Modlitwa do płaczącego Anioła

Duchu niebiański! — o moja światłości!
Co mnie drogami wiedziesz cierniowemi,
A duszę tulisz skrzydły łabędzimi,
Jakby ujęciem miłości, —
Ty, co mnie w wiecznej krainę radości
Przez najsmutniejszą wiedziesz błoń tej ziemi,
By dusza łzami obmyta świętemi,
Była liliją czystości!

O nie wypuszczaj mnie z Swojej opieki,
Wiedź mnie wciąż dalej, płaczący Aniele!
Za moją boleść, za cierpień tak wiele,
Cześć Ci i chwała na wieki!
O wiedź mnie dalej, kres jeszcze daleki,
Wiedź mnie przed ołtarz w ofiarnym kościele,
Niechaj obaczę wśród płomienia rzeki
Wszystkie nadzieje w popiele!

Z najpierwszym bytu dniem na tym padole,
Tobie w opiekę zostałam oddana,
I chrztem najpierwszym była na mem czole
Łza Twoja jasna, świetlana!
Widna mi dotąd Twa postać spłakana,
Twoja skroń blada, strojna w aureolę,
Gdym zasypiała przez Cię kołysana
Na życia przyszłego bole!

Najpierwsze dziecka powiodłeś Ty kroki
Przed obraz straszny! — Po ojca utracie,
Gdzie jego święte spoczywały zwłoki,
W kirem obitej komnacie!
Patrzyłam, stojąc w mej sierocej szacie,
I sercem dziecka targnął ból głęboki,
Tyś mnie podówczas, wskazując obłoki,
Pocieszał: — Tam się spotkacie!

— Odtąd tłem wszystkich późniejszych wydarzeń
Była ta kirem okryta komnata,
Tęsknej sierocie, ziębionej tchem świata,
Była tchem uczuć i marzeń!
I żadne, żadne z późniejszych już wrażeń
Tak ostrym cierniem w serce się nie wplata,
Choć przy mnie ciągle, wśród życia i marzeń,
Płaczący Anioł ulata!

I po niejednej już depcząc mogile,
O, wiedź ninie dalej, Aniele, do końca
O, nieraz, nieraz upadam w bezsile,
W drodze bez rosy i słońca!
Ale mnie wspiera mój Święty Obrońca,
Modlitwa w nowej umacnia mnie sile,
I czoło moje ochładza przez chwilę,
Łez jego rosa rzeźwiąca!

O, wiedź mnie dalej, podążę za Tobą,
Gdzie tylko zechcesz, w najsroższych burz kary, —
Na wszystkie, wszystkie gotowe ofiary
Serce okryte żałobą!
O, wiedź mnie dalej, ja pójdę za Tobą,
Kroplę ostatnią spić z goryczy czary,
Niech tylko promień miłości i wiary
Będzie mi życia ozdobą!

Może ubłagam przez tych cierpień groty,
I życia mego ścieżyną ciernistą,
Że w szczęściu drogie obaczę osoby,
I moją ziemię ojczystą!
Wówczas, nim wwiedziesz mnie, mój zbawco złoty,
W krainę wieczności mglistą,
Niech będzie całe to życie sieroty
Jedną łzą... gorzką — lecz czystą!

1871

Czytaj dalej: Chrystusie - Julian Tuwim

Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.