Jack London

Dni nasze są męczące jak zła, senna zmora,
miasto kamienną stopą zdławi nam piersi — —
Otwórz tę dziwną książkę — może jeszcze pora
poznać najgłębszą prawdę o życiu i śmierci?

Rozbitkowie na fali niepotrzebnych uczuć,
głupie ćmy, w słońce fałszywych zakochane blasku —
może się jeszcze czegoś zdołamy nauczyć
na morzach południowych, — śród śniegów Alaski?

Może jeszcze zejdziemy z tej szklanej drabiny,
po której stopniach, żmudnie wiodących do góry,
Martin Eden się kiedyś niepotrzebnie wspinał
po papierowy kłamstwo „wszechwładnej kultury”?...

Dziś, kiedy nam już zwierzył swój tragiczny zawód,
pomni na jego smutne, ostrzegawcze dzieje,
odejdźmy stąd — by życiu nowe tworzyć prawa,
na nowych szlakach pisać barwne odyseje.

Pójdźmy z dna rzek północnych złoty piach wykruszyć,
lśniące perły wydzierać mórz zazdrosnym głębiom —
Od zwierząt — mądrych mistrzów — chodźmy się nauczyć
prawa żelaznej pięści, pazurów i zębów.

Ciała jak w miękką pościel owińmy w obłoki,
w słońce i w śnieg, w złą ziemię i w ocean siny —
zachłyśnijmy się życiem jak wiatrem szerokim,
a śmiercią się upijmy jak najtęższym winem!

W szalonej karuzeli niespodzianych zdarzeń
odzyskamy stracona, zmarnowaną młodość — —
O, przyjdź, potężna pani naszych błędnych marzeń —
weź nas w ramiona swoje, cudowna Przygodo!

Opublikowano w: Zamknięty pokój

Czytaj dalej: Młodość - Henryka Wanda Łazowertówna

Źródło: Zamknięty pokój, Henryka Wanda Łazowertówna, 1930. Wiersz został unowocześniony.