Obóz moskiewski pod Kownem

Autor:

O ojczyźnie i o sławie
 Nuci młodzież po Warszawie
 A pod Kownem gwar:
„W pochod! w pochod! nuż rabiata!      
 „Na podbicie reszty świata
 „Śle nas Bóg i Car!“

Jak daleko wzrok zasięże;
 Błyszczą ognie i oręże     
 Pośród nocnej mgły;
A w pałatkach światła gorą,
 I starszyzna nocną porą
 Zasiadła do gry.       

Szumią, dymią samowary,
 Ruble sypią się bez miary,
 Żwawo idzie gra:

A przy grze brzmi pieśń ponura:      
 „Hej, rabiata! ura! ura!
 „Polszcza złota da!

„Kto w Warszawie był, panowie,
 „Przyzna, że tam — jako zdrowie —       
 „Dziewcząt co nie miar.
„My miatieże uśmierzemy,
 „A Poleczki obejmiemy,
 „Ura! ura! Car!       

„Na Warszawie zrośnie trawa,
 „Głośno gruchnie carska sława,
 „A nam zejdzie plon:
„Nam to lico krasawicy,       
 „A wam Sybir, buntownicy.
 „Ura Polszczy skon!“ — —

— „Dosyć tego już, panowie! —
 Rotmistrz Doniec w gniewie powie —       
 „Nie piję na skon!
„Im tak miła z Wisły woda,
 „Jak nam z Donu! — niech swoboda,
 „Niechaj żyje Don! — —       

„Nikt nie powstał? co, nikt!?“ — wrzasnął —
 I puharem o ziem trzasnął
 Na padleców zgon.
„Oj! nie winem dziś panowie      
 „Trzaby wypić Donu zdrowie,
 „I biesiady wron!“ —

Rzekł — nim od gry jeszcze wstali,
 Słychać było dzwonek w dali:      
 W Sybir poszedł chwat! —
A kozacy z cicha rzekli:
 „Szkoda, w Sybir go powlekli!
 „Szkoda, to nasz brat!“      

Czytaj dalej: Na jesieni - Wincenty Pol