W stężałem w kryształ przestworza pachnie tęsknota jesieni —
w sadzie, o rosie wieczornej padają źrałe owoce — —
Nad smutkiem pustej, poszarzałej ziemi
stoją sierpniowe, wyiskrzone noce — —
Na sieci migocącej, na niebios szafirze,
o czuby czarnych sosen srebrem zadzierzgniętej
czatuje wielki księżyc, czujny pająk-krzyżak
na tęsknoty, lecące jak ćmy w gwiazd odmęty — —
Z okien białego dworu, płonących blado źrenic
spływają łzy boskiego Szopena preludium
jak spadające gwiazdy w bezkresną dal przestrzeni
smutne jak wieczny uśmiech stutysiącznego Buddy — —