Księga ubogich - XLI

Rzad­ko na mo­ich war­gach —
Niech dziś to war­ga ma wy­zna —
Jawi się krwią prze­po­jo­ny,
Naj­droż­szy wy­raz: Oj­czy­zna.

Wi­dzia­łem, jak się na ryn­kach
Gro­ma­dzą kup­czy­ko­wie,
Li­cy­tu­ją­cy się wza­jem,
Kto Ją naj­gło­śniej wy­po­wie.

Wi­dzia­łem, jak mię­dzy ludź­mi
Ten się urzą­dza naj­ta­niej,
Jak po­klask zdo­by­wa i ren­tę,
Kto krzy­czy, iż żyje dla Niej.

Wi­dzia­łem, jak do Jej ko­lan —
Wstręt do­tąd ser­ce me czu­je —
Z po­kło­nem się ci­sną i radą
Naj­po­spo­lit­si szu­je.

Wi­dzia­łem roz­licz­ne tłu­my
Z pu­stą, le­ni­wą du­szą,
Jak dźwię­kiem or­kie­stry świą­tecz­nej
Reszt­ki su­mie­nia głu­szą.

Sztan­da­ry i pro­por­czy­ki,
Prze­mo­wy i pro­ce­sy­je,
Oto jest treść Ma­je­sta­tu,
Któ­ry w nie­wie­lu żyje.

Więc się nie dziw­cie — ktoś może
Choć milcz­kiem słusz­ność mi przy­zna —,
Że na mych war­gach tak rzad­ko
Jawi się wy­raz: Oj­czy­zna.

Lecz brat mój naj­bliż­szy i sio­stra,
W tak czar­nych ża­ło­bach ni­nie,
Ci wie­dzą, że cho­wam tę świę­tość
W naj­głęb­szej ser­ca głę­bi­nie.

Ta sio­stra naj­bliż­sza i brat ten,
Wy­bra­ni z po­mię­dzy rze­szy,
Ci zna­ją dro­gi, któ­re­mi
Moja Wy­bra­na śpie­szy.

Krwaw­ni­kiem za­ro­słe ich brze­gi,
Łopia­nem i pod­bia­ła­mi:
Śpie­szę z Nią ra­zem, to­po­le
Ślą swe wes­tchnie­nia za nami.

Przy­sta­jem na ci­chych mo­gi­łach,
Słu­cha­my, aza­li z ich wnę­trza,
Ja­kiś się głos nie ode­zwie,
Ja­kaś na­dzie­ja naj­święt­sza.

Zbo­ża się zło­cą doj­rza­łe,
A tam już wi­dzi­my żni­wia­rzy,
Ta dłoń swą na czo­ło mi kła­dzie
I ra­zem o sprzę­tach ma­rzy.

A po­tem, pod­nió­sł­szy gło­wę,
Do dal­szej wsta­jąc po­dró­ży,
Woła: „Miej ra­dość w du­szy,
Bo tyl­ko ra­dość nie nuży.

Pod­po­rą ci bę­dzie i brza­skiem
Ta zie­mia, tak buj­na, tak ży­zna,
Nią-ci Ja je­stem, na za­wsze
Twa uko­cha­na Oj­czy­zna”.

Ja­kiś zło­śli­wy zło­czyń­ca,
Psze­nicz­ne pod­pa­la sto­gi,
U bram się wije nie­bie­skich
W roz­pa­czy czło­wiek ubo­gi.

Ja­kaś mor­der­cza za­ra­za
Z gło­dem za­wie­ra przy­mie­rze,
Na prze­peł­nio­nych cmen­ta­rzach
Krzy­że się wzno­szą świe­że.

Ja­ko­weś głu­che ten­ten­ty
Wskroś prze­szy­wa­ją po­wie­trze,
Kłę­bią się gę­ste chmu­rzy­ska,
Czy­jaż to ręka je ze­trze?

Ja­kaś ol­brzy­mia rze­ka
Wez­bra­ła krwią i roz­le­wa
W krąg pur­pu­ro­we swe nur­ty,
Za­bie­ra domy i drze­wa.

Ja­ko­weś idą po­mru­ki —
Drży nie­po­zna­na pusz­cza,
Dęby się groź­nie ozwa­ły,
Cóż to za moc je pod­usz­cza?

A nad tą dolą — nie­do­lą
Po­ran­na nie­ci się zo­rza,
Na pieśń mą, Oj­czy­zny peł­ną,
Spły­wa pro­mien­ność boża.

W mej pie­śni, bo­ga­tej czy bied­nej —
Przy­zna mi ktoś lub nie przy­zna —
Żyje, tak rzad­ka na war­gach,
Moja naj­droż­sza Oj­czy­zna.

Czy­taj da­lej: Moja piosnka [II] – Cyprian Kamil Norwid