Zachodzi słońce mojego życia
W coraz już grubszy cień —
Kielich goryczy blizki wypicia,
Śmielej poglądam weń. —
Wkrótce u bramy gospody wiecznej
Pielgrzymi złożę kij, —
A piosnce, mojej drużce serdecznej,
Może Bóg powie: żyj!
Więc się rozstaniem! — odlecisz, pieśni,
Samotny siostry grób —
I cicho będzie... ach! cicho w cieśni,
Po burzy walk i prób.
Śmierć? gdzież prowadzi? — mówią mi jedni,
Że tylko w nicość... w mrok —
W pierwotny chaos... o biedni, biedni!
Zagasł im ducha wzrok!
Drudzy mi mówią, że w straszne kraje,
Za gorejący próg —
Gdzie potępienia sądy wydaje
Nieubłagany Bóg! —
I wam nie wierzę, krucy wy czarni!
Bóg! — miałby srogim być? —
I dla wieczystej tylko męczarni
Kazał swym tworom żyć?
W ciemnie więc wiedzie żywota droga,
By w ciemność wrócić znów?
Nie! — ja chcę wierzyć w miłości Boga,
W Boga mych pięknych snów!
Ojcze mój! — oto mówię do Ciebie,
Jak za dziecięcych lat,
Kiedy marzyłam o Twojem niebie,
Że to — cudowny świat!
Gdzie same szczęścia głosi godziny
Wieczności złoty dzwon, —
Gdzie wśród aniołów jasnej rodziny
Twój jasny wzniósł się tron.
Gdzie u stóp Twoich prawda słoneczna
Niezgasły rzuca blask, —
A wieczny spokój i miłość wieczna
Jest szczytem Twoich łask! —
Tak oświecało mych marzeń zorze
Twój obiecany — raj!
Lecz dziś... dziś proszę, Ojcze i Boże,
Inne mi niebo daj.
Po życiu męki, łez i tułactwa
Wśród obcych ścian i dusz —
Panie! ja na kształt błędnego ptactwa
Odpocząć pragnę już!
W blask szczęścia nie chcą wierzyć już oczy,
Serce — w miłości śpiew,
Niech więc mnie ręka Twoja otoczy
Cieniem ojczystych drzew!
Wśród drzew tych daj mi chatkę ubogą,
Strojną w pamięci bluszcz,
I nic już więcej, nic i nikogo
Oprócz muzyki — puszcz!
1878.
Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.