Pan Różycki

Autor:

Snuło jezdnych się niemało
 W noc po lesie całym,
A nadedniem zakipiało
 W Kurowińcu małym.
Przebiegł odgłos po czeredzie:
 Jak nasz hetman zwan? —
„Oczajdusza! — bo powiedzie
 Na tatarski tan!      

Kędy góra — orłem wzleciem,
 Wichrem step przebędziem,
Knieją wilkiem się pomieciem,
 A wodą łabędziem.“
— „Nuże, wiara, szeregami,
 Na czoła, kto chwat!“
„Tu chwat każdy!“ — „To Bóg z nami!
 A Moskal psu brat!“ —       

Bujne kłosie ziemia roni
 Bronami rozbita,
Toć i doli nam nie wzbroni
 Pierś broną przeszyta.

Żyją ludzie, co zaznali
 Lepszy stary wiek,
I jak własny grunt deptali
 Bugu drugi brzeg      

A nam-ż dziś nie wolno będzie,
 Po oboim brzegu
Pławić konie, jak łabędzie,
 I hulać w szeregu?
Oj, powrócą wieki nasze,
 Wróci dola nam!
Jak przywdziejem czapki lasze,
 Pokłoniem się wam!      

Pan Różycki siadł na konia,
 Błysnął kord junacki,
Dmuchnął przodem, a przez błonia
 Czesze hufiec gracki.
Miasto kroci dwiestu wstało,
 Dwiestu będzie żyć;
Bo tych dwiestu rękę dało,
 Hańbę kroci zmyć.       

W Hucie rankiem żona płacze,
 Tych jej dzieci szkoda:
Pod Różyckim konik skacze.
 Nie płacz, Pani młoda!
Jak głos dzwonu siołom płynie,
 Gruchnie Polszczą wieść,
A cześć będzie tej drużynie
 I wodzowi cześć!       

Czytaj dalej: Na jesieni - Wincenty Pol