W skwar, w upał płomienno-biały,
Tchnący patosem mistycznym,
Odczytywano referat
W kole filozoficznem.
Odczytywano referat
„O jaźni podświadomości",
W skwar, w upał płomienno-biały,
Tchnący pożarem białości.
Czytała go koleżanka
Z piersią wypukło-burzliwą,
Z biodrami, co siewcom zdarnym
Plenne wróżyłyby żniwo.
Z jej ust drastycznie wyciętych,
Z jej ust czereśnio-wiśniowych
Padały zdania o jaźni
I o abstrakcjach jaźniowych.
I prawił długo o duszy
,W terminach mądrych i szczytnych
Ów kompleks ramion, biódr gibkich,
Piersi i ud aksamitnych.
A gdy skończyła część pierwszą
(„O podświadomym podstanie"),
Spytała zgoła poważnie:
„Jakie kolegi jest zdanie?“
A ja w jej oczy zamglone
Wzrokiem żarliwym spoglądam
I mówię szeptem, dobitnie:
„Ja ko-le-żan-ki po-żąąą-dam“.
Źródło: Jarmark rymów, Julian Tuwim, 1934.