Zgrzeszyłem!...

Tak! gdybym wierzył w spowiedzi skuteczność,
Kląkłbym przed wami, ideałów stróże,
I rzekłbym, łkając: Patrzcie! jakie burze,
Z grzechu poczęte, starły mnie na wieczność...

Ongi, do twardych przebojów jedyny,
Byłem jak żołnierz, albo jak ten łowiec,
Którego dziki nie straszy manowiec,
Gdy spieszy w ślady szlachetnej zwierzyny.

A dziś — słuchajcie!... O nie! nie! Przytłumię
Tę chęć, co wyznać każe wobec świata
Całą mą nicość, abym ulżył sobie...

Nie dla mnie ulga! W sercu i rozumie
Wyryłem sobie prawo ręką kata:
Pokutuj, milcząc! Ulgę znajdziesz w grobie.

Czytaj dalej: Przy wigilijnym stole - Jan Kasprowicz