W pustyni i w puszczy - napisz opowiadanie pt. "moja przygoda w Afryce"

Autorką opracowania jest: Marta Grandke.

Na wycieczkę do Afryki wyruszyłam wraz ze Stasiem i Nel. Pragnęli oni odwiedzić miejsca, w których przebywali w czasie swojego porwania oraz następnie podróży do domu. Zaproponowali mi udział, a ja skorzystałam z tej okazji, by lepiej poznać nieznany mi kontynent. Wyruszyliśmy razem z Polski, korzystając ze statku. Pierwszy etap podróży przebiegł nam naprawdę przyjemnie i bez żadnych problemów. 

W Afryce powitało nas gorące słońce i tropikalna bujna roślinność. Korzystając z uprzejmości miejscowej ludności, która dobrze znała te tereny, zaopatrzyliśmy się w konie i to właśnie na nich ruszyliśmy w głąb lądu. Towarzyszyła nam także eskorta złożona z osób, które znały te miejsca. Wszyscy byli bardzo podekscytowani, a Nel nie przestawała wspominać wydarzeń, w jakich brali udział w czasie swojego wcześniejszego pobytu w Afryce. Ze szczególnym sentymentem wspominała słonia Kinga oraz psa Sabę, który im wcześniej towarzyszył. Saba niestety odszedł, ale King wciąż żył w ogrodzie zoologicznym. Staś niewiele się odzywał i czujnie rozglądał się wokół. Widać było, że życie nauczyło go prawdziwej ostrożności.

W pewnym momencie rozbiliśmy obóz niedaleko jeziora, którego nazwy już nie pamiętam. Rozłożyliśmy namioty i zaczęliśmy przygotowywać wieczorny posiłek. Planowaliśmy tutaj bowiem wypocząć przed kolejnym dniem w podróży. Wszystko wyglądało na to, że noc upłynie nam bez większych problemów. Nel i ja rozmawiałyśmy, natomiast Stać pomagał eskorcie w sprawach organizacyjnych.

Nagle od strony jeziora dobiegł nas krzyk jednej z towarzyszącej nam osób z eskorty. Szybko spojrzałyśmy tam. Staś już biegł ze sztucerem. Okazało się, że na brzeg jeziora wyszedł z wody ogromny krokodyl. Był naprawdę wielki, takiego okazu nigdy w życiu nie widziałam. Wypełzł z jeziora i zatrzymał się na niewielkiej plaży, jaka się utworzyła na jego brzegu. Był bardzo blisko naszego obozu. Właściwie tylko krok dzielił go od chwycenia w wielką paszczę jednego z członków eskorty. 

Staś zamarł ze sztucerem, pozostali też się nie poruszali. Wszyscy bali się, że gwałtowny ruch sprowokuje zwierzę do ataku. Strzelanie do niego też było zbyt ryzykowne, bo mogło się nie udać i tylko go rozjuszyć.

Znaleźliśmy się w prawdziwym impasie. Wszyscy tylko wstrzymywali oddech i czekali na następny ruch zwierzęcia. Sytuacja przeciągała się w nieskończoność. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, aż nagle krokodyl bezszelestnie wsunął się z powrotem do wody. Wszyscy wypuścili wówczas długo wstrzymywany oddech i w pośpiechu rzuciliśmy się do przenoszenia naszego obozu. Jakoś już nikt nie chciał dziś nocować obok tego jeziora.


Przeczytaj także: Napisz przemówienie broniące Skawińskiego przed utratą pracy

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.