Oczu ponęty i uszu,
Które z wolnością igrały,
Sercom naszym, Tadeuszu!
Odjął najeźdźca zuchwały.
Wszędy okropno i smutnie,
Ucichły lutnie.
Srogi łuk dzisiaj natęża
Apollo z Marsem zwaśniony,
Spłoszone gromem oręża
Muzy szukają ochrony
I wdzięczne z sobą nadzieje
Unoszą w knieje.
Zmykając one od dziczy,
Co z ogniem idzie i męką,
I co ich nie zna słodyczy,
Przed świętokradzką jej ręką,
Rzuciły gniazdo swej sławy,
Piękne Puławy!
Ukryte teraz i chore,
W ciszy posępnej i w cieśni,
Erato i Terpsychora
Żałują tańców i pieśni,
I że im ginie kwiat świeży
Hożej młodzieży.
Urania zaś wysoka
I zadumana w swej myśli,
Nie spuszczając z niebios oka
Jeszcze uważa i kreśli;
Ale drżą boskie jej stopy
Gromem Europy.
Jednakże Klijo z nadsłuchem
Pióro trzymając na księdze,
Ciekawa za każdym ruchem
Potęgi przeciw potędze:
Jak która idzie lub błądzi,
Pisze i sądzi.
Gotuj, rzekła, swoje płody,
Do Melpomeny zwrócona.
Szczęśliwe ujrzymy narody!
Ziemia znów będzie zielona.
Po klęskach i srogim trudzie
Odżyją ludzie.
A wy nie płaczcie, o siostry!
Niedługo będziemy w tej cieśni.
Minie burza i czas ostry,
Wrócą się tańce i pieśni.
Zabrzmią niebiosom Polimny
Radosne hymny.
Na bohatyrów teatrze
Z celem miarkując obroty,
Kiedy ja słucham i patrzę
Na wielkie zbrodnie i cnoty,
Bóg szalę trzyma, Bóg żywy,
Bóg sprawiedliwy!