Rok 1984 to dystopijna powieść George'a Orwella, wydana w 1949 roku. Jest ona ostrzeżeniem przed totalitaryzmem, napisanym pod wpływem doświadczeń pisarza z wojny domowej w Hiszpanii. Zetknął się on tam z realiami systemu komunistycznego, w jego stalinowskiej postaci. Autor opisuje w swojej powieści fikcyjną rzeczywistość, w której świat zdominowany jest przez trzy wielkie, totalitarne reżimy. Główny bohater, Winston Smith jest mieszkańcem Londynu, wchodzącego w skład Oceanii. Jego codzienne życie jako szeregowego członka Partii wypełnia agonalne poczucie beznadziei. W przeciwieństwie do innych mieszkańców nie potrafi się dostosować do panującego systemu. Kupuje więc nielegalnie pamiętnik. Wkrótce stanie przed możliwością zrealizowania swojego buntu.
Spis treści
Winston Smith wraca do swojego domu, mieszczącego się w Bloku Zwycięstwa. Jest jednym członków Partii Zewnętrznej państwa zwanego Oceanią – totalitarnego reżimu, gdzie panuje zastraszenie i inwigilacja.
Winston nie może pogodzić się z ciągłym fałszowaniem historii oraz pełnym panowaniu systemu. W przeciwieństwie do dwójmyślących obywateli nie może przyznawać szczerej racji nielogicznym prawdom, zarazem wiedząc o ich kłamstwie. Nawet w zaciszu swojego mieszkania nie może być sobą. Ogromny aparat zwany teleekranem, ciągle nadaje propagandę i nie można go wyłączyć. Urządzenie jest też nadajnikiem, przez co podgląda mężczyznę, który nie ma możliwości jego wyłączenia. Doświadcza on tego podczas obowiązkowej gimnastyki, kiedy prowadząca karci go za zbyt małe zaangażowanie.
Stan zdrowia Winstona ogólnie nie należy do najlepszych. To wychudły czterdziestolatek, któremu dodatkowo jątrzy się wrzód na łydce. Dziwnym zbiegiem okoliczności jego mieszkanie posiada punkt, gdzie Winston nie jest widoczny dla szklanego oka teleekranu. Na kilka minut dziennie może odetchnąć byciem sobą. Sięga więc po ukryty w skrytce dziennik.
Winston postanowił go założyć po wizycie w dzielnicy proli – najniższej kasty społeczeństwa Oceanii. Zakupił go nielegalnie w antykwariacie pana Charringtona, chcąc zapisywać prawdę na przekór propagandzie Partii. Było to jednak ogromnie ryzykowne, bohatera przepełniał autentyczny strach. Obawiał się wykrycia przez enigmatyczną Policję Myśli – organ stanowiący rodzaj tajnej policji ścigającej nieprawomyślnych. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Tym razem jednak to tylko pani Parsons, prosząca o przetkanie zlewu. Kobieta była żoną zidiociałego, fanatycznie oddanego systemowi partyjniaka i matką dwójki dzieci. Te szczególnie przeraziły Winstona. Należały do organizacji Kapuś, gdzie indoktrynowane czekały tylko na możliwość wydania kogoś dla Policji Myśli.
Po powrocie Smith zaczął analizować wydarzenia z ostatnich Dwóch Minut Nienawiści. W tym akcie masowego wyzwolenia furii bohater dostrzegł jedno wyróżniające się spojrzenie. Był to członek Wewnętrznej Partii O’Brian. Ich oczy spotkały się i to, co dostrzegł tam Winston, zinterpretował jako pokrewieństwo w niechęci do systemu. Przerażeniem oraz niechęcią napawała go zaś młoda, ładna dziewczyna z szarfą Ligi Antyseksualnej. Pracownica Departamentu Literatury przypatrywała mu się, przez co mężczyzna wziął ją za członka Policji Myśli.
Smith pracował w Ministerstwie Prawdy przy korygowaniu dawnych materiałów prasowych. Niszczył te niezgodne z wykładnią partii, inne zaś przerabiał na jej korzyść. Na stołówce przysłuchiwał się rozmowom kolegów, zastanawiając się, który zostanie ewaporowany jako pierwszy. Oznaczało to nie tylko zniknięcie, ale również usunięcie wszelkiego śladu egzystencji dawnej osoby. Partii nie byli bowiem potrzebni ludzi inteligentni ani tacy, którzy zachowali, chociaż resztkę indywidualności. Po powrocie do domu mężczyzna nostalgicznie przypomina sobie ostatnie wspomnienia przeszłości. Z chęcią odnalezienia jakichś śladów sprzed rewolucji udaje się do dzielnicy proli. Tam uderza w niego prymitywizm życia tej kasty, jej pijaństwo i całkowity brak zainteresowania sytuacją w Oceanii.
Pewnego dnia tajemnicza nieznajoma potknęła się na korytarzu tuż obok Smitha. Mężczyzna pomógł jej wstać, a po wszystkim poczuł w swojej dłoni niewielką karteczkę. Postanowił odczytać ją po kryjomu w toalecie. Okazała się wyznaniem miłosnym.
Partia zakazywała wszelkiej zażyłości między ludźmi, uważając ją za zdradę uczuć do Wielkiego Brata. Od tego czasu Winston szukał sposobu na rozmowę z dziewczyną. Udało mu się po pewnym czasie usiąść koło niej na stołówce, gdzie konspiracyjnie umówili się na spotkanie. Doszło do niego na zatłoczonej ulicy, wypełnionej ciężarówkami przewożącymi więźniów z Eurazji. Dziewczyna zaproponowała wycieczkę do lasu. Mając nadzieję na odrobinę intymności, udali się w leśne ostępy. Musieli być jednak ostrożni, niektóre trasy bywały naszpicowane aparaturą szpiegującą.
W leśnym ostępie dziewczyna przedstawiła się jako Julia. Para wyznała sobie miłość, zaś na polanie doszło między nimi do intymnych chwil. Stałym miejscem spotkań Julii i Winstona stał się pokoik u pana Charringtona. Tam bohater dowiedział się więcej o dziewczynie, samemu ujawniając paniczny lęk przed szczurami. Miała dwadzieścia sześć lat, była wyjątkowo zaradną osobą i przede wszystkim pragnęła się bawić. Pracowała jako mechanik przy maszynie piszącej proste pornograficzne opowieści dla proli, które sama Julia określiła jako straszne śmiecie. Partii nienawidziła za zakazy, jakimi wszystko obwarowała. Nie interesowała jej polityka, a swój cichy bunt traktowała jako formę rozrywki. Ukrywała przy tym swoje prawdziwe oblicze pod wizerunkiem wzorowej działaczki Ligi Antyseksualnej.
Któregoś dnia Winstona zaskoczył O’Brien. Odezwał się do niego na korytarzu, chwaląc pracę mężczyzny i proponując pożyczenie najnowszego słownika nowomowy. Smith zrozumiał, że to zaproszenie do domu oficjela oraz próba kontaktu. Przystał na nią i razem z Julią udali się do domu O’Briena. Zaskoczyły ich wysokie standardy życia członków Partii Wewnętrznej. Oficjel posiadał służbę, prawdziwe papierosy i wino. Najbardziej zaskakująca była możliwość zgaszenia teleekranu na pół godziny dziennie. Para w końcu zdecydowała się zaryzykować i wyjawić swoje podejrzenia co do uczestnictwa O’Briena w konspiracji. Ten nie zaprzeczył, a nawet zaproponował wciągnięcie bohaterów do tajemniczego Braterstwa pod przywództwem Goldsteina. Odebrał od nich przysięgę wierności, po czym przyrzekł dostarczenie Księgi Goldsteina, która wytłumaczy im zasady funkcjonowania angsocu.
Podczas Tygodnia Nienawiści Winston uczestniczył w przemówieniu, które wychwalało zwycięstwa Oceanii nad wrogami ze Wschódazji. Było to o tyle dziwne, że wcześniej propaganda głosiła, jakoby od wielu lat państwo toczyło wojnę z Eurazją. Teraz zaś była ona ich sojusznikiem i to od zawsze. Nikt prócz Winstona zdawał się nie zauważać tego jawnego pogwałcenia zasad logiki. Podlegali bowiem dwójmyśleniu – dopasowywali swoje przekonania do tego, co Partia głosiła jako prawdę i nie sprzeciwiali się łamaniu logiki. Słowa Partii zawsze były zgodne z prawą. Jeżeli nie, tym gorzej dla prawdy. W pewnym momencie ktoś w tłumie dał Smithowi znak, że do jego torby podrzucono Księgę Goldsteina. Kilka dni potem mężczyzna przeczytał książkę w zaciszu pokoju pana Charringtona. Czytał ją również Julii, ta jednak szybko straciła zainteresowanie wywodami. Nazajutrz długo dyskutowali na temat zawartych tam prawd i możliwości obalenia systemu. Wtedy też ze ściany odezwał się zimny, metaliczny głos obwieszczający ich dekonspirację. Do pokoju weszli siepacze Policji Myśli, dowodzeni przez pana Charringtona. Brutalnie spacyfikowali parę, Julia otrzymała silny cios w brzuch.
Winstona zabrano do Ministerstwa Miłości, osadzając w ciemnej celi. Nie wiedział ile czasu tam spędził, jaka jest pora dnia. Był niezwykle głodny, a przy najmniejszym nawet ruchu był karcony przez głos z teleekranu na ścianie. Oprócz niego do celi wrzucono kilka innych osób. Byli to m.in. znajomy z pracy Ampleforth, czy Parsons. Wszystkich ich oskarżono o myślozbrodnię, za co czekała ewaporacja.
Po pewnym czasie do celi wkroczył O’Brien. Winston liczył na pomoc w samobójstwie, tymczasem mężczyzna wyjawił przed nim swoje prawdziwe oblicze. Był bezwzględnym, fanatycznym wyznawcą „prawdy” partii. Cała konspiracja pełniła tylko rolę prowokacji, w którą razem z Julią zostali wrobieni. Teraz O’Brien postawił sobie za cel „wyleczenie” Winstona z buntu. Aby tego dokonać stosował tortury fizyczne oraz psychiczne znęcanie. Początkowo mężczyzna starał się stawiać opór, wkrótce jednak został on przełamany. Oskarżył się o zdradę i szpiegostwo, a nawet zaczynał wierzyć w kłamstwa podawane mu przez kata. To właśnie chciał osiągnąć O’Brien.
Winston zaczynał poddawać się dwójmyśleniu, widział nie tyle palców ile pokazywał mu oprawca, lecz tyle ile ten kazał mu widzieć. Był już wtedy wrakiem człowieka. Metody podejścia do więźnia zmieniły się jednak po pewnym czasie. Pozwolono mu się golić i przebierać. Karmiono go, a nawet opatrzono wrzód na nodze. Powoli umysł Winstona dryfował ku akceptacji angsocu, z własnej woli potrafił zapisywać karteczki propagandowymi hasłami.
O’Brien wiedział jednak, że ten nadal kocha Julię. Słyszał jak więzień krzyczy jej imię przez sen. Postanowił wydrzeć z jego serca również tą zażyłość, będącą niezgodną z systemem. Winston opierał się, pragnął śmierci. Jego pragnienia były jednak daremne. Zawleczono go do straszliwego pokoju 101, gdzie najgorszy strach człowieka stawał się rzeczywistością. Tam założono mu na twarz maskę w której dwa wygłodniałe szczury czekały tylko na to, aby po aktywacji mechanizmu pożreć jego twarz. Osłabiony umysł Winstona nie wytrzymał tortury. Odrzucając ostatnią rzecz jaka czyniła go wolnym, wyrzekł się miłości do Julii, krzycząc żeby torturowano ją w jego miejsce.
Minął pewien czas. Winstona doprowadzono o lepszego stanu fizycznego, dano mu mało znaczącą ale prostą pracę. Całymi dniami przesiadywał w kawiarni Pod Kasztanem, grając w szachy. Powracające czasami wspomnienia matki lub wszelkie wątpliwości topił w alkoholu. Akceptował już rzeczywistość kreowaną przez Partię. Jeden jedyny raz poruszył go jedynie widok Julii idącej ulicą. Zaczepił ją, nie była to już jednak ta sama osoba. Zniszczona i postarzała, wyglądała strasznie. Oboje przyznali się do wyrzeczenia miłości. Winston zdał sobie sprawę, że nic już ich teraz nie łączy. Rozeszli się więc. Bohater spojrzał w oczy Wielkiego Brata patrzące na niego z plakatu. Teraz kochał już tylko jego.
Winston Smith powracał właśnie pracy do domu. Był 4 IV 1984 roku, godzina 13:00. Obskurna, zniszczona kamienica nosząca nazwę Bloku Zwycięstwa, budziła jego niechęć. To właśnie tutaj mieściło się jego odrapane mieszkanie. Zewsząd spoglądały na niego świdrujące, czujne oczy Wielkiego Brata, wyeksponowane na plakatach. W mieszkaniu był już prawdziwie inwigilowany przez teleekran – urządzenie będące jednocześnie odbiornikiem i nadajnikiem, za pomocą którego śledzono obywateli oraz sączono do ich uszu propagandę. Powodowało też ciągłą niepewność, nikt nie wiedział bowiem czy jest obserwowany wybiórczo, czy też przez cały czas.
Winston przekonał się raz o możliwościach teleekranu. Został bowiem skarcony słownie przez prowadzącą program kobietę, za zbyt małe zaangażowanie podczas obowiązkowej porannej gimnastyki przed odbiornikiem. Przyszło mu więc żyć w systemie, gdzie nie istniała jakakolwiek forma intymności, zaś każdy gest czy spojrzenie może być podstawą do oskarżenia o myślozbrodnię. To niesprecyzowane przestępstwo określało brak pełnej akceptacji dla działań Partii – wszechpotężnej organizacji, rządzącej państwem. Winston był jej zewnętrznym członkiem. Nie należał jednak do żadnej uprzywilejowanej kasty, był nawet traktowany z większą podejrzliwością niż zwyczajni prole – najniższa grupa społeczeństwa Oceanii.
Smitha różniła jednak od innych jego wewnętrzna niezgoda na otaczającą rzeczywistość. Postanowił nielegalnie kupić zeszyt z jedwabistymi kartkami w zapomnianym antykwariacie dzielnicy proli i zapisać w nim prawdę o życiu w Pasie Startowym Jeden, jak po rewolucji nazwano Anglię. Bohater zamieszkiwał Londyn, miasto niegdyś piękne i dumne, teraz jednak straszliwie zniszczone w wyniku działań wojennych. Mężczyzna analizował perfidną grę psychologiczną, jaką stanowiły nazwy nadawane poszczególnym częściom systemu przez Partię. Sam pracował w ministerstwie propagandy, zalewającej ciągle ludzkie umysły papką ideologiczną i redagującą nieprawowierne teksty historyczne. Instytucję określano mianem Ministerstwa Prawdy lub też Miniprawd w nowomowie. Z kolei Miniobfi, czyli Ministerstwo Obfitości odpowiedzialne było za wieczne niedobory wszelkich artykułów, wszechobecną tandetę i głód. Ministerstwo Pokoju, Minipaks, zajmowało się zaś nieustającymi działaniami wojennymi przeciwko dwóm innym mocarstwom: Eurazji albo Wschódazji. Największą grozę budziło jednak Minimiło, czyli Ministerstwo Miłości. To jego straszliwi funkcjonariusze, Policja Myśli, zajmowali się ściganiem myślozbrodni. W ponurych katowniach znikali ludzie, poddawani najprzeróżniejszym torturom w pokoju 101. Ich egzystencja była ewaporowana, wymazywano wszelki ślad życia oskarżonego, oficjalnie ktoś taki nigdy nie istniał. Winston rozważał również hasła, wygrawerowane wielkimi literami na budynku Partii. Brzmiały one: „wojna to pokój”, „wolność to niewola”, „ignorancja to siła”. Mężczyzna coraz mocniej nie odnajdywał się w świecie, gdzie do życia potrzebne było dwójmyślenie. Polegało ono na świadomej akceptacji dwóch sprzecznych ze sobą argumentów, takich jak możliwość zmiany historii.
Obłuda, fałsz oraz brak wolności niszczyły go, co uwidaczniało się w złym stanie zdrowia czterdziestolatka. Był on bowiem chudy i miał jątrzący wrzód na łydce. Mimo to postanowił zapisać swoje przemyślenia dla potomnych jako jedyną możliwą formę buntu przeciwko straszliwemu reżimowi. Mógł to zrobić dzięki specyficznemu kształtowi mieszkania, mianowicie niewielkiej wnęce, której nie obejmował zasięg teleekranu. Istniała jednak możliwość zdrady przez sąsiadów, dlatego też przedsięwziął wszelkie możliwe środki ostrożności.
W pewny momencie od drzwi Winstona dobiega dzwonek. Była to sąsiadka, pani Parsons. Chciała poprosić mężczyznę o odetkanie zlewu. Smith czuł do niej zarazem współczucie i odrazę, szczególnie od czasu poznania jej dzieci. Były to agresywne, niebezpieczne wyrostki wychowane od dzieciństwa w organizacji Kapuś. Wiecznie czekały jedynie możliwości denuncjacji kogoś pod byle pretekstem. Nawet ich własna matka obawiała się wiecznie słyszących uszu dzieci. Syn pani Parsons niby przez przypadek strzelił z procy w kark Winstona, gdy ten odtykał zlew. Gdy tylko skończył, wrócił szybko do swojego mieszkania.
Tam ponownie oddał się rozmyślaniom, tym razem na temat pewnego wydarzenia z Dwóch Minut Nienawiści. Te obowiązkowe, cykliczne seanse nienawiści organizowane przez Partię miały na celu indoktrynację tłumu poprzez kierowanie jego wrogości na konkretnego przeciwnika. Obecnie była to Eurazja, inne potężne imperium totalitarne, z którym Oceania prowadziła wojnę. Standardowo nienawiść kierowano też przeciwko Emmanuelowi Goldsteinowi – niegdyś podobno największemu przyjacielowi Wielkiego Brata, obecnie zdrajcy i łypiącemu na dobro Oceanii dysydentowi. To właśnie on miał być sprawcą wszelkich nieszczęść ludzi, przyczyną niedoborów i klęsk na froncie.
Większość tłumu poddała się emocjonalnej manipulacji, w pewnym momencie zrobił to nawet sam Winston. Przed tym dostrzegł jednak spojrzenie, które wyrażało coś więcej niż jedynie prymitywną agresję. Jego oczy spoczęły na twarzy O'Briena, członka Partii Zewnętrznej. Ten wysoki dygnitarz zdawał się podzielać tęsknotę za wolnością i pogardę dla systemu, którą odczuwał Smith. Z drugiej strony zaniepokoiła go obecność niezwykle atrakcyjnej, ciemnowłosej dziewczyny w szarfie Ligi Antyseksualnej. Pracownica Departamentu Literatury zdawała się zwracać uwagę na głównego bohatera, czym rzuciła na siebie podejrzenie o bycie szpiclem Policji Myśli.
Następnego dnia Winston przystąpił do swoich rutynowych zajęć. Było nimi korygowanie dawnych faktów prasowych tak, aby pasowały do obecnej linii Partii i potwierdzały jej odwieczną nieomylność. Był to jeden ze sposobów kontrolowania społeczeństwa, a wręcz nawet samej rzeczywistości. Jak głosiła bowiem jedna z maksym Partii: "Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość". Najważniejszym elementem tego zakłamywania historii było wymazywanie wiadomości o osobach, które skazano na ewaporację. Wedle „prawdy” Partii osoby te nigdy nie istniały, wszelka wiedza o nich musiała więc zniknąć. Wywarło to wrażenie na Winstonie, dostrzegł bowiem jak łatwo wypaść z łask systemu. Pamiętał jeszcze sławiące publicystów Aronsona, Jonesa i Ruthenforda informacje podawane przez Partię. Teraz zaś sam usuwał o nich wszelki ślad, dokonywał procesu ewaporacji. Materiały „nieaktualne” ginęły w Luce Pamięci – specjalnej niszczarce wbudowanej w ścianę.
Podczas przerwy na obiad, Winston dołączył do swoich kolegów z pracy. Jedząc ohydną breję, stanowiącą substytut gulaszu prowadzili oni rozmowy o swojej pracy. Wycofany i ostrożny Smith zastanawiał się nad tym, który z nich pierwszy „zniknie”. Każdy człowiek zbyt inteligentny na pozbawienie się resztek indywidualności był bowiem z zagrożony skazaniem na ewaporację. Główny bohater typował do tego Syme – językoznawcę pracującego nad dziesiątym wydaniem słownika nowomowy. Jak się potem okazało, bohater miał rację. Syme niedługo potem zniknął, jego imię wymazano z wszelkich dokumentów, a w pracy zachowywano się jakby nigdy nie było takiego człowieka w Departamencie Literatury. Jako ostatniego do ewaporacji widział zaś swojego sąsiada, Parsonsa. Ten zwrócił się do Winstona o składkę na ozdobienie Bloku Zwycięstwa podczas Tygodnia Nienawiści. Parsons wydawał się zwyczajnie zbyt głupi i podatny na propagandę, żeby posiadać jeszcze jakieś własne myśli. Szczycił się nawet swoimi dziećmi, wychowanymi przez młodzieżówkę na wzorowych szpicli. Jak miało się wkrótce okazać, nawet przenicowany angsocem idiota nie był jednak bezpieczny.
W domu Winstona naszły po raz kolejny wspomnienia. Przypomniał sobie prostytutkę z dzielnicy proli, z którą miał niegdyś kontakt jako żonaty mężczyzna. Szukał u niej doznań, których nie mogła i nie chciała zapewnić mu Katharine – jego żona, całkowicie ukształtowana przez Partię członkini Ligi Antyseksualnej. W Oceanii wszelka zażyłość poza bezgraniczną miłością do Wielkiego Brata uznawana była za zdradę, seks był zaś jedynie konieczną, ale zohydzoną formą prokreacji. Niesamowicie głupia i pozbawiona uczuć Katherine wymuszała na Winstonie posiadanie dziecka, ze wstrętem odnosząc się do samego aktu zbliżenia. Uważała bowiem za obowiązek danie Partii nowego członka. Oboje odeszli od siebie, nie mogąc się dłużej znieść.
W poszukiwaniu ostatnich śladów przeszłości sprzed rewolucji Winston odwiedził dzielnicę proli. Była to najniższa, pozostawiona praktycznie sama sobie klasa społeczna. Stanowili zarazem większość społeczeństwa Oceanii i to o nich rozpoczęła się podobno wielka rewolucja. Cieszyli się oni względną wolnością, Partia głosiła z pewną pogardą, że „zwierzęta i prole są wolne”. Smith również czuł odrazę do prymitywizmu tych ludzi, ich upijania się tanim piwem i biedy gorszej niż jego własna. W barze spotkał staruszka, którego wypytywał o świat sprzed Partii. Ten pamiętał jednak tylko nieistotne fakty, z których nie można było sklecić spójnego obrazu świata. Powrócił wreszcie do antykwariatu pana Charringtona, gdzie wcześniej kupił zeszyt. Zachwycił go przycisk do papieru z zatopionym weń koralem. Po krótkiej rozmowie z leciwym sprzedawcą zdecydował się wynająć od niego pokój, sądząc, że tym samym znalazł miejsce poza czujnym wzrokiem Wielkiego Brata. Ku swojemu przerażeniu, w drodze powrotnej zauważył śledzącą go ciemnowłosą dziewczynę. Teraz był pewien jej przynależności do Policji Myśli. Wzbudziła ona w nim szczery strach, ale też nienawiść.
Pewnego poranka Smith pomógł wstać owej tajemniczej nieznajomej, która przewróciła się obok niego na korytarzu. Niespodziewanie poczuł, że kiedy ją podnosił, ta wcisnęła mu do ręki niewielką karteczkę. W toalecie odczytał treść liściku, którym było jedynie: „kocham cię”. Nie wiedząc, czy jest to podstęp Policji Myśli, czy celowe działanie dziewczyny, postanowił jednak poszukać z nią kontaktu. Nie mógł od teraz myśleć o niczym innym. Chociaż oboje widywali się w pracy, nie mieli okazji porozmawiać bez narażenia na dekonspirację. W końcu Winston usiadł na stołówce obok dziewczyny, szeptem umówili szczegóły pierwszego spotkania. Doszło do niego w tłumie, na ulicy pełnej ciężarówek wiozących więźniów z Eurazji.
Tajemnicza nieznajoma zaproponowała kolejne spotkanie podczas wycieczki do lasu. W lesie mogli być wreszcie sam na sam. Nadal jednak musieli zachować pewną ostrożność, zdarzało się bowiem instalowanie kamer i podsłuchów nawet w odludnych miejscach. Dziewczyna przedstawiła się jako Julia, miała dwadzieścia sześć lat. Pracowała jako mechanik przy maszynie piszącej proste opowieści erotyczne dla proli. Julia określiła je jako "straszne śmieci". Para rozmawiała ze sobą niezwykle swobodnie, jakby byli starymi znajomymi. Podczas tego spotkania wyznali sobie miłość, doszło między nimi do intymnego zbliżenia. Winston opowiedział Julii o swoich przeżyciach z żoną. Wspomniał nawet o próbie zepchnięcia jej w przepaść podczas wycieczki w góry.
Miejscem spotkań pary staje się pokój u pana Charringtona. Julia okazała się przy tym osobą niezwykle zaradną w świecie ciągłych niedoborów. Aby umilić ich spotkania, przynosiła deficytowe towary, takie jak kawa, cukier czy czekolada. Zdejmowała również brzydki uniform, zakładając bardziej kobiecy strój. Potrafiła się doskonale maskować ze swoim nienawistnym podejściem do systemu. Udając wzorową obywatelkę i członkinię Ligi Antyseksualnej, czerpała przyjemność z łamania zasad Partii. Nienawidziła systemu za jego zakazy, brak możliwości zabawy i swobody. Praktycznie wcale zaś nie interesowały jej pojęcia takie jak prawda, wolność czy wojna. Podejrzewała nawet, że ta ostatnia jest jedynie wymysłem propagandy. W czasie spotkania Smith zdradził swój paniczny lęk przed szczurami. Jeden z gryzoni wyszedł bowiem ze szpary przy podłodze. Julia obiecała załatać ją podczas innego spotkania.
Pewnego dnia Winstona zagaił na korytarzu O'Brien. Prominent pochwalił jego wkład w pracę Departamentu oraz zaproponował pożyczenie najnowszego wydania słownika nowomowy. Smith zrozumiał, że jest to konspiracyjna próba uzyskania kontaktu. Czekał na tę sposobność od dawna. O'Brien przyśnił się mu tej nowy, obiecując, że spotkają się tam, gdzie nie ma mroku. Głównego bohatera coraz częściej dręczyły wspomnienia z dzieciństwa. Był niezwykle egoistycznym chłopcem, sprawiającym problemy swojej matce. Ciągle domagał się większych porcji jedzenia, których jego matka nie mogła zapewnić dla niego i jego chorej siostry. Ciężkie czasy powojenne, tuż po nastaniu nowego reżimu powodowały wszechobecny głód. Matka Winstona oddawała mu swoje racje, dla chłopca było to jednak ciągle mało. Pewnego dnia uciekł z domu z zagarniętą porcją czekolady swojej chorej siostrzyczki. Gdy spożył ją na ulicy i wrócił do domu, nie zastał już jednak ani matki, ani siostry. Obie zniknęły, Winston nigdy nie dowiedział się gdzie. Podejrzewał, że obie dawno zginęły. Julia przysłuchiwała się jego opowieści obojętnie, nie potępiła go również. W takim zachowaniu nie dostrzegała nic nagannego.
Nadszedł dzień spotkania z O'Brienem. Winston zabrał do niego Julię, oboje byli pod ogromnym wrażeniem poziomu życia dygnitarza. Piękne wnętrze jego domu było jednak niczym w porównaniu z możliwością wyłączenia teleekranu na całe pół godziny dziennie. Para miała możliwość napić się prawdziwego wina, posmakować dobrej jakości papierosów. O'Brien miał również służącego, co było nie do pomyślenia dla prostego działacza Partii. Wreszcie Winston zdobył się na odwagę i wyjawił swoje prawdziwe intencje: chęć przyłączenia się do opozycji. Oboje podejrzewali, że urzędnik należy do zakonspirowanej organizacji. O'Brien nie zaprzeczył, a nawet potwierdził istnienie Braterstwa – tajnego stowarzyszenia, w którym nawet sami członkowie nie znają siebie nawzajem. Miało ono być dziełem samego Goldsteina i działać w celu obalenia Partii. Dygnitarz odebrał od pary ślubowanie, zobowiązujące ich do najgorszych podłości dla zniszczenia systemu. Potem obiecał dostarczyć Winstonowi Księgę Goldsteina – nielegalne dzieło, opisujące w całości sposób działania angsocu. Wiedza w niej zawarta miała pomóc parze znaleźć sposoby na walkę z systemem. Po spotkaniu Winston utwierdził się w przekonaniu o słuszności walki z systemem. Nadzieję na jego obalenie pokładał w prolach. Ludzie ci nie mieli już nic do stracenia, mogli zaś zyskać wszystko na pokonaniu Wielkiego Brata. Byli jedynie zbyt słabo uświadomieni.
Tydzień Nienawiści oznaczał dla Winstona ogromne ilości pracy. Razem z kolegami nocował w budynku Ministerstwa Prawdy, nie mając nawet czasu wrócić do domu. W trakcie jednego z obrzędowych przemówień podczas Tygodnia Nienawiści, bohater uświadomił sobie płynną zmianę odwiecznego wroga Oceanii przez występującego. Nie była to już Eurazja, ale Wschódazja. Zdaniem przemawiającego walczono z nim od lat, zaś wcześniejszy wróg był odwiecznym sojusznikiem Oceanii. Co straszliwsze, nikt w tłumie zdawał się nie zwracać uwagi na tę jawną manipulację. Byli oni bowiem podatni na dwójmyślenie, płynnie zmienili więc „fakty” w swoich głowach tak, by pasowały do obecnej wykładni Partii.
Podczas przemówienia ktoś dał potajemnie znać Winstonowi, że w jego teczce ukryto Księgę Goldsteina. Minęło jednak kilka dni, zanim bohater mógł bezpieczne przystąpić do lektury dzieła w zaciszu pokoju pana Charringtona. Pełny tytuł księgi brzmiał: „Teoria i praktyka oligarchicznego kolektywizmu”. Opisywała ona metody działania angsocu, sposoby sprawowania pełnej kontroli nad społeczeństwem i cele wyznaczone systemowi przez Partię. Odkrywała przed czytelnikiem elementy ustroju społecznego i ekonomicznego Oceanii, tłumacząc każdy z jego elementów. Winston przystąpił do czytania książki nazajutrz, w towarzystwie Julii. Chociaż ta początkowo zdawała się zainteresowana treścią, szybko usnęła w objęciach kochanka.
Następnego dnia rano rozmawiali o roli prostych ludzi w możliwości zmiany ustroju, ze ściany odezwał się metaliczny głos. W przerażeniu para zorientowała się, że wszystkie ich słowa były nagrywane. Zostali zdekonspirowani. Do pokoju weszli funkcjonariusze Policji Myśli, na czele z Charringtonem. Nie był to już dobrotliwy staruszek, a młody mężczyzna pozbawiony wcześniejszej charakteryzacji. Para została brutalnie spacyfikowana, Julię uderzono w brzuch z taką siłą, że padła na podłogę.
Smith ocknął się w wyłożonej kafelkami celi. Domyślił się, że zabrano go do gmachu Ministerstwa Miłości. To tutaj trafiali oskarżeni o myślozbrodnię, a także winni wykroczeń prole. Winston był całkowicie pozbawiony poczucia czasu. Jeżeli próbował się poruszyć, głos z ekranu krzykiem zakazywał mu tego. Trawił go potworny głód, nie pozwolono mu jednak nawet sięgnąć po okruchy do kieszeni kombinezonu. Wkrótce do zbiorowej celi wrzucono obdartego Amplefortha. Winą urzędnika okazało się zostawienie słowa „Bóg” w poprawionej wersji pewnego wiersza. Nie dało się bowiem zrymować niczego innego ze słowem „głóg”. Wkrótce trafił tam również Parsons. Tego z kolei wydała własna córka, która słyszała, jak przez sen powiedział „Precz z Wielkim Bratem”. Otumaniony propagandą sąsiad Winstona cieszył się jednak, że popełnił tylko taką „zbrodnię”. Ogromne wrażenie zrobił na bohaterze los grubasa Bumsteada. Został on zmasakrowany przez strażników za próbę podzielenia się chlebem z głodującym więźniem. Nieszczęśnik ten o wyglądzie powleczonego skórą szkieletu został wywleczony do pokoju 101. Więzień uczepił się nóg oficera, błagając o litość. Wolał już zginąć, niż zostać tam zamkniętym.
Winston miał jeszcze nadzieję na dostarczenie mu przez Braterstwo żyletki, aby mógł popełnić w celi samobójstwo. Rozwiała się ona jednak, kiedy do celi wszedł O'Brien. Bohater sądził, że przywódcę spisku schwytano, prawda była jednak znaczenie bardziej przerażająca. Urzędnik okazał się bowiem prowokatorem, zimnym i całkowicie oddanym elementem systemu. Nie było tak jednak dlatego, że wierzył w jego słuszność. Dobro jednostki, ogółu czy oligarchicznej Partii nie leżało w zamyśle systemu. Sprawował on władzę dla samej władzy, kreował rzeczywistość. O'Brien nie tylko to akceptował, był wręcz świadomym elementem tego aktu. Obecnie postanowił „wyleczyć z buntu” swoją ofiarę. Stosował tortury, nieokrzesane fizyczne pastwienie się i psychiczne znęcanie. Początkowo Winston miał jeszcze siły, by stawiać opór, szybko jednak został on złamany. Przyznał się do wszystkiego oraz do zbrodni przez siebie niepopełnionych. Jego zdolność samodzielnego myślenia poddano całkowitemu przenicowaniu, biciem zmuszając do uwierzenia w ilość pokazywanych przez kata palców, która nie zgadzała się z rzeczywistością.
Winston stał się po „leczeniu” wrakiem człowieka. Wychudzone ciało pokrywały siniaki, wypadły mu włosy i nie miał zębów. Po pewnym czasie katowanie zelżało. Winstonowi pozwolono na mycie i przebieranie. Otrzymał nawet jedzenie i leczono jego chorą nogę. Z własnej woli Smith notował na dostarczanych sobie karteczkach propagandowe hasła angsocu.
O'Brien wiedział jednak, że proces „leczenia” nie dobiegł końca. Więzień nadal bowiem nie pozbył się ostatniego uczucia dającego mu resztki wolności w świecie Wielkiego Brata. Była to miłość do Julii. W przypływie rozpaczy Winston wykrzyczał jej imię przez sen, zdradzając się. Marzył już jedynie o skróceniu męki. Wtedy właśnie nastał moment powrotu O'Briena do celi Smitha. Zaprowadzono go do pokoju 101. Właśnie to było miejsce, gdzie nie ma mroku. Wszystko zalewało bowiem nieprzyjemne światło. Na bohatera czekało ucieleśnienie jego najgorszego strachu – maska z przytwierdzoną do niej klatką na szczury. Po zwolnieniu dźwigni szalejące z głodu zwierzęta mogły rozerwać twarz Winstona na strzępy. Przerażenie złamało ostatecznie psychikę mężczyzny. Kiedy zakładano mu na twarz narzędzie tortur, wykrzyczał, aby zrobiono to raczej Julii, a nie jemu. W ten sposób wyrzekł się miłości do niej.
Minął jakiś czas. Smithowi pozwolono wrócić do pozornie normalnego życia. Odgórnie przydzielono mu lekką i mało odpowiedzialną pracę. Tam też spędzał całe dnie, dyskutując z podobnymi sobie ludźmi nad jej wykonywaniem. Czasami jedynie milkli dziwnie, kiedy resztki przeszłości próbowały przebić się przez warunkowanie praniem mózgu. Pozornie jednak cała sytuacja wpłynęła na Smitha dobrze. Nabrał rumieńców i przybrał na wadze.
Wolne od pracy chwile Winston spędzał w kawiarni Pod Kasztanami, miejscem spotkań intelektualistów. Oddawał się tam grze w korespondencyjne szachy, popijając oleisty Dżin Zwycięstwa. Alkohol stał się nowym sposobem na zasypianie po całym dniu, spędzanie czasu i walkę z własnymi wspomnieniami. Czasami nawiedzały go bowiem wizje matki, z miłością patrzącą na upitego syna. Niemniej całkowicie 'uleczony” Smith uważał te wspominania za nieprawdziwe. Był to już bowiem inny człowiek, całkowicie apatyczny wobec rzeczywistości. Akceptował system i pragnął już tylko spokonie dożyć swoich dni.
Jedyną odmianą było przypadkowe spotkanie Julii przechodzącej obok ulicą. Zdecydował się wtedy podejść do niej i nawiązać rozmowę. Oboje przyznali się do zdrady ich miłości. Nic nie pozostało też z dziewczyny, którą niegdyś kochał. Obecnie siedziała przy nim stara, zniszczona kobieta. Wyglądała jak psychiczny i fizyczny wrak. Tej Julii Winston nie miał już nic do powiedzenia. Pożegnali się więc zdawkowo. Smith powrócił do swojego miejsca w kawiarni, wysłuchując komunikatu z frontu. Wielkie zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, dzięki proroczemu rozkazowi samego Wielkiego Brata. Mężczyzna spojrzał na plakat, z którego spoglądało na niego wąsate oblicze wodza. Wszelkie wątpliwości zniknęły. Jedyne co pozostało to bezgraniczna miłość do Wielkiego Brata.
Aktualizacja: 2022-08-11 20:24:11.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.