Dymią w Czersku kominy,
Jadą wozy z pagórka,
Wyszły z chatek rodziny,
Wyszły dziatki z podwórka:
I z odzieży, z postawy
Wnet Krakusów poznali,
I przed wioską wśród wrzawy,
Wszystkie wozy wstrzymali.
„A witamy — witamy!
Gdzie to pan bóg prowadzi?
„My pogadać-by radzi,
„I dziś jachać nie damy.
„Hej, panowie rodacy!
Wszak i w Czersku tu ludzie,
„Wszak i my tu Polacy,
„Prosiem spocząć po trudzie.
„Cóż, nie łaska zagościć?
„Niemasz wprawdzie wesela,
„Lecz nie będziem i pościć,
„Bo to dzisiaj niedziela.
„Do Francyji daleko,
„I tam niemasz swojaków;
„Niech i dzieci nam rzeką,
„Że widzieli Polaków.“
Tak przemawiał do wiary
W zaprosinach wójt stary;
Mowa jakoś przypadła,
I starszyzna wysiadła.
Wójci do chat ją biorą,
A za każdym z żołnierzy
Po pacholąt kilkoro,
Jak za matką, tuż bieży.
Krzyczy dziewcząt gromada:
„My się za was modlili“.
A tu chłopak powiada:
„My już kosy nabili.“
Tamten spostrzegł i prosi
Od pałasza rzemyczek,
Ten Orzełka już nosi
I z Pogonią guziczek:
Ów chce kawał podszewki,
Tamten piórko chce pawie,
Starszy słyszeć chce śpiewki
O Ojczyźnie i sławie.
Tak w radości, w boleści,
Przez noc całą czuwali;
Starzy, płacząc, powieści,
Młodzi piosnek słuchali.