Witam was! — głazów pokłady,
Skały i bory szumiące,
Jasne kaskady!
I twoje światło milczące,
W falach strumieni drgające,
Księżycu blady!
Niegdyś łzy moje zlewały
Każdy tu kwiatek, liść zioła,
Każdy głaz skały!
Dziś — w oku- łez już nie wiele,
W toń cierpień rzucam się śmiele,
Jak w morskie wały!
W sercu tam, w sercu gdzieś w głębi
Ból się odzywa stłumiony...
Rozrywa... gnębi...
A w piersi ciężko zranionej,
Zda się, że wtapia swe szpony
Stado jastrzębi!
Lecz zresztą spokój na czole,
Na licu uśmiech uparty
Maskuje bole, —
I śmiało wyrok niestarty
Czytam z przeznaczeń mych karty,
Na tym padole!
Zapłakać w życia poranku,
Na wszystkich marzeń mogile
W cierniowym wianku!
Iść ciągle w skwarze i pyle,
Bez odpoczynku, w bezsile,
Iść bez ustanku!
Iść nie bez celu i drogi,
Z sercem rozdartem, lecz śmiałem,
Na ofiar progi, —
I nie mieć w życiu swem całem
Nikogo, ktoby udziałem
Zciszył ból srogi!
I myśl najmniejszą o sobie
Zostawić martwą daleko
Na złudzeń grobie, —
Marzyć, lecz z suchą powieką,
Łzom wzbronić, niechaj nie cieką,
Aż — w nocnej dobie.
Gdy w głuchej, samotnej ciszy
Nikt cię nie widzi dokoła
I nikt nie słyszy,
Prócz twego Stróża-Anioła,
Co troskę ciężkiego czoła
Do snu kołysze.
A co tam kiedyś marzyło
To biedne, zbolałe serce,
O czem przyśniło —
Niech gaśnie w pierwszej iskierce,
By srogiej uczuć rozterce
Bodźcem nie było!
Bo na tym dla ciebie świecie,
Ni liść się ścieli nadziei,
Ni szczęścia kwiecie, —
I wszystko, wszystko z kolei,
W życia twojego zawiei
Wicher rozmiecie!
Ty masz przepłynąć po ziemi,
Jak cichy potok w dolinie
Nurty srebrnymi,
Ciesząc się w zgonu godzinie
Obowiązkami jedynie
Wypełnianymi!
Roztoki w marcu 1871.
Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.