pozostają cezury (początek i kres epoki Renesansu) a przede wszystkim ocena czasów Odrodzenia. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Burckhardt dopatrywał się początków interesującej nas epoki już za życia Dantego, przeciwnicy jego teorii wskazywali nie bez racji, że w ten sposób niemiecki badacz „anektował” dla Odrodzenia wybitne dzieło Średniowiecza, uznawane nieraz za jego literacką syntezę ((J. Ziomek, Renesans, PWN, Warszawa 1975, s. 34). Jakub Burckhardt z pewnością pozostawał także pod wpływem historiozofii Oświecenia, przeciwstawiając pozytywne, jasne i pogodne wartości dominujące w świecie Renesansu tzw. „mrokom średniowiecza” (nota bene będących przede wszystkim tworem wyobraźni niektórych autorów z XVIII wieku, niewiele mających wspólnego z realiami trwającej niemal tysiąc lat epoki). Przeciwnicy szkoły Burckhardta szybko zaczęli też odkrywać „nowe piękno wieków średnich”. „Opozycja pomiędzy wiekami średnimi a renesansem z pewnością istnieje, jednak nie jest to opozycja, której człony można by było opatrzyć niezmiennymi znakami ujemnymi i dodatnimi” (J. Ziomek, ibidem).
W takiej perspektywie trzeba także spoglądać na osobę i dzieło Janickiego, zwłaszcza na proces jego edukacji, którego nie można zredukować do biernej lektury pogańskich klasyków rzymskich czy greckich (oprócz Owidiusza np. Horacy czy Cyceron). Wobec tego, dobrym pomysłem wydaje się naszkicowanie biografii Pisarza na nieco szerszym tle. Dzięki temu jego losy i dzieła będzie można interpretować i odczytywać w głębszym, bardziej żywym wymiarze, zaś pojawiające się w jego krótkim, lecz bogatym i niezmiernie twórczym życiu, postaci nabiorą więcej kolorów, przestając być jedynie niewiele mówiącymi nazwiskami z encyklopedii.
Z wiejskiej chałupy do renesansowych szkół
Klemens Janicki (zlatynizowana forma nazwiska: Janicius, rzadziej Janitius albo Januscovius, także różne formy polskie: Januszkowski, Janeczko, Janicz, Janik), urodził się 17 listopada 1516 r. w leżącej w Wielkopolsce wsi Januszkowo, w pobliżu miasteczka Żnin, ok. 50 km od Gniezna. Ojciec, chłop bądź kmieć (de iure nie było to wówczas to samo, kmiecie byli też zwykle dość zamożni) z Januszkowic, nazywał się zapewne Janik bądź Janeczko lub Janicz. Rodzice przyszłego poety utracili starsze dzieci wskutek zarazy, która panowała w Polsce w r. 1515. Ze względu na słabe zdrowie Klemensa, postanowili nie przeznaczać go do pracy na gospodarstwie czy w rzemiośle, lecz zadbać – na ile to było dla nich możliwe – o jego wykształcenie. Wiemy, że już jako pięcioletnie dziecko Janicki uczył się w działającej w Żninie przykościelnej szkole elementarnej. Był dobrym uczniem, bowiem wkrótce rozpoczął naukę w sławnym i zapewniającym formację intelektualną na szczególnie wysokim poziomie Kolegium Lubrańskiego w Poznaniu, zwanym także Akademią albo Gimnazjum.
Innowacyjna edukacja
Jednym wykładowców tej szkoły był słynny profesor, pochodzący z Lipska Krzysztof Hegendorfer (Hegendrofinus, 1500-1540), autor komedii De duobus adolescentibus…, (O dwóch młodzieńcach, druk w Krakowie, 1525). W l. 1529-35 kierował na Akademii Lubrańskiego katedrą humaniorów. Przyczynił się i to znacznie do podniesienia poziomu nauczania i reformy programu. Za popieranie herezji był zmuszony do opuszczenia Poznania, stracił także pracę w Akademii (J. Ziomek, Renesans, s. 71). Janickiego uczył także Tomasz Bederman. Był to pochodzący z bogatej rodziny mieszczan poznańskich ksiądz katolicki, kaznodzieja, teolog, rektor Akademii Lubrańskiego. Przekładał Hezjoda i Arystotelesa, studiował w Lipsku i Krakowie, był magister artium. Zmarł w r. 1531.
Gimnazjum poznańskie było pierwszą w Polsce szkołą nowego, humanistycznego typu, wzorowaną na typie szkoły, który nabrał kształtów we Włoszech XV stulecia. Wzorce włoskie szybko przeniesiono na północ od Alp. Janicki należał do najwcześniejszych uczniów szkoły, która zaczęła działać w r. 1519 dzięki fundacji biskupa Jana Lubrańskiego. Gimnazjum miało de facto status uczelni wyższej. Curriculum skupiało się nie tyle na teologii czy prawie kanonicznym i rzymskim wykładanym metodą scholastyczną, co na tzw. humaniora. Prym wśród nich wiodły retoryka i poetyka grecka i łacińska. Zadaniem nowego modelu szkoły było formowanie człowieczeństwa ucznia, jego humanitas. Podstawowym środkiem wiodącym do tego celu była odpowiednio dobrana literatura. Szkoły humanistyczne starały się zatem podjąć i kontynuować w nowych warunkach ideał paidei – całościowego wykształcenia, stworzony przez cywilizację grecką, a rozwijany przez Rzymian. Co ciekawe, również w r. 1519 ukazała się pierwsza polska kronika humanistyczna a to Chronica Polonorum pióra Macieja z Miechowa.
Wykład literatury w poznańskiej szkole skupiał się głównie na Antyku, zwłaszcza autorach łacińskich. Uczniowie przyswajali sobie Cycerona, Wergiliusza (popularnego także w Średniowieczu), Horacego, Owidiusza. Szczególne znaczenie – odmiennie niż dziś, nawet na studiach filologicznych – miało nie tylko zapoznanie się z treścią poszczególnych dzieł, lecz naśladowanie klasyków. Uczeń powinien zatem być nie tylko czytelnikiem, zorientowanym w figurach retorycznych i środkach poetyckich, lecz także twórcą, potrafiącym skomponować i wygłosić mowę bądź napisać i wyrecytować wiersz po łacinie. Takim właśnie „dwutorowym” sposobem uczniowie szkół humanistycznych zdobywali niezbędną formację etyczną i intelektualną, określaną najogólniej jako „człowieczeństwo” czyli humanitas w jej renesansowym rozumieniu. Łączyła się z nią i stanowiła jej niezbędny warunek co najmniej dobra (najlepiej pogłębiona) znajomość retoryki, poetyki, historii (w ówczesnym i antycznym rozumieniu tego słowa) oraz nauk o funkcjonowaniu państwa czyli polityki.
Pierwsze owoce zdolności i pracy
Jak zwraca uwagę Maria Cytowska (Polski Słownik Biograficzny, vol. X, s. 504) już jako uczeń Klemens próbował komponować wiersze. Sławą okrył go będący jednym z najwcześniejszych dowodów talentu utwór ku czci założyciela Kolegium, biskupa Jana Lubrańskiego. Janicki miał wówczas niespełna szesnaście lat.
Szybko dostrzeżono potencjał młodzieńca: w kwietniu bądź w pierwszych dniach maja 1536, z polecenia kanonika gnieźnieńskiego Stanisława Kiłowskiego, Janicki został sekretarzem lub bibliotekarzem samego abpa Andrzeja Krzyckiego. Pamiętajmy, że Krzycki (1482-1537) również był poetą, poetą par excellence dworskim, typowym renesansowym poetą-dworzaninem (dworakiem?). Jego twórczość, w tym pamflet i satyra, rodziła się na krakowskim dworze Jagiellonów, wśród sprzeczności i namiętności. Pamiętajmy, że właśnie Krzycki był sekretarzem królowej Bony Sforzy, jako zwolennik wzmocnienia władzy monarchy wspierał autorytet Zygmunta Starego panegirykami (np. wydrukowany w r. 1512 z okazji ślubu z Barbarą Zapolya In Augustissimum Sigismundi regis Poloniae et reginae Barbarae connubium (…) carmen).
Na dworze metropolity, zwłaszcza podczas pobytu wraz z Krzyckim na obradującym w Krakowie w r. 1536 r. Sejmie, Poeta zetknął się z ówczesną elitą kulturalną Polski. Miał okazję poznać m.in. Jana Dantyszka, humanistę i kardynała Stanisława Hozjusza, bakałarza Akademii Krakowskiej, kanonika i prepozyta tamtejszej katedry Rafała Wargawskiego z Wargawy a także najstarszego brata kronikarza Marcina Kromera, Andrzeja. W tych pierwszych latach mecenatu powstaje szereg okolicznościowych elegii (np. Ad Andream Cricium oraz De Cricio Cracoviam eunte). Na zlecenie Krzyckiego powstają także Vitae archiepiscoporum Gnesnensium. Niestety, mecenat biskupi kończy się bardzo szybko: 10 V 1537 r. metropolita gnieźnieński umiera po ciężkiej chorobie.
Polska i Włochy
Janicki trafia niebawem na dwór wpływowego polityka, wojewody krakowskiego i hrabiego na Wiśniczu Piotra Kmity Sobieńskiego, człowieka bogatego (dziedzic m.in. 28 wsi), wykształconego (zwolennik Erazma z Rotterdamu), szwagra historyka i prawnika Jana Herburta. Młody pisarz nie zajmuje się jedynie twórczością literacką czy pogłębianiem wiedzy, prowadzi także np. urzędową korespondencję. Mecenas – człowiek zaangażowany w wielką politykę i życie dworskie - oczekuje wierszy okolicznościowych. W tym okresie Poeta tworzy dwa utwory polityczne większej objętości (Querela Reipublicae regni Poloniae oraz Ad Polonos proceres). Oba wspierają antymagnackie stanowisko Kmity. Warto w tym miejscu podkreślić za Marią Cytowską (PSB vol. X, s. 504), iż mecenas Pisarza co prawda był – przynajmniej w zasadzie – stronnikiem Bony Sforzy; mimo to podczas wojny kokoszej (rokosz lwowski zawiązany w lipcu 1537 r.), dążąc do przypodobania się i schlebiania średniej szlachcie, wypowiadał się przeciwko dążącej do de facto oligarchicznych rządów magnaterii. W ten sposób kreował swój wizerunek trybuna szlacheckiego, nawiązując pośrednio do rzymskich wzorców republikańskich, żywych w Polsce doby Odrodzenia.
Zasoby finansowe Piotra Kmity (władał nie tylko kilkudziesięcioma własnymi wsiami i miasteczkami, głównie w Bieszczadach, lecz także dochodami z szeregu dóbr królewskich) pozwoliły Janickiemu na wyjazd do Padwy. Miało to miejsce wiosną, w połowie marca albo w kwietniu roku 1538. Młody poeta rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym tamtejszego uniwersytetu.
Pisarz zwraca się do Kmity w Elegii VI, można powiedzieć, że jest to mistrzowsko napisane podanie do mecenasa o stypendium na studia we Włoszech (K. Koehler [w:] A. Skoczek (red.), Historia literatury polskiej, t. II Odrodzenie, Wyd. SMS, Bochnia 2003, s. 208). W tej elegii Janicki deklaruje, że choć już od czterech miesięcy należy do dworzan Kmity, to jeszcze nie skomponował panegiryku na jego cześć (widać był on oczekiwany, może nawet jako coś oczywistego). Jednym z powodów tej zwłoki jest to, iż Apollo młodego twórcy „gra na prostaczej lirze”. Wobec tego, w interesie samego mecenasa (zainteresowanego przecież panegirykiem i utworami politycznymi) jest wysłanie swego nadwornego pisarza na studia za Alpy. Kmita może przecież sprawić, że Janicki zmieni się „w przeciągu niewielu lat, [może także] dokonać tego, że dawna gęś przekształci się w łabędzia” (cyt. za: K. Koehler, ibidem).
Życie ujęte w wiersze
O Włoszech opowiadają elegie: VII (pochwała Italii), VIII (dotykająca niektórych polskich kompleksów) oraz IX z bezpośrednim wyznaniem, czym dla Janickiego był pobyt na południe od Alp. Zwraca uwagę wypowiedź z Elegii VIII, świadectwo jednocześnie dystansu wędrowca i kompleksów oraz naturalnego i zrozumiałego idealizowania dopiero co poznanej zagranicy: „O moja chłopska podejrzliwości i godna nagany nieśmiałości! Powinnyście zostać poza mną, na ojczystej roli, albo powrócić już z drogi w swe dziedziny i nie towarzyszyć mi tak długo. Tutaj nie ma dla was miejsca, tu ludzie wystrzegają się tych wad (…) Włada tu prostota i pozbawiony pychy wdzięk ogłady, która właśnie na tej ziemi [czyli w idealizowanej przez humanistów Italii Rzymian – RM] miała się narodzić” (cyt. za: K. Koehler, op.cit., s. 208-9). W Elegii IX znajdziemy szczere wyznanie, czym dla Janickiego był wyjazd na studia do Włoch: „To pewne, że od czasu, gdy mieszkam w Padwie, czuję się niemal tak, jakbym żył w raju, i dopóki los ten przypada mi w udziale, widzę w tym nadmiar szczęścia i nadmiar błogości” (K. Koehler, op.cit., s. 209).
Pochwałę studiów, filozofii i Italii (nie wprost) znajdziemy także w Żalu (Tristia) III. Janicki pisze: „ona [mądrość, Sophia/Sapientia – RM] to włada niedolą i jej rozkazuje,/ ona w twarde jarzmo chwyta jej moce,/ narzuca swoje prawa zgryzotom,/ narzuca je przezwyciężonemu lękowi i nie wie, /co to znaczy cofać się przed nieszczęściem (za: K. Koehler, op.cit., s. 209). Sens studiów Janicki widział zatem nie tyle w zdobywaniu przydatnej, np. w polityce czy leczeniu wiedzy specjalistycznej, co raczej w uczeniu się mądrości. Mądrość ta może przełożyć się na decyzje życiowe (K. Koehler, ibidem, który pisze, iż Janicki „opiewa tu [czyli w Tristia III] jakiś inny rodzaj raju, raju ludzi uczonych, znajdujących szczęście w pracy nad sobą w czasie zgłębiania tajemnic praktycznej mądrości. Jest to (…) stan ekstazy (…)”).
Intelektualny dobrostan (otium rzymskie, przeciwstawne negotium – działaniom, interesom, sprawom) zakłócają jednak wiadomości z kraju – oto Kmita jest niezadowolony, gdyż brak wierszy panegirycznych. Niepokój widać w Żalu III, dramatyczne wyznanie znajdziemy w Żalu IV. Janicki mówi, że gdy podejmował podróż do Padwy, zostawił „ojczyznę i wszystko co [mu] najdroższe”, chciał się uczyć, trwać w ekstazie stawania się mędrcem, jednak zmarnował „cały czas, jaki [miał] poświęcić na studia”. Przybity stwierdzał z goryczą: „płaczę nad mymi książeczkami gryzionymi przez mole i słyszę jak one użalają się nade mną w milczeniu” (cyt. za: K. Koehler, op..cit., s. 209). W Żalu V, pisanym z oddali, może już z Krakowa, włoski raj jest już rajem utraconym: „do ojczyzny on uszedł, biedak, porzuciwszy tak prędko studia. Aby nie umrzeć na cudzej ziemi”. Rodzi się zatem i wzmacnia ostateczny dystans rozpadających się planów, rozsypującego się, gasnącego życia (K. Koehler, op.cit., s. 210; por. Żal VII z deklaracją iż, „res sub fatis votaque nostra iacent” – „w ręku fortuny są nasze zamiary i sprawy”, a także zwrócenie się do Ojca i Dziewicy w Tristia II).
W kręgu uczonych i erudytów
We Włoszech Klemens Janicki szybko nawiązał kontakty z Polakami. Należał do nich Piotr Myszkowski herbu Jastrzębiec, który studia w Padwie rozpoczął po r. 1535. Myszkowski kształcił się także w Krakowie i w Rzymie (w r. 1542). I on otrzymywał wsparcie finansowe, tyle że biskupa krakowskiego Piotra Tomickiego. Studia pomogły Myszkowskiemu w karierze kościelnej: był kanonikiem, potem biskupem płockim, od 5 VII 1577 krakowskim. Piastował także m.in. urząd podkanclerzego koronnego i sekretarza wielkiego koronnego. Do Myszkowskiego adresowana jest elegia Tristia V, opowiadająca o przeprawie Pisarza przez Alpy.
Innym wybitnym Polakiem, którego poznał Janicki był Filip Padniewski herbu Nowina. Padniewski urodził się w r. 1510, w leżącej pod Żninem wsi Skórki. W latach 1559-1562 był podkanclerzym koronnym, w r. 1560 został biskupem przemyskim, od r. 1562 do śmierci w r. 1572 był biskupem krakowskim. Tworzył pisma polityczne, przemawiał, był także mecenasem sztuki. Podobnie jak Myszkowski, kształcił się na dworze biskupa Tomickiego, w l. 1538-42 studiował we Włoszech. W r. 1541 w Padwie uzyskał promocję na stopień doktora prawa rzymskiego i kanonicznego (obojga praw, utriusque iuris).
Studia w Padwie pozwoliły młodemu Pisarzowi na poznanie także Andrzeja Zebrzydowskiego herbu Radwan, biskupa krakowskiego od r. 1551, wcześniej m.in. biskupa kujawskiego a także sekretarza Zygmunta Starego. Zebrzydowski studiował od r. 1518 w Krakowie, potem uczył się w Bazylei, za mistrza mając m.in. Erazma z Rotterdamu. W r. 1529 studiował w stolicy Francji, ostatecznie edukację zakończył w r. 1530 w Padwie. I on studiował dzięki pomocy hierarchów Kościoła: biskupa Tomickiego i swego wuja a zarazem prymasa Polski, wspomnianego już przez nas Andrzeja Krzyckiego.
Poeta poznał w Padwie również Józefa Strusia (łac. Josephus Struthius), humanistę i tłumacza a jednocześnie nadwornego lekarza dwóch ostatnich Jagiellonów, pioniera badań tętna ludzkiego. Struś urodził się w r. 1510, w Poznaniu (dwukrotnie był jego burmistrzem). Tak samo jak Janicki uczył się w Kolegium Lubrańskiego, następnie studiował medycynę w Krakowie (l. 1525-29, magisterium w 1531). W r. 1532 zaczął kształcić się w Padwie, przystępując tam do przekładu dzieł Hipokratesa i Galena. W r. 1535 był wicerektorem (Padwa należała do wszechnic, którymi kierował samorząd studentów). W tym samym roku Struś został doktorem i profesorem nadzwyczajnym medycyny teoretycznej, którą wykładał na padewskiej uczelni do r. 1537.
Włoscy przyjaciele
Oprócz rodaków – przedstawicieli elity kulturalnej i politycznej państwa, młody Pisarz szybko poznał wielu znakomitych cudzoziemców. Jednym z nich był kardynał prezbiter Pietro Bembo (1470-1547), człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach i zdolnościach (był poetą, filologiem i historykiem), chętnie naśladowany stylista toskański i łaciński. Co ciekawe, Bembo był jednym z najważniejszych reprezentantów tzw. purystycznego cyceronianizmu. Jego program przedstawił w dziele z 1513 De imitatione. Klemens Janicki znał także włoskiego duchownego, dyplomatę i architekta Daniele Barbaro (łac. Barbarus, 1514-1570). Barbaro zajmował się także przekładami i komentowaniem autorów antycznych, zw. Witruwiusza. Studiował w Padwie filozofię, matematykę i optykę, przypisuje się mu zaprojektowanie ogrodu botanicznego swej alma mater. Można w tym miejscu dodać, że Pisarz poznał we Włoszech także literata a jednocześnie teoretyka malarstwa Lodovico Dolce (1508/10 – 1568). Dolce zajmował się również przekładami i edytorstwem, przyjaźnił się z Tycjanem. Początki jego życia przypominały nieco los Janickiego: wcześnie zmarł ojciec, zatrudniony jako urzędnik w prokuratorii Republiki Weneckiej (castaldo delle procuratorie), w konsekwencji Dolce mógł kształcić się jedynie dzięki pomocy dwóch rodów patrycjuszowskich Wenecji (rodziny doży Leonarda Loredano i rodu Cornaro). To właśnie oni zapewnili środki na studia w Padwie.
O nowych kontaktach Klemensa Janickiego dowiadujemy się dzięki powstającym we Włoszech epigramatom i elegiom. Trzeba w tym miejscu wskazać, że serdecznym przyjacielem Janickiego został wykładowca literatury greckiej i łacińskiej na Uniwersytecie w Padwie profesor Lazarus (Lázaro) Buonamici/ Bonamico (1479-1552). Wcześniej wykładał w Rzymie, jednak po złupieniu tego miasta w r. 1527 przeniósł się do Padwy. Tam zyskał sławę dzięki swym wykładom. Niestety bardzo mało publikował, zachowało się tylko nieco listów i poematów, po raz pierwszy wydanych w r. 1572. To właśnie Buonamici pomógł Janickiemu gdy po roku we Włoszech młody Pisarz znalazł się w ciężkim położeniu finansowym a jednocześnie zaczął poważnie chorować (objawem tego była tzw. puchlina wodna, zapewne objaw niewydolności krążenia). Starania Buonamica sprawiły także, iż papież Paweł III postanowił obdarzyć Poetę najwyższym wówczas wyróżnieniem – laurem poetyckim. Jak pisze Maria Cytowska (PSB, vol. X, s. 504) w r. 1540 odbyła się wyjątkowa, podwójna uroczystość. Podczas niej Janicki otrzymał (po złożeniu wymaganego egzaminu) dyplom doktora filozofii i sztuk wyzwolonych Uniwersytetu w Padwie, zaś mistrz ceremonii, wenecki patrycjusz, prokurator św. Marka Alessandro Contarini zwieńczył go w imieniu biskupa Rzymu laurem poetyckim.
Poetycka chwała i gasnące siły
Młodego doktora a zarazem poeta laureatus niebawem wypędza z Włoch pogarszające się zdrowie. Już jesienią r. 1540, zapewne w październiku, Janicki jest w Krakowie. Bliżej nam nieznany spór o dzierżawę wsi oraz potwarze, które mieli rzucać na Pisarza jego wrogowie, skutkują zerwaniem z Piotrem Kmitą. Być może znaczenie miało tu „niskie pochodzenie”, sprawiające, że poeta-parweniusz nie był mile widziany w świecie „dobrze urodzonych” dworaków i wpływowych panów, mających za poddanych kmieciów takich jak ojciec Janickiego.
Wszystko to pociąga za sobą poważne pogorszenie sytuacji materialnej Pisarza, nie mogącego liczyć na środki od ojca czy innych członków rodziny. Niewielkiego dochodu dostarczało wówczas Janickiemu jedynie probostwo w leżącym pod Olkuszem Gołaczowie (Gołaczewach). W ostatnim okresie życia zamieszkał tam z matką, de iure należał do duchowieństwa, gdyż miał święcenia niższe. W ciężkim położeniu finansowym z pomocą przyszli także przyjaciele: lekarz króla Zygmunta Starego, pochodzący z Węgier Jan Antonin (za opiekę w chorobie Janicki dziękował mu w wierszach), bankier królowej Bony, burgrabia krakowski Seweryn Boner, mieszczańskie rodziny Zimmermanów i Zytów oraz lekarz nadworny, doktor medycyny i rektor Uniwersytetu w Krakowie Piotr Wedelicki z Obornik. Wiemy również, że Janicki kontaktował się z dworem biskupa krakowskiego Piotra Gamrata i wówczas jeszcze biskupa płockiego Samuela Maciejowskiego, poszukując zapewne jakichś form mecenatu, za zatem i wsparcia finansowego (dzięki beneficjom kościelnym?). Przyjaciołom Pisarz poświęcił liczne elegie i epigramaty.
Po powrocie do kraju, w obliczu coraz gorszego zdrowia i widma śmierci, powstaje także najsłynniejszy dziś utwór Janickiego. Chodzi oczywiście o autobiograficzną elegię De se ipso ad posteritatem, znaną współcześnie jako O sobie samym do potomności. Warto w tym miejscu dodać, że w ówczesnej poezji Autora – mimo wielkich problemów osobistych – widać także odbicie aktualnych wydarzeń. O najeździe Turków na Węgry mowa w elegii adresowanej do Lazaro Buonamica (Tristia VI) oraz do Jana Antonina (Budae a Turcis occupatae querela, Trisitia VIII). Zasługi zmarłego w r. 1541 Hieronima Łaskiego Janicki sławił w elegii adresowanej do Seweryna Bonera (Tristia IX). Upadkowi virtus dawnego polskiego rycerstwa poświęcił zaś satyrę polityczną w formie dialogu między Władysławem Jagiełłą a Stańczykiem In Polonici vestitus varietatem et inconstantiam dialogus (Dialog o pstrokaciźnie i niestałości polskich strojów).
Oprócz tego, u kresu życia Janicki doprowadził do końca redakcję rozpoczętego jeszcze na życzenie Piotra Kmity poematu Vitae regum Polonorum. Pisarz zdążył także przygotować wydanie zbiorowe swych wierszy. Zbiór epigramatów i elegii wydała krakowska oficyna Heleny Ungerowej pt. Clementis Ianitii poetae laureati Tristium liber I, variarum elegiarium liber I, epigrammatum liber I. Jak zaznacza np. Maria Cytowska (PSB vol. X, s. 505), do tego zbioru nie włączono ostatniego poematu Pisarza. Chodzi tu o Epithalamion czyli pieśń weselną z okazji ożenku Zygmunta Augusta z córką cesarza Ferdynanda I Habsburga, wówczas króla Czech i Węgier, Elżbietą. Utwór opublikowali już post mortem przyjaciele a zarazem spadkobiercy jego twórcy: Jan Antonin i Augustinus Rotundus.
Można w tym miejscu dodać, że samego siebie Janicki opisywał jako mężczyznę dobrze zbudowanego, lecz osłabionego wskutek choroby, o pogodnej, choć łatwo czerwieniącej się twarzy, skłonnego do wybuchów zarówno entuzjazmu, jak i gniewu. Deklarował, że ma wielu wrogów i niewielu oddanych przyjaciół (Cz. Miłosz, Historia literatury polskiej, Znak, Kraków 2010, s. 68). Pisał, że łatwo wzruszał się niedolą ludzką a przy tym nienawidził wojen, miał „miękkie” usposobienie (ibidem, s. 67). Zaznaczał, iż „wielu niesłusznie uważało, że zbytnio interesuję się kobietami, albo dlatego że lubiłem zawsze pieśń, muzykę i żarty, albo dlatego, że od młodości pisywałem [wzorem Owidiusza? – RM] poezje miłosne”. Objaw choroby – puchlinę wodną przypisywał temu, iż aż do dwudziestego roku życia pijał jedynie wodę. Żegnając się z życiem prosił przyjaciół, by na grobie umieścili napis: „Tu bez nadziei i trwogi spoczywam/ Prawdziwie żywy. Żegnaj życie zmarłe”. W jednym z wierszy deklarował przywiązanie do ojczystego kraju: „Nie żal mi synem być Sarmacji. Nie ma / Pod wielkim niebem takiej ziemi, którą/ Ponad ojczyznę godzi się przekładać…” (cyt. za: ibidem…, s. 69).
Klemens Janicki zmarł w styczniu lub w lutym r. 1543. Przeżył niespełna 27 lat. Zauważmy w tym miejscu, że część badaczy uznaje, iż Poeta zmarł wcześniej, jeszcze w r. 1542 (zob. np. K. Koehler, op.cit., s. 206).
Trudne relacje na linii talent – pieniądze
Spoglądając na koleje życia Janickiego, pamiętajmy, że mecenat indywidualny epoki Renesansu, czy to w Polsce czy np. we Włoszech albo krajach pod panowaniem Habsburgów, nie był bezinteresowny, przynajmniej nie w pełni. Mecenas dawał, utalentowany lecz ubogi twórca przyjmował wsparcie. Na beneficja kościelne (np. prebendy), darowizny i prawo dożywocia można spoglądać nawet – choć bez prezentyzmu – jak na odpowiednik honorariów autorskich (zob. np. J. Ziomek, Renesans, op.cit., s. 58). Mimo to, pamiętajmy, że wiele autorskich dedykacji nie było motywowanych jedynie merkantylnie, nie stała za nimi perspektywa zarobku, daru czy protekcji. Również nie zawsze hojny gest mecenasa, czy to arystokraty świeckiego, czy możnego biskupa, nie był obliczony na wdzięczność, tym bardziej na zaspokajające miłość własną pochlebstwa twórcy, zmuszonego do kupczenia swym talentem i trudem by zdobyć środki utrzymania. W relacji mecenas – twórca szczególne, najbardziej chyba istotne znaczenie miało co innego. Chodziło o obustronne zamanifestowanie indywidualnego czynu (ibidem). Arystokrata czy władca roztaczający opiekę nad artystami albo literatami organizował i współtworzył życie kulturalne na swym dworze i w swym kraju, w zamian oczekując utrwalenia swego imienia w dziele poetyckim czy prozie (J. Ziomek, ibidem, zwracający uwagę, iż „[l]udzie Renesansu potrafili dostrzec, że literatura jest pamięcią dziejów”).
W instytucji mecenatu czasów Janickiego, Kochanowskiego czy Reja można dopatrzeć się jednak również pewnej sprzeczności, tworzącej grunt dla potencjalnych konfliktów. Przede wszystkim, w świetle źródeł nie możemy zaprzeczać, że mecenasi oczekiwali (i to dość często) utworów panegirycznych i okolicznościowych. Tym samym twórca w zamian za niezbędne do życia (czasem ledwie do przeżycia) środki był zmuszony „wkomponować” i „sformatować” swą twórczość, nieraz kosztem rozwoju talentu i predyspozycji, tym bardziej własnych zainteresowań, tak, aby zaspokajała „zamówienie” patrona, by odpowiadała stawianym przez niego jako „nabywcy” kryteriom (por. np. J. Ziomek, op.cit, s. 58). Mecenat ukształtowany w ten sposób sprawiał, że twórca – coraz bardziej świadomy swego potencjału i stopnia skrępowania przez życzenia patrona – doświadczał rozczarowania i bólu ze względu na wzrastającą dumę twórczą. Wyjściem była albo próba renegocjacji relacji z mecenasem (zazwyczaj – o ile wiemy – pozbawiona widoków na powodzenie, także ze względu np. na rodową dumę arystokraty) albo odejście z dworu możnego pana. Konsekwencją było zwykle znaczne pogorszenie sytuacji materialnej twórcy. Janicki wybrał, przynajmniej na pewien czas, rozwiązanie kompromisowe, próbując usprawiedliwiać się przed Piotrem Kmitą z braku panegiryków, oczekiwanych od poety dworskiego. Kochanowski zdecydował się – mając możliwość życia z własnego majątku – na opuszczenie dworu, chroniąc w ten sposób swą niezależność artystyczną (J. Ziomek, op.cit., s. 58).
Można w tym miejscu dodać, że pierwsi humaniści w naszym kraju pochodzili – podobnie jak Janicki – spoza szlachty czyli najbardziej uprzywilejowanej, zwykle również zamożnej, warstwy ówczesnego społeczeństwa stanowego. Mimo to, ich sytuacja majątkowa była najpewniej lepsza, nawet znacznie lepsza, niż położenie kmiecej rodziny ojca Pisarza, dodatkowo dotkniętej tragicznymi skutkami epidemii. Wskażmy, że ojciec Pawła z Krosna był burmistrzem (a zatem członkiem miejskiego patrycjatu), z rodziny mieszczańskiej pochodził także jego uczeń, Jan z Wiślicy. Jan Dantyszek (Dantiscus – od rodzinnego Gdańska) był wnukiem powroźnika (stąd przydomek będący zarazem drugim nazwiskiem: Flachsbinder), synem kupca-piwowara (J. Ziomek, Renesans, s. 63, zaznaczający, iż ze szlachty pochodził jedynie Andrzej Krzycki). Co ciekawe, takie proporcje synów chłopskich i mieszczan względem szlachty odpowiadają także układowi sił twórczych w naszej kulturze przełomu XV i XVI wieku (zatem „wyjścia” ze Średniowiecza i pełnego wejścia w Odrodzenie) oraz liczbie studentów (scholarów) nieszlacheckiego i szlacheckiego urodzenia w Akademii Krakowskiej (ibidem, s. 63). Gdy pisarz mógł liczyć na dochody z rodzinnego majątku albo na względnie zyskowne beneficjum kościelne („lepsze” niż np. uboga wiejska parafia – zwykle granice możliwości awansu duchownego ze stanu chłopskiego), jego zależność od mecenasów i ich łaski malała. Tym samym, położenie Janickiego – nawet na tle twórców spoza stanu szlacheckiego – było ciężkie.
Spojrzenie na dorobek pisarski Klemensa Janickiego
Wprowadzenie: poezja łacińska Średniowiecza a poezja łacińska wczesnego Renesansu
Przystępując do opisu twórczości Janickiego warto zwrócić uwagę na rozwój poezji humanistycznej jego czasów. O ile wyznaczenie dokładnej granicy między Wiekami Średnimi a Odrodzeniem jest trudne, to dość łatwe okazuje się wyznaczenie początków poezji humanistycznej po łacinie. Kryterium przełomu są tu dobrze widoczne i konwencjonalne reguły sztuki poetyckiej (wierszopisarskiej, J. Ziomek, op.cit., s. 59).
Ze względu na zanik iloczasu, system metryczny stosowany przez starożytnych poetów znacznie zmienił się w Średniowieczu. Pod koniec tej epoki chętnie stosowano tzw. leoniny. Sama nazwa pochodziła od imienia francusko-łacińskiego poety czynnego w XII wieku, Leona. Były to – odmiennie niż poezja czasów antycznych – wiersze rymowane, zwykle heksametry połączone z pentametrami. Dzieliły się one na dwie części, półwersy o rymujących się wygłosach przedśredniówkowym i końcowym (J. Ziomek, op.cit., s. 59). Takim wierszem posługiwał się zarówno żyjący za czasów Bolesława Krzywoustego Gall Anonim, jak i tworzący w XV wieku, zmarły w r. 1437, podkanclerzy i biskup Stanisław Ciołek.
Nowe formy badań nad dziedzictwem antycznym, praktykowane przede wszystkim przez włoskich filologów i humanistów, pozwoliły na podjęcie się dzieła rekonstrukcji systemu prozodii łaciny z czasów Wergiliusza, Owidiusza czy Horacego. Rekonstrukcja była owocna – szybko możliwe stało się bezbłędne posługiwanie się wierszem metrycznym (np. dystych elegijny, strofa saficka, jamby), opartym na iloczasie (różnicy między sylabami z samogłoskami krótkimi i długimi). Jeżeli umiejętność posługiwania się właśnie takim zrekonstruowanym wierszem łacińskim uznalibyśmy za formalną cechę poezji Renesansu, to pierwszym poetą nowołacińskim w Polsce Jagiellonów byłby sporo starszy od Klemensa Janickiego czy Kochanowskiego Kallimach czyli Filip Buonaccorsi (1437-1496). Przypomnijmy, że i on korzystał z mecenatu łacińskiego metropolity Lwowa abpa Grzegorza z Sanoka (por. utwór o charakterze pochwały i panegiryku Vita et mores Gregorii Sanocei…, czyli Życie i obyczaje Grzegorza z Sanoka, 1476 r.). Był także nauczycielem królewiczów a potem doradcą Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta.
Krążenie idei i wzorców
Świadectwem klimatu intelektualnego w jakim rozwijał się talent i przebiegała edukacja Klemensa Janickiego jest przybycie ok. r. 1488, w celu uzupełnienia studiów, do Krakowa wędrownego humanisty Konrada Celtisa (Celtesa, właśc. Konrad Pickel, 1459-1508). Celtis pisał komentarze do Platona, Cycerona i Horacego, badał także dramaty Seneki. Opublikował także własną poetykę Ars versificandi et carminum, wydaną w Saksonii, w Lipsku ok. r. 1486. Był także współorganizatorem inscenizacji komedii Plauta i Terencjusza. „W każdym mieście, w każdej akademii [czyli uniwersytecie, np. Akademii Krakowskiej - RM] szukał tego, co najcenniejszego [mogły mu one] ofiarować” (J. Ziomek, op.cit., s. 61). U Celtisa podróż – i autentyczna, i opisana – to parabola życia, radosnego nie tyle przez poszczególne zdarzenia, przez fakty, co za sprawą niegasnącej pasji ciągłego poszukiwania (Jibidem; por. np. wydany w r. 1502 w Norymberdze cykl poetycki Quattuor libri amorum secundum quattuor latera Germaniae).
Kallimach i Celtis wpłynęli pobudzająca na polskie kręgi kulturalne. Kallimach był nauczycielem dyplomaty, kanclerza a w końcu prymasa Macieja Drzewickiego (1467-1535). Sekretarzem Kallimacha był Biernat z Lublina. Przybysz z Włoch zetknął się w Krakowie z Celtesem, wspólnie tworzyli Sodalitas Litteraria Vistulana. Do tego humanistycznego towarzystwa literackiego należał m.in. pochodzący ze Środy Śląskiej Wawrzyniec Rabe (Corvinus), autor wydanego już w r. 1496 w Krakowie podręcznika wersyfikacji łacińskiej Carminum structura. Członkiem założonego przez Celtisa i Kallimacha stowarzyszenia literatów był także zmarły w r. 1501 Jan Sommerfeld Starszy (Aesticampianus). Na Uniwersytecie w Krakowie komentował Arystotelesa, klasyków starożytnego Rzymu oraz współczesnych mu humanistów. W r. 1513, zatem już post mortem, w Krakowie ukazał się jego podręcznik epistolografii pt. Modus epistolandi. Twórcą podobnego podręcznika, również zatytułowanego Modus epistolandi… (Norymberga 1495-96) był także prawnik Jan Ber Starszy (Ursinus, ok. 1460 do ok. 1500? za: J. Ziomek, op.cit., s. 62).
Nasuwa się w tym miejscu pytanie: jakie książki oprócz wymaganych programem nauczania i studiów mógł czytać Janicki? Jeszcze przed r. 1543 w Polsce wydrukowano kilkanaście wydań Terencjusza. W Krakowie drukowano także Hekubę oraz Ifigenię w Aulidzie Eurypidesa (przekład po łacinie), w łacińskim przekładzie z Plauta ukazały się komedie Amhitruo, Mercator oraz Casina (odpowiednio: 1530, 1531, 1543). Już w r. 1513 w Krakowie można było nabyć Troadesa i Thyestesa Seneki, w r. 1534 zaś ukazał się Hercules furens. Weźmy pod uwagę, że ówczesne przedsięwzięcia drukarskie były inicjatywami kosztownymi, zaś książki nie były dotowane przez państwo czy Kościół. Kolejne wydania autorów klasycznych pokazują, że w Polsce, zwłaszcza w uniwersyteckim i stołecznym zarazem Krakowie, był popyt na tego rodzaju książki (zob. np. J. Ziomek, op.cit., s. 70-71).
O żywotności poezji humanistycznej, zwłaszcza w jej wczesnym okresie, świadczyło doskonale instrumentalne poniekąd traktowanie odtworzonego systemu poezji antycznej. Nie chodziło o próby kopiowania dawnego dziedzictwa klasyków, lecz o ujęcie nowych, własnych, a zatem w pełni autorskich treści, w klasyczne formy. Z tego względu łacina humanistyczna służyła nie do parafrazowania czy streszczania dzieł antyku, lecz pełniła rolę zrozumiałego dla przedstawicieli elity intelektualnej europejskiej Christianitas narzędzia komunikacji. Można w nim było pisać o medycynie, poezji czy teologii. Można było także przekazywać i utrwalać wiadomości o bieżących zdarzeniach, polityce, obyczajach czy historii, np. przeżywającej Złoty Wiek swej kultury i potęgi Polski (J. Ziomek, op.cit., s. 62, wskazujący np. na utwory Pawła z Krosna i Jana z Wiślicy).
Szczególny talent i uniwersalny język
Można powiedzieć, że twórczość Janickiego, podobnie jak innych poetów wczesnego humanizmu łacińskiego, koncentruje się i krystalizuje dookoła dwóch zasadniczych osi: języka i tematu (J. Ziomek, Renesans, op.cit., s. 67). Janicki jest jednak wybitny, jest wirtuozem, wykazuje się szczególną sprawnością. W żadnym razie nie można tu jednak mówić o charakterystycznej dla części humanistów (zwłaszcza traktujących swe pisarstwo instrumentalnie lub jako prywatną, erudycyjną zabawę) zręczności w tworzeniu coraz to nowych kombinacji, korzystających z gotowych klisz-wzorów, doprawionych konceptem czy dowcipnym ujęciem aktualnego tematu (por. choćby pisarstwo Krzyckiego, np. odwołującą się do petrarkizmu lirykę erotyczną). Badacze zidentyfikowali co prawda miejsca, w których Janicki czerpie z poematów starożytnych i współczesnych mu wierszy, jednakże są to jedynie typowe dla jedności kulturowej antyku grecko-rzymskiego i humanizmu odrodzeniowego loci communes (J. Ziomek, ibidem).
Dodajmy, że Klemens Janicki kierował się doświadczeniami Jana z Wiślicy oraz pochodzącego z okolic Łańcuta lub z Białorusi Mikołaja Hussowczyka, autora Carmen de statura, feritate ac venatione bisontis czyli Pieśni o wyglądzie, dzikości i polowaniu na żubra. Obaj doskonalili warsztat łaciny humanistycznej, zajmując się tematyką wziętą z polskich dziejów, krajobrazów i obyczajów. Mimo to, Janicki różni się od obu i to zdecydowanie swym talentem, odmienna jest także dojrzałość kultury renesansowej (J. Ziomek, op.cit., s. 67).
Poezja, która kształci i skłania do refleksji
Jak zaznaczyliśmy w części biograficznej, pierwszym zbiorem dzieł Pisarza były wydane drukiem dopiero w r. 1574 Vitae archiepiscoporum Gnesnensium czyli Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich. Powstały one w l. 1536-37. Janicki miał wtedy 20 lat, po studiach w poznańskiej Akademii Lubrańskiego przez krótki czas przebywał w kręgu arcybiskupa Krzyckiego, zapewne w charakterze bibliotekarza. Stworzony przez młodego Poetę zbiór epigramatów o metropolitach gnieźnieńskich nie był zbiorem panegiryków, nie był tym bardziej poezją „dworską”, służebną i instrumentalną w złym znaczeniu. Wiele wierszy sławi realne lub mniemane zasługi najwyższych dostojników polskiego Kościoła, jednak znajdziemy wśród nich także łagodną krytykę tego, co naruszało prawo kanoniczne i katolicką moralność (J. Ziomek, op.cit., s. 67, wskazujący na żywot abpa Wojciecha Jastrzębca (ok. 1362-1436), polityka, dyplomaty, autora pism teologiczno-prawnych). Czytelnik znajdzie w Vitae… także utwory w tonie na poły wybaczającym a nawet żartobliwym. Świadczy to o wszechstronnych umiejętnościach młodego Pisarza. Nawiązując do rozważań nad mecenatem, wskażmy, że Vitae… pełniły także funkcję w pewnym sensie utylitarną, użytkową. Stanowiły przystępny, popularny (o ile znało się łacinę, przynajmniej nieźle) skrót dziejów Polski. Podobną rolę grały Vitae Regum Polonorum elegiaco carmine descriptae czyli Żywoty polskich królów opisane wierszem elegijnym. O ich popularności świadczą liczne wznowienia w XVI i XVII wieku. Pierwsze wydanie ukazało się w r. 1563 w Niderlandach, w Antwerpii. Już dwa lata później, Vitae Regum… wydane zostały w Krakowie. Polskie przeróbki wyszły spod pióra żyjącego w l. 1545-1602 Sebastiana Klonowica (debiutanckie Królów i książąt polskich zawarcie i opis z roku 1576) oraz zmarłego ok. 1628 r. w Bochni Jana Achacego Kmity (parafraza z 1591 r. Żywoty królów polskich).
Być może zabrzmi to paradoksalnie, jednak „użytkowy” charakter części wierszy Janickiego chronił twórczość łacińską przed specyficznym „uwiądem”, polegającym na popadnięciu w młodzieńczą rutynę, w złe nawyki, krępujące rozwój talentu niedoświadczonego jeszcze pisarza. Stereotypy, przede wszystkim językowe i przedstawieniowe, tworzyły sui generis repertuar (zestaw „klisz”), który łatwo mógł stać się kuszącym (np. w perspektywie motywowania mecenasa do nowych gestów hojności) systemem komplementów i pustych ornamentów (J. Ziomek, Renesans, s. 68). Pewne ślady wpływu takich „łatwych” i „praktycznych” metod pracy twórczej dostrzec można w juweniliach Pisarza (np. aluzje do mitycznego syna Tezeusza, Hipolita, zawarte w żywocie abpa gnieźnieńskiego Hipolita zapewne tylko ze względu na brzmienie imienia). Mimo to, poszukiwanie bohaterów utworów jako wzorców osobowych wśród polskich władców i hierarchów Kościoła, niezależnie od tego kto konkretnie był adresatem pochwał, poszerzało krąg doświadczenia poetyckiego o wiadomości historyczne. Prowadziło to do ważnego dla rozwoju kultury i życia politycznego włączenia przeszłości w obieg kształtującej się świadomości narodowej, nie tylko szlacheckiej (por. J. Ziomek, op.cit., s. 68).
Do antwerpskiego wydania Vitae regum… dodano satyrę In Polonici vestitus varietatem et inconstantiam dialogus (Dialog przeciw różnorodności i zmienności strojów polskich). Janicki napisał ją w r. 1541 lub 1542, nadając utworowi formę rozmowy Króla czyli Władysława Jagiełły z błaznem Stańczykiem, nazwanym przez Poetę imieniem „Morosophus” (oksymoron znaczący dosłownie „Tępo-mądry”, czyli „z głupia frant”, por. angielskie „sophomore” - „mądro-głupi”, żartobliwe określenie studentów drugiego roku, z greckiego: σοφός czyli „mądry” oraz „μωρός” czyli głupiec, tępak). Stańczyk – postać autentyczna, błazen Zygmunta Starego – pojawia się w literaturze po raz pierwszy właśnie u Klemensa Janickiego. Dialog monarchy z błaznem Pisarz snuje czyniąc ze Stańczyka ironicznego obrońcę mody.
I w Żywotach, i w Dialogu Pisarz jawi się jako tzw. chwalca czasów minionych (laudator temporis acti). Postawa taka nie należy do rzadkości wśród literatów, w tym poetów, oraz publicystów doby Odrodzenia. Ma swe analogie m.in. w Średniowieczu, np. w stałym nawiązywaniu pisarzy kościelnych do wzorcowych, doskonałych czasów Kościoła pierwotnego, opisanego np. w Dziejach Apostolskich (nasuwa się tu nie bez racji skojarzenie z argumentacją twórców Reformacji, również nawołujących do „oczyszczenia” chrześcijaństwa, sprowadzającego się głównie do powrotu do doktryn i praktyk z czasów starożytnego Kościoła (tak jak go sobie wyobrażali np. Luter czy Melanchton). Jako laudator temporis acti występuje np. Kochanowski gdy pochwala dawną prostotę i odwagę, zatem ważne cnoty obywatelskie, szlachty-rycerzy, by jednocześnie zganić zniewieściałość współczesnych mu ziemian (J. Ziomek, Renesans, s. 68). Podobnie i Stańczyk z Dialogu… Janickiego mówi z ironią o współczesnym przepychu dworskich strojów, chwaląc skromność dawnego odzienia. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o konserwatyzm czy tradycjonalizm, Janicki szuka Złotego Wieku (nasuwa się tu na myśl rzymska pochwała wczesnej republiki i pryncypatu Augusta oraz kościelna ocena czasów Konstantyna Wielkiego, Teodozjusza I czy Justyniana). Takim „modelowym” czasem są dla Pisarza początki panowania Jagiellonów – czas narodzin monarchii zwycięskiej (Grunwald!) i silnej.
Wielogłos lirycznej duszy
Nie budzi wątpliwości, że szczególnie ważnym, wręcz najważniejszym wydarzeniem w historii wczesnej polskiej poezji humanistycznej (nie tylko pisanej po łacinie) było ukazanie się w r. 1542 w Krakowie tomu Janickiego Tristium liber I. Variarium liber I. Epigramatarum liber I. (Żale, Elegie, Epigramaty). Zbiór ten nie ma ani jednolitej konstrukcji ani – jak podkreślają badacze – jednakowej wartości (J. Ziomek, Renesans, s. 68-9). Znajdziemy w nim nasuwające na myśl dwory możnych opiekunów Pisarza utwory okolicznościowe, sąsiadują z nimi jednak manifestacje przekonań artystycznych Janickiego. Można powiedzieć, że młody Poeta „zawdzięczał wiele, prawie wszystko z wyjątkiem talentu, swoim mecenasom” (ibidem).
W elegiach Janickiego dostrzec można także swoistą manifestację (manifest?) postawy klasycznej względem świata a zarazem specyficzną „spowiedź dziecięcia wieku” (K. Koehler, op.cit., s. 206).. Elegie są w znacznej mierze utworami autobiograficznymi. Znajdziemy w nich zwierzenia dotyczące spraw, które uznać można za „zbyt prywatne”, zbyt „wstydliwe”. Janicki jest zatem poetą szczerym, skupiającym się przy tym w swych elegiach głównie na tym, co smutniejsze, mroczniejsze, co bardziej ciemne (K. Koehler, op.cit., s. 206-7, pytający na ile taki autobiografizm jest programowy, ile w nim autokreacji, ile pozy, a ile realnego życia). Stefan Zabłocki pisze, że co prawda Janicki był, przynajmniej w pewnym zakresie, naśladowcą wierszy łacińskich Krzyckiego, jednakże jego elegie, wzorowane na późnej, pozbawionej erotyzmu, twórczości Owidiusza, odeszły i to zdecydowanie od retorycznej, intelektualnej tradycji poezji polsko-łacińskiej. Zabłocki zaznacza, że Poeta był „urodzonym lirykiem, ceniącym nade wszystko bezpośredniość i szczerość wypowiedzi poetyckiej” (Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, vol. I, s. 387).
Janicki – uczeń Owidiusza – jest ponadto poetą dystansu, jednak perspektywa wygnańcza uzyskuje niekoniecznie znaczenie przestrzenne, geograficzne. Pamiętajmy, że Pisarz nie jest przez nikogo wypędzony z kraju, nie musi tułać się na obczyźnie. Dystans wyznacza raczej perspektywa postępów choroby, słabnięcia. Stan zdrowia skutecznie wymusza wypędzenie z normalnej egzystencji, z życia pełnią sił (K. Koehler, op.cit, s. 208). Tak specyficzny „dystans” zarówno konstruuje dykcję poetycką elegii Janickiego, jak i wyznacza charakterystyczne dlań „odklejanie się” od kolejnych miejsc, zajęć i funkcji społecznych. Poszczególne „dystansowania się” łączy choroba i wynikająca z niej słabość organizmu (K. Koehler, ibidem, zwracający uwagę, iż dystans tworzy także dramaturgię tomu z 1542 r., pozwalając zarazem na ukazanie się klasycznie pojętego męstwa narratora elegii, który jest zdolny do transformacji nieszczęścia życiowego w poezję).
Ciężka, zapewne nieuleczalna w XVI wieku, a przy tym przewlekła i wyczerpująca choroba naznaczyła i to chyba w zasadniczym stopniu Muzę Janickiego (K. Koehler, op.cit., s. 206). Znaczenie miały także inne czynniki, i to nie tyle związane bezpośrednio z życiem, z egzystencją, co czynniki o charakterze programowym, literackim (ibidem). Motyw choroby jest oczywiście składnikiem biografii, jednak choroba to także próg sprawdzenia wartości takich jak przyjaźń, twórczość a nawet sztuka jako taka (J. Ziomek, Renesans, op.cit., s. 69-70).
Twórca podkreślał, że jeszcze w Poznaniu, w szkole Lubrańskiego, rozmiłował się w poezji Owidiusza (szczególnie przemawiać doń mogły, zwłaszcza z upływem lat i postępami choroby oraz relacjami z Kmitą, pisane z wygnania Tristia). Janicki umiejętnie oddawał nastrój przygnębienia i smutku i to właśnie ten osobisty ton – jak zauważa Stefan Zabłocki – zapewnił jego wierszom uznanie krytyków i historyków literatury już od czasów Romantyzmu. Do spopularyzowania ich przyczynił się chyba najbardziej przekład Władysława Syrokomli, zw. elegii O sobie samym do potomności. Warto pamiętać, że Janickiego cenili także jego współcześni. Andrzej Patrycy Nidecki uważał, że wyżej od niego stawiać można jedynie Jana Kochanowskiego (S. Zabłocki, Literatura…, op.cit., s. 387).
Zdaniem autora Ziemi Ulro, wiersze Janickiego to „melancholijna, elegijna poezja człowieka mającego świadomość, iż jego marzenia o literackiej sławie [i czerpaniu z krynic mądrości na uniwersytetach we Włoszech – RM] są płonne z powodu zbliżającej się [i to szybkimi krokami – RM] śmierci” (Cz. Miłosz, Historia…, op.cit., s. 67). Pamiętajmy jednak, iż mimo trudności życiowych, piętrzących się przed Janickim, z wielu wierszy przebija radość życia oraz pragnienie pełniejszej egzystencji, uwolnienia się spod brzemienia Losu, który w pewnym sensie skradł Poecie młodość (K. Koehler, op.cit., s. 206).
„Sfera publiczna”, „sfera prywatna” i podmiotowość poety
Przypomnijmy, że wpierw Janickim opiekował się Andrzej Krzycki, po jego śmierci Piotr Kmita. Krzycki ułatwił start, Kmita – umożliwił wyjazd do Włoch. Rzecz jasna, łaska mecenasów tworzyła także sieć nieformalnych zobowiązań, swoistych „umów wzajemnych”. W dobrym tonie było zatem poetyckie poparcie koncepcji politycznych patrona bądź sławienie jego rodu (por. np. Na herb Kmity z wersami „Płyń wiecznie, falo, rosnąć dopływem innych fal i oby nigdy nie ścięła cię mrozem zła zima”; wyjaśnijmy, że herbem Kmitów była Śreniawa – stylizowane przedstawienie zakrętów rzeki). Taki charakter miały także wiersze Do Piotra Kmity (Cmita, venis aliis…, Epigramm. LXIII) z prośbą o oddalenie gniewu mecenasa oraz np. stanowiąca próbę usprawiedliwienia się Janickiego z długiego okresu milczenia i późnego nadesłania oczekiwanych poezji elegia Cmita, tuae splendor… (Tristia, III).
Wiersz, któremu nadano formę listu, dedykowany konkretnemu adresatowi, zawierający aluzje do określonych, prawdziwych osób lub wydarzeń, ma na pierwszy rzut oka charakter w zasadzie prywatny (J. Ziomek, Renesans, op.cit., s. 69). Mimo to, każdy z takich prima facie „prywatnych” utworów Janickiego przeznaczony został do publikacji i wydany drukiem (zatem wówczas – najnowocześniejszym medium, pozwalającym na szybkie zwielokrotnienie i rozpowszechnienie dzieła). Publikacja poezji Janickiego w r. 1542 potwierdza zatem charakterystyczne dla Odrodzenia zjawisko – dzieło sztuki nabiera dodatkowej, szczególnej wartości, gdy może być poddane publicznej ocenie, gdy można o nim dyskutować. Dzieło staje się bardziej wartościowe, gdy wejdzie w obieg komunikacyjny, w nurty przekazu kulturowego (ibidem). W takiej sytuacji ani autor, ani adresaci nie mogą być anonimowi, dzieło sztuki zarówno wyraża więzi osobiste, jak i je kreuje (ibidem). Prywatne, subiektywne i osobiste staje się – o ile zostanie ujęte w formę literacką czy inną formę artystyczną – publicznym. Środkiem do tego upublicznienia jest m.in. literackie wyznanie, nasuwające na myśl i Owidiusza, i św. Augustyna (por. ibidem, s. 68-9).
Mimo młodego wieku, Klemens Janicki zdawał sobie bardzo dobrze sprawę z roli twórcy jako kreatora, poety w dosłownym sensie. Pochwały mecenasa przestają już być jedynie spłaceniem długu wdzięczności. Stają się aktem czyniącym poetę rozdawcą sławy (J. Ziomek, Renesans, s. 69). Ten, kto utrwala i przekazuje w przyszłość pamięć o ludziach, rzeczach albo wydarzeniach, nie może również pozostać postacią bez własnego, zindywidualizowanego oblicza, nie może być anonimowym głosem, nieznanym dostarczycielem form literackich. Z tego względu najlepiej chyba znany i najczęściej dziś czytany utwór Janickiego, Elegia o sobie samym do potomności, (elegia z Tristia, VII, incipit: Si quis eris olim nostri studiosus…) jest uznawana za najwybitniejszy a zarazem najważniejszy utwór młodego Pisarza. Autobiografizm interesującej nas elegii można interpretować jako specyficzną manifestację czy deklarację ukształtowanego już Poety, manifestację jego ważności i twórczej dumy (por. renesansowych „mężów sławnych”, uomini famosi, świadomych – czasem aż do samouwielbienia i popadnięcia w hybris - swego potencjału, talentu czy władzy; zob. np. Ch. L. Joost-Gaugier, The Early Beginnings of the Notion of «Uomini Famosi» and the «De Viris Illustribus» in Greco-Roman Literary Tradition, Artibus et Historiae, nr 6 (III) 1982, s. 97-115). Pamiętajmy jednak, iż elegia Janickiego jest niejako ściszona, mocno osobista, jest wyznaniem pozbawionym antykizującej topiki. Pisarz dba w niej – wcielając się w rolę autobiografa- o rzeczowy, ścisły przekaz (J. Ziomek, op.cit., s. 69). Niczym w ówczesnych kronikach pojawia się topografia, nazwiska mecenasów, przyjaciół oraz tak ważnych dla losów Poety lekarzy. Otrzymujemy także opis choroby. Powstaje zatem relacja w typie curriculum vitae a zarazem pamiętnika (ibidem). Brak patosu jest celowy, zamierzony, czytelnik ma go łatwo dostrzec i zdać sobie sprawę, że jest to zabieg celowy. Podkreślmy w tym miejscu, że zastosowanie dystychu elegijnego sprawia, że utwór jest wzniosły, tym bardziej że zgodnie z doskonale znaną Janickiemu i innym humanistom konwencją dystych taki uchodzi za formę uszlachetniającą temat wiersza (ibidem, s. 69).
Mistrzostwo mimo młodego wieku
Klemens Janicki osiągnął bardzo wysoką sprawność poetycką. Wzorował się na Owidiuszu, Propercjuszu i Tibullusie, jego łacina zadziwia czystością, a zarazem silnie wzrusza przez osobisty ton i autobiograficzne detale (Cz. Miłosz, Historia…, op.cit., s. 67). Janicki zapoczątkował także wątki myślowe, które będą rozwinięte przez kolejnych polskich pisarzy, zwłaszcza Jana Kochanowskiego.
Twórczość Janickiego wyznacza także swoisty kres, granicę humanistycznej poezji nowołacińskiej. Przejęte z pism klasyków reguły zostały zbadane, przyswojone i opanowane w praktyce aż do biegłości. Możliwości tworzenia nowych kombinacji formalnych wyczerpały się, a zatem poezja nowołacińska mogłaby stać się epigońską, powtarzając jedynie swe najlepsze osiągnięcia. Mimo to, umiejętność doskonałego pisania po łacinie, na wzór Cycerona czy Seneki, była zbyt cenna, by pisarze Odrodzenia mieli z niej całkiem rezygnować. Poeci lat pełnego rozkwitu Renesansu kontynuują dzieło Pisarza, jednak już przede wszystkim obok wierszy po polsku. Można zatem powiedzieć, że zaczyna się etap autorów dwujęzycznych (J. Ziomek, Renesans, op.cit., s. 70).
Maria Cytowska zwraca uwagę, iż twórczość Janickiego to nowy etap rozwoju naszej poezji powstającej w języku łacińskim. Niemalże wszyscy poeci polscy poprzedniego okresu znajdowali się pod wpływem humanistów z kręgu kultury niemieckiej. Niemcy nie reprezentowali jednak najnowszych prądów literatury europejskiej (PSB, vol. X, s. 505).
Janicki był jednakże – jak wspomnieliśmy nieco wyżej – wychowankiem m.in. dobrze zorientowanego w najnowszych tendencjach literackich humanisty Krzysztofa Hegendorfa. Z czasem, pod wpływem środowiska Krzyckiego – studenta uniwersytetu w Bolonii oraz wiedzy i autorytetu kardynała Bembo, Pisarz zbliżył się szczególnie mocno do Accademia Pontaniana czyli szkoły poetyckiej Giovanniego Pontano, którą we Włoszech kontynuowali jego uczniowie, m.in. piszący po łacinie, włosku i w dialekcie neapolitańskim Jacopo Sannazaro.
Właśnie pod wpływem włoskim Janicki zdecydował się na ograniczenie obrazowania i frazeologii zapożyczonej wprost z antyku (zatem w pewnym sensie odtwórczej czy krępującej). Ich miejsce zajmuje żywa przyroda, z którą, m.in. ze względu na chłopskie pochodzenie, Pisarz był mocno związany jeszcze jako dziecko (M. Cytowska, PSB, vol. X, s. 505). Nowością wprowadzoną do literatury polskiej przez Janickiego były również czysto osobiste tony wierszy a także duma, poczucie własnej godności, dostrzeżenie swego talentu i potencjału. U Janickiego widać także umiejętność zachowania umiaru i taktu wobec mecenasów i protektorów a wraz z tym baczenie, by nie popaść w nadmierny panegiryzm (M. Cytowska, ibidem). Wszystko to w połączeniu z mistrzostwem technicznym, szczególnie pieczołowitą dbałością o poprawność łaciny i metrum sprawiają, iż Klemensa Janickiego zaliczyć trzeba do wybitnych pisarzy europejskich, nie tylko epoki Odrodzenia.
Można w tym miejscu dodać, że utwory Klemensa Janickiego zachowały się w rękopisach, m.in. znajdujących się w Bibliotece Jagiellońskiej rkp. 2390, Kodeksie Górskiego z biblioteki Kórnickiej, w Bibliotece Raczyńskich rkp. II Hb 7a, oraz w Bibl. Ossolineum (rkp. 158, 2304, za: M. Cytowska, PSB, vol. X, s. 505).
dr Rafał Marek, 21.03.2025
Literatura:
Maria Cytowska s.v. Klemens Janicki [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. X, Ossolineum, Wrocław et al., 1962-64, s. 504-505.
Krzysztof Koehler [w:] A. Skoczek (red.), Historia literatury polskiej, t. II Odrodzenie, Wyd. SMS, Bochnia 2003, s. 206 i n.
Czesław Miłosz, Historia literatury polskiej, Znak, Kraków 2010.
Izabela Teresińska s.v. Janicki Klemens [w:] Roman Loth (red.), Dawni pisarze polscy. Od początków piśmiennictwa do Młodej Polski. Przewodnik biograficzny i bibliograficzny, Wyd. Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 2001, tom II I-Me, s. 21-23.
Stefan Zabłocki s.v. Klemens Janicki [w:] Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, PWN, Warszawa 1984-1985, tom I, s. 386-387.
Jerzy Ziomek, Renesans, PWN, Warszawa 1975.