Patrzcie na twarzy tej wychudłej bladość,
Spojrzyjcie w oczy, przymroczone łzami!
Gdzież jest ta życia niezmącona radość,
Co złudą blasków promienistych — mami,
Co żądzy bytu, przelotnie nad nami
Jaśniejąc, czyni już zadość?
Ach! znikły, znikły wszystkie barwy świéże
Z twych lic, o matko bolesna, ludzkości,
Jak mkną przed nocą słońca skry zbyt chyże,
A na ich miejscu przeświadczenie gości,
Że ci się wznosić wciąż będą ciemności,
A ideałom twym krzyże...