Kordian Juliusza Słowackiego to dramat podejmujący polemikę z mickiewiczowską ideą mesjanizmu polskiego. Drugi (a przez niektórych uważany za pierwszego) z narodowych wieszczy formuje tu opozycyjny winkielriedyzm - poświecenie życia całego narodu w boju, dla uwolnienia świata od tyranii autokratów. Słowacki ujmuje tutaj również drugi ważny dla jego pokolenia temat - powstanie listopadowe 1830 roku. Będące najważniejszym wydarzeniem pokolenia romantyków polskich, podlegało zarazem ich krytycznej ocenie. Poeta, sam będąc uczestnikiem tych wydarzeń, nie oszczędził gorzkich słów przywódcom zrywu ani organizującym go stowarzyszeniom spiskowców. To właśnie w ich nieudolności widział przyczynę klęski powstania listopadowego i tragedii młodego, pełnego zapału pokolenia powstańców.
Kordian rozpoczyna się częścią zatytułowaną Przygotowanie. Dziejąca się w zrujnowanej chatce czarownika Twardowskiego scena zyskała wymowną nazwę. To bowiem pośród ponurych szczytów Karpat szatani zebrali się 31 grudnia 1799 roku, aby zainaugurować nowy wiek cierpień dla ludzkości, odliczając czas demonicznym zegarem dziejów. Będzie to zarazem okres ich wesela, sto lat nieszczęść na Ziemi. Swoją uwagę poświęcają szczególnie jednemu narodowi, który jak oni niegdyś, niedługo będzie toczył buntowniczą walkę. Zamierzają w magiczny sposób przygotować mu przywódców oraz rycerzy, którzy niechybnie ściągną na niego zgubę.
Narodem tym są Polacy, walką zaś powstanie listopadowe. Diabły przygotowują wodzów zrywu i najważniejsze osoby w państwie wrzucając do kotła symboliczne przedmioty i ingrediencja, odpowiadające ich cechom. Słowacki wyróżnia tutaj sześciu ważnych ludzi tamtych wydarzeń:
Prócz przywódców diabłom udaje się również stworzyć całe rzesze "ospałych rycerzy" i "mówców plemię". Obie te grupy pomagają scharakteryzować podejście Słowackiego do powstania. Jego klęskę widział on w zbyt wielkiej liczbie sporów politycznych oraz zbyt małym zaangażowaniu zbrojnym równie mocno, co pośród słabych przywódców. Prócz nich autor dokonuje również krytyki członków wszelkich tajnych stowarzyszeń, dążących do przywrócenia Polsce niepodległości.
W osobie Księdza i Prezesa ukazuje postawy strachu przed czynem, usprawiedliwianego niechęcią do zbrodni królobójstwa (Stanisław August Poniatowski niejako prawnie oddał koronę Carycy Katarzynie, niemniej gest ten jest dzisiaj prawnie podważany) oraz grzeszną naturą skrytobójczego mordu. Słowacki widzi tu jednak raczej starczą słabość, która ujawnia się próbą powściągania młodzieży od czynu. Same stowarzyszenia uważa za "karły na szczudłach udające gigantów", czyli ludzi tylko pozornie zdolnych do wielkich czynów patriotycznych.
Jak więc widać, Słowacki niezwykle krytycznie odnosił się do uczestników powstania, jednak nigdy do samego zrywu. Zgodnie ze swoją ideą winkielriedyzmu zapewne uważał go za konieczny dla uwolnienia świata od tyranii. Jego ocena nie wpisuje się więc do trwającej po dziś dzień grupy negatywnych ocen zrywu z 1830 roku. Jako uczestnik i świadek tych wydarzeń oddziela raczej samo wystąpienie od jego nieudolnego prowadzenia przez elity społeczeństwa polskiego. W samym czynie zbrojnej młodzieży widzi zarazem wielką wartość, zaprzepaszczoną przez starsze pokolenia oraz polityków.
Aktualizacja: 2022-08-11 20:24:12.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.