Po przedmieściach Warszawy chodzi wynędzniała, w strzępach i łachmanach, żebraczka, wyśpiewująca obłąkaną piosenkę o jakimś Felku. Tańczy przy tym — i tańcząc płacze. Oto jej historia.
W domu pranie.
Białe kłęby pary, zaduch, plusk
Od ciemnej, siódmej zimowej godziny.
Z trudem roztapia w sobie zamroczony mózg
Guz twardy snu.
Zośka słyszy, jak syczą i człapią mydliny
I sen od farbki staje się siny
I pęka jak bańka mydlana...
Zośka, od zmęczenia pijana,
Podnosi z tapczanu głowę:
,W domu pranie...
Mętne światło naftowe...
Ojciec je śniadanie...
— Gdzieś się, ścierwo, włóczyła?
Wstała, kieckę włożyła,
Pod kranem się umyła
I do miski, do łyżki.
— Żreć to umiesz!
Gdzieś się włóczyła, ścierwo?!
...Jeszcze dzwonią jej w uszach kieliszki,
Pachną owoce w winie...
— Jabym ta z nią gadała!
W pysk łupnij!
...Paprze się matka w mydlinie,
Ciepło i parno w kuchni...
A na Zośce piersi jak brzoskwinie,
A pod piersią stuka i łomoce
Rozigranej gorącości chlust!
Łajdaczyła się dwa dni i dwie noce,
Wino pachnie z rozgryzionych ust.
Trochę łokieć jeszcze Zośkę boli,
Bo się hukła o komody kant,
Gdy ją rzucił na kanapę pluszową
Ta cholera, ten spocony frant!
Dymi kwasem brunatna kapusta,
A ją mierzi już, nie może znieść,
Że tak ojcu żarcie człapie w ustach,
Że tak matka brudną wodę chlusta,
Że tu z nimi spać musi i jeść.
— Mów, psia twoja!! nad uchem jej wrzasnął,
Wstał i porwał się i prask ją w pysk,
Paska chwycił, paskiem jeszcze chlasnął,
Krzesło złapał, krzesłem Zośkę trzasnął,
Jak szpon utkwił w córce oczu błysk:
— Ja ci tu popiszczę i popłaczę,
Będziesz wiedzieć, jak po nocach pić!
Ja haruję, ty ścierwo sobacze,
A ty będziesz z chłopami się gzić?!
Matka będzie cudze brudy prała.
Będą jej paluchy puchnąć, tak?
Żeby córka z facetami latała
I foxtroty tańczyła nawznak?!
Kopnął krzesło i do miski wrócił.
A dziewczynę jakiś wstrząs podrzucił,
A dziewczynę coś za gardło ścisło,
Błyskawicą w ciemnych oczach błysło,
Coś zaczęło się we krwi rozgrzewać
I bulgotać i kipić jak war,
I rzuciło w gorączkę i żar
I zaczęła ni to mówić ni śpiewać:
— „A co? a co? możem miała z wami
Suche kluchy i chleb czarny gryźć?
Jak mnie inni karmią tłustościami,
To wołałam na zabawę iść,
Na zabawie tańczyć z fryzjerami!
Tam są wszystkie kawalery szyk,
W kolorowych kraciastych koszulach,
Każdy na mnie okiem tylko mig,
A król jeich Felek ze mną hulał!
Tłusty, pulchny, a pachnie jak róża,
A jak mówi — to oczy przymruża,
A jak tańczy — to słodko przytula
I ma wargi czerwone, ogniste,
A u niego forsy — Jezu Chryste!
Jak nie kochać fryzjerskiego króla?
A na czole ma zagięty lok,
A krawacik ma w groszki liljowe,
Komplimenty mi prawił co krok,
Niby jakiej babilońskiej królowej!
Tańczył ze mną — o tak, o tak —
Patrzcie, starzy, jak mnie w siebie wgarniał!
Zaśpiewało mi serce jak ptak,
Zamroczyła mnie ta słodka męczarnia!
I już teraz będzie tylko śpiew,
Śpiew błagalny wszechmocnemu Bogu,
By dzieciątko wydał z moich trzew!
Córka wam się puściła, psiakrew,
Ale dziwką nie będzie na rogu!
I już teraz będzie tylko tan,
Straszny taniec Zośki obłąkanej
O tern, jak mnie po tej nocy pijanej
Huknął w pysk oblubieniec mój, pan,
Król fryzjerski, Felek ukochany!!“...
I zakrążył w parnej izbie strach
I w wir porwał Zośkę-królową
I tańczyła w śmiechu i we łzach
Z opętaną, rozwichrzoną głową.
I już stali sąsiedzi w drzwiach,
Z tchem zapartym, z odjętą mową,
A królowa - fryzjerowa szła,
Szła w zawrotnym tańcu dookoła,
Zachwycona śmieje się i łka,
Pachnącego swego gacha woła.
Z izby w sień, na podwórze i — w świat!
Już na zawsze, na warjackie tańce!...
— „Miłosierni państwo, dajcie grosz
Biednej Zośce, fryzjerskiej kochance...“
* Oryginalnie jako Zośka-warjatka
Źródło: Jarmark rymów, Julian Tuwim, 1934.