Łzawe w chmurach słońce kona,
Zcichł ptaszęcy chór w przestrzeni,
Ziemia czerni obnażona
Z szaty wdzięku i zieleni;
Nad nią smutek i milczenie
Cichem skrzydłem się kołysze,
Tylko czasem wichru tchnienie
Przerwie jękiem tęskną ciszę...
Jesień zimna, jesień blada
Spływa w falach mgły powiewnej...
Liść pożółkły z drzew opada
Z cichym szmerem skargi rzewnej,
Gdy go burza rwie szalona,
Gniecie stopa obojętna,
U tej matki-ziemi łona,
W której stygną życia tętna!
Lecz w natury świeżych siłach
Nieśmiertelna żyje władza,
Co na gruzach, na mogiłach
Światy stwarza i odmładza!
Ona to wszechwładnie zmienia
Życie w śmierć i śmierć na życie,
Sama jedna wśród stworzenia
W nieskończonym wiecznie bycie.
Więc, o ziemio konająca!
Tyś w letargu, ty nie zginiesz!
I w promieniach twego słońca
Wdzięki swoje znów rozwiniesz,
W pieśniach śniegu upowita
Będziesz śnić pamięcią wiosny,
Aż znów blaskiem cię powita
Zmartwychwstania dzień radosny,
Życie wróci w lica zbladłe
I zanuci chór ptaszęcy...
Zwiędłe kwiaty, liście spadłe
Nie odżyją tylko więcej!
Im na wieki ciemna, cicha
Dziś mogiła się otwiera,
Skąd nadzieja nie uśmiecha,
Ni blask świtu się przedziera —
Pył i nicość w jej głębinie..,,
Lecz rodzimy pień nad niemi
W świeżą zieleń się rozwinie
W dniu wiosennych godów ziemi!...
Myśli smutna i zuchwała!
Której spłoszyć dziś nie zdoła
Gwiazda wiary, co jaśniała
W dniach szczęśliwych mi u czoła,
Czemu głos twój tak straszliwie
Brzmi w mem sercu, gdy orzeka:
»Spojrzyj po tych liści niwie,
To los uczuć i człowieka!
Nieśmiertelność, miłość, sława,
W przyszłość duchów ufność tkliwa,
I tęsknota, co się łzawa
Z ziemskich kajdan w niebo zrywa,
Snem, którego złote pióra
Dziecka marzeń strzegą powiek,
Ludzkość — wieczna, jak natura,
Lecz — jak liść ten ginie człowiek!«
1873.
Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.