Wehikuł czasu przeniósł Cię do Soplicowa. Zosia i Tadeusz chcieli Ci pokazać ruiny zamku Horeszków. Gdy tam dotarliście,... Napisz o przygodzie, która Was spotkała

Autorką opracowania jest: Adrianna Strużyńska.

Po powrocie z uczelni stwierdziłam, że mam ochotę na spokojny wieczór z książką. W oczy rzucił mi się egzemplarz „Pana Tadeusza”, który dostałam kiedyś w prezencie. Nie sięgałam po tę lekturę od czasów szkolnych, dlatego postanowiłam do niej wrócić. Rozbudowane opisy litewskiej przyrody zrobiły na mnie zdecydowanie większe wrażenie, niż wtedy gdy czytałam ją po raz pierwszy. Trudno było mi przerwać czytanie, chociaż wieczór już dobiegał końca i powinnam położyć się spać. Niespodziewanie, zaczęłam dziwnie się czuć. Miałam wrażenie, że strony przyciągają moją dłoń jak magnes. Myślałam, że to efekt zmęczenia po całym dniu. Gdy jednak chciałam odłożyć książkę, okazało się, że nie mogę tego zrobić. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Pokój wirował wokół mnie coraz szybciej i szybciej, aż w końcu całkowicie przestałam go widzieć. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje, ale o dziwo nie czułam strachu. Byłam przekonana, że czeka mnie niesamowita przygoda.

Ocknęłam się w całkowicie innym miejscu. Nie znajdowałam się już w moim mieszkaniu, ale na pięknej łące. Słoneczna pogoda sugerowała, że trwa lato. Przede mną znajdował się imponujący zamek. Wyglądał jednak na zaniedbany tak, jakby od dawna nikt w nim nie mieszkał. Moim pierwszym skojarzeniem był zamek Horeszków, o którym przed chwilą czytałam. Jak jednak mogłabym się znaleźć w Soplicowie? Mieszkam w zachodniej Polsce, a akcja „Pana Tadeusza” rozgrywała się w XIX wieku.

Ku mojemu zaskoczeniu, w okolicach zamku dostrzegłam kilka osób. Zdecydowanie nie miałam do czynienia z osobami, żyjącymi w XXI wieku. Najbliżej mnie znajdowała się para młodych ludzi. Mężczyzna był wysoki i postawny oraz miał na sobie tradycyjny, szlachecki strój. Towarzyszyła mu piękna, filigranowa kobieta. Miała niebieskie oczy i złote włosy. Założyła ludowy strój i wianek, dlatego doskonale pasowała do otaczającej ją scenerii. Od razu zdałam sobie sprawę, że mam do czynienia z Zosią i Tadeuszem. Nie wiedziałam, jak się zachować. Pochodziłam z całkowicie innego świata, niż bohaterowie epopei Mickiewicza.

Zosia i Tadeusz podeszli do mnie. Zachowywali się, jakby wiedzieli, kim jestem. Poczułam się zaskakująco swobodnie, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazłam. Zosia zaproponowała mi, żebym wzięła udział w kolacji, która właśnie odbywa się na zamku. Byłam zaskoczona tym zaproszeniem i zastanawiałam się, czy nikt nie zwróci uwagi na mój strój, nieprzystający do otoczenia. Wszyscy zachowywali się jednak bardzo naturalnie. Tadeusz poprosił mnie, żebym zajęła miejsce obok Rejenta. Mężczyzna miał na sobie strój w stylu francuskim i wydawał się zakłopotany tym faktem.

Bacznie obserwowała go jego narzeczona, Telimena, dlatego nie miał odwagi jawnie okazać swojego niezadowolenia. Prym w towarzystwie wiedli Sędzia i Podkomorzy. Zabawiali zgromadzonych opowieściami z lat swojej młodości. Przywoływali wiele anegdot na temat polowań i uczt. Byli jednak niezadowoleni, że nie wszyscy przedstawiciele młodego pokolenia przestrzegają dawnych obyczajów. Zosia i Tadeusz byli jednak wyjątkiem i kultywowali tradycję. Podczas kolacji podawano wyłącznie staropolskie dania. Wszystko było wyśmienite. Zauważyłam, że gospodarze nie żałują swoim gościom jedzenia ani napojów. Moją uwagę przykuł jednak serwis. Po raz pierwszy widziałam tak piękne, kunsztownie wykonane naczynia. Serwis przedstawiał sceny z życia szlachty. Przypomniałam sobie, że Mickiewicz opisał te niezwykłe naczynia w swoim utworze.

Po kolacji, Tadeusz i Zosia zaproponowali mi obejrzenie zamku. Z chęcią przyjęłam tę propozycję. Zamek wciąż posiadał ślady dawnej świetności. Było jednak widać, że od dawna nikt o niego nie dbał. Tadeusz zadeklarował, że po ślubie zamierzają zająć się odnowieniem zamku. Była to rodowa siedziba Zosi, dlatego miała dla bohaterów szczególne znaczenie. Gdy przechadzaliśmy się po komnatach, spotkaliśmy starca w eleganckiej, choć nieco zniszczonej, liberii. Domyśliłam się, że właśnie spotkałam Klucznika Gerwazego. Nie był jednak tak srogi, jak opisywał go Mickiewicz. Pojednanie między rodem Horeszków i Sopliców bardzo go zmieniło.

Gerwazy dołączył do nas i zaproponował obejrzenie sali zwierciadlanej. Zamiast luster, zobaczyłam tam jednak puste ramy. W oczach Klucznika można było dostrzec żal. Tadeusz obiecał jednak, że zajmie się tą salą i przywróci jej dawną świetność. Wróciliśmy do zamkowej sieni. Zobaczyłam herb rodziny Horeszków: Półkozic. Gerwazy powiedział, że musi nakręcić zegary, skoro uczta już się skończyła. Zostałam sama z Zosią i Tadeuszem. Szczerze podziękowałam im za pokazanie mi zamku.

Najchętniej zostałabym w Soplicowie dłużej. Miałam nadzieję, że zobaczę również dwór Sopliców. Znowu zaczęło mi się jednak kręcić w głowie. Sień zamkowa wirowała coraz szybciej i szybciej, aż w końcu przestałam cokolwiek widzieć. Tym razem wiedziałam, co się dzieje. Rzeczywiście, nagle znalazłam się w swoim pokoju. Na moich kolanach wciąż leżał egzemplarz „Pana Tadeusza”. Wróciłam do lektury, ale podchodziłam do niej inaczej. Czytałam o losach bohaterów, których miałam okazję spotkać.


Przeczytaj także: Czy każdy błąd można naprawić? Odwołaj się do Pana Tadeusza i innej wybranej przez siebie lektury.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.