Dni, jak kartki równo zapisane,
wydarzenia — kolorowe kleksy…
Nauczyłam się już siebie na pamięć —
— najtrudniejszej z zadanych lekcji.

Przepowiadam ją sobie co wieczór —
aż się dziwię, że tak świetnie umiem!
W nic nie wątpię, niczemu nie przeczę —
nazbyt dobrze wszystko rozumiem…

Już rozcięłam sercem życia książkę,
już znalazłam się na której stronicy — —
Zwiędłych marzeń owocnym miąższem
karmię teraz smutku gąsienice…

Przerzuciłam nad przepaścią mosty —
w ciemnych grotach zapaliłam światło — —
Teraz wszystko stało się zbyt proste,
wszystko takie beznadziejnie łatwe!

Nie chcę świata i siebie tak czytać —
sprzykrzył mi się wasz stary alfabet!
Pójdę szukać nieznanych liter,
rytych w szorstkiej korze baobabu…

Życie splączę, powikłam jak ljany —
(już się nie da tak bezmyślnie uprościć!)
U murzyńskich, kudłatych kapłanów
będę uczyć się czarnej mądrości.

Na pieśń dziką, na okrzyk wojenny
twardym słowem siebie przetłumaczę — —
W innym życiu, w mowie odmiennej
może będę coś nowego znaczyć?!

Opublikowano w: Zamknięty pokój

Czytaj dalej: Młodość - Henryka Wanda Łazowertówna

Źródło: Zamknięty pokój, Henryka Wanda Łazowertówna, 1930. Wiersz został unowocześniony.