Idę, idę do końca

Idę, idę do końca
Moją drogą samotną —
Blizki już zachód słońca —
Zycie — chwilką przelotną.

Więc na gorycz mej doli
Już łzy mi nie popłyną,
Tylko serce mnie boli
Na myśl jedną... jedyną!...

Od świtu z sobą noszę
Dar niebios, który mieści
Moje wszystkie rozkosze,
Moje wszystkie boleści...

Wszystkie doli tułaczej
Zawody, łzy, uśmiechy
Całe morze rozpaczy,
Całe nieba pociechy!

Pieśń ta moja, sierota,
Dźwięki brzmiąca tęsknemi,
Lutnia moja ta złota,
Skarb jedyny na ziemi!

Gdy mnie Ojciec przedwieczny
Do swego wzywa domu,
W trwodze wołam serdecznej;
Komu oddam ja. — komu? —

O! bo kocham tę lutnię,
Bo śpiewała mi cudnie,
Choć świat mówił, że smutnie,
Choć świat mówił, że nudnie.

Więc spoglądam wokoło,
Komu oddać płaczącą,
Co pęknie, gdy wesoło
O jej struny potrącą —

Co zawtórzyć nie zdoła
Hucznej biesiad piosence
I z jękiem mnie zawoła,
Gdy ją zimne tkną ręce! —

Och! nie zwierzę, nie zwierzę
Jej niczyjej tu dłoni,
Nikt mi jej nie zabierze,
Nikt strun jej nie rozdzwoni.

Uderzam w pierś jej śpiewną,
Niech ją cisza oniemia.
Śpij, zaklęta królewno,
Jak ojczysta twa ziemia...

Zawieszam Cię w żałobie
Na wspaniałym jej grobie,
Niechaj wichry przeszłości
Grają pieśń swą na tobie —

Niech głos gromów i burzy...
Jęk z niej głuchy dobędzie,
Lecz to nam nie zawtórzy,
Echem nieszczęść nie będzie...

Aż gdy słońce wolności
Wzniesie się nad otchłanie,
Aż gdy z mogił ciemności,
Ach, Polska zmartwychwstanie!

1877.

Czytaj dalej: Pragnienia - Maria Mirosława Bartusówna

Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.