Noc

Patrzę w przestrzeń, w noc ciemną.
Taka cisza głucha —
Najlżejszego szelestu ucho nie dosłucha,
Czarna kira opona zawisła przedemną.

Jak sfinks nieodgadniony
To noc do mnie gada.
Próżno oko z uporem wdziera się i bada,
Chcąc rozedrzeć zagadek odwiecznych zasłony.

Próżno! Ciemność dokoła
Wielka, nieprzejrzana;
Nic i nic — cicho — głucho — daleko do rana,
Tylko dusza z rozpaczą: »Światła! światła!« woła.

O, kiedyż rano przyjdzie?
Promieni tysiącem
Świt rozbłyśnie na niebie i, światłem gorącem
Oblawszy ziemię, słońce w majestacie wnijdzie?

O, przyjdź, przyjdź! rozjaśń cienie,
Dnia wieszcza źrenico!
Serce bije ku tobie namiętną tęsknicą,
Duch rwie się... O, przyjdź, światło! przyjdź, rozpędź zwątpienie!

Czytaj dalej: W snach - Zenon Przesmycki