Snuło jezdnych się niemało
W noc po lesie całym,
A nadedniem zakipiało
W Kurowińcu małym.
Przebiegł odgłos po czeredzie:
Jak nasz hetman zwan? —
„Oczajdusza! — bo powiedzie
Na tatarski tan!
Kędy góra — orłem wzleciem,
Wichrem step przebędziem,
Knieją wilkiem się pomieciem,
A wodą łabędziem.“
— „Nuże, wiara, szeregami,
Na czoła, kto chwat!“
„Tu chwat każdy!“ — „To Bóg z nami!
A Moskal psu brat!“ —
Bujne kłosie ziemia roni
Bronami rozbita,
Toć i doli nam nie wzbroni
Pierś broną przeszyta.
Żyją ludzie, co zaznali
Lepszy stary wiek,
I jak własny grunt deptali
Bugu drugi brzeg
A nam-ż dziś nie wolno będzie,
Po oboim brzegu
Pławić konie, jak łabędzie,
I hulać w szeregu?
Oj, powrócą wieki nasze,
Wróci dola nam!
Jak przywdziejem czapki lasze,
Pokłoniem się wam!
Pan Różycki siadł na konia,
Błysnął kord junacki,
Dmuchnął przodem, a przez błonia
Czesze hufiec gracki.
Miasto kroci dwiestu wstało,
Dwiestu będzie żyć;
Bo tych dwiestu rękę dało,
Hańbę kroci zmyć.
W Hucie rankiem żona płacze,
Tych jej dzieci szkoda:
Pod Różyckim konik skacze.
Nie płacz, Pani młoda!
Jak głos dzwonu siołom płynie,
Gruchnie Polszczą wieść,
A cześć będzie tej drużynie
I wodzowi cześć!