Płoche świata koleje
Tylko umysł trudzą:
Płonne znowu nadzieje
Tylko serce łudzą.
 
w takiej niestałości
Opak wszystko idzie;
Skryję się w samotności,
Gwoli mojej bidzie.
 
Tu myśli dolegliwe
Dla siebie odkrywam;
Tu me uczucia tkliwe
Dla siebie opiewam.
 
Nie zna mojej nikt rany,
Którą leczę łzami:
Same niech głuche ściany
Będą jej świadkami.
 
Miła samotność zda się,
Lecz razem i nudzi.
Umysł otucha pasie,
Niedola go trudzi.
 
Na los oporny w smutku
Żal każe narzekać;
Ufność lepszego skutku
Znowu radzi czekać.
Albo w mym umartwieniu
Łzy po twarzy leję;
Albo w cichym milczeniu
Rozważam nadzieję.
 
Łzy do żalu potrzebne
Folgę mi sprawują;
Nadzieje znów pochlebne
Gorzki los cukrują.
 
Wyrok przeciwny nieba
Okrutnie mię boli.
Cóż mam czynić? potrzeba
Boskiej ulec woli.
 
Fortuna, co mię smuci,
Może też pocieszy:
Może promyk swój rzuci
I radość przyśpieszy.
 
Może zbyt ostre głogi
W róże się odzieją;
A pomyślną żal srogi
Zgładzi się koleją.
 
Serce niechaj roztropne
Ból ponosi cicho:
Może wżdy swego, dopnę,
Jak przeminie licho.