Grzmi trzykrotne „sława bogu!“
Już przebyty Bug.
I parsknęły raźno konie.
Radzi będą nam w Koronie!
Pan Różycki przodem rusza,
Za nim hufiec oczajdusza;
A koń parsknął po raz drugi.
W lewo, w prawo żyźne smugi,
I tysiące dróg.
Czyż nam jeszcze Moskwa grozi?
Czem dla nas ta broń?
Czem nam działa, czworoboki?
Zanim oni z dział wycelą,
Zanim na nas raz wystrzelą,
My tymczasem dwa, trzy skoki,
I ni dział już, ni piechoty,
W krwi moskiewskiej toną groty,
We krwi brodzi koń.
Oj, nie mlekiem zmył się pono
Pod Mołoczką wróg!
Puszczaj cugle! — „sława bogu!“
Brzmi raz pierwszy po rozłogu;
I już konie w pełnym skoku,
Już mogiła z czworoboku!
Krwi wyciekło z niej niemało,
Tylko krzyża jej nie stało,
Jako żywy bóg!
Nie wam to się szarpnąć snadno
Na nasz orli ród!
Wszak Tyszyckie znacie pola?
„sława bogu!“ ścichło hura.
Dziej się, dziej się boża wola!
I już z fosy wstaje góra,
I niejeden z nich tam w Słuczy
Podłem ścierwem raki tuczy,
Co chciał uciec w bród.
Hej-ha, koniu! hej-ha, koniu!
Nuż-że, nuż-że w cwał!
Wszak Lubelskie, to nie stepy!
Ponad drogą sroczki skaczą.
Radzi lance te zobaczą,
A na lancach te krwi lepy.
O! jak z Huty ujrzą gościa,
Zabrzmi okrzyk nam z Zamościa,
I uderzą z dział!