Ratunek

Na próżno dzień-jubiler najśliczniejsze klejnoty rozkładał:
zbladł opalowy ranek, zgasło południe z topazów
i rubinowy zachód ciemną krwią spłynął od razu…
— Nie było rady.

Ametystowy zmierzch też nie pomógł i stopniał za górami…
Brakło gwiazdy, aby smutny szafir wieczoru oprawić w złoto zaklęte…
— Aż przyszła noc jak szklarz skrzepłe serce ciąć czarnym diamentem — —
O ulgo… trysnęło łzami!

Opublikowano w: Zamknięty pokój

Czytaj dalej: Młodość - Henryka Wanda Łazowertówna

Źródło: Zamknięty pokój, Henryka Wanda Łazowertówna, 1930.