Stoimy na wzgórzach majaki — szkielety
i wicher nam gwiżdże na żebrach —
na niebios purpurę jak na epolety
nasz zygzak rzucamy ze srebra. — —
Stoimy półwidne na wzgórzach zatknięte,
dziwadła nieznane nikomu —
jak maszty nad morza dźwignięte odmętem
najbliższe błyskawic i gromów — —
Stoimy na wzgórzach jak drzewce sztandarów
na niebie widzialne dla Znaku —
jak krzyże nad światem w szkarłatach pożaru,
my widma — my dusze majaków — —
My drogę znaczymy przez błękit żórawiom
i dziki nad nami mknie gołąb —
nad nami gwieździste gościńce się mgławią —
nad nami trza lecieć aniołom — —
My znaki nad wielkiem błękitów bezdrożu
przy ścieżce na święty Monsalwat —
nad nami przelata zwycięsko jak orzeł
płomienna tęsknota i sława — —
Koło nas przechodził na górę Kalwarii
pod krzyża brzemieniem sam Chrystus —
rycerze Graalowi przemknęli jak mary —
koło nas w zbroicach ognistych — —
Z Assyżu Franciszek z wilkiem bratem swoim
szedł pobok i śpiewał i tańczył — —
I tędy przejeżdżał w połamanej zbroi
na koniu Don Kichot z La Manczy — —
A niby nikomu niezdatne stoimy
po wzgórzach dalekich jak w zwidach,
czekając na piorun — samotne olbrzymy
na kamień ów z procy Dawida — —