Dziewiąta panna KROTOCHWILA

Krotochwila nieskąpa jest czasu szafarka,
Ta ani godzin liczy, ani zna zegarka,
Dnia i nocy nie patrzą; co się jej nawinie,
To w lot nienawróconym strumieniem upłynie.
Stąd ją starszy nazwali jakby krótką chwilą,
Czasem z nią i w złej drodze bliżej bywa milą.
W obu rękach wesoły śmiech sobie piastuje.
Tym, komu rada w domu, tak hojnie częstuje,
Że się jedni za boki wstrząśnione chwytają,
A drudzy się już dobrze nie porozpukają.
Tam Żart, brat jej rodzony, pilen powinności
Swej, trefnemi zabawia rozmowami gości.
Pankracy i z Czechaczkiem jakoś też tam weszli,
Dwaj się niepospolici szpaczkarzowie zeszli.
Ale przecie nie stoją obadwa za jaje,
Jeśli im wymyślnego Walka nie dostaje.
Tu swój plac komedyje, tu maszkary mają,
Tu i owi, co jajca do góry puszczają,
I rozmaitych cechów kuglarze to owi,
Co więc oczy szalbierstwem zmamią człowiekowi.
Tu figlarz czarnoksiężnik, tu i mietelnicy,
Tu i powsinogowie właśni, niedźwiednicy,
Tu gonitwy, tu łowy, tu gdy więc spuszczają
Srogie bestyje ze psy, jak się potykają.
A ono mężny brytan wieprza ostrokłego
Za gardło dawi, drugi niedźwiedzia dzikiego
Łamie, dusi, morduje, aż krwawej posoki
Po rozjuszonej skórze cieką z niego stoki.
Nuż kiedy więc koń zjadły na lwa okrutnego
Wypadnie, jak więc wita tam jeden drugiego,
Gdy lew srogą paszczekę rozdarszy, ku niemu
Jak szyp posępny bieży, a koń zasię jemu
Stalnym kopytem szyki do upaści myli;
Aż miło patrzyć, gdy się i ten, i ów sili.
Więc i msze biesiady, i igrzyska owe,
Które więc rok od roku nastawają nowe.
Lub i stare: z białą płcią po sadziech pustować,
Trawkę, gąskę, murkę grać, w rozkoszach lądować;
Nuż i owo ucieszna, kiedy w nocne mroki
Ognista raca leci pod obłok wysoki.
Więc i owe sobótki, które gdy pałają,
Rozmaite rozpusty przy ogniach działają.
Wiec i chyże wyścigi, gry, skoki, turnieje,
Które po dobrych myślach czas wesoły sieje.
I wsze insze zabawy: mogą tu i łgarki
Cygańskie stanąć (chciałem był rzec praktykarki),
Mogą i zapaśnicy, i szermierze swoje
Wyprawiać sztuki, wolno wymyślać i stroje,
Wolno się i na błazna mądremu bierzmować,
Wolno i być nim wiecznie, wolno dokazować
Każdemu swego. Od tych by się nie spąchało
Pióro, każę mu dalej. I takci dość mało
Ma rozumu. Komu w tych figlach czas nie zbieży,
Już się z melankolijej taki nie wyleży.
A ja pójdę do graczów. Szczęście fortunnemu!
Kto przegrał, daj odegrał! Do domu po swemu!

Czytaj dalej: Światowa rozkosz - Hieronim Morsztyn