Maria, pochłonięta ostatnimi przygotowaniami do chrztu Orcia, siedziała w salonie i wypisywała jakieś karteczki. Hrabia Henryk przez dłuższą chwilę obserwował swoją żonę w milczeniu. Zastanawiał się, jak przekazać jej druzgocącą wiadomość o swoim odejściu. Podejrzewał, że może ją to przybić, ale z drugiej strony czuł, że się dusi. Przed oczami dodatkowo stanęła mu ta piękna dziewica, tak cudownie rozmawiająca z nim o jego poezji. Maria nigdy nie pytała o wiersze, a gdy Henryk próbował czytać jej swoje dzieła, to zazwyczaj zdawała się przebywać myślami zupełnie gdzie indziej. Irytowało go to, jaka była praktyczna, zorganizowana i zupełnie wystarczały jej codzienne, domowe obowiązki. Była taka prosta.
- Musimy zaplanować, jak posadzimy gości - odezwała się do niego teraz, nawet nie podnosząc wzroku znad kartki. Jak zwykle, oczekiwała od niego, że będzie się angażował w każdą bzdurę. Henryk westchnął poirytowany.
- Doskonale sama sobie z tym poradzisz. Zresztą - odważył się nagle, pod wpływem ogarniającej go złości - mnie tutaj nie będzie.
- Jak to - nie będzie cię? - Maria przestała wreszcie pisać, podniosła oczy znad kartki i spojrzała na niego. -To gdzie masz zamiar być?
- Daleko - burknął Henryk. - Dzisiaj wyjeżdżam.
- Wyjeżdżasz? Ale jak to, w dniu chrztu? Co wszyscy powiedzą? Oszalałeś?
- Nie. Jestem już spakowany. Gościom powiesz, co uważasz za słuszne. Kiedy wrócisz? - Maria wstała i rozpaczliwie wczepiła się w rękaw męża. Ten skrzywił się i uwolnił rękę spod jej dłoni.
- Nie wrócę! - warknął głośno. - Odchodzę od was. Na stałe. Nie jestem w stanie dłużej tutaj wytrzymać. To życie mnie przytłacza.
- Przytłacza? Co ty znowu mówisz? Przecież sam chciałeś wziąć ze mną ślub i mieć dziecko! Nie zmuszałam cię! Co ci się nie podoba w życiu z nami? - Maria odsunęła się od Henryka i wojowniczo ujęła się pod boki.
- Wszystko! Jest takie zwyczajne! Ty zajmujesz się domem i niczym więcej, a to dziecko… Dziecko nie robi nic i ciągle trzeba się nim zajmować! Jak ja mam mieć w takich warunkach czas na tworzenie? Skąd mam czerpać natchnienie i inspirację? To niemożliwe, ja się duszę tutaj! - krzyknął zrozpaczony Henryk.
- Szkoda, że wcześniej nie zastanawiałeś się nad tym, ile opieki wymaga dziecko, na przykład zanim się urodziło - powiedziała cicho Maria.
- Prawda, popełniłem błąd. Teraz go naprawiam i odchodzę. Nie mogę pozwolić, żebyście zabili we dwoje moją poezję, każąc mi zastanawiać się nad obiadem, gośćmi, ubrankami, spacerami i innymi tego typu bzdurami - oświadczył Henryk stanowczo. - Już więcej nie dam się wciągnąć w podobną pułapkę. Będę mądrzejszy.
- Skrzywdzisz własne dziecko, tego właśnie chcesz? Już nie mówię o mnie, ale Orcio nie wybrał sobie sam, że będzie twoim synem. Nie czujesz się odpowiedzialny za niego?
- Nie! To ty go urodziłaś, ty chciałaś dziecko, a ja nie wiedziałem, z czym się to wiąże. Nie mówiłaś nigdy, że będę musiał mu tyle czasu poświęcać. Ale teraz już wiem, że to nie dla mnie i poznałem kogoś, kto mnie rozumie… - Henryk umilkł, widząc straszny wzrok Marii. Warknął jeszcze tylko coś gniewnie pod nosem, po czym wybiegł z pokoju.
Maria powoli usiadła w fotelu. Słyszała, jak jej mąż zbiera swoje rzeczy i coś wykrzykuje do służby. Słyszała, jak jego powóz ruszył spod zamku, gdy ostatecznie porzucał ją i ich dziecko.
Aktualizacja: 2022-09-01 15:38:11.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.